"Za sprawą łaski lub przeoczenia
Bóg zostawił dla nas na Ziemi zakątki raju"
Richard Paul Evans
Soczysta zieleń rozpostartych na stromych zboczach winnic, średniowieczne zamki wzniesione na szczytach, a między nimi wolno wijący się Dunaj. Czy można w lepszych okolicznościach przyrody spędzać majówkę? Wiem, że można, ale dla mnie kilkudniowy pobyt w austriackiej Dolinie Wachau okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ znalazłam tutaj to co lubię najbardziej czyli - mnóstwo zieleni, szemrzącą rzekę, średniowieczne zamki oraz bardzo klimatyczne miasteczka.
Wachau rozciąga się na długości około 35 km od miasta Melk po Krems an der Donau, obejmując przełomowy odcinek doliny Dunaju, a najlepszym sposobem na zapoznanie się z jej wszystkimi atrakcjami jest oczywiście rower na którym możemy zwiedzić całą dolinę począwszy od Melku, a skończywszy na miasteczku Krems.
Ścieżki rowerowe prowadzą wzdłuż rzeki i nawet nie zaprawieni w boju rowerzyści dadzą sobie radę, ponieważ teren jest prawie zupełnie płaski. Jeśli rower komuś nie odpowiada lub ze względu na zbyt duże zmęczenie chciałby go zamienić na transport rzeczny - bardzo proszę. Co rusz kursują statki wycieczkowe, a w każdym miasteczku są również przeprawy promowe, dzięki którym możemy zamienić prawą stronę Dunaju na lewą. Możliwości są niewyczerpane.
My co prawda zabraliśmy rowery z domu, ale tutaj na każdym kroku są wypożyczalnie, więc bez problemu można się zaopatrzyć w jednoślad.
Ze względu na swoje unikalne walory widokowe, architektoniczne i kulturowe Dolina Wachau została wpisana w 2000 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Myślę, że jest to najlepsza rekomendacja dla tego uroczego i pełnego tajemnic zakątka Austrii.
Dzisiaj zabieram Was na wycieczkę rowerową do miejsc, które sami odwiedziliśmy w trakcie tegorocznej majówki. No to wsiadamy i ruszamy przed siebie:)
Opactwa w Melku nie muszę chyba reklamować, bo zapewne większość z Was o nim słyszała lub widziała go na własne oczy. Już samo położenie ogromnego kompleksu klasztornego robi niesamowite wrażenie. Można powiedzieć, że jest on bramą prowadzącą do Wachau. Opactwo zostało założone w XI wieku, kiedy na zaproszenie Leopolda II Pięknego przybyli tu benedyktyni z Lambach - a w następnych wiekach było sukcesywnie przebudowywane.
Jest jednym z największych barokowych kompleksów budowli sakralnych na świecie. Wśród bogato zdobionych wnętrz na szczególną uwagę zasługują:
- Sala Marmurowa – dawna jadalnia dla dostojnych gości, której sufit zdobi malowidło ze scenami mitologicznymi, m.in. pracami Herkulesa.
- Biblioteka z freskami sufitowymi pędzla Paula Trogera obejmująca ponad 100 tysięczne zbiory woluminów.
- Przepiękne wnętrza kościoła św. Piotra i Pawła zdobione freskami Johanna Michaela Rottmayra.
Łagody klimat doliny Wachau sprzyja winogrodnictwu i sadownictwu, a zbocza doliny tworzą przepiękne tarasy z krzewami winorośli - głównie odmiany Riesling i Gruner Veltliner.
Lokalni producenci wina zrzeszeni są w organizacji regionalnej o nazwie "Vinea Wachau", która wyróżnia trzy rodzaje wina:
Lokalni producenci wina zrzeszeni są w organizacji regionalnej o nazwie "Vinea Wachau", która wyróżnia trzy rodzaje wina:
- "Steinfeder" - lekkie wina o zawartości alkoholu 11.5%
- "Federspiel" - wina o zawartości alkoholu pomiędzy 11.5 a 12.5%
- "Smaragd" - wina powyżej 12.5%.
