O mnie

  „Lepiej zobaczyć coś raz - niż słyszeć o tym tysiąc razy”
przysłowie chińskie



Skoro Alfama jest najstarszą dzielnicą Lizbony, to powinna być również najbardziej klimatyczna i wydaje mi się, że taka właśnie jest - a przynajmniej w moim odczuciu:)
Nie wiem skąd się to u mnie bierze, ale ja świetnie odnajduję się w miejscach, które być może przez inne osoby postrzegane są jako obskurne i niechlujne. Kiedy na przykład mój mąż widzi  odrapaną ścianę, oblazłe z farby drzwi, czy kompletnie zardzewiałą furtkę - jego opinia zdecydowanie różni się od mojej:)
Dla mnie tego typu artefakty jawią  się jako piękne i oryginalne. Muszę Wam powiedzieć, że Lizbona przypomina mi troszkę Neapol - właśnie ze względu na niezbyt wymuskane detale architektoniczne oraz specyficzne podejście do pojęcia czasu. Podobno w Lizbonie żyje się wolniej niż w innych europejskich stolicach. I rzeczywiście coś jest na rzeczy:)
Tutaj czas odmierza się kolejnymi filiżankami kawy, rozmowami z sąsiadami i wspólnym oglądaniem meczów ulubionej drużyny piłkarskiej.
Malowniczo położone na siedmiu wzgórzach miasto zamieszkuje 600 tysięcy osób, jednak w praktyce Lizbona już dawno "wchłonęła" inne okoliczne miasta, tworząc metropolię z liczbą 2 milionów mieszkańców.
Lizbona została oficjalnie stolicą państwa portugalskiego w XIII wieku, jednak już w IX wieku do brzegów Tagu przybili Fenicjanie, którzy założyli pierwszą osadę zwaną Alis Ubbo /Pogodna Przystań/. Następnymi gośćmi  byli Rzymianie, Wizygoci, a następnie Maurowie, których w 1147 roku przepędził dowódca zjednoczonych wojsk chrześcijańskich - późniejszy król Portugalii Alfons I Zdobywca.
W XVI wieku nastała epoka wielkich odkryć geograficznych, a Lizbona rozrastała się i bogaciła. Wielką tragedią dla miasta było najsilniejsze trzęsienie ziemi, jakie kiedykolwiek spotkało kontynent europejski. W roku 1755 Lizbona została praktycznie całkowicie zburzona.
A teraz zapraszam Was na spacer po najstarszej dzielnicy miasta - Alfamie, gdzie wszechobecne fado, pranie suszące się w oknach oraz unoszący się w powietrzu zapach jedzenia i pobudzający zmysły aromat kawy - sprawiają wrażenie trwania nieustannej sjesty:)

Cafe Brasileira - jedna z najsłynniejszych lizbońskich kafejek, gdzie przysiadłam z poetą Fernando Pessoa
Pierwszy raz w życiu jadłam kasztany i muszę przyznać, że bardzo mi smakowały:)
Nasz pobyt w Lizbonie przypadł akurat na czas trwania karnawału - Oj, działo się na ulicach miasta, działo:)

Punkty widokowe na mapie  odwiedzanych przeze mnie miejscach to "clue" programu każdej podróży. Pewnie większość z Was również lubi spojrzeć na temat z odgórnej perspektywy:)
W Lizbonie takich miejsc jest bez liku, a obecnie znajdujemy się w punkcie widokowym św. Łucji, gdzie w czasach Maurów biegły mury obronne miasta. Spod pergoli obsadzonej kwitnącą bugenwillą rozpościera się widok na czerwone dachy Lizbony oraz wolno płynący Tag. Atrakcją tego miejsca są dwa, niedawno odrestaurowane panele płytek azulejos, wykonane w najsłynniejszej fabryce ceramiki Viuva Lamego. Jeden z nich przedstawia lizboński Praca do Comercio sprzed trzęsienia ziemi, a drugi pokazuje scenę odbicia lizbońskiego zamku z rąk Maurów i śmierć XII-wiecznego legendarnego portugalskiego rycerza Martima Moniza.
Na punkt widokowy św. Łucji można wjechać windą  Elevador de Santa Luzia z Dolnej Alfamy. My wybraliśmy opcję przejazdu żółtym tramwajem, a następnie spacerkiem przemieszczaliśmy się z jednego miejsca do drugiego. 
Jeśli będziecie się wybierać do Lizbony, przed wyjazdem proponuję Wam troszkę podszlifować kondycję, ponieważ wszędzie jest z góry i pod górę:)



