Baśka Voda to typowa chorwacka miejscowość wypoczynkowa, położona na pięknej Riwierze Makarskiej.
Jest znana głównie ze swoich dużych plaż, otoczonych gęstym lasem sosnowym. Znaleziska archeologiczne wykazują, że obszar ten był już zamieszkany 4000 lat temu, a głównym powodem osadnictwa na tym terenie było źródło słodkiej wody. Pierwsze wzmianki na temat nazwy Baśka Voda pojawiły się w 1688 r., a pierwszym publicznym budynkiem w tej okolicy był późnobarokowy kościół św. Lovro.
Podróż z Krakowa do Baśki zajęła nam około 13 godzin.
Tym razem wybraliśmy opcję przez Słowację i Węgry. W poprzednich latach przekraczaliśmy granice w Czechach, Austrii i Słowenii.
W zasadzie czasowo na jedno wychodzi, ale cenowo jest to zdecydowana różnica.
Polska-Słowacja-Węgry-Chorwacja - koszt winet to 125 zł.
Polska-Czechy-Austria-Słowenia - koszt winet 360 zł.
Co jakiś czas zatrzymujemy się, żeby bez pośpiechu podziwiać chorwackie wybrzeże.
Pod naszymi stopami roztacza się panorama Parku Narodowego Krka, który odwiedziliśmy będąc w Chorwacji dwa lata temu.
Jest to jeden z nielicznych rezerwatów przyrody objętych ścisłą ochroną, w którym turyści mogą kąpać się pod jednym z największych wodospadów.
Do Krka pływają statki turystyczne z okolicznych miasteczek. My płynęliśmy wtedy z Rogoźnicy. Warto poświęcić jeden dzień na obserwację chorwackiego wybrzeża z drugiej strony i wybrać się w taki rejs.
Marzyłam o tym, żeby nasze chorwackie mieszkanko posiadało wszelkie niezbędne atrybuty, jakich oczekuje polski turysta złakniony południowego słońca, no i oczywiście pięknych widoków. Któż z nas nie chciałby wypić porannej kawusi na tarasie zwróconym w kierunku morza?
Szukajcie, a znajdziecie.
Tak naprawdę, to nasze szukanie było bardzo krótkie i bardzo skuteczne.
Pierwsza ulica w Baśce i ostatni dom, przy którym siedział starszy Pan o imieniu Pavel. Już na samym wstępie - zarówno sam gospodarz jak i jego dom zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Poranną kawusię piliśmy na tarasie znajdującym się z przodu domu, gdzie nasze oczy skierowane były na błękitne wody Adriatyku.
No i tak płynął nasz chorwacki, wrześniowy urlop. Nie myślcie sobie, że polegał on tylko i wyłącznie na "nic nie robieniu", które oczywiście było bardzo przyjemne. I chociaż dzisiejszy post jest typowo relaksacyjny i niezbyt wycieczkowy - muszę Wam powiedzieć, że w Chorwacji przejechaliśmy przeszło tysiąc kilometrów.
Czy wiecie, że Chorwacja ma swój specyficzny, niepowtarzalny zapach oraz dźwięk?
Zachwycałam się nimi szczególnie wtedy, kiedy schodziłam w dół na plażę. Pośród krzewinek lawendy, drzew sosnowych, palmowych oraz drzewek oliwnych, różnorakich ziół i kwiatów - prowadziła ścieżka, którą maszerowałam nad morze. A te wszystkie nuty mieszały się ze sobą tworząc niesamowity - pachnący bukiet.
Unoszące się w powietrzu aromaty ziół oraz bardzo intensywne odgłosy cykad sprawiały, że moje wszystkie zmysły żyły tylko i wyłącznie wakacjami, no i oczywiście Chorwacją:)
Niestety polowanie na cykady mi nie wyszło. Chociaż bardzo dobrze je słychać i są praktycznie wszędzie - niestety ciężko jest cykady zobaczyć.
Kiedy podchodzi się blisko - zupełnie milkną /cwaniaczki/.
Cykadę udało mi się zobaczyć tylko jeden, jedyny raz.