Na dnie doliny, wzdłuż płaskich brzegów Dunaju uprawiane są drzewa owocowe - głównie morele. Region dorobił się własnej odmiany moreli "Wachauer Morille" objętej chronioną nazwą pochodzenia. Oczywiście nie brakuje tutaj przydrożnych sklepików oraz winotek oferujących bogaty asortyment lokalnych produktów.
Nasza rowerowa ekspedycja w tym rajskim zakątku Austrii niejednokrotnie była strasznym utrapieniem dla moich dwóch współtowarzyszy podróży, ponieważ czterokilometrowy odcinek drogi z miejscowości Weisenkirchen do Durnstein - zamiast 15 minut zajął nam około 40. Oczywiście działo się to tylko i wyłącznie za mają przyczyną:) Dlaczego??? Jestem przekonana, że większość z Was zgadnie dlaczego, a dialog podczas wycieczki rowerowej wyglądał mniej więcej tak:
- Mama, jedziesz w końcu?
- Już, już - jeszcze tylko jedno zdjęcie:)
Durnstein to bardzo urokliwe miasteczko, którego znakiem rozpoznawczym są: niebieska wieża opactwa Augustianów oraz górujące nad miastem ruiny zamku, skąd rozpościerają się jedne z piękniejszych widoków na dolinę Wachau.
Gościł w nim nie byle kto, bo sam Ryszard Lwie Serce, który trafił do Wachau w 1129 roku. Niestety nie jako gość, ale więzień. Wszystko zaczęło się w Ziemi Świętej podczas III krucjaty, kiedy dowodzący niemieckimi krzyżowcami książe Leopold Austriacki zażądał traktowania swojej osoby na równi z koronowanymi wodzami - Ryszardem i francuskim Filipem.
Królowie uznali to za arogancję, a żołnierze Ryszarda zrzucili z murów Akki sztandar Leopolda. Ten opuścił towarzyszy chowając straszną urazę. Gdy krzyżowcy wracali do Europy, koło Akwilei rozbił się statek Ryszarda. W towarzystwie zaledwie kilku rycerzy przebrany za templariusza przemykał się przez austriackie ziemie. Pech chciał, że w jednej z podwiedeńskich gospód bystre oko zauważyło królewski pierścień i słudzy Leopolda pojmali Ryszarda.
W lochach Durnsteinu czekał na okup, z którym jego poddani nie za bardzo się spieszyli. Austriacki książe Leopold przekazał pojmanego więźnia cesarzowi Henrykowi VI, a ten zażądał 150 tys. marek okupu. W Anglii podniesiono podatki, aby uzbierać tę kwotę. Cesarz również nie za bardzo się spieszył - tym bardziej, że rywale Ryszarda zaoferowali 80 tysięcy za jego przetrzymywanie.
Lwie Serce miał więc sporo czasu na podziwianie przepięknej panoramy Dunaju.
Ułożył nawet pieśń pt. "Żaden więzień nie wypowie swych prawdziwych myśli".
No cóż nie od dzisiaj wiadomo, że samotność sprzyja twórczości:)
Niestety nie udało mi się dotrzeć na szczyt wzgórza, ponieważ przez jakiś czas zostałam sam na sam z rowerem, a kamienna ścieżka prowadzą w górę miasta była zbyt stroma żebym mogła się tam wdrapać. Doszłam tylko do połowy drogi, skąd podziwiałam przpiękną panoramę winnej okolicy:)
Gościł w nim nie byle kto, bo sam Ryszard Lwie Serce, który trafił do Wachau w 1129 roku. Niestety nie jako gość, ale więzień. Wszystko zaczęło się w Ziemi Świętej podczas III krucjaty, kiedy dowodzący niemieckimi krzyżowcami książe Leopold Austriacki zażądał traktowania swojej osoby na równi z koronowanymi wodzami - Ryszardem i francuskim Filipem.
Królowie uznali to za arogancję, a żołnierze Ryszarda zrzucili z murów Akki sztandar Leopolda. Ten opuścił towarzyszy chowając straszną urazę. Gdy krzyżowcy wracali do Europy, koło Akwilei rozbił się statek Ryszarda. W towarzystwie zaledwie kilku rycerzy przebrany za templariusza przemykał się przez austriackie ziemie. Pech chciał, że w jednej z podwiedeńskich gospód bystre oko zauważyło królewski pierścień i słudzy Leopolda pojmali Ryszarda.
