O mnie

"Bardziej od pieniędzy, potrzebujesz miłości. 
Miłość to siła nabywcza szczęścia"
Phil Bosmans


Kiedy odwiedziliśmy Zamek w Książu  był czerwiec, a ja miałam wielkie oczekiwania jeśli chodzi o pogodę.  Majestatyczna budowla   stojąca na szczycie wzgórza miała być pięknie oświetlona przez  promienie wiosennego słońca podkreślające czerwoność murów.
Nie dość, że słońce schowało się za chmury, to jeszcze zaczęło delikatnie mżyć, więc moje dzisiejsze fotografie odbiegają zupełnie od pierwotnego założenia, a w dodatku  owiane są lekką nutką tajemniczości:) 
Biorąc jednak pod uwagę fakt, że jesteśmy przecież na zamku, w którym tyle się działo - niekoniecznie dobrego -  aura zasnutego nieba jest nawet wskazana:)
Kiedy teraz odwiedzamy tego typu miejsca, zazwyczaj zachwycamy się nimi, podziwiamy, a czasem nawet zazdrościmy przepychu, bogactwa i sławy ludzi kiedyś tam mieszkających.
Ale czy naprawdę chcielibyśmy powielać życie tych, którzy mimo posiadania ogromnych sum pieniędzy, pięknego otoczenia, całych zastępów służby - niekoniecznie wiedli życie szczęśliwe i spełnione. 
Okazuje się, że nawet będąc  piękną księżniczką, a taką  niewątpliwie była Mary Theresa Olivia Cornwallis-West - życie niekoniecznie bywa usłane różami. 
Najbliżsi nazywali ją Daisy, czyli "Stokrotka". Urodziła się w 1873 r. i pochodziła z niezamożnej brytyjskiej rodziny, która mogła poszczycić się koligacjami z panującymi rodami - m.in. angielskim, szwedzkim czy austriackim. W wieku 18 lat poślubiła przyszłego spadkobiercę fortuny Hochbergów - Jana Henryka XV. 
Do momentu swojego debiutu Daisy żyła na wsi, w pewnej izolacji. Nie miała wielkiej wiedzy o świecie. Dla niej małżeństwo, choć bez miłości, wiązało się z wielkimi planami i romantycznymi marzeniami. Naiwnie wierzyła, że ślub i przyjazd na Śląsk do wspaniałego zamku będą dla niej początkiem fantastycznego życia. W swoich pamiętnikach wspominała nawet, że szanowny małżonek obiecywał jej życie księżniczki. Jak się jednak okazuje, tytuł szlachecki nie zawsze idzie w parze  z atrybutem szczęścia.

 

Daisy poznała księcia pszczyńskiego kilka miesięcy wcześniej. Do zaręczyn, do których doszło w tzw. Domu Holenderskim  w Londynie podczas balu maskowego, z wielką determinacją dążyła jej matka. 
Po latach napisała: „Nie zdawałam sobie jasno sprawy z tego, że zostałam kupiona”. Ślub, który stał się wielkim wydarzeniem, odbył się w londyńskim kościele św. Małgorzaty z błogosławieństwem królowej Wiktorii. Miesiąc miodowy młoda para spędziła w Paryżu.
Po ślubie młoda księżna zamieszkała na zamku w Książu. Początkowo była nawet zachwycona rolą księżnej, ale wkrótce potem poczuła się  udręczona nieustanną obecnością służby. Nawet drogi do toalety strzegł lokaj w liberii. Nie mogła znieść przepychu, z jakim obnosili się Hochbergowie, ale najbardziej brakowało jej ciepła rodzinnego. W swoich wspomnieniach pisała, że szczególnie odczuwała to podczas świąt Bożego Narodzenia.
Hochbergowie mieli ogromne majątki na Dolnym oraz Górnym Śląsku, w tym zamek Książ, pałac w Pszczynie /tutaj/, kopalnie, elektrownie, kamieniołomy i książęcy browar. Należały do nich także rezydencje w różnych częściach Europy. 
Cała wystawność życia Hochbergów była im konieczna, by budować swoją pozycję wśród europejskich arystokratów. Z tego samego zresztą powodu w 1909 r. ruszyła ogromna rozbudowa Książa, która tak naprawdę nie była im potrzebna i była związana wyłącznie ze względami wizerunkowymi.
Małżeństwo początkowo wydawało się udane, ale później w pamiętnikach Daisy pojawiają się skargi na oschłość męża i brak czułości, na zdrady, na pozostawianie jej samej na długie okresy bez korespondencji, pojawia się też żal, że brak w jej życiu wielkiej miłości. 

 


Po ślubie z Janem Henrykiem XV Daisy urodziła czwórkę dzieci. Pierwsza córeczka zmarła po dwóch tygodniach. Potem na świat przyszli Jan Henryk XVII, Aleksander oraz Bolko. 
Daisy nie  przywiązywała zbytniej wagi do konwenansów panujących w wielkim świecie i należała raczej do osób bardzo wyzwolonych, co nie podobało się ani otoczeniu, ani często jej mężowi. 
Dotyczyło to również zwykłych sytuacji w codziennym życiu. Daisy np. jeździła na sankach ze swoimi synami, co wywołało zgorszenie służby zamkowej, no bo jak to tak, że księżna w pięknym futrze z gronostajów takie rzeczy wyczynia? Co gorsza, pozwalała także swoim synom bawić się z dziećmi służby.
Drugi syn Daisy - Aleksander, po latach wspomina w liście historię, gdy miał 17 lat i dostał motocykl. Zaproponował mamie przejażdżkę po okolicy, na którą wybrali się po deszczu. Jeździli bardzo szybko, więc wpadli w poślizg i wylądowali w kałuży. Do zamku wrócili na piechotę, umazani błotem i w świetnych nastrojach. 
W zamkowych podcieniach czekał już na nich naburmuszony książę Jan Henryk, od którego Daisy na dzień dobry usłyszała, że jej zachowanie uwłacza godności niemieckiej księżnej. Z takimi sytuacjami Daisy stale się zderzała, bo też i w stu procentach nigdy się nie dopasowała do pruskich obyczajów.
Realizowała się w sferze życia towarzyskiego. Dzięki niej w Książu gościli wielcy Europy i to nie tylko aktorzy czy politycy, ale także król pruski z małżonką, car Rosji czy przyszły prezydent USA. 
Książ był zresztą perełką, jeśli chodzi o organizację i infrastrukturę - były tu uchylne okna, centralny odkurzacz - rzecz niespotykana w tamtych czasach. Daisy wiele kwestii zreformowała, nie tylko na zamku. Doprowadziła do wielu reform socjalnych i wprowadzała w życie projekty edukacyjne.
Nie sądzicie, że księżniczka Daisy swoim zachowaniem oraz temperamentem bardzo przypomina cesarzową Austrii "Sissi"?   /tutaj/.


Ogrody Zamku Książ należą do najpiękniejszych w Polsce. Swoją wyjątkową urodę zawdzięczają właśnie Daisy, która w XIX wieku zniesmaczona ich ówczesnym surowym, prusackim wyglądem nakazała przebudowę parku. 
W tym celu sprowadziła ogrodnika z rodzinnego Newlands aby urządził ogród w stylu angielskim. Było to bardzo trudne zadanie gdyż Księżna Daisy była bardzo wymagająca.
Podobno roczne zapotrzebowanie na sadzonki wynosiło około 40000 roślin! 
Efekty są naprawdę zadziwiające. Powstało 12 tarasów /m in. taras środkowy, taras bogini Flory, taras różany, kasztanowy, itd/ - i wierzcie mi na słowo - każdy z nich jest wyjątkowy. 
Mnie najbardziej przypadł do gustu Taras Różany, gdzie znajduje się piękna fontanna kaskadowa, przy której ustawiono figury pochodzące z dawnej galerii skrzydła frontowego. 
Po obydwu stronach fontanny obrastają ją rośliny górskie i ogrodowe. Na tarasie tym zasadzono mnóstwo gatunków róż.
Przed ostatnią wojną światową książańskie tarasy obsadzano dwa razy do roku  - wiosną i jesienią, a potrzebnych do tego było ponad 20 tysięcy roślin. 
W większości pochodziły z książęcego ogrodnictwa i palmiarni w Lubiechowie. W czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu tarasy uległy częściowemu zniszczeniu. 
Po ich uporządkowaniu i naprawieniu szkód w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego stulecia, jak niegdyś są ulubionym miejscem spacerów i odpoczynku turystów odwiedzających wałbrzyski zamek.
Tarasy przyzamkowe zajmują powierzchnię dwóch hektarów i jak wcześniej wspomniałam położone są na 12 różnych poziomach.  
Ze wszystkich tarasów roztaczają się zachwycające widoki na okolicę, które w swoich pamiętnikach niejednokrotnie opiewała najsłynniejsza mieszkanka zamku - Daisy von Pless.



Bardzo ważne miejsce w przyzamkowych ogrodach zajmują koty, które przechadzają się tutaj niczym  książęta:)
Podobno koty na  zamku mieszkają  "od zawsze". O ile dawniej piastowały rangę typowych włóczęgów, o tyle teraz każdy z nich ma swoje imię  oraz dom.  Jest ich około 50  i żyją w trzech większych grupach – przy Bramie Głównej, na Dziedzińcu Honorowym i na Tarasie Południowym. Ta grupa jest największa.
Koty  pojawiają się także we wspomnieniach dawnych mieszkańców zamku, jako towarzysze zabaw dzieci Jana Henryka i Daisy.







Księżna Daisy uwielbiała biżuterię, ale szczególnie turkusy i perły. Te słynne "przeklęte", kupił jej mąż Jan Henryk XV w Paryżu w czasie ich miesiąca miodowego. 
Sznur liczył 3,5 tys. pereł i miał 6,7 m długości. Książę zapłacił za nie zawrotną sumę 3,5 mln marek. Dla porównania dwadzieścia kilka lat później zadłużenie Książa spowodowane jego ogromną rozbudową sięgało 8 mln marek.
Wiadomo natomiast, że Daisy spieniężyła te wspaniałe perły w 1936 r., kiedy jej najmłodszy syn Bolko trafił do gestapowskiego więzienia i potrzebna była ogromna ilość pieniędzy, żeby go stamtąd wyciągnąć. 
Dla siebie  Daisy pozostawiła wtedy jedynie metr pereł.

Słynne perły Daisy

W 1922 r. spotkał ją kolejny cios - jej mąż zażądał rozwodu i wkrótce ponownie ożenił się ze znacznie od siebie młodszą hiszpańską arystokratką Klotyldą Silva y Candanamo.
W roku 1923 Hochbergowie rozwiedli się.
Niewątpliwie Daisy była kobietą światową, jednak najbardziej umiłowała sobie Śląsk. Chociaż między I a II wojną światową zamieszkała w Monachium i na Lazurowym Wybrzeżu, to jeszcze w 1935 r. wróciła do Książa. Zamieszkała w skrzydle budynku bramnego, a po śmierci byłego męża i wyjeździe swoich potomków została jedyną reprezentantką rodu, która pozostała na swoich częściowo wyprzedanych włościach. 
W 1941 r. Niemcy zarekwirowali zamek, a Daisy trafiła do willi przy Friedlanderstrasse 43 (obecnie ul. Moniuszki) w Wałbrzychu. Ostatnie dwa lata życia spędziła przykuta do wózka inwalidzkiego. Prawdopodobnie cierpiała na stwardnienie rozsiane. 
Pod koniec swojego życia pozostawała przy niej jedynie wierna służąca Dolly, o której zresztą pisała w swoich wspomnieniach. Księżna Daisy von Pless zmarła dokładnie 29 czerwca 1943 r., dokładnie dzień po swoich urodzinach. Za przyczynę zgonu uznano zatrzymanie krążenia. Zmarła w wieku 70 lat. Jak wynika z relacji stajennego, arystokratka miała zostać pochowana w mauzoleum rodzinnym w kompleksie zamkowym w Książu. 
Nawet po śmierci nie było jej dane zaznać spokoju. Grobowiec księżnej mieli splądrować czerwonoarmiści. Podobno w poszukiwaniu cenniejszego dobytku Rosjanie mieli nawet rozłupać trumnę księżnej. Wtedy zareagowała służba. Najpierw ciało przeniesiono do pobliskiego parku, a później pod osłoną nocy miało trafić na cmentarz ewangelicki w Szczawienku. W każdym razie trudno potwierdzić tę wersję, ponieważ w latach 80. XX w. nerkopolia została zrównana z ziemią. O szczątki nikt się nie zatroszczył. 
Ze względu na działalność i pochodzenie księżnej Daisy von Pless mało kto interesował się nią w czasach PRL-u. Niemniej pamięć o arystokratce zaczęła odżywać razem z początkiem lat 90. 
Pod koniec grudnia 2007 r. uhonorowano ją przy siedzibie Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Wałbrzychu. Na cześć księżnej wystawiono granitowy obelisk z jej płaskorzeźbą. 
Zdaje sobie sprawę z tego, że znowu strasznie się rozpisałam, ale postać księżniczki Daisy jest  tak barwna i interesująca, że nie sposób było pominąć kilku faktów z jej życia - zarówno osobistego jak i społecznego.

 
Moi Drodzy
bardzo dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze.
 Życzę Wam samych dobrych i radosnych chwil 
w każdym aspekcie życia:):):)





Polska - Wałbrzych - Zamek Książ, czerwiec 2018  
Oprac. na podstawie:
- polskatimes.pl
- strona Zamku Książ
- wikipedia

49 komentarzy:

  1. Marysiu zafundowałaś mi piękny spacer:)
    Zachwycające miejsce oraz ciekawie opisana historia księżnej Daisy.
    Jednak bogactwo ma to do siebie, że nie koniecznie chodzi w parze ze szczęściem.
    Pozdrawiam:)
    Krzysztof.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę Krzysztofie:):)
      Czasem się zdarza, że szczęście chodzi w parze z bogactwem.
      Szkoda tylko, że bardzo rzadko:(
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Bylam w Książu...i zachwycalam sie jego pieknem, bogactwem, otoczeniem, wiec z przyjen=mnoscia pospacerowalam teraz z Toba.
    Wrocilabym tam z przyjemnoscia. Slicznie wygladasz MArio. chyba zeszczuplalas...sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się bardzo cieszę, że w końcu udało mi się dotrzeć do tego pięknego zamku.
      Ostatnimi czasy zaczęłam odkrywać atrakcje ziemi śląskiej i jestem pod wrażeniem.
      Schudłam? Serio? Raczej nie:) Ja zawsze byłam bardzo szczupła. Niestety ostatnimi czasy mam problemy z tarczycą i troszkę mnie przybyło:)
      Serdeczności przesyłam:)

      Usuń
  3. Pięknie wszystko opisałaś i przedstawiłaś na zdjęciach:)
    Bardzo lubię zaglądać do Ciebie. Zawsze dowiaduję się czegoś ciekawego:)
    Marta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo:)
      Miło słyszeć takie słowa uznania:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Bardzo lubię zwiedzać zamki, ale dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że tam gdzie władza, tam i nieprawość. Zdecydowanie mniej jest historii o dobru w królewskich czy innych murach.
    To miejsce również jest wpisane na moją listę planów.
    Mam inny charakter, nie zazdroszczę nikomu bogactwa. Troszeczkę dziś otworzę się przed Tobą. Lubię zamki, fajnie byłoby mieć jakiś do zamieszkania, ale tylko i wyłącznie z miłości do starych czasów (i to niekoniecznie tych opisywanych przez Ciebie dzisiaj). Mieć, ale nie dla przepychu, bo połowę takich XVII wiecznych mebli to ja bym oddała do muzeum. Lubię funkcjonalność w swoim otoczeniu i na pewno nie taki blichtr jak tutaj. Lubię surowe wnętrza, Wersal w moich oczach wypada słabo. W moim zamku raczej byłoby widać biedę niżeli sławę. No i zdecydowanie nie jestem i nie nadaję się na arystokratę. Jeśli w tamtych czasach przyszłoby mi mieć służbę, to na troszkę innych zasadach. Wywalić służącego na bruk też nie dobrze w tamtych latach, bo bym mu renomę popsuła.
    Książęcy browar to jest ten sam, który można kupić w każdym sklepie i nazywa się Książ?
    O! Nietopeżki, jak ja lubię nietopeżki! ^_^
    O Sissi za jakiś czas ja będę opowiadać, bo byłam u niej w Niemczech. :) O ile o tej samej Sissi mówimy... Zajrzałam do Twojego artykułu, ale nie pamiętam teraz koligacji. Pamiętam natomiast opowieści o chorobach psychicznych, wynikłych wiadomo z czego.
    Opracowanie jak zwykle ciekawe, Twój blog jest chyba jedynym (spośród obserwowanych przeze mnie) o tak długich postach. I czytuję zawsze od deski do deski. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wgryzłam się trochę bardziej w tę historię. Mam braki, ponieważ mięliśmy anglojęzyczną przewodniczkę, a ja mocno kuleję na tym szczeblu... Otóż bawarska księżniczka, o którą mi chodzi, była w istotnie cesarzową Austrii i królową Węgier i była kontrowersyjna jak piszesz (czyli to ta), ale co miała wspólnego ze znaną posiadłością w Niemczech? Raczej nic... Poprawiam się zatem, chodziło o pewnego monarchę, który był w niej nieszczęśliwie zakochany i wymalował sobie jej postać na ścianie w jednej z komnat.

      Usuń
    2. Gdybym miała zamieszkać w zamku to tylko i wyłącznie w maleńkim, klimatycznym, z pięknym, niedużym ogrodem.
      Upatrzyłam już sobie taki:)
      Znajduje się na Węgrzech. Jeśli chcesz go zobaczyć wejdź na mój węgierski post: "Kiedy miłość spotyka się ze sztuką".
      Jeśli chodzi o stare, antyczne meble ja strasznie je lubię i wydaje mi się, że niestety jestem również gadżeciarą. Uwielbiam wszelkiego rodzaju bibeloty i zawsze przywożę je z podróży. A to dzbanuszek, a to jakiś wianuszek:)
      Jest tylko jeden szkopuł jeśli chodzi o meble. Kupuję starocie i zupełnie zmieniam ich image.
      Maluję, przecieram, itd.
      Pewnie pokaże to kiedyś na blogu.

      Ale mnie miło zaskoczyłaś:) Czasem zastanawiam się, czy jest ktoś kto czyta moje posty od początku do końca.
      Wcale bym się nie zdziwiła, że nie ma:) A tu proszę - Ania, która jest profesjonalistką w przelewaniu słów na papier - czyta moje gryzmoły.

      Co do Sissi, czyli Elżbiety Bawarskiej, to odwiedziłaś pewnie Zameczek Possenhofen w Niemczech, w którym Elżbieta mieszkała w dzieciństwie?
      Wiodła tam beztroskie i sielskie życie, dlatego tak ciężko było jej się przestawić na bycie cesarzową.
      Jej teściowa arcyksiężna Zofia - matka Franciszka Józefa ciągle jej zarzucała, że jest nieodpowiedzialna i nie przestrzega dworskiej etykiety. Sissi jeździła konno i zafundowała sobie siłownię na zamku Hofburg w Wiedniu. Wyobrażasz sobie jaki to musiał być skandal w tamtym czasie?
      A Sissi i tak robiła swoje. Uczyła się języków, dużo podróżowała, zajmowała się historią, filozofią i sztuką.
      Jeśli chcesz poczytać o Sissi pisałam o niej w poście austriackim i węgierskim. Mimo, iż mieszkała na dworze austriackim, Węgry kochała o wiele bardziej. Była doskonałą mediatorką polityczną.

      Oj, Pan Bóg strasznie nam namieszał przy budowie Wieży Babel. Ja też poliglotką nie jestem i za każdym razem, będąc gdzieś za granicą obiecuję sobie podszlifować mój angielski. I tak jest co roku:)

      Usuń
    3. Teraz dopiero widzę ile ja naskrobałam:)

      Usuń
    4. Gadżeciarą na pewno nie jestem, nawet pamiątek ze sobą nie przywożę z wyjazdów. Mieszczę ciuchy w jednej szafie i dwóch szufladach, mam mebel na swoje książki, a na biurku 2 lampki i przybory do malowania. Nic więcej w pokoju nie stoi. Stare meble bardzo mi się podobają, ale jak nie widzę zastosowania, po prostu nie chcę ich.
      Efekty przerabianych mebli są bardzo ciekawe, trzeba mieć do tego smykałkę. Kiedyś w domu rodzinnym swoich kilka mebli w pokoju sama odrestaurowała, nadałam zupełnie inny kolor, ale się wtedy nastrój u mnie zrobił. :)

      Ja profesjonalistką? Takie coś nie występuje w moim środowisku. :P Nie było jeszcze tekstu, którego w ogóle nie trzeba było poprawiać. ;)

      O Sissi dość sporo się dowiedziałam, o relacji z Zośką, o miłości do Węgier, kobieta nawet po górach chodziła i nikogo nie pytała o pozwolenie, jak chciała opuścić kraj.
      Nie byłam w jej zamku, pomyliło mi się. Byłam u człowieka, który był w niej zakochany i wysmarował sobie ściany jej podobizną. Byłam w Hohenschwangau.

      Ja za grosz nie mam talentu do języków obcych. Już trzech próbowałam się na tip top nauczyć i wyszło z miernym skutkiem.

      Usuń
    5. Ja też mam jedną szafę szeroką na 2,5 metra i dwie szuflady:):)
      Moje meble oczywiście mają zastosowanie. Głównie jako regały na książki.
      Właścicielem oraz budowniczym zamku Hohenschwangau był król Ludwik Bawarski, zwany również Ludwikiem Szalonym.
      To dopiero była osobowość. Był zaręczony z siostrą Sissi - Zofią. Niestety zaręczyny odwołał. To pewnie tę historię opowiadała Wam przewodniczka. Ludwik był ich kuzynem ze strony ojca i niestety rodzinka ta miała genetyczne skłonności dziedziczenia chorób psychicznych.
      My odwiedziliśmy dwa lata temu zamek Neuschwanstein, wznoszący się na sąsiednim wzgórzu.
      Pewnie kojarzysz go z bajek Disneya. Pojawia się zawsze jako czołówka.
      Polecam Ci film pt. "Ludwik Szalony".
      Ja pisałam też o nim w moim niemieckim poście: "Szalony król, czyli opowieść i Ludwiku II Bawarskim".

      Usuń
    6. Nie udało mi się wejść do Neuschwanstein, bo znajomi nawalili, twierdząc, że nie potrzeba zamawiać biletów, bo już po sezonie. To i tak cud, że udało nam się wejść do Hohenschwangau. znajomi nie weszli już nigdzie. A tytuł sobie zapiszę, ostatnio "Sissi" obejrzałam. :)

      Usuń
  5. Robisz bardzo ładne zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Historia Daisy trochę przypomina tę o Sisi.
    Obie były nieszczęśliwe w miłości.
    Obie również wychowywały się na wsi.
    Z dala od wszelkich konwenansów czy dworskiej etykiety.
    A przede wszystkim obie liczyły na wielką miłość.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Obie były niezależne, inteligentne i pełne wigoru.
      Ciężko było funkcjonować kobietom w tamtych czasach, gdzie świat polityki zdominowany był głównie przez mężczyzn.
      Postać Sissi jest mi bardzo bliska. Pisałam o niej 2-krotnie.
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Smutna ta historia Księżnej Daisy. Mam wrażenie że bogactwo rzadko idzie w parze ze szczęściem...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ludzie z wyższych sfer rzadko kiedy pobierali się z miłości.
      Zazwyczaj liczyły się tylko układy polityczne.
      Dobrze, że obecnie możemy dokonywać wyborów, chociaż ... kto wie jak to jest na przykład na dworach królewskich?
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  8. Kochana!
    Cudne miejsce i pełne uroku, a te kwiaty...:)
    Pozdrawiam miło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Spacer po ogrodzie był niesamowity.
      Uwielbiam takie miejsca.
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  9. Droga Mario!
    Przepiękny post o kolejnej nieszczęśliwej kobiecie. Daisy w swoim pamiętniku "Taniec na wulkanie" pisze tak: "Książ zawsze kojarzył mi się z samotnością. Być może dlatego, że dla mnie leży on w zupełnie obcym kraju. Ten kraj mnie drażni".
    Piszesz, że rozpisałaś, ale faktycznie postać księżniczki Daisy jest tak barwna i interesująca, że nie sposób było pominąć tych faktów z jej życia. Domyślam się, że byłaś w ostatnich dniach maja poniewaz nie kwitną już azalie i różaneczniki z których słynie park. W pierwszy weekend lipca tego roku po raz trzeci odwiedziłam Książ. Oczarowały mnie kwitnące hortensje i na stawach cudowne nenufary.
    Droga Mario, bardzo dziękuję za cudowne spojrzenie na Daisy. Bardzo dziękuję za przepiękne róże.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Łucjo:)
      Muszę sprostować moją informację. Przecież ja byłam tam w czerwcu, a nie w maju.
      Jak widać skleroza powoli mnie dopada:)
      Przypuszczam, że w Książu o każdej porze roku jest pięknie. Tegoroczna jesień również musiała czarować.
      Serdecznie Cię pozdrawiam Łucjo:)

      Usuń
  10. Cudny zamek. Zamek, który nie został jeszcze przeze mnie zdobyty. Mam nadzieję, że jednak za jakiś czas się to zmieni.
    Serdeczności.
    ps. Dziękuję za wizytę i komentarz na blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci odwiedzenia Zamku Książ no i oczywiście okolicy.
      Jeśli lubisz ogrody, to w Wojsławicach jest przepiękne i gigantyczne arboretum. Naprawdę polecam.
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  11. Fajnie sobie tak przypomnieć miejsca ,w ktorych było się kiedyś...
    Przypomniałaś mi też historię Daisy..częśc jej życia....
    Przesyłam jesienne pozdrowwienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Miłe wspomnienia zawsze warto odtwarzać:)
      Postać Daisy jest niezwykle ciekawa i inspirująca. Podobnie jak osoba Elżbiety Bawarskiej "Sissi".
      Obydwie były wyjątkowymi kobietami.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  12. Bardzo ciekawa i niesamowicie smutna historia, z ogromną przyjemnością się z nią zapoznałam.
    Dziękuję za cudny spacer, w przepięknym miejscu.
    Pozdrawiam serdecznie, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety bycie bogatym, nie zawsze oznacza bycie szczęśliwym.
      A szkoda:(
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  13. Pnącza wspinające się na zamkowe mury są zachwycające :) Podczas mojego pobytu w Książu cały czas padał deszcz. Nie miałam wtedy okazji by dokładnie przyjrzeć się kwitnącym roślinom...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo mi się podobały bluszcze oraz winobluszcze porastające stare mury.
      U nas też troszkę mżyło, ale potem zaświeciło słoneczko, więc mogliśmy spokojnie delektować się ogrodami tarasowymi. Róże były akurat w pełnym rozkwicie. Cudo:)
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  14. Bardzo miło wspominam pierwszą wizytę w Książu, chyba w 1984 roku. Zamek zrobił na mnie wielkie wrażenie. Potem byłem kilkakrotnie, ale ten pierwszy wspominam najbardziej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam po raz pierwszy w Książu i jeśli będę mieć okazję pewnie jeszcze wrócę.
      Bardzo żałuję, że nie odwiedziliśmy palmiarni. Niestety czas nas gonił:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  15. Tak pięknie i ciekawie Mario opisałaś historię Daisy, że muszę tu wrócić i przeczytać jeszcze raz. Będąc w Pszczynie, podziwiałam Jej portret.
    We wrześniu byliśmy blisko Wałbrzycha, ale ważne sprawy nie pozwoliły nam pojechać do Książa. Byłam w Książu, bardzo dawno temu, nie mam jednak żadnych zdjęć. Może w przyszłym roku się uda.:)
    Piękne kadry pokazałaś, a historie z zamkami niestety często są smutne i pełne tajemnic.
    Pozdrawiam Cię bardzo ciepło.
    Nadrabiam zaległości na blogach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Basiu:)
      Daisy, podobnie jak cesarzowa Sissi były niezwykłymi kobietami. Pomimo tego, że żyły w czasach zdominowanych przez mężczyzn obie miały odwagę przeciwstawić się utartym schematom oraz dworskiej etykiecie.
      Przesyłam do Ciebie serdeczności:)

      Usuń
  16. Nigdy nie byłam w Książu, choć nie powiem abym nie miała na to ochoty. Po prostu trochę to daleko ode mnie. Życiorys Daisy rzeczywiście przypomina trochę życiorys Sissi. Choć pewnie przypomina też życiorysy wielu wydanych za mąż przez rodziny młodych kobiet. Jakoś nigdy nie marzyłam o byciu księżniczką. Zawsze utożsamiałam ich życie ze smutkiem i brakiem swobody. Kiedy ostatnio pewnie wzorem tysięcy innych obserwowałam zaślubiny księcia Wiliama z jego amerykańską wybranką- było mi jej bardzo żal. Życie w niewoli konwenansów jest bardzo trudne. Książ wygląda przepięknie, nawet przy niepogodzie i masz rację, że taka pogoda bardziej odzwierciedla życie opisanej tu bohaterki. Przyznaję, że nie znałam jej życiorysu wcześniej. Wydawała mi się ot kolejną arystokratką, która spędziła życie na przyjęciach, balach i herbatkach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt. Sissi i Daisy były bardzo podobne.
      Miały silne osobowości, ambicje, plany oraz marzenia. Starały się je realizować, pomimo sprzeciwu i zgorszenia dworu.
      Obie panie zrobiły wiele dobrego dla społeczeństwa, kultury oraz sztuki.
      Warto zapoznać się z osobą księżnej Daisy. Jest bardzo barwna i ciekawa. Starała się żyć wbrew przyjętym stereotypom i normom.
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  17. Dobrze opisane z resztą jak zawsze :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  18. Podpisuję się pod moim przedmówcą.
    Post jak zwykle bardzo dobrze opracowany z mnóstwem ciekawych informacji i pięknych zdjęć.
    Mario, na pewno zachęciłaś mnie do odwiedzenia Książa:)
    Marek.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniałe zdjęcia, uwielbiam zamki. Urzekł mnie obraz Daisy, przepiękna kobieta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie jak ja. Jeśli tylko widzę jakiś zamek, nawet z daleka - nie przepuszczę okazji, żeby go odwiedzić:)

      Usuń
  20. Bardzo dobrze mi się czytało Twój piekny post, przytoczyłas wszystkie fakty z życia tej fascynującej kobiety. Dołączę się do dyskusji o Daisy i Sissy, a raczej dołączę jeszcze dwie niezbyt szczesliwe księżne, pasuja tu Grace Kelly z Monako i Diana. Piękne kobiety, z nadzieja wchodzily w relacje z możnymi tego świata tak jak Daisy. Życie weryfikowało ich oczekiwania, stały się legendami już za życia.
    Pozdrawiam cieplutko.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo Celu, że z zainteresowaniem przeczytałaś mój post.
      Masz rację, że Diana i Grace Kelly były współczesnymi odpowiednikami Sissi oraz Daisy.
      Niestety życie w błysku fleszy i na świeczniku bardzo często źle się kończy, a o spontanicznym zachowaniu na królewskim dworze nie ma nawet mowy. Koszmar. Absolutnie nie chciałabym tak żyć:)
      Serdecznie Cię pozdrawiam:)

      Usuń
  21. Bardzo mi się marzy zobaczenie tego zamku!

    OdpowiedzUsuń