O ile zejście w dół było czystą przyjemnością i nie stanowiło żadnego problemu, o tyle z drogą powrotną było już troszeczkę gorzej. Cały czas pod górę. No cóż zrobić, taki jest urok tych wszystkich nadmorskich, piętrowo położonych chorwackich miejscowości, gdzie trud wędrówki - rekompensują za to piękne widoki. Dzięki temu na wszystko można patrzeć z góry:)
Dochodzimy do plaży znajdującej się u podnóża gór Biokovo, gdzie wszyscy wczasowicze oddają się błogim chwilom totalnego lenistwa, relaksu i grillowania własnego ciała. Wcale nie żartuję. Niektóre panie wchodziły na 10 minut do słonej wody, a następnie po wyjściu z niej, przez dwie godziny opiekały się na prażącym słońcu. I tak w kółko. Plaża jest bardzo przyjemna, duża i co najważniejsze ma bardzo drobny żwirek. W każdym momencie można schować się w cieniu sosen, z czego ja korzystałam notorycznie, obserwując chorwackie niebo przez pryzmat sosnowych szyszek.
Ja oczywiście uwielbiam słońce i ciepło, ale całodzienne leżenie i smażenie się jest zupełnie nie dla mnie - więc opuszczam moich baraszkujących w wodzie chłopców i nadmorską promenadą kieruję się w stronę sąsiedniej miejscowości o nazwie Brela.
Ależ przyjemnie się maszeruje. Soczysta, pachnąca zieleń drzew sosnowych chroni przed spiekotą, a szumiący, szmaragdowo czysty Adriatyk sprawia, że człowiek przenosi się w krainę wiecznej szczęśliwości:)
Jak ja kocham takie cudowne, błogie chwile w moim życiu.
Dochodzę do małego portu w Breli, a następnie maszeruję dalej, gdzie pośród uroczych zatoczek można zupełnie zatracić się w niebycie.
Idąc do Breli za główny cel mojej wyprawy postawiłam sobie odszukanie sosny, znajdującej się praktycznie na wszystkich breloczkach i kartkach pocztowych pochodzących z tej właśnie miejscowości.
Kiedy już obfotografowałam swój "sosnowy obiekt" ze wszystkich stron /zresztą nie tylko ja/ - wracam z powrotem na rodzimą plażę w Baśce.
Muszę Wam powiedzieć, że w Chorwacji czułam się jak u siebie w domu. Praktycznie co drugi turysta to Polak, a w niektórych odwiedzanych przez nas miejscach - odnosiłam nawet wrażenie, że jestem w Polsce. Widać, że nasi rodacy kochają spędzać urlop w Chorwacji. No ale czy można się temu dziwić? Tutaj jest naprawdę pięknie, ciepło, klimatycznie, a jeśli ktoś lubi zwiedzać - również nie będzie się nudził.
Jest tylko jeden minus tej naszej drugiej, gorącej "Ojczyzny". Ceny. Myślę, że nie będzie przesadą jeśli powiem, że Chorwacja jest 3-krotnie droższa od Polski. O ile cztery lata temu było dość drogo - to teraz ceny przyprawiają o totalny zawrót głowy. Dzisiaj nie chcę zaburzać sielankowego, letniego nastroju, więc o realiach życia napiszę Wam w innym poście.
A kiedy dochodzę do plaży w Baśce - słoneczko chowa się coraz niżej - mimo to miejsce nie traci nic ze swojej atrakcyjności. Wręcz przeciwnie.
Kurcze, ależ Was dzisiaj zasypałam zdjęciami. Mało treści - dużo oglądania. No ale, czy w przypadku oddawania się błogiemu lenistwu, czy też zareklamowaniu miejsca potencjalnego wypoczynku potrzeba zbyt wiele słów?
Zdjęcia chyba najbardziej wiarygodnie oddają panującą rzeczywistość, która w tym miasteczku ma naprawdę przyjemne oblicze.
