Po nocy spędzonej w nadmorskim miasteczku Torremolinos - pełni werwy
i energii ruszamy dzisiaj na podbój Malagi.
Ale zanim to nastąpi, muszę Wam powiedzieć jak milutko jest obudzić się rano i w przeciwieństwie do naszej aktualnie dżdżystej Polski - zobaczyć w końcu świecące słoneczko. Aż chce się żyć.
Torremolinos jeszcze w latach 60-tych było ubogą wioską rybacką. Aktualnie jest bardzo modnym i obleganym kurortem Wybrzeża Costa del Sol.
Po krótkim, porannym spacerku nadmorską promenadą - wskakujemy
do pociągu jadącego do Malagi, a po 10 minutowej podróży, wysiadamy
i ruszamy w miasto:)
Plan jest nakreślony, chęci również są - więc dzisiaj za cel naszej wizyty obieramy - zamek Gibralfaro oraz Alcazabę wzniesione na samym szczycie.
Malaga jest po Sewilli drugim co do wielkości miastem Andaluzji. Kolonię Malakę założyli Fenicjanie z Tyru.
W czasach greckich, kartagińskich i rzymskich była ważnym portem eksportującym minerały i oliwę.
W państwie Wizygotów od 571 r. pełniła funkcję stolicy prowincji Regio,
w 715 r. zajęli ja Arabowie, a w 1487 r. została zdobyta przez wojska Królów Katolickich Izabelę I Kastylijską oraz Ferdynanda II Aragońskiego.
Jeśli komuś nie chce się pieszo przemierzać ulic Malagi lub wspinać na ufortyfikowane wzgórza Gibralfaro, może skorzystać z wycieczkowego autobusu turystycznego z platformą widokową.
Dla mnie osobiście taka wersja nie wchodzi w grę, ponieważ wolę we własnym zakresie oraz własnym tempem smakować miejsca w których się znajduję.
Muszę jednak przyznać, że kiedy staję pod murami Alcazaby oraz zamku Gibralfaro i patrzę w górę - zadanie wspinania się na sam szczyt wydaje się dosyć ambitne, ale ... patrząc na cudowne otoczenie i perspektywę spojrzenia na miasto z góry, zaciskam zęby i biorę się do roboty.
Z każdym krokiem zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo dobra decyzja. Możliwość obcowania z egzotycznymi roślinami oraz coraz piękniejszymi widokami - rekompensuje zmęczenie.
i energii ruszamy dzisiaj na podbój Malagi.
Ale zanim to nastąpi, muszę Wam powiedzieć jak milutko jest obudzić się rano i w przeciwieństwie do naszej aktualnie dżdżystej Polski - zobaczyć w końcu świecące słoneczko. Aż chce się żyć.
Torremolinos jeszcze w latach 60-tych było ubogą wioską rybacką. Aktualnie jest bardzo modnym i obleganym kurortem Wybrzeża Costa del Sol.
do pociągu jadącego do Malagi, a po 10 minutowej podróży, wysiadamy
i ruszamy w miasto:)
Plan jest nakreślony, chęci również są - więc dzisiaj za cel naszej wizyty obieramy - zamek Gibralfaro oraz Alcazabę wzniesione na samym szczycie.
Malaga jest po Sewilli drugim co do wielkości miastem Andaluzji. Kolonię Malakę założyli Fenicjanie z Tyru.
W czasach greckich, kartagińskich i rzymskich była ważnym portem eksportującym minerały i oliwę.
W państwie Wizygotów od 571 r. pełniła funkcję stolicy prowincji Regio,
w 715 r. zajęli ja Arabowie, a w 1487 r. została zdobyta przez wojska Królów Katolickich Izabelę I Kastylijską oraz Ferdynanda II Aragońskiego.
Jeśli komuś nie chce się pieszo przemierzać ulic Malagi lub wspinać na ufortyfikowane wzgórza Gibralfaro, może skorzystać z wycieczkowego autobusu turystycznego z platformą widokową.