Kolejnym punktem obserwacyjnym do którego kierujemy swoje kroki jest punkt widokowy Bramy Słońca, oddalony o zaledwie parę minut od św. Łucji. Lizbończycy mawiają, że jest to weranda, którą każdy chciałby mieć w swoim domu. Potwierdzam tę opinię w stu procentach i gdybym mogła jakimiś  magicznymi nożycami wyciąć ten fragment lizbońskiej starówki - chętnie przeteleportowałabym go do mojego polskiego otoczenia:) 
Jest to jedno z piękniejszych miejsc w Europie, w którym dane mi było wypić kawę - delektując się otoczeniem. W czasach Maurów stała tu jedna z siedmiu bram wjazdowych do miasta. Obecnie jest to najczęściej odwiedzany punkt widokowy na Alfamę i Tag.
Z tarasu widoczny jest kościół św. Wincentego za Murami, kopuła Panteonu Narodowego oraz kościół św. Stefana. W pobliżu tarasu widokowego stoi statua św. Wincentego, patrona Lizbony. Święty ten pochodził z Saragossy. W 304 roku został zamordowany w Walencji za wiarę chrześcijańską. Pomnik przedstawia go z okrętem i krukiem na ręce. Według legendy łodzi z doczesnymi szczątkami świętego płynącej do Lizbony towarzyszyły dwa kruki. Dla upamiętnienia tej opowieści w herbie miasta znajdują się właśnie łódź i te ptaki.  


Ja co prawda żadnego kruka nie spotkałam, ale zaprzyjaźniłam się za to z miejscowym gołębiem:)
 

Wszyscy doskonale wiedzą, że nieodłączną wizytówką Lizbony są żółte tramwaje. I to nie byle jakie tramwaje - tylko te z konkretnym numerem linii 28. Oj, wyjeździłam się nim ile wlezie:) 
Drewniane siedzenia, miedziane okucia w środku, mechanizm kierowniczy składający się jedynie z żelaznego kółka i hamulca oraz dzwonka na lince - robią wrażenie. Wsiadając do środka człowiek od razu przenosi się w czasie:)
Trasa, którą pokonuje tramwaj jest pełna gwałtownych zjazdów i stromych wzniesień. Jej najciekawszy odcinek znajduje się pomiędzy kościołem św. Wincenta, a bazyliką Estrela. Tramwaj niejednokrotnie przeciska się przez bardzo wąskie uliczki, a jazda dostarcza niezapomnianych wrażeń. To bardzo dobry sposób na ekspresowe zapoznanie się z klimatem Alfamy.
Inną, nieco przemilczaną atrakcją tego tramwaju jest chyba największe w mieście zagęszczenie kieszonkowców na metr kwadratowy:)
Wewnątrz tramwaju jest nawet tabliczka informacyjna ostrzegająca przed złodziejami.
Pierwszy tramwaj wyprodukowany w Nowym Jorku, ciągnięty przez konie - w Lizbonie pojawił się w 1873 roku. Obecnie obok żółtych i zabytkowych kursują również supernowoczesne tramwaje, które praktycznie cały czas są załadowane po brzegi turystami.  Nawet nie chcę wiedzieć co musi się tutaj dziać w szczycie sezonu, skoro na początku marca Lizbona jest już tak przeładowana!!!