W lochach Durnsteinu czekał na okup, z którym jego poddani nie za bardzo się spieszyli. Austriacki książe Leopold przekazał pojmanego więźnia cesarzowi Henrykowi VI, a ten zażądał 150 tys. marek okupu. W Anglii podniesiono podatki, aby uzbierać tę kwotę. Cesarz również nie za bardzo się spieszył - tym bardziej, że rywale Ryszarda zaoferowali 80 tysięcy za jego przetrzymywanie.
Lwie Serce miał więc sporo czasu na podziwianie przepięknej panoramy Dunaju.
Ułożył nawet pieśń pt. "Żaden więzień nie wypowie swych prawdziwych myśli".
No cóż nie od dzisiaj wiadomo, że samotność sprzyja twórczości:)
Niestety nie udało mi się dotrzeć na szczyt wzgórza, ponieważ przez jakiś czas zostałam sam na sam z rowerem, a kamienna ścieżka prowadzą w górę miasta była zbyt stroma żebym mogła się tam wdrapać. Doszłam tylko do połowy drogi, skąd podziwiałam przpiękną panoramę winnej okolicy:)
Zdjęcie z bloga Kuchnia Tomka |
Kiedy pierwszy raz na którymś z blogów zobaczyłam zdjęcia Zamku Aggstein wiedziałam, że muszę tutaj dotrzeć. No i udało się. Hurra!
Na pewno nie czuję się zawiedziona. Mimo iż w tym dniu pogoda była bardzo dynamiczna i zmienna, spędziłam tutaj kawał przyjemnego czasu, a widoki na dolinę Wachau oraz płynący Dunaj są bezcenne.
Warownia została wzniesiona w pierwszej połowie XII wieku i przez dwa
kolejna stulecia nierozerwalnie związana była z rodziną cesarskich
ministeriałów - Kuenringer. Zamek usytuowany został w
strategicznym miejscu na wysokiej, blisko 300 metrowej skale, a jego
głównym zadaniem była kontrola żeglugi na Dunaju.
W 1429 roku miała miejsce pierwsza większa przebudowa zamku, której inicjatorem był baron Jörg Scheck vom Wald.
Z jego osobą związana jest legenda głosząca, że jakoby napadał na
przepływające rzeką statki, a niepokornych (nie chcących płacić okupów)
kapitanów więził w znajdującym się na terenie zamku specjalnym występie
skalnym. Na kartach historii zasłynął on z licznych okrucieństw oraz
tortur jakich poddawał swoich więźniów.
Ostatnim właścicielem zamku była
wywodząca się ze starej austriackiej szlacheckiej rodziny baronowa Anna von Polheim-Parz.
Zleciła ona przeprowadzenie prac renowacyjnych dotkliwie zniszczonej
już w owym czasie warowni. Po jej śmierci budowla została ostatecznie
opuszczona i od tego czasu zaczęła popadać w coraz to większą ruinę.
Obecnie częściowo odrestaurowane i zabezpieczone ruiny zamku stanowią
jedną z najczęściej i najchętniej odwiedzanych warowni jakie spotkać
można na terenie Dolnej Austrii. Ze swojej strony również - POLECAM!
Opactwo w Gottweig to najlepiej prosperujący interes jaki do tej pory widziałam jeśli chodzi o instytucję kościelną. Tylko przez krótką chwilę dane mi było poczuć sferę sacrum, a poza tym jest to biznes w czystej postaci. Luksusowy
i niebotycznie drogi hotel, sale konferencyjne /akurat trafiliśmy na spotkanie biznesowe/, ogromna ilość sklepów i stoisk z
wszelkiego rodzaju precjozami sprawiają, że opactwo przypomina bardziej krakowski rynek przed zbliżającymi się świętami, niż miejsce w którym człowiek powinien lub mógłby skupić się spokojnie na modlitwie.
Klasztor Gottweig nazywany bywa przez Austriaków "Monte Cassino nad Dunajem". Szczególnie późną wiosną, gdy na łąkach zakwitają maki, skojarzenie to wydaje się szczególnie trafne. Być może bogactwo i charakter opactwa wynika z tego, że współcześni mnisi zamiast kopiować i przepisywać stare księgi - przyjmują turystów i pielgrzymów. Na terenie opactwa uruchomili restaurację, w której spożywanym posiłkom towarzyszą koncerty fortepianowe z iście koncertowym menu. Nie muszę dodawać, że ceny wszystkich potraw serwowanych w tym zacnym miejscu również w koncertowy sposób przyprawiają o zawrót głowy:)
Klasztor Gottweig nazywany bywa przez Austriaków "Monte Cassino nad Dunajem". Szczególnie późną wiosną, gdy na łąkach zakwitają maki, skojarzenie to wydaje się szczególnie trafne. Być może bogactwo i charakter opactwa wynika z tego, że współcześni mnisi zamiast kopiować i przepisywać stare księgi - przyjmują turystów i pielgrzymów. Na terenie opactwa uruchomili restaurację, w której spożywanym posiłkom towarzyszą koncerty fortepianowe z iście koncertowym menu. Nie muszę dodawać, że ceny wszystkich potraw serwowanych w tym zacnym miejscu również w koncertowy sposób przyprawiają o zawrót głowy:)
Jeśli ktoś z Was miałby na przykład ochotę na spędzenie urlopu w mnisiej celi również jest to możliwe /oczywiście po wniesieniu odpowiedniej opłaty/. Przez Gottweig wiedzie słynny szlak pielgrzymkowy do Sanitago de Compostela, a Benedyktyni którzy są jego inicjatorami nie odmawiają gościny w klasztornych dormitoriach.
Od czasu do czasu zdarza mi się oglądać słynne podróże kulinarne Roberta Makłowicza. Pamiętam odcinek, kiedy kucharz przybywa do miasteczka Krems i w jednej z tutejszych restauracji o nazwie "Gasthause Jell" jak to zwykle Makłowicz zachwyca się zamówioną przez siebie potrawą. Myślę sobie - nie będę przecież gorsza od niego:)
Akurat knajpka napatoczyła nam się po drodze, więc wchodzimy do środka z nadzieją skonsumowania dania, w trakcie którego Pan Makłowicz w przypływie zachwytu mlaskał i siorbał na całego. Przesympatyczna kelnerka, w regionalnym austriackim stroju dostarczyła nam niezbędne menu. Im bardziej wczytywałam się w "tekst", tym większy szok przeżywałam. Pewnie dla rdzennych Austriaków zapłacenie 450 złotych za kolację dla trojga nie stanowi większego problemu, ale dla rdzennych Polaków to jednak spory wydatek.
Krems und Stein w roku 2000 zostały wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jeśli zastanawialiście się czasami nad tym, skąd pochodzi nazwa "musztardy kremskiej" to znacie już odpowiedź:)
Kolejnym atutem miasta jest jego położenie oraz zabudowa. Wzdłuż uliczek ciągną się kamienne domy z piaskowca, najczęściej o gotyckich i renesansowych zrębach. Na tarasach rosną rzędy winorośli, a na wzgórzu po przeciwnej stronie Dunaju możemy podziwiać zabudowania wcześniej już opisywanego, benedyktyńskiego opactwa w Gottweig.
Akurat knajpka napatoczyła nam się po drodze, więc wchodzimy do środka z nadzieją skonsumowania dania, w trakcie którego Pan Makłowicz w przypływie zachwytu mlaskał i siorbał na całego. Przesympatyczna kelnerka, w regionalnym austriackim stroju dostarczyła nam niezbędne menu. Im bardziej wczytywałam się w "tekst", tym większy szok przeżywałam. Pewnie dla rdzennych Austriaków zapłacenie 450 złotych za kolację dla trojga nie stanowi większego problemu, ale dla rdzennych Polaków to jednak spory wydatek.
Krems und Stein w roku 2000 zostały wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jeśli zastanawialiście się czasami nad tym, skąd pochodzi nazwa "musztardy kremskiej" to znacie już odpowiedź:)
Kolejnym atutem miasta jest jego położenie oraz zabudowa. Wzdłuż uliczek ciągną się kamienne domy z piaskowca, najczęściej o gotyckich i renesansowych zrębach. Na tarasach rosną rzędy winorośli, a na wzgórzu po przeciwnej stronie Dunaju możemy podziwiać zabudowania wcześniej już opisywanego, benedyktyńskiego opactwa w Gottweig.
Kolejnym ciekawym miejscem do odwiedzenia jest Zamek Artstetten leżący na lewym brzegu Dunaju. Należący dawniej do rodziny cesarskiej, mieści obecnie muzeum poświęcone arcyksięciu Ferdynandowi, który spędzał tu za życia bardzo dużo czasu i jest pochowany wraz z żoną Zofią von Chotek w krypcie zamkowej.
Ojciec - cesarz Franciszek Józef I był przeciwny małżeństwu arcyksięcia z ubogą czeską księżniczką i nie pozwolił pochować pary w Wiedniu.
Hmm, nawet po śmierci na wiedeńskim dworze obowiązywała sztywna etykieta:(
W muzeum znajduje się bardzo dużo pamiątek i rodzinnych fotografii, łącznie z samochodem którym arcyksiąże podróżował po Sarajewie, gdzie w roku 1914 został zastrzelony - co było przyczyną wybuchu I wojny światowej.
Bardzo często możemy tutaj spotkać Anitę Hochenberg - właścicielkę posiadłości i jednocześnie prawnuczkę Ferdynanda, z którą również można zamienić parę słów.
i przesyłam do Was serdeczne, majowe pozdrowienia:):):)
Austria - Wachau - maj 2019
Mieliście ekstra majówkę. Piękna ta dolina Wachau i widzę, że pogoda też Wam dopisała:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Krzysztof.
To fakt. Majówka była przednia:)
UsuńPozdrawiam:)
Excellent photo report.
OdpowiedzUsuńHave a nice weekend
Maria
Divagar Sobre Tudo um Pouco
Thank you very much:)
UsuńWspaniała majówka i piękne okolice! Dobrze, że tyle zdjęć zrobiłaś, bo wszystko co piszesz mogę sobie obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja zawsze mam problem ze zdjęciami. Zawsze robię ich ogromne ilości. Dobrze, że teraz mamy cyfrówki, więc można sobie na to pozwolić.
UsuńPamiętam czasy kiedy kupowało się klisze, a zdjęcia wywoływało u fotografa. To były czasy:)
Pozdrawiam serdecznie:)
" lub przeoczenia " ? :D
OdpowiedzUsuńZamek Aggstein w moim guście. Szkoda, że daleko.
Nadal utwierdzam się w przekonaniu, że Austria i Szwajcaria są bardzo do siebie podobne. Zresztą... jak wiele krajów górzystych. Tak sobie myślę, że świat to świat, a granice są dla polityków.
Pewnie autorowi chodziło o to, że Pan Bóg stwarzając nasz cudowny świat po prostu zagalopował się w swoim twórczym projekcie.
UsuńTeż mi się wydaje, że oba kraje mają wiele wspólnego. Zamek Aggstein na pewno by Ci się spodobał.
Teraz i tak granice są mniej odczuwalne bo przynajmniej nie trzeba po kilka godzin czekać na przejściu granicznym jak to dawniej bywało.
Pocieszający jest fakt, że kiedy Jezus powróci nie będzie już żadnych granic:)
Ale to musiał być fajny wyjazd! Połączenie jazdy na rowerze ze zwiedzaniem to naprawdę świetny pomysł a ponieważ uwielbiam i jedno i drugie, to dla mnie duet idealny.
OdpowiedzUsuńZ tym robieniem zdjęć to jak bym siebie widziała, też zawsze opóźniam zwiedzanie. Wiecznie mi mało, teraz byłam tydzień w Portugalii i przywiozłam prawie 1100 zdjęć. Na szczęście najczęściej podróżuję z osobą, która jest cierpliwa, rozumie moją pasję i nigdy mnie nie pogania.
Piękne zdjęcia, Dolina Wachau musi być niesamowita.
Rzeczywiście wyjazd był super:)
UsuńCzęsto słyszałam od znajomych, że dolina Wachau jest przepiękna i rzeczywiście muszę to potwierdzić.
Idealne miejsce na wycieczki rowerowe i plenerowy wypoczynek. Niezapomniane wrażenia.
Nie przejmuj się. Ja też jestem uzależniona od robienia zdjęć:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Przepiękne miejsce z cudownymi widokami !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
To prawda. Miejsce jest cudne i fajnie można tutaj spędzić czas:)
UsuńDla każdego coś dobrego:)
Posyłam serdeczności:)
Cudne, malownicze miejsce, warto je zapamiętać:)
OdpowiedzUsuńPiękne fotografie:)
Serdecznie pozdrawiam;)
Dziękuję:)
UsuńMorgano, polecam Ci dolinę Wachau. Leży stosunkowo niedaleko od Polski - ok. 5 godzin jazdy, a ile przyjemności:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Fascynująca relacja, muszę koniecznie tam się wybrać. Zwykle przez Austrię przemykamy w drodze na narty, tylko Melk zwiedzałam, a zamek Aggstein taki niesamowity!
OdpowiedzUsuńKoniecznie się wybierz. Będziesz zachwycona. Tobie, jako wytrawnej ogrodniczce na pewno przypadną do gustu plantacje winogron i moreli:)
UsuńW dolinie Wachau aż roki się od zamków - co jeden to ładniejszy:)
Pozdrawiam:)
Me encanta las bellas aguas del Danubio y las maravillosas arquitectura que has mostrado.
OdpowiedzUsuńBesos
It's true. Austria is beautiful, and the Wachau Valley delightet me:)
UsuńGreetings:)
Melk, Krems, znam te nazwy. Przejeżdżaliśmy przez tę okolicę w drodze na narty. Raz nawet nie zboczyliśmy z autostrady. Niestety, nigdy nie zwiedzaliśmy. Może kiedyś się uda
OdpowiedzUsuńWarto odwiedzić dolinę Wachau również jesienią, kiedy odbywa się zbiór winogron i organizowane są różnego rodzaju imprezy z tym związane.
UsuńOpactwo w Melku jest naprawdę godne uwagi, więc kiedy następnym razem pojedziesz na narty musisz do niego wdepnąć:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Bardzo bym chciała. Ale... na narty się nie zanosi. Pojedziemy specjalnie!
UsuńCo za cudne rejony- nic tylko wsiadać na rower i zwiedzać!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Najlepsze jet to, że wcale nie trzeba być wytrawnym rowerzystom, żeby przemierzyć całą dolinę.
UsuńTeren jest prawie zupełnie płaski.
Serdecznie pozdrawiam:)
Witaj Mario :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie miejsce pierwsza klasa na majówke. Bardzo spodobały mi się Twoje zdjęcia w jaki sposób pokazałas to miejsce, wiem że warto się tam wybrać :) ja podobnie jak Ty oglądam Maklowicza dla jego podróży i już kilka dzięki niemu zapisał na listę :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Zawsze mam problem z nadmiarem robienia, a potem dodawania zdjęć na bloga.
UsuńZawsze jest ich strasznie dużo, no ale przecież tak trudno się oprzeć pięknym miejscom:)
Serdecznie pozdrawiam:)
Cudowne i piękne miejsca, wspaniała wycieczka, tak ciekawie opowiedziana!:)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Majówkę mieliśmy super:)
UsuńDziękuję bardzo i serdecznie pozdrawiam:)
Wyjątkowa sceneria :)
OdpowiedzUsuńDokładnie:)
UsuńTylko siedzieć i podziwiać:)
Bonito reportaje. Saludos.
OdpowiedzUsuńI think so too.
UsuńGreetings:)
Wszystko co lubię, zieleń, ciekawa trasa, zabytki i ta biblioteka!
OdpowiedzUsuńWspaniała wyprawa, gratulacje!
Oj, w tej bibliotece to Pani od biblioteki miałaby co robić:):)
UsuńBiblioteka jest po prostu niesamowita!!!
Pozdrawiam:)
Piękne miejsca i wycieczka. Jakoś na zdjęciach bardzo mało turystów, aż zadziwiające, tego bym sobie zawsze życzyła.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc też byłam w szoku, że w dolinie Wachau było tak mało turystów. Myślałam, że ciężko będzie przejechać rowerem, a tu proszę - jakie miłe zaskoczenie.
UsuńZa to Wiedeń podczas majówki był strasznie oblegany, więc szybciutko skierowaliśmy się do Wachau.
Pozdrawiam:)
Ja też oglądam Makłowicza i późnej podążam jego tropem. Dolina Wachau jest wyjątkowym miejsce, dlatego znalazła się na Liście UNESCO. Mario, marzę by zobaczyć ja jesienią. Oglądałam zdjęcia w sieci. Jest obłędna.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Masz rację Łucjo. Jesień też musi być tam cudna, no i oczywiście czas zbioru winogron.
UsuńOdbywają się wtedy w dolinie różne imprezy i festyny. Jestem oczarowana tym regionem Austrii - chociaż nie tylko tym. Cała Austria jest przepiękna:)
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Po przeczytaniu i obejrzeniu zdjęć mogę powiedzieć tylko - WOW!.
OdpowiedzUsuńPiękne miejsca, cudownie pokazałaś na zdjęciach i bardzo bogato opisałaś. Twój wpis mogłabym potraktować jako przewodnik, gdybym wybierała się w tamte rejony. A kto wie, może kiedyś...
Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
Dziękuję bardzo za miłe słowa:)
UsuńRzeczywiście dolina Wachau jest przepiękna i jeśli tylko będziesz mieć dylemat gdzie się wybrać na weekend masz już gotowe rozwiązanie:)
Z Krakowa to jedynie 5 godzin jazdy samochodem, więc jest stosunkowo blisko.
Serdecznie pozdrawiam:)
ależ tam cudownie - i wreszcie przepiękna zielona wiosna. :) uczyłam się kiedyś o tej dolinie na jakiś zajęciach na niemcoznawstwie i pamiętam, że szalenie mi się podobała. :) może wreszcie uda nam się wybrać w tamte rejony, ale raczej nie na rowery, bo mnie jakoś słabo idzie jazda na nim. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
Ja też nie należę do wybitnej klasy kolaży, ale w tej dolinie teren jest wybitnie płaski, więc rower prawie sam jedzie:)
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Świetne zdjęcia! Trzeba przyznać, że miejsce bardzo urokliwe :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Dziękuję bardzo:)
UsuńZajrzę z przyjemnością:)
W Melku byłabym straciła życie - o mało nie umarłam z zachwytu w klasztornej bibliotece. Prawie postanowiłam w niej zamieszkać, siłą mnie musieli stamtąd wydzierać!
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie to ani trochę:)
UsuńBiblioteka w Melku jest po prostu obłędna. Mimo, iż nie wolno było fotografować - ja nie dałam za wygraną:)
Gdybym miała przy sobie kajdanki, przykułabym się do niej czterokończynowo i dla pewności zatrzasnęła w dybach, żeby mnie tak łatwo stamtąd nie wydarli!
UsuńBardzo interesująca wyprawa! I ta biblioteka!
OdpowiedzUsuńW pełni podzielam Twoje podejście "jeszcze jedno zdjęcie" :).
Pozdrawiam
Ooo tak, wyprawę mieliśmy bardzo atrakcyjną:)
UsuńDobrze, że teraz mamy aparaty cyfrowe, więc można pstrykać do woli. Kiedyś trzeba było się dwa razy zastanowić, zanim klatka poszła w ruch:)
Serdecznie pozdrawiam:)
Mario!
OdpowiedzUsuńPod Krakowem różaneczniki? Nie znam żadnego miejsca.
A może miałaś na myśli Pisarzowice?
https://czarownyswiat.blogspot.com/2018/05/pisarzowice-krolestwo-rozanecznikow-i.html
https://czarownyswiat.blogspot.com/2018/05/w-krolestwie-rozanecznikow-i-azalii.html
Od 11 - 26 maja trwa święto kwitnącej azali i można odwiedzić prywatny ogród Państwa Pudełko.
Pozdrawiam serdecznie:)
Tak, chyba chodzi o Pisarzowice.
UsuńDziękuję Ci bardzo za informacje i oczywiście już biegnę do Ciebie, żeby zobaczyć ten ogród, który w sumie leży kawałek od Krakowa:)
Serdecznie pozdrawiam:)
Rzeczywiście piękne miejsce i te widoki! Podobają mi się wszelkie atrakcje, ale najbardziej zagospodarowany winnicami każdy kawałek doliny. Cudnie to wygląda. Dziękuję za podróż!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście winnice wyglądają cudnie, a jazda na rowerze w takim miejscu jest wyjątkowa.
UsuńJesienią, w trakcie zbioru winogron też musi być tutaj bardzo interesująco:)
Cała przyjemność po mojej stronie:)
Fantastyczne! Uwielbiam czytać i oglądać posty podróżnicze można zobaczyć taką fajną codzienność i zupełnie co innego niż w przewodnikach :)))))
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Ja mam podobnie. Z niektórych blogów można się więcej dowiedzieć, niż z przewodników.
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Cudowna majówka! Zdjęcia jak z bajki.
OdpowiedzUsuńPięknie jest w Dolnej Austrii: góry, Dunaj, zamki...
Biblioteka skradła moje serce.
Pozdrawiam. :)
Oj tak. Ja też mogłabym nie wychodzić z tej biblioteki:)
UsuńMasz rację - Dolna Austria ma wszystko co jest niezbędne do fajnego wypoczynku:)
Serdecznie pozdrawiam:)
W ubiegłym roku, kiedy rozważałam wyjazd na majówkę brałam pod uwagę dwa miejsca: Jezioro Nezyderskie i Dolinę Wachau. Padło na to pierwsze i było super. Ale patrząc na opisane miejsca, gdybym wybrała opcję drugą byłoby również super. Mam nadzieję kiedyś dotrzeć do tej pięknej doliny.
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że majówka 2020 będzie należeć do Doliny Wachau:):):)
UsuńCoś niesamowitego. Nasz świat jest piękny. Cudownie fotografujesz.
OdpowiedzUsuńOj tak, świat potrafi nas zaskakiwać i zachwycać ...:):)
UsuńDziękuję bardzo:)
Zobaczyłam te winnice i już lubię to miejsce.
OdpowiedzUsuńSuper:):):)
UsuńOj, jak tak pięknie. Mario pokazujesz wspaniałe i ciekawe miejsca.:)
OdpowiedzUsuńWpisuję na listę.
Tak nas ciągnie już gdzieś daleko, tylko czekamy na wyjaśnienie ważnych spraw ... Dlatego na razie takie krótkie wyjazdy jednodniowe...
Wrócę jeszcze raz, żeby spokojnie pooglądać zdjęcia. Nadrabiam blogowe zaległości...
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Spędzę kilka dni w tej dolinie w czasie najbliższych wakacji i równiez rozważam przejazd rowerkiem. Ile czasu (takim spokojnym równym tempem) zajął Wam przejazd rowerami przez dolinę? Ile godzin nie licząc postojów na fotki?;)
OdpowiedzUsuńOdpowiedź poniżej:)
UsuńMy nie jechaliśmy przez dolinę w ciągu jednego dnia, ale gdyby rozpocząć podróż w Melku i zakończyć w Krems /oczywiście bez zatrzymywania się i dla osób z dobrą kondycją/ trasa zajmuje około 2,5 godzin. Jednak wszystkie miasteczka po drodze są tak atrakcyjne, że lepiej sobie podzielić trasę na części. My zabraliśmy rowery ze sobą, więc wsiadaliśmy np. w Durnstein i jechaliśmy do Krems, a kolejnego dnia wybieraliśmy znowu inny odcinek.
OdpowiedzUsuńJa należę do osób, które uwielbiają robić zdjęcia, więc trochę to trwało:)
Jeśli masz jeszcze jakieś pytania - chętnie odpowiem:)
I jeszcze jedno. Na drugą stronę Dunaju można się też razem z rowerem przeprawić promem. Przystanie promowe są w każdym miasteczku.
UsuńDziękuje za odpowiedź:) Ponieważ nasze wakacje to będzie objazd po całej Austrii a w dolinie Wachau spędzimy tylko dwa dni, to niestety na rowerek możemy pozwolić sobie tylko w jednym z nich bo drugi przeznaczymy na zwiedzanie zamków i opactwa. A nie dysponujesz przypadkiem mapą z której wynikałoby jak dokładnie przebiega Donauradweg po obu stronach Dunaju? Znajduje w necie tylko takie schematyczne które nie pozwalają na dokładne zaplanowanie przejazdu, tzn.wybrania która strona rzeki jechać.
UsuńNiestety nie mam takiej mapy:(
UsuńŻyczę udanego pobytu w Dolinie Wachau:)