Dla mnie osobiście taka wersja nie wchodzi w grę, ponieważ wolę we własnym zakresie oraz własnym tempem smakować miejsca w których się znajduję.
Muszę jednak przyznać, że kiedy staję pod murami Alcazaby oraz zamku Gibralfaro i patrzę w górę - zadanie wspinania się na sam szczyt wydaje się dosyć ambitne, ale ... patrząc na cudowne otoczenie i perspektywę spojrzenia na miasto z góry, zaciskam zęby i biorę się do roboty.
Z każdym krokiem zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo dobra decyzja. Możliwość obcowania z egzotycznymi roślinami oraz coraz piękniejszymi widokami - rekompensuje zmęczenie.
Z tej platformy widokowej można podziwiać Malagę |
Nadmorska promenada z fragmentem parku oraz portu |
Na pierwszym planie Catedral de la Encarnacion |
A teraz po zdobyciu wzgórza Gibralfaro - chyba zasłużyliśmy na małą czarną?
Picie jej w takich okolicznościach przyrody i otoczenia sprawia niesłychaną przyjemność.
W dole panorama Malagi, w górze świadomość tego, że rozgrywała się tutaj batalia o "być albo nie być" oblężonych przez kilka miesięcy Maurów, sprawiało niesamowite wrażenie.
Zamek Gibralfaro wzniesiony został przez Jusufa I - muzułmańskiego władcy Grenady w pierwszej połowie XIV wieku. Jego celem była obrona położonej u podnóża góry, starszej twierdzy Alcazaby /do której za chwilkę się udamy/, z którą połączony jest przejściem, chronionym jedną linią murów.
Przed wybudowaniem zamku znajdowały się tutaj zabudowania fenickie.
Zamek znany jest z faktu, że miało w nim miejsce 3-miesięczne oblężenie mieszkańców Malagi przeciwko katolickim monarchom Ferdynandowi Aragońskiemu i Izabeli Kastylijskiej.
C.W. Gortner w swojej książce zatytułowanej "Przysięga Królowej" w usta Izabeli Kastylijskiej wkłada następujące słowa:
"Wiele dni ostrzeliwaliśmy mury Malagi.
W powietrzu unosiły się duszące drobiny prochu i zaprawy murarskiej - tak, że musieliśmy zasłaniać usta i nosy chustkami. Kurz osiadał na wszystkim, dostawał się wszędzie. Bicie dzwonów mieszało się z jękami naszych rannych i krzykami rozpaczy uwięzionej w Maladze ludności. Sama zaczęłam się dziwić nadnaturalnej wytrzymałości Maurów. Nasze statki blokowały porty, wszystkie inne drogi do miasta też były odcięte, więc w Maladze musiały szerzyć się głód i choroby. Mieszkańcy byli zmuszeni do jedzenia swoich psów i koni.
W końcu, trzy miesiące od rozpoczęcia oblężenia, dostaliśmy wiadomość, że Maurowie chcą rokowań. Stało się jasne, że nie doczekają się z Grenady żadnych posiłków".
Głód doprowadził do kapitulacji i podczas gdy królowa Izabela chroniła się w mieście, Ferdynand zajął zamek w 1487 roku.
"Przekonałam Ferdynanda, że mieszkańców Malagi trzeba sprzedać do niewoli, a tych którzy są w stanie zapłacić okup - uwolnić.
Nie byłam dumna z naszego sukcesu, nawet gdy przysłany przez papieża Sykstusa srebrny krzyż został umieszczony na meczecie zmienionym w katedrę Najświętszej Maryi Panny od Wcielenia".
Para królewska po zdobyciu Malagi przez jakiś czas mieszkała w zamku Gibralfaro.
Przed wybudowaniem zamku znajdowały się tutaj zabudowania fenickie.
Zamek znany jest z faktu, że miało w nim miejsce 3-miesięczne oblężenie mieszkańców Malagi przeciwko katolickim monarchom Ferdynandowi Aragońskiemu i Izabeli Kastylijskiej.
C.W. Gortner w swojej książce zatytułowanej "Przysięga Królowej" w usta Izabeli Kastylijskiej wkłada następujące słowa:
"Wiele dni ostrzeliwaliśmy mury Malagi.
W powietrzu unosiły się duszące drobiny prochu i zaprawy murarskiej - tak, że musieliśmy zasłaniać usta i nosy chustkami. Kurz osiadał na wszystkim, dostawał się wszędzie. Bicie dzwonów mieszało się z jękami naszych rannych i krzykami rozpaczy uwięzionej w Maladze ludności. Sama zaczęłam się dziwić nadnaturalnej wytrzymałości Maurów. Nasze statki blokowały porty, wszystkie inne drogi do miasta też były odcięte, więc w Maladze musiały szerzyć się głód i choroby. Mieszkańcy byli zmuszeni do jedzenia swoich psów i koni.
W końcu, trzy miesiące od rozpoczęcia oblężenia, dostaliśmy wiadomość, że Maurowie chcą rokowań. Stało się jasne, że nie doczekają się z Grenady żadnych posiłków".
Głód doprowadził do kapitulacji i podczas gdy królowa Izabela chroniła się w mieście, Ferdynand zajął zamek w 1487 roku.
"Przekonałam Ferdynanda, że mieszkańców Malagi trzeba sprzedać do niewoli, a tych którzy są w stanie zapłacić okup - uwolnić.
Nie byłam dumna z naszego sukcesu, nawet gdy przysłany przez papieża Sykstusa srebrny krzyż został umieszczony na meczecie zmienionym w katedrę Najświętszej Maryi Panny od Wcielenia".
Para królewska po zdobyciu Malagi przez jakiś czas mieszkała w zamku Gibralfaro.
W budynku prochowni urządzono wystawę prezentującą broń, umundurowanie i wyposażenie wojsk od XVI do początków XX wieku.
Razem z zaprzyjaźnioną mewą kończymy już podziwianie panoramy Malagi. Szczerze mówiąc jest tutaj tak pięknie, że mogłabym zostać o wiele dłużej. No ale nie ma wyjścia, jeśli chcemy zrealizować nasz ambitny plan. Schodzimy zatem z powrotem w dół - żeby udać się do położonej poniżej Alcazaby.
Ponownie delektując się otoczeniem, mijamy mury zamku Gibralfaro.
A kiedy znajdujemy się praktycznie na dole - w oddali słyszymy dolatujące dźwięki flamenco.
Jak się okazuje - w popisowym numerze występuje na estradzie "hiszpańskie koło gospodyń wiejskich" oraz bawiąca się na całego kolorowa publiczność.
Zwróćcie uwagę na fakt, że średnia wieku tych osób wynosi co najmniej 60 lat, ale ich wnętrze określam na góra 30. Tacy właśnie są Hiszpanie i pod tym względem powinniśmy brać z nich przykład.
Za naszymi plecami u stóp Alcazabu znajdują się ruiny Rzymskiego Teatru pochodzącego z I wieku p.n.e., z czasów Augusta. Używany był do III wieku, następnie służył Maurom jako kamieniołom.
Odkryto go dopiero w 1951 roku. Liczy 31 m długości i 16 m wysokości.
Należy do najstarszych tego typu zabytków w Hiszpanii.
Nie myślcie sobie, że to koniec. Co prawda dzień chyli się już ku końcowi, ale przed nami jeszcze słynna Alcazaba, do której prowadzą kamienne schody, skąd również roztacza się wspaniała panorama miasta.
Nigdy nie przypuszczałam, że kwitnące drzewa mandarynek roztaczają tak cudowną woń. Idąc alejką pośród tych drzewek czułam się jak w najlepszej francuskiej perfumerii. Coś pięknego i bardzo pachnącego. Nawet mój mąż, który nie jest wytrawnym znawcą zapachów - zwrócił na to pierwszy uwagę.
Ogólnie rzecz biorąc czuję się tutaj jak w swoim żywiole. Wszechobecna zieleń, mauretańskie ogrody z szemrzącymi strumieniami i pięknymi fontannami sprawiają, że chciałoby się w tym miejscu siedzieć bez końca.
Woda w mauretańskiej sztuce ogrodniczej to nieodzowny element otaczającej rzeczywistości.
Będę o tym mówić szczegółowo w poście dotyczącym bajkowej granadyjskiej Alhambry.
ALCAZABA wznosi się ponad podwójnym murem obronnym z czworokątnymi wieżami. Fortecę datuje się na koniec lat 700-nych, chociaż duża jej część pochodzi z połowy XI wieku.
Wejście przez bramę zwaną Puerta del Christo /Drzwi Chrystusa/, gdzie była celebrowana pierwsza, po zwycięstwie chrześcijan nad Maurami - msza.
Ufortyfikowane bramy miasta ozdobione kolumnami i rzymskimi wersalikami czynią tę trasę bardzo przyjemną. Labirynt bram i zakrętów sprawia, że długi spacer staje się jeszcze przyjemniejszy.
Przechodząc przez Christ Arch można dotrzeć do arabskich ogrodów
z cudownymi alejami otoczonymi wspaniałą roślinnością.
Nie wiem jak Wy, ale ja jestem już dzisiaj wykończona tą całodniową eskapadą. Oczywiście w sensie pozytywnym.
Pewnie każdy z Was zna ten rodzaj zmęczenia, kiedy nogi mówią "dosyć", ale mózg jest ciągle złakniony i żądny nowych doznań i wrażeń - na które już dzisiaj serdecznie wszystkich zapraszam:)
Malaga, 28.02.2016
Znam ten rodzaj zmeczenia :). Mam nadzieje, ze kiedys bedzie mi dane poczuc go w Maladze :) , po Twoim wpisie nabralam jeszcze wiekszej ochoty.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wobec tego spełnienia podróżniczego marzenia :)
UsuńOszałamiające widoki, zapierające dech w piersiach. Jaka była wtedy temperatura, bo widzę, że świeciło słońce, ale byliście ubrani dość grubo?
OdpowiedzUsuńW Andaluzjo o tej porze roku obowiązujący strój to "na cebulkę". Poranki są chłodne - ok. 10 stopni, natomiast po południu temperatura dochodzi do 20-23 stopni.
UsuńNa kąpanie i leżakowanie za zimno, ale do zwiedzania ten okres jest idealny, a na tym najbardziej nam zależało. Były również osoby kąpiące się i plażujące /za parawanem było naprawdę ciepło/. Dla mnie jednak mimo wszystko zbyt chłodno.
A widoki, no cóż. Nie mogę się z Tobą nie zgodzić:)
Cudowne zdjęcia i ciekawe opisy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za fantastyczną wycieczkę.
Pozdrawiam serdecznie..:-)
Cała przyjemność po mojej stronie:)
UsuńZ przyjemnością razem z Tobą wybrałam się do Malagi. Znakomita wycieczka, fantastyczne krajobrazy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie i zapraszam na kolejne andaluzyjskie wyprawy:)
UsuńSuper spacer po pięknym mieście :-) Bardzo zielono co jest bardzo ważne w dzisiejszych czasach :-) Super!
OdpowiedzUsuńDziękuje. Malaga jak i reszta Andaluzji są naprawdę urokliwe. Zresztą sam zobaczysz:)
UsuńPozdrawiam:)
Jest mi bardzo żal że nie mogę osobiście zwiedzić tak wspaniałego miejsca jakim jet Malaga i Alcazaba natomiast dziękuję za piekne przesłanie i zabranie mnie w tak cudowna podróż -dziekuje zdjecia i opisy cudowne serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPamiętaj Różyczko, że zawsze wszystko można nadrobić. A Malaga wciąż czeka, żeby ją odwiedzić.
UsuńCieszę się, że Ci się podobało i zapraszam serdecznie na kolejne hiszpańskie miasta.
Daję słowo, że wcale nie mniej atrakcyjne od Malagi. Wręcz przeciwnie:)
Maurowie pozostawili w Andaluzji piękną i wartościową spuściznę, nie tylko architektoniczą. Jestem zakochana w Sevilli i Granadzie, w Maladze jeszcze nie byłam ale Twoje zdjęcia zachęcają do wizyty tam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Sztuka mauretańska, zarówno architektoniczna jak również ogrodnicza nie ma sobie równych. Jestem nią oczarowana. Pomijając wszystkie za i przeciw - Hiszpania dzięki nim wiele zyskała. Bo przecież również nauka i medycyna dzięki nim stanęła na bardzo wysokim poziomie.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
W Maladze byłam bardzo dawno temu, ale gdy teraz oglądam Twoje zdjęcia to te wszystkie obrazy znów zyskują barw w mojej pamięci, ale czuję, że muszę tam jeszcze powrócić. Znów przejść się tymi uliczkami, znów podziwiać tę hiszpańską panoramę. Cudowne miasto.. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Muszę Ci powiedzieć, że Malaga była pierwszym miastem andaluzyjskim które odwiedziliśmy.
UsuńBardzo mi się spodobała, szczególnie Alcazaba oraz zamek Gibralfaro. Ale z każdym dniem pozostawała w tyle, ponieważ kolejne odwiedzane miasta dla mnie osobiście były jeszcze piękniejsze. No ale to przecież kwestia upodobań i gustu.
Pozdrawiam:)
Jestem zauroczona Hiszpanią, oglądając zdjęcia i czytając post, znowu pragnę tam wrócić.
OdpowiedzUsuńMalaga należy do jednych z najpiękniejszych miast tego kraju.
Pozdrawiam:)
Na mnie również Hiszpania rzuciła urok.
UsuńMalaga jest wspaniała, chociaż ja osobiście wolę mniejsze miasteczka i obrzeża miast, natomiast Malaga to typowa, duża metropolia. Nie ulega wątpliwości, że niesamowita i niezapomniana.
Serdecznie pozdrawiam:)
Nie dziwię się, że macie tyle werwy:) Piękna wycieczka!
OdpowiedzUsuńOj z tą werwą to różnie bywało, szczególnie pod koniec wojaży. Czasami nogi odmawiały posłuszeństwa, ale tyle tam jest do zobaczenia, że trudno usiedzieć w miejscu.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Fantastyczna wycieczka, piękne zdjęcia, byłam w Hiszpanii po drugiej stronie Gibraltaru w Ceucie, podobny klimat.
OdpowiedzUsuńKiedy widzę roztańczone kobietki z kwiatem we włosach, od razu marzę o tym, by móc u nas taki kwiatek wpiąć, ciekawe, jaka byłaby reakcja. Dobrze, że chociaż fascynatory się przyjęły.
Pozdrawiam.:)
Muszę Ci powiedzieć, że również zastanawiałam się nad tym co by było gdyby ... na ulicach polskich miast pojawiły się takie energetyczne osóbki z kwiatami we włosach. Wiadomo, że jest to inna kultura i tradycja, ale obawiam się, że jednak nie należymy do zbyt spontanicznych narodów i bez złośliwych komentarzy pewnie by się nie obeszło.
UsuńAle my przecież mamy nasze domy, gdzie w czterech ścianach możemy wpinać kwiaty we włosy i tańczyć flamenco. No więc nie ma się nad czym zastanawiać:) Ja zakupiłam nawet na Placu Hiszpańskim komplet kastanietów. A wyobrażasz sobie jaką radochę sprawiłabyś wnukom, gdyby zobaczyły babcię w takiej kreacji.
Serdecznie pozdrawiam:)
Zazdroszczę. Uwielbiam takie klimaty i Andaluzja jest na mojej liście, bardzo chciałabym tam pojechać. Ja też mam problem ze wspinaniem się pod górę;), ale jak widać zawsze warto. Jejku te cudne kwiaty mnie po prostu rozbrajają...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZanim tutaj przyjechałam również zazdrościłam innym. Aż w końcu stało się.
UsuńŻyczę Ci, żebyś również wkrótce odhaczyła Andaluzję jako "zaliczoną":)
A co do wspinania, to ja w ogóle nie powinnam wychodzić pod górę, ale gdy jestem w pięknych miejscach, to wydziela się u mnie jakaś dziwna adrenalina, że nie potrafię odpuścić.
Potem oczywiście jęczę i narzekam, ale dalej robię swoje:)
Ale cudnie... Moje klimaty! Uwielbiam takie wyprawy:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za te wycieczkę i oderwanie się od rzeczywistości:))
Oj cudnie. cudnie. Muszę Ci zdradzić, że będzie jeszcze cudniej.
UsuńZapraszam więc serdecznie na kolejne wycieczki:)
Piękne miasto, pełne malowniczych punktów widokowych i wspaniałych zabytków. Z przyjemnością obejrzałem zdjęcia, ładnie opisałaś swoją wycieczkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dla mnie Malaga jest ładna. Było to pierwsze miasto w planie naszej podróży. Muszę Ci powiedzieć, że również mi się spodobała, ale gdy podróżowaliśmy dalej - Malaga pozostała niestety w tyle za Kordobą, Sewillą czy Granadą, które wg mnie są esencją Andaluzji.
UsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam do kolejnych miast, a na końcu hiszpańskich opowieści powiesz mi które miasto najbardziej przypadło Ci do gustu? Być może będzie to właśnie Malaga?:)
No proszę, a mnie mówiono, że w Maladze nie ma nic ciekawego...
OdpowiedzUsuńNic to, nadrobię w sierpniu, bo Malaga ma być ostatnim przystankiem naszej wycieczki. Tym razem ja ruszę Twoimi śladami. :D
No widzisz? Czasem trzeba przekonać się na własnej skórze.
UsuńJeśli tutaj będziesz, koniecznie wdrap się na górę, skąd roztaczają się piękne widoczki.
No i oczywiście wstąp do domu Picassa, na którego nam niestety zabrakło czasu.
Jak napisałam powyżej, że Malaga dla mnie jest ładna, bo to dopiero Grenada, Sewilla czy Kordoba pokazują prawdziwe oblicze Andaluzji. A według Ciebie które miasto wygrywa w rankingu na "niezapomniane i wyjątkowe"?
Tak szczerze mówiąc, wygodnie mi było przyjąć do wiadomości, że Malaga jest mało ciekawa, bo gdybyśmy mieli się jeszcze tam zatrzymać, to musielibyśmy zrezygnować z czegoś innego. A tak, pojedziemy tam w sierpniu, bo to będzie ostatni przystanek naszej wycieczki.
UsuńNa pewno wdrapiemy się do góry, a do Picassa bardzo bym chciała pójść, bo jakoś ciągle nam umyka. Ominęliśmy go i w Barcelonie (brak czasu - wygrał Gaudi), i w Paryżu (musieliśmy wybrać pomiędzy Picassem a d'Orsay), więc skoro muzea na razie ominęliśmy, to może choć w Maladze uda nam się coś zobaczyć. Ale jeszcze nie wiem, ile będziemy mieć czasu, bo trasa jest dość długa.
Dla mnie takim wyjątkowym miastem jest Granada i chcę tam kiedyś pojechać na dłużej. Marzy mi się np. nocne zwiedzanie Alhambry. Kordoba aż tak mnie nie zachwyciła, ale też dzień był kiepski, czasu niewiele i w ogóle...
Sewilla też jest piękna. Ale Granada jest moim numerem jeden. :)
A Ty, które miejsce typujesz na swój numer jeden?
A to dopiero mi "wbiłaś klina". Jeśli masz same diamenty-trudno wybrać ten najpiękniejszy.
UsuńZ całą pewnością wiesz o czym mówię. Mam bzika na punkcie zieleni i pięknych ogrodów, więc jak myślisz co będzie pod tym kątem numerem 1? Zgadłaś Granada i ogrody Generalife.
O pałacach Nasrydów nawet nie wspominam, bo one mówią same za siebie. Po prostu patrzysz i nie możesz wyjść z podziwu. W Kordobie z kolei zauroczona byłam Alcazarem, no i oczywiście królewskimi ogrodami. A Sewilla? Gdy o poranku stanęłam na Placu Hiszpańskim - gdyby nie mój mąż, pewnie stałabym tam do wieczora. Rano było kilka osób. Cudownie. Pusto, bez zbędnej krzątaniny i paplaniny. Poranna mgła. Po południu również nie odpuściłam i w promieniach zachodzącego słońca jeszcze raz delektowałam się tym miejscem.
Placem Hiszpańskim jestem zauroczona. Stałam i patrzyłam. Rano było tutaj tylko kilka osób. Niestety po południu były już tłumy, ale i tak jestem zachwycona.
Albaicin. Gdybyś słyszała, jak pośród obskurnych murów tej dzielnicy - pewien gość śpiewał flamenco. Byłam zachwycona. Uwielbiam takie klimaty. Nie centrum miasta, gdzie wszystko możesz przewidzieć - ale takie miejsca, w których czekają ciągle jakieś niespodzianki.
Kurcze, ależ się rozpisałam. No ale sama wiesz jak to jest w tej Andaluzji:)
A wiesz, że prawie zapomniałabym o Placu Hiszpańskim w Sewilli? Chodziliśmy po mieście i cały czas miałam wrażenie, że jeszcze koniecznie musimy gdzieś iść. Dobrze, że oświeciło mnie na czas. :P Akurat trafiliśmy tam jak zachodziło słońce. Tam jest tak pięknie, że zapiera dech. :)
UsuńA do Granady koniecznie muszę jechać jeszcze raz. Tak po prostu, żeby bez planu pobłądzić uliczkami Albaicin. :)
Ten widok zapiera dech w piersiach. Można jedynie z rozdziawionymi ustami...podziwiać. Nigdy tam nie byłam, a widać, że...powinnam. Niestety, nie wszystkim dane jest korzystać z takich przyjemności; pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńTo prawda, że Andaluzja jest niesamowita i jeśli tylko masz możliwość zobaczenia wszystkiego na własne oczy, nie zwlekaj. Nie wiem co masz na myśli mówiąc, że nie wszystkim jest dane korzystać z takich przyjemności. Czy chodzi Ci o względy zdrowotne, czy też finansowe. Jeśli zdrowotne rozumiem. Nie każdy znosi długą podróż. Chociaż lot samolotem to tylko 3,5 godz., więc nie jest źle. Ja osobiście nie przepadam za lataniem, ale jakoś przeżyłam.
UsuńCo do finansów to muszę Cię zaskoczyć. Apartamenty są bardzo tanie /tańsze niż w Polsce/, a koszty podróży również bardzo niskie /jeśli wcześniej rezerwujesz lot/. Jedzenie? Jeść przecież trzeba wszędzie. Więc jeśli miałam do wyboru: Bałtyk w lutym lub Andaluzja w lutym, wiadomo co wybrałam. Szczerze mówiąc Bałtyk wolę w lecie.
A więc jak sama widzisz zagraniczne podróże wcale nie są droższe od tych krajowych.
Niejednokrotnie nawet tańsze. A więc Basiu pakuj walizki i w drogę. Jeśli natomiast wolisz zwiedzanie wirtualne, serdecznie zapraszam na dalsze podróżowanie razem ze mną.
Na pewno Ci się spodoba i nie będziesz się nudzić:)
I ja spacerowałam po Maladze, ale na wzgórza Gibralfaro się nie wspinałam. Widzę, że mam czego żałować, bo widoki stamtąd są cudowne. Kwitnie już moje ulubione pnącze, bugenwilla. Zawsze mnie cieszy jej widok. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie widziałaś Malagi z góry. Warto się było troszkę pomęczyć, a potem delektować panoramą.
UsuńPozdrawiam:)
No ładnie tam. Ja jednak jestem typowym rodzimym szwędaczem :). Uwielbiam nasze klimaty. Ale czytanie o podróżach to też przyjemność.
OdpowiedzUsuńJa też kocham Polskę - jej zabytki, krajobrazy, wsie i miasta. Nigdy nie chciałabym jej opuścić. Jako że bardzo lubię podróżować i zwiedzać myślę, że wszystko można połączyć.
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Co za cudowna wycieczka! Te widoki, ogrody, mnóstwo zieleni i atrakcji na każdym kroku. To coś dla mnie, muszę koniecznie się tam wybrać. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że Malaga spośród wszystkich zwiedzanych miejsc była chyba najmniej atrakcyjna, jeśli chodzi o klimat i andaluzyjskie krajobrazy. Im dalej się zapuszczaliśmy, tym bardziej byliśmy mile zaskoczeni. Sama zobaczysz:)
UsuńJeśli się zdecydujesz na wyjazd, na pewno nie pożałujesz. Trzeba tylko troszkę wcześniej rezerwować samolot, wynajem samochodu itp.
Pozdrawiam serdecznie:)
Z przyjemnością przeczytałam Twój post o Maladze, tym bardziej że tam jeszcze nie byłam. A bardzo mnie kuszą te mauretańskie ogrody i śródziemnomorska roślinność... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO tak. Mauretańskie ogrody robią wrażenie. Nie tylko rośliny, ale przede wszystkim woda,
Usuńktóra płynie tam na wszystkie możliwe sposoby. W kolejnych wpisach będzie dużo ogrodów, więc zapraszam na zwiedzanie i podziwianie. Pozdrawiam serdecznie:)
Zanim dodam komentarz muszę jeszcze raz przeczytać Twój post Marysiu. Tyle tutaj piękna i wątków tematycznych.
OdpowiedzUsuńOj, jeśli chodzi o wątki tematyczne - to uważam, że mistrzynią w tej dziedzinie jesteś Ty.
UsuńZawsze jestem pod wrażeniem Twoich obszernych i ciekawych opracowań.
Nie neguję - ja również lubię troszeczkę popisać. No ale cóż to byłyby za zdjęcia, gdybyśmy nie wzbogaciły ich treścią?
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do dalszego podróżowania ze mną:)
Oj, jeśli chodzi o wątki tematyczne - to uważam, że mistrzynią w tej dziedzinie jesteś Ty.
UsuńZawsze jestem pod wrażeniem Twoich obszernych i ciekawych opracowań.
Nie neguję - ja również lubię troszeczkę popisać. No ale cóż to byłyby za zdjęcia, gdybyśmy nie wzbogaciły ich treścią?
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do dalszego podróżowania ze mną:)
Kolejna wspaniała relacja i ciekawe miejsce.
OdpowiedzUsuńDziękuję za cudną wycieczkę. :)
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Bardzo tu u Was przyjemnie ;) Też byliśmy w Maladze i mamy równie pozytywne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas na dłużej:)
UsuńW Maladze byłam krótko, zbyt krótko, także koniecznie muszę tam wrócić. Wspominam ją niezwykle ciepło, gdyż w połowie grudnia pogoda nie zawiodła i czułam przyjemny ciepły wiatr oraz promienie cudownego słoneczka. :)
OdpowiedzUsuńJest co zwiedzać i te widoki :)
OdpowiedzUsuń