W związku z tym, że my nie lubimy nadmiernego tłoku oraz zgiełku ulicznego - ten apartament położony w bocznej uliczce Baśki Vody - dla nas okazał się jak najbardziej strzałem w dziesiątkę.
Jeśli komuś z Was miejsce to przypadło do gustu, mogę podać namiary na sympatycznego gospodarza Pavla, z którym miło nam się gawędziło przy lampeczce chorwackiego wina.
Jeśli natomiast komuś nie odpowiada miejsce zaciszne i spokojne - zawsze może zamieszkać bliżej centrum miasta, gdzie życie towarzyskie toczy się na najwyższych obrotach do późnych godzin nocnych.
Jest znana głównie ze swoich dużych plaż, otoczonych gęstym lasem sosnowym. Znaleziska archeologiczne wykazują, że obszar ten był już zamieszkany 4000 lat temu, a głównym powodem osadnictwa na tym terenie było źródło słodkiej wody. Pierwsze wzmianki na temat nazwy Baśka Voda pojawiły się w 1688 r., a pierwszym publicznym budynkiem w tej okolicy był późnobarokowy kościół św. Lovro.
Podróż z Krakowa do Baśki zajęła nam około 13 godzin.
Tym razem wybraliśmy opcję przez Słowację i Węgry. W poprzednich latach przekraczaliśmy granice w Czechach, Austrii i Słowenii.
W zasadzie czasowo na jedno wychodzi, ale cenowo jest to zdecydowana różnica.
Polska-Słowacja-Węgry-Chorwacja - koszt winet to 125 zł.
Polska-Czechy-Austria-Słowenia - koszt winet 360 zł.
Podróżowanie chorwackim wybrzeżem to czysta przyjemność i uczta dla oczu, uszu /cykady/ oraz węchu. Tymi boskimi widokami i zapachami można zachwycać się bez końca.
Co jakiś czas zatrzymujemy się, żeby bez pośpiechu podziwiać chorwackie wybrzeże.
Pod naszymi stopami roztacza się panorama Parku Narodowego Krka, który odwiedziliśmy będąc w Chorwacji dwa lata temu.
Jest to jeden z nielicznych rezerwatów przyrody objętych ścisłą ochroną, w którym turyści mogą kąpać się pod jednym z największych wodospadów.
Do Krka pływają statki turystyczne z okolicznych miasteczek. My płynęliśmy wtedy z Rogoźnicy. Warto poświęcić jeden dzień na obserwację chorwackiego wybrzeża z drugiej strony i wybrać się w taki rejs.
Baśka Voda jest miasteczkiem bardzo ładnie położonym - między masywem górskim Biokovo, a lazurowymi wodami Adriatyku. Muszę Wam powiedzieć, że dla mnie ta "randka gór z morzem" jest jednym z piękniejszych fenomenów przyrodniczych. Uwielbiam patrzeć na to połączenie dwóch odmiennych żywiołów.
Szukajcie, a znajdziecie.
Tak naprawdę, to nasze szukanie było bardzo krótkie i bardzo skuteczne.
Pierwsza ulica w Baśce i ostatni dom, przy którym siedział starszy Pan o imieniu Pavel. Już na samym wstępie - zarówno sam gospodarz jak i jego dom zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
A apartament? Oczywiście spełniał wszystkie nasze oczekiwania. Ogromny taras z widokiem nie tylko na morze, ale również gigantyczne góry rozpościerające się tuż za naszymi plecami. Mogliśmy podziwiać je każdego ranka, wcinając śniadanko na tarasie - kiedy były pięknie oświetlone przez wschodzące słońce.
No i tak płynął nasz chorwacki, wrześniowy urlop. Nie myślcie sobie, że polegał on tylko i wyłącznie na "nic nie robieniu", które oczywiście było bardzo przyjemne. I chociaż dzisiejszy post jest typowo relaksacyjny i niezbyt wycieczkowy - muszę Wam powiedzieć, że w Chorwacji przejechaliśmy przeszło tysiąc kilometrów.
Czy wiecie, że Chorwacja ma swój specyficzny, niepowtarzalny zapach oraz dźwięk?
Zachwycałam się nimi szczególnie wtedy, kiedy schodziłam w dół na plażę. Pośród krzewinek lawendy, drzew sosnowych, palmowych oraz drzewek oliwnych, różnorakich ziół i kwiatów - prowadziła ścieżka, którą maszerowałam nad morze. A te wszystkie nuty mieszały się ze sobą tworząc niesamowity - pachnący bukiet.
Unoszące się w powietrzu aromaty ziół oraz bardzo intensywne odgłosy cykad sprawiały, że moje wszystkie zmysły żyły tylko i wyłącznie wakacjami, no i oczywiście Chorwacją:)
Niestety polowanie na cykady mi nie wyszło. Chociaż bardzo dobrze je słychać i są praktycznie wszędzie - niestety ciężko jest cykady zobaczyć.
Kiedy podchodzi się blisko - zupełnie milkną /cwaniaczki/.
Cykadę udało mi się zobaczyć tylko jeden, jedyny raz.
Ależ tutaj cudnie pachniało |
Kolor ziemi w Chorwacji |
O ile zejście w dół było czystą przyjemnością i nie stanowiło żadnego problemu, o tyle z drogą powrotną było już troszeczkę gorzej. Cały czas pod górę. No cóż zrobić, taki jest urok tych wszystkich nadmorskich, piętrowo położonych chorwackich miejscowości, gdzie trud wędrówki - rekompensują za to piękne widoki. Dzięki temu na wszystko można patrzeć z góry:)
Dochodzimy do plaży znajdującej się u podnóża gór Biokovo, gdzie wszyscy wczasowicze oddają się błogim chwilom totalnego lenistwa, relaksu i grillowania własnego ciała. Wcale nie żartuję. Niektóre panie wchodziły na 10 minut do słonej wody, a następnie po wyjściu z niej, przez dwie godziny opiekały się na prażącym słońcu. I tak w kółko. Plaża jest bardzo przyjemna, duża i co najważniejsze ma bardzo drobny żwirek. W każdym momencie można schować się w cieniu sosen, z czego ja korzystałam notorycznie, obserwując chorwackie niebo przez pryzmat sosnowych szyszek.
Ależ przyjemnie się maszeruje. Soczysta, pachnąca zieleń drzew sosnowych chroni przed spiekotą, a szumiący, szmaragdowo czysty Adriatyk sprawia, że człowiek przenosi się w krainę wiecznej szczęśliwości:)
Jak ja kocham takie cudowne, błogie chwile w moim życiu.
Nieprawdopodobny kolor wody |
Przed słonecznym żarem można się schować do nadmorskich jaskiń |
Dochodzę do małego portu w Breli, a następnie maszeruję dalej, gdzie pośród uroczych zatoczek można zupełnie zatracić się w niebycie.
Spokojne zatoczki, w których można przycupnąć i porozmyślać |
Zapach lawendy towarzyszy mi na każdym kroku |
Owoce mają tutaj zdecydowanie lepszy, intensywniejszy smak oraz zapach |
Idąc do Breli za główny cel mojej wyprawy postawiłam sobie odszukanie sosny, znajdującej się praktycznie na wszystkich breloczkach i kartkach pocztowych pochodzących z tej właśnie miejscowości.
Hurra! Jest i sosna!
Misja zakończona pomyślnie:)
Zasłużyłam na krótki odpoczynek
Kontemplowanie codzienności w takich okolicznościach jest naprawdę niezwykłe |
Muszę Wam powiedzieć, że w Chorwacji czułam się jak u siebie w domu. Praktycznie co drugi turysta to Polak, a w niektórych odwiedzanych przez nas miejscach - odnosiłam nawet wrażenie, że jestem w Polsce. Widać, że nasi rodacy kochają spędzać urlop w Chorwacji. No ale czy można się temu dziwić? Tutaj jest naprawdę pięknie, ciepło, klimatycznie, a jeśli ktoś lubi zwiedzać - również nie będzie się nudził.
Jest tylko jeden minus tej naszej drugiej, gorącej "Ojczyzny". Ceny. Myślę, że nie będzie przesadą jeśli powiem, że Chorwacja jest 3-krotnie droższa od Polski. O ile cztery lata temu było dość drogo - to teraz ceny przyprawiają o totalny zawrót głowy. Dzisiaj nie chcę zaburzać sielankowego, letniego nastroju, więc o realiach życia napiszę Wam w innym poście.
A kiedy dochodzę do plaży w Baśce - słoneczko chowa się coraz niżej - mimo to miejsce nie traci nic ze swojej atrakcyjności. Wręcz przeciwnie.
Zdjęcia chyba najbardziej wiarygodnie oddają panującą rzeczywistość, która w tym miasteczku ma naprawdę przyjemne oblicze.
W związku z tym, że my nie lubimy nadmiernego tłoku oraz zgiełku ulicznego - ten apartament położony w bocznej uliczce Baśki Vody - dla nas okazał się jak najbardziej strzałem w dziesiątkę.
Jeśli komuś z Was miejsce to przypadło do gustu, mogę podać namiary na sympatycznego gospodarza Pavla, z którym miło nam się gawędziło przy lampeczce chorwackiego wina.
Jeśli natomiast komuś nie odpowiada miejsce zaciszne i spokojne - zawsze może zamieszkać bliżej centrum miasta, gdzie życie towarzyskie toczy się na najwyższych obrotach do późnych godzin nocnych.
A patrząc dzisiaj za okno - z ogromną przyjemnością
wróciłam do słonecznej Chorwacji, z której również dla Was
przesyłam ciepłe promyki słońca:)
Marysiu! Chorwacja jest piekna a Twoje widoki zapieraja dech sa ekstra tak romantycznie spedzony czas z rodzina to cale szczescie którego bardzo Ci zycze niech trwa i trwa...serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Wandziu za Twoje serdeczne i miłe słowa:)
UsuńPięknie pokazałaś Chorwację.
OdpowiedzUsuńW takim bajkowym otoczeniu i z tak pozytywnym nastawieniem do świata Twój urlop musiał być udany:)
Dziękuję. Moje nastawienie w dużej mierze było spowodowane właśnie tym bajkowym otoczeniem i ciepłym klimatem, gdzie słońce, woda i zieleń od razu nastrajają człowieka optymistycznie:)
UsuńPrzepiękne fotki z cudownego miejsca.
OdpowiedzUsuńTy na zdjęciach wyglądasz znakomicie!
Muszę Ci powiedzieć, że 'przyjaźń bajecznych gór z morzem' można zobaczyć też w Norwegii. Groźne i posępne szczyty przeglądające się w wodach fiordów to również widoki niezapomniane.
Niestety, takiego ciepełka tam nie ma, a i turystów dużo mniej, Norwegia jest bardzo droga.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję pięknie Jolu:)
UsuńMasz rację - Norweskie fiordy potrafią robić na człowieku wrażenie. Mam nadzieję kiedyś je zobaczyć na żywo, ale ceny rzeczywiście odstraszają. Podobno Norwegia jest najdroższym europejskim krajem?
Tak to jest, że ciekawość i serce pchają człowieka tu i ówdzie, a rozum i rozsądek mówią coś innego.
Pozdrawiam ciepło:)
Bałkany pokochałam dzięki Albanii. Nie byłam w Chorwacji, ale byłam tuż, tuż od tego aby odwiedzić ten kraj. A teraz relacje podróżnych o baaardzo wysokich cenach zniechęcają mnie do odwiedzenia tego kraju. Może jak boom na Chorwację minie to wtedy odwiedzę ten kraj.
OdpowiedzUsuńJest tam tyle do zobaczenia i podziwiania, ale w ramach mojego protestu, jak na razie odpuszczę sobie Chorwację.
PS
Cykady są niesamowite. Potrafią tak głośno "śpiewać", że czasami trudno usłyszeć własny głos.
Wątpię, że boom na Chorwację minie. Pierwszy raz byliśmy tam w 2012 r. i było bardzo dużo ludzi, a teraz jest jeszcze więcej. I niestety im więcej ludzi, tym ceny wyższe, dlatego my jadąc samochodem zabieramy ze sobą sporo jedzenia żeby nie przepłacać.
UsuńChorwacja jest tak oblegana, że w Dubrowniku /mówiła mi o tym jedna z blogowych koleżanek/ ma wejść przepis, że w ciągu dnia miasto będzie mogło odwiedzać tylko
6 tysięcy turystów dziennie. Szczerze mówiąc nie dziwię się, bo tłumy ludzi jakie przelewają się przez miasto są niewyobrażalne - ciężko przejść ulicą.
A co do cykad, kiedy pierwszy raz pojechaliśmy do Chorwacji i wysiedliśmy z samochodu myślałam, że te odgłosy słychać z jakichś głośników - były tak donośne.
Pozdrawiam serdecznie:)
Wspaniałe widoki :)
OdpowiedzUsuńOj tak:)
UsuńJak pięknie. Jak przyjemnie. Dopóki do Chorwacji nie dotarłam, nie wierzyłam, że jest to tak niesamowity kraj. A teraz każdym zdjęciem zachwycam się podwójnie.
OdpowiedzUsuńJa też myślałam, że Chorwacja jest przereklamowana, a teraz wracam tutaj z ogromną przyjemnością.
UsuńSzkoda tylko, że ten kraj robi się coraz droższy.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam:)
Zachwycam się widokami... piękne zachody... ach musiało byc wspaniale!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo cieplutko:)
Tak, tak - było wspaniale, pięknie i ciepło.
UsuńA patrząc dzisiaj za okno chętnie bym tam wróciła natychmiast:)
Piękny post,świetnie pokazane i opisane:))))w uroczym miejscu wypoczywaliście:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńDziękuje:) Chorwacja tak nam się spodobała, że tegoroczny urlop również postanowiliśmy spędzić w tym pięknym kraju.
UsuńRównież przesyłam ciepłe pozdrowienia z deszczowych Jerzmanowic:)
Chorwacja :) My byliśmy dwa lata temu w Tucepi, zaraz obok Breli. Zdjęcia piękne, takie idealnie wakacyjne. Ciekawa jestem co zobaczyliście w okolicy.
OdpowiedzUsuńW Chorwacji zrobiliśmy przeszło 1000 kilometrów, wpadając z wizytą tu i ówdzie.
UsuńZapraszam serdecznie na kolejne posty i serdecznie pozdrawiam:)
Przepiękne widoki! Pamiętam te chorwackie cykady. Kiedyś mieszkaliśmy w takim cykadowym zagajniku, zupełnie nie dało się spać przy otwartym oknie :)
OdpowiedzUsuńKiedy pierwszy raz pojechaliśmy do Chorwacji i wysiedliśmy z samochodu myślałam, że te odgłosy cykad słychać z jakichś zamontowanych głośników - były tak donośne.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Twoje zdjęcia zrobiły na mnie ogromne wrażenie, a przecież zdaję sobie sprawę, że w rzeczywistości wszystko wygląda jeszcze piękniej. Dla oglądania takich widoków człowiek żyje! Wspaniały wyjazd, zazdroszczę pozytywnie ;)
OdpowiedzUsuńChorwacja jest bardzo pięknym krajem, no i stosunkowo położona jest niezbyt daleko od Polski /z Krakowa jedzie się 12 godzin samochodem/.
UsuńNajpiękniejsza droga prowadzi wzdłuż wybrzeża Adriatyku.
Kiedy pierwszy raz jechaliśmy do Chorwacji - na każdym kroku słychać było tylko moje "ach" i "och":)
Pamiętam ten kościółek nad wody bezkresem. Widziałem go jadąc do Dubrownika. Riwiera Makarska to niezwykle piękny rejon Chorwacji. Twoje zdjęcia ładnie to pokazują. Spędzając tam urlop na pewno wróciłaś wypoczęta i zrelaksowana. I te cykady, faktycznie potrafią być bardzo głośne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To fakt. Zresetowałam się maksymalnie, a teraz kiedy pomyślę o nadciągającej zimie nie miałabym nic przeciwko temu, żeby wrócić tam ponownie:)
UsuńRównież przesyłam serdeczności:)
Kobieto powiedz mi jak Cie nie udusic. Gdzie sie nie ruszysz i nie opiszesz pozniej tego na blogu, to taki czytacz jak ja, chce sie tam od razu przeniesc. Zawsze bylam na nie dla Chorwacji, ze wzgledu na to, ze wszyscy tam chca. A ja jak zwykle pod prad, ale Twoje wpisy zachecaja. Gdybym tam byla, zapewne tak jak i Ty, probowalabym ta sosne odnalezc. Tak samo mialam w Toskanii, gdzie musialam zobaczyc Cappella della Madonna di Vitaleta.Sciskam
OdpowiedzUsuńA nie mówiłam, że z każdym chorwackim wpisem będziesz coraz bardziej się przekonywać do Chorwacji:)
UsuńJa też podobnie jak Ty byłam kiedyś na "nie". Wkurzało mnie, że wszyscy tylko Chorwacja i Chorwacja. A potem wpadłam po uszy:)
A jak wszystko dobrze się ułoży w marcu wyruszę do Toskanii, dlatego z wielkim zapałem śledzę Twoje ostatnie wpisy francusko-toskańskie.
A czy Capella della Madonna to jest ta słynna kapliczka pojawiająca się zawsze w toskańskim pejzażu?
Tak, dokladnie ta :). Jezeli bedziesz w marcu, koniecznie idz ja poogladaj z bliska. Nas dobil upal i nie mielismy sily. Zjedzcie z glownej drogi, tak jak pokazuje drogowskaz, tylko uwazajcie bo to bedzie gruntowa droga z mnostwem dziur. Podjedziecie pod zamknieta brame, zostawcie tam autoi dalej wydeptanymi sciezkami dojdziecie. Przy glownej drodze jest mozna sie zatrzymac i z daleka zrobic zdjecia, ale wydaje mi sie , ze stamtad bedziecie miec duzo dalej do kapliczki niz spod bramy. Pozdrawiam
Usuń
OdpowiedzUsuńOczywiście, że opcja przez Słowację i Węgry jest o wiele tańsza. Od pewnego czasu z niej korzystamy. Chorwacja jest zachwycająca mimo tłumów turystów. Też chętnie bym tam wróciła.
dziękuję, że zamieściłaś zdjęcia kwitnących kufików. Te piękne czerwone kwiaty nazywam szczotkami do butelek.
Serdecznie pozdrawiam:)
O tak - kwiatuszki w Chorwacji robią wrażenie. Cudne oleandry, bugenwille, palmy, kaktusy i wszystkie inne, które u nas możemy hodować tylko w doniczkach - w Chorwacji zachwycają gigantycznymi rozmiarami. Faktycznie kufliki wyglądają jak szczotki do butelek:)
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie:)
Dasz wiarę, że ja nigdy nie byłam w Chorwacji? Najpierw Karola była mała, więc szukaliśmy plaż z piaskiem i bezpiecznego zejścia do morza, potem inne cele się znalazły, a teraz już właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, no ale tyle jeszcze Włoch jest do obejrzenia:) I ja uwielbiam randkę gór z morzem, taki krajobraz zawsze mnie rozbraja. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc ciężko mi w to uwierzyć, że jeszcze tam nie dotarłaś.
UsuńA ja z kolei w ogóle nie znam Włoch, dlatego postanowiłam, że mój najbliższy zagraniczny wyjazd chciałabym poświęcić właśnie Włochom.
A swoją drogą do odwiedzenia Chorwacji również Cię zachęcam - piękny kraj.
Pozdrawiam serdecznie:)
Widoki przepiękne, granaty na drzewach aż kipią sokiem. Cudowne miejsce :-) Pozdrawiam Marysiu :-) Dzięki za odwiedziny, zapraszam częściej.
OdpowiedzUsuńWitam,teraz przeczytałam pani wpis z wakacji do Chorwacji,czy mogłaby Pani podać nazwę tej kwatery.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń