O mnie

„W niebo ucieka wieżą chmurna Signoria,
Przerażonych wód falą w dal umyka Arno
Bo w Mieście Kwiatów straszna walk domowych żmija
Podniosła z sykiem żądła swą głowę bezkarną”
 
Leopold Staff


Przy Piazza di Santa Croce stoi sobie pewien kościół lub raczej bazylika - którą będąc we Florencji koniecznie trzeba odwiedzić. 
Nie dosyć, że z zewnątrz prezentuje się bardzo majestatycznie,  to jej wnętrze stanowi swoiste mauzoleum, w którym znajdują się nagrobki  znanych osobistości, odgrywających niebagatelną rolę  w dziedzinie sztuki, nauki oraz polityki. 
Bo czyż takie nazwiska jak Michał Anioł, Dante Alighieri, Machiavelli, czy Galileusz brzmią dla kogokolwiek obco?
Na placu Santa Croce odbywają się liczne koncerty, a także mecze brutalnego calcio storico, czyli historycznej piłki nożnej. Biorą w nich udział cztery drużyny - z czterech dzielnic Florencji, a zawodnicy występują w strojach z epoki. Finał zawodów ma miejsce 24 czerwca, w dzień świętego Jana - patrona Florencji.
Ostatnio nasza telewizja prezentowała koncert włoskiego zespołu Il Divo - w postaci czterech, przystojnych wokalistów, który odbył się właśnie na Piazza di Santa Croce.  
Jestem przekonana, że wszystkie panie doskonale wiedzą o kogo chodzi:)


Bazylikę Santa Croce zaczęto budować w XIII wieku z datków wiernych. Obecną fasadę wykonano w XIX wieku. Kościół słynie jako florencki panteon. Poza wcześniej wymienionymi - wielkimi nazwiskami, pochowani są w nim również nasi rodacy: Michał Skotnicki, Kleofas Ogiński, Izabela Czartoryska.
Budowę bazyliki rozpoczął  Arnolfo di Cambio, u schyłku XIII stulecia, ale na dokończenie fasady trzeba było jeszcze czekać ponad 400 lat.
W jednej z kaplic bocznych przechowywany jest fragment habitu św. Franciszka. W środku warto również zwrócić uwagę na nieco wyblakłe, ale jakże piękne freski Giotta. Całą posadzkę pokrywają kamienne płyty nagrobne. 
Przed wejściem do bazyliki stoi pomnik Dantego, u stóp którego notorycznie przesiadują turyści. Poecie nie było dane spocząć w ukochanym mieście - jako zwolennik cesarza został wypędzony z Florencji przez gwelfów i umarł na wygnaniu. 
Niewiele brakowało, aby podobny los spotkał Michała Anioła, który zmarł w Rzymie i tam też miał zostać pochowany. W Wiecznym Mieście pojawił się jednak jego bratanek i zapewniając, że wykonuje ostatnią wolę mistrza zabrał jego ciało do Florencji.
Obawiając się gwałtownego sprzeciwu rzymian, zwłoki wywiózł potajemnie, ukryte w beli sukna.







Niccolo di Bernardo dei Machiavelli - prawnik, filozof, pisarz społeczny i polityczny, historyk oraz dyplomata florencki. Urodził się i zmarł we Florencji. Napisał traktat o sprawowaniu władzy pt. "Książę", który sprawił, że od jego nazwiska powstał termin makiawelizm. Opisywał funkcjonowanie zarówno republik jak i królestw. W 1559 r. jego pisma znalazły się na kościelnym indeksie ksiąg zakazanych.
Jest autorem znanego nam powiedzenia: "Cel uświęca środki".


Dante Alighieri to również florentczyk z krwi i kości  - urodzony w 1265 r., zmarł w 1321 w Rawennie. Włoski poeta, filozof i polityk. 
Jego najwybitniejszym dziełem jest poemat "Boska komedia", uznawany za arcydzieło literatury światowej i szczytowe osiągnięcie literatury średniowiecznej.
Ród Dantego należał do partii gwelfów, a on sam przystał do Białych - jednej z frakcji na jakie dzieliło się to stronnictwo.  Brał udział w zabiegach o odnowienie ligi miast gwelfeckich, m.in. w poselstwie do papieża, który zatrzymał go jako zakładnika. Został oskarżony, skazany na grzywnę i dwa lata wygnania. Dante nie zapłacił grzywny, przez co ściągnął na siebie karę dożywotniego wygnania, a w przypadku powrotu - spalenie na stosie. 
Oj lubił ten kościół rozpalać ogniska, szczególnie dla tych, którzy myśleli troszkę inaczej. 
Przez resztę życia błąkał się po różnych dworach Włoch i rozwijał talent pisarski. Nigdy jednak nie powrócił do ojczyzny, chociaż ofiarowano mu amnestię.
Zmarł w Rawennie, wkrótce po zakończeniu pisania "Boskiej komedii".


Michał Anioł, czyli Michelangelo di Lodovico Bunarroti Simoni urodził się w roku 1475 w małej, włoskiej wiosce Caprese. 
To wszechstronny artysta epoki Odrodzenia, dla którego rzeźba, malarstwo oraz architektura nie stanowiły żadnej tajemnicy, a coraz ambitniejsze wyzwania motywowały jeszcze bardziej do pracy. Był to człowiek żyjący dla sztuki oraz dzięki sztuce.
Podobno gdy zatracał się w swojej pracy /spał tylko 2-3 godziny dziennie/ nie zdejmował sandałów nawet przez miesiąc, a kiedy to robił jego skóra odchodziła razem z butem. 
Nie będę  w tym momencie wymieniać wszystkich dzieł tego artysty, ponieważ lista jest "dość imponująca". Jego działalność artystyczna jest głównie związana z Florencją, Bolonią oraz Rzymem w którym jego twórczość została objęta papieskim mecenatem.
Matka Michała zmarła gdy miał zaledwie sześć lat i od tej pory rozpoczęła się jego przygoda ze sztuką.
Gdy miał 8 lat rozpoczął terminowanie w pracowni samego mistrza Domenica Ghirlandaia - znanego florenckiego malarz.  I chyba sprawdziło się w tym przypadku przysłowie, że uczeń przerósł mistrza.
W okresie tym artysta poznał techniki malowania fresków, jednakże bardziej pociągała go rzeźba, dlatego rok później trafił do rzeźbiarza Bertolda di Giovanni, który wprowadził Michała Anioła w otoczenie Lorenza de-Medici /Wawrzyńca Wspaniałego/ - władcy Florencji, a równocześnie wielkiego znawcy sztuki. Wawrzyniec roztoczył opiekę nad  młodym wówczas chłopcem, zapewniając mu  mieszkanie na terenie pałacu, wykształcenie oraz stałą pensję.
Chłopiec stawał się mężczyzną i coraz wybitniejszym artystą, który swoim talentem przewyższał innych.
W życiu prywatnym podobno był gburowaty i zamknięty w sobie. No, ale czy możemy mieć pretensje do kogoś takiego jak Michał Anioł? Przecież ludzie tacy jak on, z całą pewnością nadają na zupełnie innych częstotliwościach, niż my - zwykli śmiertelnicy:) 
Autorami pięknego nagrobka Michała Anioła w Bazylice Santa Croce byli wielbiciele jego talentu -  Vasari, Cellini i Amanati.



       
Galileusz /Galileo Galilei/ urodził się w Pizie w roku 1564 - włoski astronom, astrolog, matematyk, fizyk oraz filozof. Sporo tytułów jak na jednego człowieka. Był najstarszym dzieckiem w rodzinie i zgodnie z życzeniem ojca miał iść w jego ślady, czyli zostać lekarzem, rozpoczynając studia w Pizie.  Nigdy ich nie dokończył, ponieważ dyscypliną nauki, która najbardziej fascynowała młodego Galileusza była matematyka i właśnie w Pizie został  uniwersyteckim wykładowcą. Następnie przeniósł się do Padwy, gdzie metody naukowe zaczął popierać licznymi eksperymentami i doświadczeniami.
Na podstawie swoich obserwacji przekonał się o słuszności teorii heliocentrycznej Kopernika, w czasie gdy kościół ganił ją, broniąc teorii geocentrycznej. 
Galileusz próbował uzgodnić swoje poglądy fizyczne i kosmologiczne z biblijną wizją świata. Twierdził, że Biblia wskazuje drogę do zbawienia, natomiast fragment Pisma gdzie jest mowa o wschodzeniu i zachodzeniu słońca należy rozumieć w przenośni, a nie dosłownie. 
Książę Cosimo de Medici, który był uczniem Galileusza dał mu lukratywne stanowisko na swoim dworze. Jednakże jego żona Christina uważała /podobnie jak kościół katolicki/, że teoria Kopernikańska była heretycka. Napisała list do zaprzyjaźnionego księdza, a tydzień później dominikanin Tomasso Caccini wygłosił kazanie przeciwko Galileuszowi, w którym stwierdził, że jego poglądy przeczą Biblii. 
Był to pierwszy przypadek uznający, że teoria Kopernika jest heretycka, więc również nauka Galileusza została potępiona przez Kościół  i astronom do końca życia pozostał w uwięzieniu, które miało postać aresztu domowego. 
Głośny proces Galileusza i potępienie przez Kościół wszystkich teorii, które podważały obowiązujący pogląd, że wszystkie ciała niebieskie krążą wokół Ziemi, spowodowały, że książka Mikołaja Kopernika "O obrocie ciał niebieskich", 73 lata po śmierci autora, została oficjalnie zakazana. Trafiła na Indeks Ksiąg Zakazanych, czyli do spisu publikacji, których czytanie i podsiadanie było zabronione pod groźbą ekskomuniki.
Dopiero 30 października 1992 roku Watykan ogłosił oficjalną rehabilitację Galileusza. Jan Paweł II uznał, że Kościół popełnił błąd, potępiając włoskiego astronoma.
Na przestrzeni wieków patrząc na ilość tych pomyłek -  jest to kolejny dowód na to, że kościół zawsze popełniał, popełnia i nadal będzie popełniał błędy, a dogmat o nieomylności papieża ogłoszony  w roku 1870 na soborze watykańskim,  można włożyć między bajki.  


Wychodząc z bazyliki Santa Croce, nasze kroki kierujemy w stronę rzeki Arno oraz mostu Ponte Vecchio.
Po prawej stronie  znajduje się budynek słynnej florenckiej galerii Uffizzi, w której zgromadzone są najsłynniejsze dzieła sztuki w skali światowej.
Nie zwiedzaliśmy jej wnętrza, więc nie mogę wypowiadać się na ten temat. Słyszałam tylko, że wewnątrz jest bardzo duszno ze względu na specyficzny mikroklimat, chroniący dzieła sztuki przed zniszczeniem, więc ciężko się ją zwiedza, a nawet oddycha.
Na dziedzińcu galerii - współcześni, florenccy artyści również prezentują swoje dzieła w postaci obrazów oraz grafik.





Po naszej lewej stronie w kolorze zieleni, leniwie płynie sobie  rzeka Arno, nad którą znajduje się jeden ze słynniejszych mostów  - Ponte Vecchio, czyli Most Złotników.
Nazwa ta nie jest przypadkowa, a przechadzając się  pomiędzy butikami, wewnątrz których  prym wiedzie głównie złoto - jest jak najbardziej na miejscu. 
Dobrze, że nie jestem zwolenniczką tego kruszcu /wolę srebro/, bo pewnie moja twarz, jak w większości przypadków spacerujących tutaj kobiet /chociaż nie tylko/, cały czas byłaby skierowana w kierunku witryn sklepowych.
Rada dla oszczędnych mężczyzn:
Chłopaki, omijacie Most Złotników szerokim łukiem w trakcie spacerów po Florencji  ze swoją ukochaną, ponieważ ceny pierścionków przyprawiają o zawrót głowy.
Rada dla mężczyzn z ułańską  fantazją i pełnym portfelem:
Pamiętajcie, że zakup pierścionka zaręczynowego w takim miejscu, Wasza ukochana zapamięta do końca życia.
A wierzcie mi na słowo - my kobitki naprawdę jesteśmy pamiętliwe:)
Wybór należy do Was. Mój małżonek stwierdził, że zaręczyny mamy już dawno  za sobą, więc problem go nie dotyczy. 
A kto powiedział, że pierścionek kupuje się tylko na zaręczyny? 
Z tej niezręcznej sytuacji mój ukochany również wybrnął brawurowo: "przecież Ty kochanie nie lubisz złota". 
A ja myślałam, że tylko my kobiety jesteśmy przebiegłe:)


Ponte Vecchio to niewątpliwie wizytówka Florencji i najstarszy most nad rzeką Arno.  Początkowo zabudowany był głównie sklepami rzeźniczymi oraz tzw. pracowniami typu "botteghe" (wyprawiającymi skóry). 
Po otwarciu galerii Uffizi i Corridoio Vasariano - ród Medyceuszy nie chciał już więcej znosić smrodu mięsa, ryb oraz wszelkich nieczystości spływających do rzeki. I w ten sposób miejsce rzeźników zajęli złotnicy.
Z daleka  most  wygląda niezwykle ciekawie - jakby poprzyklejane były do niego niewielkie pudełka od zapałek. 
Obecny kształt konstrukcji pochodzi z 1345 r. Jego historia zna także tragiczne momenty. 4 listopada 1966 roku, w czasie ogromnej powodzi, która nawiedziła Florencję, powodując wielkie straty i niszcząc nie tylko dobytek mieszkańców, ale również dzieła sztuki - wody rzeki Arno zalały także i Stary Most. 
Żywioł porwał wszystko, co było w środku. W mgnieniu oka całe migotliwe bogactwo zmieszało się z rzecznym mułem i błotem znikając w spiętrzonych nurtach rzeki. Żywioł okazał się zatem znacznie mniej litościwy od wojny. 
Ponte Vecchio przetrwał bowiem krwawe żniwo II wojny światowej w stanie nienaruszonym. Był to jedyny most we Florencji, nie zniszczony przez hitlerowców w czasie ich odwrotu. 
Co prawda zaminowali go, ale nie zdążyli już wysadzić w drodze powrotnej. 


Na środku mostu stoi pomnik włoskiego rzeźbiarza, złotnika i pisarza - Benvenuto Cellini.
Ogrodzony jest metalowym płotkiem,  obwieszonym ze wszystkich stron kłódkami /do serca ukochanej?/.
Artysta ten prowadził bardzo barwne i burzliwe życie, które potem spisał. Bardzo dużo podróżował. W 1538 r. wyjechał do Paryża i pozostał tam w służbie dla króla Franciszka I. Wykonał dla niego arcydzieło sztuki jubilerskiej - złotą solniczkę /Muzeum w Wiedniu/.
Jego "Perseusz z głową Meduzy" jest majstersztykiem sztuki odlewniczej. Rzeczywiście rzeźba jest niesamowita i pokażę Wam ją wkrótce. Dzieło stoi na Piazza della Signoria we Florencji. 






Florencja ma to do siebie, że  sztukę uprawia się tutaj praktycznie wszędzie - nawet na ulicy.  Bo kto  powiedział, że malować można tylko na płótnie?
Wszyscy przechodnie łącznie z nami, byli pod ogromnym wrażeniem dzieł tworzonych przez ulicznych artystów. Szkoda, że nie mogłam wyciąć fragmentu ulicznego bruku i zabrać go ze sobą do Polski:)
Kurcze, ależ Wam dzisiaj naopowiadałam. Wiem, wiem - jak się rozkręcę, potrafię tak bez końca. 
Mam jednak nadzieję, że tych, którzy nie dotarli jeszcze do  Florencji - zachęciłam do odwiedzenia tego niesamowitego i bardzo specyficznego miasta kultury oraz sztuki.



Przesyłam do Was moc serdeczności 
na nadchodzący weekend
i bardzo dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze:)



Włochy - Florencja, 03.03.2017

15 komentarzy:

  1. Bazylika to wspaniałe miejsce. Są tutaj piękne malowidła ścienne, witraże, rzeźby, płaskorzeźby.
    Jest mnóstwo tablic pamiątkowych.
    Bardzo przyjemnie prezentuje się most zakochanych. To była zapewne fantastyczna podróż :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miejsce piękne jak zresztą cała Florencja i całe Włochy (no dobra, prawie całe Włochy, bo Mediolan i Turyn średnio przypadły mi do gustu niestety):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marysiu, pięknie opowiedziałaś nam o Florencji.
    Dowiedziałam się tylu ciekawych rzeczy, o których w ogóle nie miałam pojęcia.
    Dziękuję za tę piękną fotorelację:)
    Marta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ uczta dla duszy i oka :)
    Wspaniała relacja. Nie dotarliśmy jeszcze do Florencji, więc tym bardziej dziękuję za cudną wyprawę.
    A z tym pierścionkiem to ciekawa sprawa :)
    Zawsze można odnowić śluby w tak przepięknym i ciekawym mieście.
    Mam problem z kompem, nie otwierają mi się wszystkie zdjęcia. Dzisiaj przyjedzie syn, może cosik zaradzi.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe:) Niby wszystko wiedziałam, a przeczytałam z zapartym tchem:)
    PS. Ja też nie pałam miłością do złota, wolę srebro (pewnie dlatego, że jestem gadułą:P) ale pierścionek z takiego miejsca mógłby być nawet złoty, jakoś bym to zniosła:)))
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Włochy i włoskie klimaty...
    Bardzo lubię Włochy,
    człowiek ciągle ociera się tam o prawdziwą historię, a bazylika jest bardzo piękna...
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  7. Il Divo... o mathko... To są dopiero wokale... *_*

    Dantego bardzo lubię. I tu na chwileczkę się zatrzymałam w swoich przemyśleniach... nie tylko jego Kościół zastraszał. Np Huldrych Zwingli - zabito go i pokrojono na kawałki za to, że interpretował Biblię inaczej niż Kościół.

    Właśnie - dogmat o nieomylności. Po pierwsze, Bóg zabronił nazywać kogokolwiek "Ojcem Św.", bo to On jest naszym Ojcem. Po drugie - Bóg jest nieomylny i wszechmogący. Papież to tylko człowiek.
    No i to całe uznawanie wyższości wśród biskupów, hierarchia, prowadzenie się po królewsku - wszystko to jest niezgodne z Pismem.

    Ten most z... domkami? Bardzo ciekawa rzecz. Chociaż to tylko sklepy, pomyślałam sobie, że ciekawie byłoby mieszkać w takim miejscu na moście. Na pewno lepiej niż pod mostem ;) Tylko ta historia powodziowa trochę jakby przestrzega przed tym...

    Malowidła na ostatnich zdjęciach zdumiewające.

    OdpowiedzUsuń
  8. Co za wstyd...nie znam tego zespołu.:D Może i słuszałam ich, ale nie pamiętam. Zaraz to sprawdzę. Jak ja lubię te Twoje wyprawy. Oczywiście, że zachęcasz do odwiedzenia...i to jak. Bardzo podobają mi się te obrazy na drodze. Uwielbienie do sztuki widać na każdym zdjęciu. Czarująco!!!
    Miłego weekendu Mario. Dobranoc. Hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie też spodobały się obrazy uliczne. Ciekawe tylko, czy artyści malują ciągle to samo ? Muszę przejrzeć zdjęcia sprzed 8 lat :)

    OdpowiedzUsuń
  10. dzięki tobie uzupełniam ;) wspomnienia o to czego nie zobaczyliśmy w tym pięknym, aczkolwiek wielkim mieście, ktore niewsposob zwiedzić w ciagu jednego popoludnia

    OdpowiedzUsuń
  11. To ten kościół zrobił na nas największe wrażenie podczas pobytu w tym cudnym mieście. Za Twoją sprawą powróciły wspomnienia spacerów pośród niezliczonych zabytków i pięknych dzieł sztuki. Podobno w tym mieście jest 1/10 wszystkich zabytków włoskich. Widać to ładnie na Twoich zdjęciach. Wspaniale oddałaś klimat jego ulic pełnych pasjonatów sztuki i muzyki.
    Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę wyjątkowa ta Florencja, z historią. Dla wielbicieli sztuki (i pewnie nie tylko) to z pewnością świetne miejsce na wyprawę. Miło czytało mi się Twoją relację. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawe, dokąd dalej poszliście Mostem Złotników i czy dotarliście do Palazzo Pitti i jego słynnych ogrodów... Mam też małą uwagę - Izabella Czartoryska nie jest pochowana w Santa Croce. Być może pomyliło Ci się z Zofią Zamoyską, czyli córką Izabelli, która rzeczywiście leczyła się we Florencji na gruźlicę i tam zmarła. Zdaje się, że jest pochowana właśnie w Santa Croce. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały post, uczta dla oka i ducha. Florencja to wciąż moje marzenie...:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Florencja jest przecudna, obiecuję sobie, że kiedyś pojadę tam na kilka dni. Byliśmy tam jeden dzień, ale bardziej nas to zmęczyło niż przewidywaliśmy.
    Pozdrawiam Marysiu:)

    OdpowiedzUsuń