Sklep ze słynnymi  portugalskimi sardynkami
Kościół św. Wincentego za Murami
"Z dołu do góry, z góry na dół" - tak śpiewała kiedyś Cora:)
W Panteonie Narodowym znajdują się grobowce, m.in. wszystkich prezydentów Portugalii

Nie wyobrażam sobie wizyty w Lizbonie bez odwiedzenia Muzeum Narodowego Azulejo, które w całości poświęcone jest kafelkowi:)
Muzeum mieści się z dala od centrum Lizbony, w dawnym kościele żeńskiego klasztoru Madre de Deus. W chronologiczny sposób ukazano tu tysiącletnią historię malarstwa na kafelkach. Można zobaczyć jak wyglądała technologia wytwarzania samych płytek, a następnie ich malowanie i wypalanie.
Najwcześniejsze azulejos pochodzą z XV wieku i noszą wyraźne wpływy arabskie. Przeważają tu abstrakcyjne, geometryczne wzory w żywych kolorach. Pod koniec XVII wieku zapanowała moda na kompozycje utrzymane w biało-niebieskiej tonacji, wzorowane na holenderskim malarstwie kafelkowym. Tematem tych paneli były sceny z życia dworskiego, religijnego czy wojskowego. Azulejos zawędrowały do portugalskich kolonii, stąd w muzeum możemy znaleźć przykłady twórczości z Brazylii i Indii. 
Po trzęsieniu ziemi w 1755 r. masowo produkowano proste kompozycje z postaciami świętych. Umieszczano je na fasadach odbudowanych budynków. W dużej sali na drugim piętrze wyeksponowano długą na 36 metrów panoramę Lizbony, wykonaną w 1738 roku. Jest to monumentalna dokumentacja miasta sprzed trzęsienia ziemi.
Muzeum bardzo mi się podobało i warto go odwiedzić będąc w Lizbonie.

A kto powiedział, że na ściankach  mogą pojawiać się tylko celebryci??? :):)
Bardzo oryginalnie wygląda połączenie sakralnych zdobień z płytkami azulejos
Azulejo  spotykamy wszędzie - tym razem na ściance w podziemiach stacji metra:)
Domy w Lizbonie również obłożone są pięknymi płytkami

Katedra Se powstała na polecenie pierwszego króla Portugalii Alfonsa Henryka, zwanego Zdobywcą trzy lata po wyzwoleniu Lizbony z rąk Maurów w 1150 r.
Uff, nasze nogi powoli odmawiają już posłuszeństwa, ale brniemy dalej:)


Pod koniec dnia docieramy jeszcze do punktu widokowego św. Piotra z Alcantary, skąd roztacza się szeroka panorama wschodniej części miasta z górującym nad Lizboną Zamkiem św. Jerzego, w którym stacjonowali: Fenicjanie, Grecy oraz Rzymianie - a przez kolejne 400 lat Lizbona wraz z prawie całym Półwyspem Iberyjskim znajdowała się pod panowaniem Maurów. 
W 1147 r. po trzech miesiącach oblężenia muzułmańska forteca skapitulowała przed wojskami króla Portugalii Alfonsa Henryka. Zamek stał się siedzibą dworu królewskiego. 
W 1499 r. król Manuel I witał tutaj powracającego z wyprawy odkrywcę morskiej drogi do Indii - Vasco da Gamę. Z chwilą przeniesienia dworu do nowo wybudowanego pałacu przy Praca do Comercio zamek stracił na znaczeniu.
Jest to bardzo przyjemne miejsce, szczególnie pod koniec dnia, kiedy zachodzące słońce pięknie oświetla czerwone dachy Lizbony.

Podobno w Portugalii dorsza przyrządza się na 365 sposobów. Rzeczywiście w takiej postaci nigdy nie jadłam tej ryby. 
No cóż, za przyjemności trzeba płacić:)

Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze 
i życzę Wam cudownego weekendu:)

36 komentarzy:

  1. Kolejna, wspaniała dzielnica lizbońska. Tutaj można zagubić się w krętych uliczkach, zachwycić się niepowtarzalnymi azulejo, wypić doskonałą kawę i kieliszek pysznego porto a wieczorem posłuchać fado.
    Mario bardzo dziękuję, dzięki temu postowi na nowo odżyły moje wspomnienia.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłam swoje zdjęcia i trudno mi było uwierzyć, że ten sam facet sprzedawał pieczone kasztany.
      Chociaż je bardzo lubię to ich nie kupiłam ponieważ pakował je w kartki z historycznej, bardzo grubej, utłuszczonej książki telefonicznej. Widzę, że już mu się skończyła.
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Ja kupiłam kilka kasztanów na próbę i nawet mi smakowały. Pierwszy raz je jadłam. Tym razem Pan sprzedawca pakował je kulturalnie w białe papierowe torebki:)
      Chociaż ... książka telefoniczna też musiała oryginalnie wyglądać:)
      Alfama bardzo przypadła mi do gustu. Oczywiście porto też zostało spożyte:)
      Bardzo mi smakowało. Rozczarowała mnie gingija. Jak dla mnie zdecydowanie za słodka.
      Pozdrawiam Cię serdecznie:)

      Usuń
  2. Cóż mogę powiedzieć ? Tam jest po prostu pięknie !!! Nigdy nie byłam w Portugalii, ale dzięki Twojej fotorelacji widzę, że to naprawdę piękny kraj. Zawsze, gdy dokądkolwiek pojadę zachwyca mnie architektura oraz roślinność. Tu - w Lizbonie zachwyciły mnie jeszcze kafelki w muzeum i na ścianach kamienic. Na pewno zrobiliście mnóstwo zdjęć !!! Wrażenia niezapomniane ! Pięknie wyglądasz pod parasolką z gałązką pomarańczy. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze robię zdecydowanie za dużo zdjęć, no ale jak tu nie robić skoro wszędzie jest tak pięknie?:)
      Potem mam problem z ich publikowaniem, bo to ładne i tamtego też szkoda wyrzucić:)
      Roślinność w Portugalii jest rzeczywiście niesamowicie egzotyczna. W kolejnym poście będzie jej bardzo dużo, więc zapraszam już dzisiaj:)
      Gałązkę pomarańczy znalazłam na ławeczce - dziękuję:)
      Serdecznie Cię pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Bożesz jak pięknie!!! Nie wiem, czym bardziej się zachwycać architekturą, przepięknymi wszechobecnymi płytkami azulejo , klimatem miasta, wszystko, wszystko mi się podoba :)
    Trochę zasmuciło mnie Twoje zdanie, że "góra - dół". Mój M. ze swoją kontuzję nogi nie wiem czy dałby radę :(
    Nasyciłam się póki co Waszymi pięknymi zdjęciami.
    Pozdrawiam wiosennie niezłomnych podróżników! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu nie przejmuj się tym "góra-dół". Rzeczywiście w Lizbonie wszędzie jest stromo, ale praktycznie po całym mieście kursują tramwaje oraz windy, więc nie ma problemu z przemieszczaniem się. Oczywiście do niektórych miejsc trzeba zrobić podejście, ale przecież Ty możesz podreptać w górę, a mąż w tym czasie będzie pił pyszną kawkę na dole i czekał na Ciebie:)
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam Was serdecznie:)

      Usuń
  4. Po raz kolejny CI napiszę, że jestem pod wrażeniem ilości odwiedzonych przez Ciebie/ Was miejsc w tak krótkim czasie. Ja właśnie z powodu tego góra-dół zdana byłam na windy i tramwaje, a te w sezonie, bo wrzesień chyba do tego okresu można zaliczyć były tak zatłoczone, że zdarzało mi się opuszczać kilka pod rząd tramwajów z powodu tłoku. Zdjęcia cudowne, poznaję większość miejsc. Punkty widokowe robią wrażenie i tramwaj żółty i wąskie uliczki, i płytki ceramiczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj spokój. Śmieję się, że czasami zachowujemy się jak harty na polowaniu:)
      Już nie raz obiecywałam sobie, że ograniczymy ilość zwiedzanych miejsc, ale wiesz jak to jest.
      I to by się chciało zobaczyć i tamtego dotknąć:)
      Ja w sumie bardzo lubię buszować i odkrywać nowe miejsca. Mój mąż się wtedy śmieje, że strasznie podnosi mi się poziom adrenaliny i nawet nie czuję bólu kręgosłupa, z którym borykam się na co dzień:)
      Nawet nie chcę wiedzieć jakie ilości turystów przewijają się przez Lizbonę w sezonie, skoro w marcu tramwaje były non stop załadowane po brzegi.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    2. Im wyższy pesel tym ta zachłanność robi się mniejsza, bo organizm odmawia posłuszeństwa, choć jeszcze i teraz potrafię przejść kilkanaście kilometrów codziennie na wyjeździe, a na co dzień marudzę, jak mam przejść pięć kilometrów. Ale takie wolniejsze odkrywanie (z wiekiem) też ma swoje uroki. Lubię ten komfort, który dają kolejne pobyty, kiedy można się zatrzymać i zwolnić tempo. Tak mówię, a potem gnam w kolejne miejsce po trzech dniach pobytu, bo szkoda nie zobaczyć, skoro to tak blisko :)

      Usuń
  5. O mamuniu, wszystko mi się tam podoba, a zwłaszcza kafejki, zazdraszczam po prostu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zazdraszczaj tylko śmigaj do Lizbony:):)
      Oj, kafejki odwiedzałam regularnie i obżerałam się ciachami do granic możliwości:)
      W końcu za te strome podejścia coś mi się od życia należało:):)

      Usuń
  6. Widoki robią wrażenie. Ale płytki, to już inna niesamowita bajka. Przepięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Płytek to już w Lizbonie nie brakuje:)
      Są praktycznie wszędzie i przedstawiają różne, ciekawe wydarzenia.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Chyba muszę zebrać swoje zdjęcia z Lizbony i zrobić wpis :) miło mi się zrobiło jak zobaczyłam ten wpis :) za żółtym tranwajem dosłownie bieglismy ale tym 28 bo ponodz ten najsłynniejszy :) fajna relacja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w zasadzie podobały się wszystkie tramwaje - czerwone turystyczne też były urocze:)
      A żółte wiadomo - gwiazdy programu;)
      Tramwaje to chyba najczęściej fotografowane obiekty w Lizbonie:)

      Usuń
  8. A kiedy ja widzę odrapaną ścianę, oblazłe z farby drzwi, czy kompletnie zardzewiałą furtkę, to widzę potencjał dla oryginalnych zdjęć.
    Bardzo ładne jest to miasteczko, strasznie tłumne ale wybaczyłabym to. ;) O i na swoim spacerze miałaś nawet eskortę policyjną. :D
    Tak, patrzenie z góry to moja ulubiona perspektywa. :)
    W miejscu widokowym od razu zwróciłam uwagę na niebiesko-białą mozaikę. Fajnie, że pokazałaś ją z bliska. :)
    Piękna wycieczka, wypiłam prawie całą kawę oglądając to wszystko. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Ja też nigdy nie przepuszczę okazji, żeby pstrykać zdjęcia tym "oryginalnym rzeczom".
      Tłum ludzi? Teraz to podobno było nic w porównaniu z letnimi miesiącami, dlatego my zazwyczaj wybieramy wiosnę, albo jesień do odwiedzania przeładowanych miast.
      Płytkami azulejos zachwycałam się już w Hiszpanii. Są niesamowite i w zasadzie wszędzie można je spotkać. Trafiliśmy w Lizbonie do sklepu z oryginalnymi sygnowanymi płytkami. Kiedy spojrzałam na ceny włosy stawały dęba:) Cena jednej maleńkiej płytki rozpoczynała się od 100 Euro!
      Wie, że moje posty są strasznie długie, ale wiesz jak to jest - gdy się człowiek rozkręci to potem już idzie ...:)

      Usuń
  9. Wszystko zachwyca :) płytki azulejos, tramwaje, wąskie uliczki z torami. Czy po nich jeszcze kursują tramwaje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że kursują tramwaje. Przemykają wąskimi uliczkami co rusz. Kiedy siedzisz w środku wydaje Ci się, że tramwaj nie zmieści się albo zahaczy o ścianę:)
      Tramwaje są wizytówką Lizbony pękającą w szwach. Cały czas są przeładowane:)

      Usuń
  10. Cóż za uczta dla mnie....Piękna wycieczka, piękne zdjęcia i wspaniały opis. I jeszcze jedno..jakie Ty masz piękne włosy!!! Rewelacja! Dziękuję za przybliżenie historii Lizbony:) Znajomi niedługo jadą, podeślę im link z Twoim blogiem, bo świetnie wszystko opisujesz :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tyle miłych słów:)
      Spokojnie możesz swoim znajomym podsyłać linka:)
      Rzeczywiście natura nie poskąpiła mi włosów. To chyba taki mój znak rozpoznawczy:)
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  11. Jak tam pięknie :) Lizbona jest na mojej liście do odwiedzenia :)
    Z chęcią dołączam do obserwatorów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj na moim blogu:)
      Życzę Ci spełnienia lizbońskiego marzenia:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  12. Klimatycznie i te tramwaje przeciskające się wąskimi uliczkami. Chciałoby się tam być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie miałabym nic przeciwko ponownej teleportacji do Lizbony:)
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  13. Zazdroszczę. Wszyscy zachwycają się Lizboną i w ogóle Portugalią i wcale się nie dziwię. Cudnie się prezentuje na zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście Lizbona jest bardzo fotogeniczna, ale powiem Ci w sekrecie, że gdybym miała wybierać między ostatnio odwiedzoną Maltą, a Lizboną - wybrałabym Maltę:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  14. Nie wiem czym mam się zachwycać najpierw, wszystko takie piękne, tak bajecznie kolorowe i radosne. Cały czas jestem pod wrażeniem cudnych miejsc, które odwiedzasz i z ogromną przyjemnością wędruję razem z Tobą :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały nasz świat jest tak piękny, że chciałoby się być i tu i tam i wszędzie:)
      Trzy życia to za mało:)
      Cieszę się, że wędrowanie ze mną sprawia Ci przyjemność:)
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  15. Buen reportaje de un excelente lugar, que me llena de recuerdos ya que lo visité hace ya varios años. Portugal es un país muy cercano al mío.

    Besos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I liked Alfama very much. You are lucky to live in Spain:)
      You are also close to Portugal. It's cool:)

      Usuń
  16. Dziękuję z piękny spacer po Lizbonie. I taki słoneczny. W jakim miesiącu byliście i jaka była wtedy temperatura?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My byliśmy w Lizbonie na początku marca. Pogoda jest zazwyczaj piękna - około 15-20 stopni.
      Niestety przez 5 dni mieliśmy problem z deszczem. W ciągu dnia raz świeciło słońce, a innym razem lało jak z cebra. Ale nie przejmuj się. Portugalczycy mówią, że w Lizbonie zawsze jest ciepło i słonecznie - no chyba, że ma się wyjątkowego pecha, jak w naszym przypadku:)
      Kiedy opuszczaliśmy Lizbonę słońce świeciło na maksa:)

      Usuń
  17. Witaj Marysiu :)

    Dawno mnie u Ciebie nie było, ale niestety zdrowie mi podupadło i byłam w szpitalu, teraz staram się pozbierać.

    Bardzo dziękuję Ci za tak ciekawą wycieczkę i wspaniałe fotki. Lizbona chociaż jak widzę jest starym miastem, ale ma swój urok, tam czas jakby zatrzymał się w miejscu. Budynki, uliczki i te tramwaje oraz atmosfera tam panująca, to przypuszczam jeden z wyjątkowych klimatów, który zachwyca swoją indywidualnością.
    Cieszę się, że dzielisz się z nami tymi wspaniałymi zakątkami świata, które zwiedziłaś, bo warto jest wiedzieć, że wiele jest pięknych miejsc, które warto zobaczyć.

    Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Strasznie mi przykro Agnieszko z powodu Twoich problemów zdrowotnych:(
    Mam nadzieję, że czujesz się już dużo lepiej, a w szpitalu podreperowali Twoje zdrowie:)
    Niestety, człowiek docenia go dopiero wtedy, kiedy dzieje się coś niedobrego. Często zdrowym osobom wydaje się, że zdrowie jest czymś naturalnym i oczywistym, co się nam po prostu odgórnie należy. A to wcale nie jest prawda.
    Ja z kolei bardzo się cieszę, że mogę podróżować, dzielić się z innymi osobami moimi doświadczeniami z podróży, a przede wszystkim dziękuję Bogu każdego dnia za zdrowie oraz radość życia, którą staram się w sobie pielęgnować:)

    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń