"Quien no ha visto Sevilla, no ha visto maravilla"
"Kto nie widział Sewilli, nie widział cudu"
Sewilla to piękne, hiszpańskie miasto posiadające nieodparty urok i klimat, któremu nie sposób się oprzeć.
Jesteśmy tutaj drugi dzień i chociaż "śmigamy" od rana do wieczora, żeby w miarę możliwości ogarnąć wszystkie jej atrakcje - niestety nie sposób tego zrobić w dwa dni. Tutaj jest tyle do zobaczenia, tyle do "posiedzenia" i do pozachwycania się, że trzeba by zacumować w tym mieście co najmniej dwa tygodnie.
Spacer po Sewilli to prawdziwa uczta dla wszystkich naszych zmysłów: oczu, uszu i węchu.
Na jednej z 12 bram miejskich widnieje napis, streszczający pokrótce dzieje Sewilli: "Herkules zbudował mnie mocarny, Juliusz Cezar murami ogrodził z wysokimi wieżami, utracił mnie wizygocki władca, a Święty Król odzyskał".
Juliusz Cezar w 49 r.p.n.e zaszczycił zdobyte miasto nazwą od swego imienia Iulia Romana Hispalis. Przybyli po Rzymianach Wizygoci, w roku 461 wybrali je na stolicę prowincji swego królestwa. Jako Iszbalija rozkwitało miasto w czasach kalifatu Al-Andalus, po chrześcijańskiej rekonkwiście było ulubioną siedzibą królewskiego dworu, a od odkrycia Ameryki kontrolowało cały hiszpański handel z Nowym Światem.
Sewilla była też główną siedzibą Świętej Inkwizycji - "instytucji" stworzonej i wymyślonej przez najwyższych dostojników kościelnych. I choćby nie wiem jak bardzo Kościół Katolicki starał się usprawiedliwiać - nigdy od tego tematu nie ucieknie i nie znajdzie racjonalnego usprawiedliwienia za swoje okrutne czyny.
Kiedy opuszczamy Plac Hiszpański /według mnie najpiękniejsze miejsce w Sewilli/, przechodzimy przez piękny Park Marii Luizy. Dzisiaj śpiewają tutaj ptaki, a otaczająca przyroda sprawia, że człowiekowi od razu chce się żyć.
Dorożki na Placu Hiszpańskim /pisałam o nim wcześniej/ |
Nie zawsze było tutaj tak przyjemnie. W czasach Inkwizycji na terenie parku palono na stosach Żydów, Maurów oraz tych wszystkich, którzy myśleli innymi kategoriami niż "nieomylny Kościół Rzymski".
Skoro więc papieże byli nieomylni, a wszystkie decyzje podejmowane w Watykanie nie podlegały dyskusji, to dlaczego w 2004 r. papież Jan Paweł II wystosował list, w którym potwierdzał skruchę Kościoła za "błędy popełnione przez tych, którzy służąc prawdzie uciekali się do nieewangelicznych metod".
Papież stwierdził również, że Inkwizycja stała się dla wielu ludzi symbolem czarnych kart Kościoła, a tym samym anty-świadectwem i powodem zgorszenia.
A co gorsza ten nieludzki proceder Kościoła nie trwał kilka, czy kilkadziesiąt lat. Kościół prześladował swoje "ofiary" kilkaset lat i nigdy nie został za swoje zbrodnicze czyny rozliczony.
Chociaż papiestwo już wcześniej rościło sobie prawo do nieomylności /Rodrigo Borgia-największy rozpustnik wśród papieży/, to oficjalny dekret wprowadzono na Soborze Watykańskim w 1870 r., a zniesiono go już po 11 latach w 1881 r. Dla mnie jest to totalna parodia w wykonaniu papieskich aktorów. Najpierw omylny, potem nieomylny i znowu omylny. A patrząc na czarne karty historii kościoła, zbrodnie i błędy, które notorycznie popełniał i nadal popełnia jest to najlepszy dowód na to, że Kościół tak naprawdę nigdy nieomylny nie był i w dalszym ciągu nie jest.
Trudno uwierzyć, że w tym miejscu płonęły kiedyś stosy Inkwizycji |
Kierowanie hiszpańską inkwizycją powierzono mnichowi, który "podążał drogą prawego życia i odznaczał się wielką gorliwością wiary". Zwał się on Tomas de Torquemada. Był spowiednikiem królewskim i przeorem dominikańskiego klasztoru Santa Cruz w Segowii.
Przyszedł na świat w Valladolid w roku 1420. Już jako mały chłopiec myślał o wstąpieniu do stanu kapłańskiego i bardzo szybko zorientował się, że religijna ortodoksyjność kształtowała i wpływała na wydarzenia natury politycznej. Przyszłą królową Izabelę poznał w wieku czterdziestu lat, gdy była jeszcze nastoletnią księżniczką - od razu stał się jej nauczycielem i bliskim doradcą.
Torquemada piastował urząd Generalnego Inkwizytora od roku 1483. "Skodyfikował" proces inkwizycyjny w "Instrukcjach dla Świętego Oficjum", które ukazały się drukiem pod koniec XVI wieku. Współcześni badacze doszukali się w gronie przodków Torquemady hiszpańskich Żydów, których w czasie inkwizycji tępił wręcz z fanatycznym zapałem.
Kiedy w całej Andaluzji dokonywano już pogromu innowierców, a królewska para /Izabela Kastylijska i Ferdynand Aragoński/ przybyli do Sewilli w roku 1477 - królewski kaznodzieja Alonso de Hojeda oraz królewski spowiednik
T. Torguemada szybciutko wykorzystali okazję, żeby również w tym mieście zrobić porządek z Żydami. Tych dwóch zagorzałych prześladowców poparł arcybiskup Sewilli Gonzalez de Mendoza przekonując Ferdynanda i Izabelę o realnym zagrożeniu, jakie stanowiła ta mniejszość religijna.
Jako, że królowa była osobą bardzo pobożną uznała, że w takiej sytuacji konieczne jest uruchomienie odpowiednio zorganizowanej maszynerii świeckiej w celu wykrycia i ukarania heretyków.
W listopadzie 1478 r. papież Sykstus IV udzielił Ferdynandowi i Izabeli formalnego pozwolenia na ustanowienie inkwizycji w Hiszpanii, w celu obrony katolickiej tożsamości królestwa przed zagrożeniem spowodowanym przez Żydów powracających do swojej dawnej wiary. Instytucja hiszpańskiej inkwizycji miała wzorować się na modelu Świętego Oficjum ustanowionego przez papiestwo w XIII wieku w Aragonii. Różnica polegała na tym, że w Sewilli miała być ona pod bezpośrednią kontrolą monarchów.
Pierwsze autodafe odbyło się 6 lutego 1481 r., pod nadzorem dwóch dominikańskich inkwizytorów. Na stosie spłonęło wówczas sześciu wysoko postawionych konwertytów /nawróconych Żydów/.
Aż ciarki przechodzą po plecach kiedy pomyślę, że na stopniach tej pięknej, sewilskiej Katedry rozpalano stosy i żywcem palono ludzi, ponieważ Kościół Katolicki nie mógł przecież przelewać krwi /jedna z większych hipokryzji/.
Katedra w Sewilli |
Publiczne autodafe było wydarzeniem o iście teatralnym charakterze, dopracowanym do ostatniego szczegółu. Ogromne koszty związane z jego przygotowaniem rozwiązano w ten sposób, że Święte Oficjum konfiskowało wszelkie dobra oskarżonych osób. Żydzi byli bardzo bogatą społecznością, więc inkwizycyjny skarbiec prawie zawsze był pełny.
W latach 1556-71 wydano dekret mówiący, że największe społeczności morysków /nawróceni muzułmanie/ miały płacić podatek w celu utrzymania lokalnych trybunałów inkwizycyjnych. Jeśli nie wyraziliby na to zgody ich dobra również miały być konfiskowane.
Trwało to aż do momentu ich ostatecznego wypędzenia z Hiszpanii, czyli roku 1609.
Ludzie głodowali, a Kościół zbierał haracz tylko po to, żeby mordować innych ludzi "w imię Boga".
Na pasach żołnierzy Wehrmachtu również znajdował się napis: "Bóg z nami".
Niemcom do tej pory stawia się zarzut ludobójstwa, a Kościołowi? Czym różniło się jedno mordowanie od drugiego? Chyba tylko tym, że ci pierwsi rozstrzeliwali ludzi lub palili w komorach gazowych, ci drudzy natomiast nie posiadając pistoletów wykorzystali płonący stos, uprzednio oczywiście torturując swoją ofiarę do granic wytrzymałości.
Naziści mordowali przez sześć lat, a Kościół Katolicki przez sześć stuleci.
Wracając do "uroczystości autodafe" każde z nich rozpoczynało się mszą świętą, odprawianą w Kościele lub Katedrze przy placu, gdzie miała odbyć się ceremonia. Wyobrażacie sobie modły wznoszone przez osoby duchowne do Boga, a następnie stosy na których przywiązuje się do pala krzyczących wniebogłosy, płonących żywcem ludzi? Czy ktoś kto naprawdę zna ewangelię Chrystusową mógłby dopuścić się takich czynów? Przecież sam Jezus kiedyś powiedział do faryzeuszy:
"Gdybyście zrozumieli, co znaczy - chcę raczej miłosierdzia niż ofiary,
nie potępialibyście niewinnych" - Mt 12,1-2.7
Ci, którzy nie popełnili większych wykroczeń - szli na początku pochodu, zaś ci którzy nie okazali skruchy i skazani zostali na śmierć - zamykali pochód. Na ulice wylegały tłumy, które cały czas obrzucały skazańców obelgami i szyderstwami. Uroczystość trwała prawie przez całą noc, stając się formą teatru psychologicznego i symbolicznego. Punktem kulminacyjnym było odczytanie zarzutów postawionych każdemu z oskarżonych i wykonanie wyroku. Tych, którzy pojednali się z Kościołem czekała kara konfiskaty dóbr, chłosty, publicznej pokuty, natomiast uparci heretycy - jadąc na grzbietach osłów byli zabierani przez władze świeckie i wywożeni na miejsce, gdzie przygotowane były stosy. Jeszcze tego samego wieczoru, czekała ich śmierć.
Ceremonia autodafe pełniła funkcję pedagogiczną, polegającą na publicznym ogłoszeniu supremacji wiary katolickiej poprzez uwolnienie Kościoła od jego najohydniejszych wrogów. Ten spektakl był również okazją do wygłoszenia kazania do wielotysięcznego zgromadzenia, w celu wywołania "zbawiennego strachu".
Jeśli ktoś nie uczestniczył w tej uroczystości potwierdzającej katolicką hegemonię, przyjmował tym samym postawę nonkonformizmu i nie było dla niego miejsca w społeczności wiernych. Mogło to w rezultacie doprowadzić do wszczęcia dochodzenia, wykluczenia ze wspólnoty i potępienia.
Kościół wyznawał i według mnie nadal wyznaje zasadę: "Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam".
W Sewilli, po drugiej stronie rzeki Gwadalkiwir znajduje się bardzo specyficzna dzielnica miasta o nazwie Triana.
Zanim tam jednak dotrzemy, po drodze mijamy wieżę Torre del Oro /Złotą Wieżę/ - od złoconych azulejos, które zdobiły jej mury. Hiszpanie twierdzą, że nazwa pochodzi od złota wyładowywanego ze statków przypływających z Nowego Świata. W każdym razie wieża prezentuje się bardzo ładnie nad brzegiem rzeki.
Została wzniesiona przez Almohadów w pierwszej połowie XII w. Połączona ze Srebrną Wieżą oraz Alcazarem, należała do systemu obronnego miasta.
Przez most Isabel II, zwany Puente de Triana wchodzimy do dzielnicy Triana, która od czasów rzymskich i muzułmańskich do dnia dzisiejszego słynie z wyrobów z wypalanej gliny. Wytwarzano i nadal wytwarza się tutaj słynne szkliwione płytki azulejos - na świeżej glinie mistrzowie odciskali sznurem oryginalne wzory, wklęsłe i wypukłe, kreśląc niesamowite obrazy.
Muszę Wam powiedzieć, że kiedy przekroczyłam most i znalazłam się w tej "ceramicznej dzielnicy" - prawie dostałam oczopląsu od ilości, jakości, a przede wszystkim wyglądu wszystkich znajdujących się tam ceramicznych cudeniek.
Ściany budynków i sklepów wyłożone płytkami azulejos w przeróżnej konfiguracji i wzorach sprawiały niezwykłe wrażenie, a kiedy wchodziłam do sklepów z tymi produktami nie mogłam wyjść z podziwu.
Ceramika sygnowana znaczkiem z Triany, to ręczna robota i uchodzi za jedną z piękniejszych na świecie. Zobaczcie zresztą sami.
Już przed wyjazdem do Hiszpanii wiedziałam, że jedną z pamiątek które przywiozę będzie właśnie coś ceramicznego z Triany - napis mówi: "Witaj w domu" |
W całej XV-wiecznej Hiszpanii nie było miejsca bardziej przeklinanego i budzącego większą grozę niż ta dzielnica. "Triana to siedziba antychrysta" - tak napisał ksiądz Sebastian Martinez, zanim spłonął na stosie za buntownicze wiersze przeciwko Świętej Inkwizycji.
Antychrystem nazwał ksiądz mnicha Tomasa de Torquemadę, za sprawą którego skonstruowano narzędzie tortur o nazwie Madre Dolorosa /Matka Boska Bolesna/.
W ciało heretyka umieszczanego pośrodku konstrukcji wbijały się ze wszystkich stron - w głowę, twarz, stopy, tors, plecy, ręce i nogi - bardzo powoli, milimetr po milimetrze różnej wielkości i grubości szpikulce, igły, noże i miecze. Ostrza dochodziły do wnętrzności, ale Madre Dolorosa zazwyczaj nie zabijała, ponieważ "Kościół Katolicki nie przelewał krwi". Reszty dzieła dokonywano na stosie i potencjalnego delikwenta palono żywcem /jeśli oczywiście przeżył tortury/.
Sewilla była hiszpańską stolicą Świętej Inkwizycji, z administracją i lochami w zamku San Jorge, po którym nie ma już śladu. Została tylko uliczka nosząca nazwę Callejon de la Inquisicion - Zaułek Inkwizycji.
W czasach T. Torquemady palono Żydów i Maurów - nawet tych którzy przyjęli chrzest, a także niepokornych księży i zakonników.
Skala paranoi była tak wielka, że w 1559 r. na rozkaz władz inkwizycji w Zamku San Jorge zniszczono bibliotekę św. Teresy z Avila, a w 1575 r. została ona wraz z Janem od Krzyża oskarżona o herezję /oboje byli reformatorami i autorami zakazanych dzieł/. Dla Kościoła nie było istotne, że te dwie osoby były gorliwymi, bogobojnymi katolikami. Dla inkwizycji liczył się przede wszystkim fakt, że przyszli na świat w rodzinie konwertytów /nawróconych Żydów/.
Zaułek Inkwizycji |
Z portu przy obecnej ulicy Betis /poniżej/, w 1519 r. wypłynęły karawele Ferdynada Magellana w odkrywczą podróż dookoła świata.
Niedaleko stąd biegnie ulica uhonorowana imieniem Rodriga de Triana.
To on podczas wyprawy Kolumba jako pierwszy ze statku "Pinta", wykrzyknął: "Tierra - Ziemia", co oznaczało że właśnie został odkryty Nowy Świat. Marynarz nie tylko nie otrzymał obiecanej przez Królów Katolickich nagrody /10 tysięcy maravedi dla tego, który pierwszy zobaczy ląd/, ale musiał uciec z Hiszpanii, ponieważ szpiedzy Torquemady wykryli, że Rodrigo de Triana był marranem - ochrzczonym Żydem.
Jak wspominałam wcześniej - Inkwizytorzy ślubowali na własny honor, że wykonywać będą swoją pracę w imieniu Boga, a nie dla własnej przyjemności bądź materialnych zysków.
W 1252 r. papież Innocenty IV zatwierdził reguły i zasady według których miała działać machina Świętej Inkwizycji.
O ile dla prostego, niepiśmiennego i nie potrafiącego czytać w tamtych czasach ludu /nie mieli dostępu do Biblii/ - decyzje władz kościelnych mogły wydawać się słuszne i autorytatywne - to jak wytłumaczyć fakt, że inkwizytorzy którzy zazwyczaj byli osobami duchownymi, mającymi dostęp do Pisma Świętego kierowali się typowo "szatańskimi" praktykami?
Jezus w ewangelii Mateusza 7,15-20 wypowiedział takie słowa:
"Miejcie się na baczności przed fałszywymi prorokami. Oni przychodzą do was w przebraniu owczym, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po owocach. Czy zbiera się winogrona z cierni lub figi z ostów. Tak właśnie każde dobre drzewo rodzi dobre owoce, a drzewo zagrzybione rodzi owoce zepsute. Nie może dobrze drzewo rodzić zepsutych owoców ani drzewo zagrzybione rodzić dobrych owoców. Każde drzewo, które nie rodzi dobrego owocu, jest wycinane i wrzucane do ognia. Tak zatem poznacie ich po ich owocach".
Jakie zatem owoce wydawał i nadal wydaje Kościół Katolicki odpowiedzcie sobie sami.
Wiem, że niektórzy z Was będą mi zarzucać uprzedzenie do tego kościoła, ale to naprawdę nie są moje fanaberie czy też wymysły. To niepodważalne fakty potwierdzone przez historię.
O urzędniczej skrupulatności Świętego Oficjum świadczą bardzo szczegółowe rachunki wysyłane do rozpaczających rodzin więźniów, w których inkwizytorzy domagali się zapłaty za przesłuchania, przetrzymywanie, transport, a nawet egzekucje heretyków.
W rzeczywistości reguły często łamano, a pełniący jednocześnie rolę sędziów, ławników oraz katów inkwizytorzy - nie musieli tłumaczyć się z własnych postępków i notorycznie czynili użytek z posiadanej władzy. Za przykład może posłużyć postać Diego Rodrigueza Lucero z Kordoby, którego w 1506 r. oskarżono niesłusznie o uśmiercenie prominentnego mieszkańca miasta i postawiono przed sądem inkwizycyjnym, z wiadomo jakim wyrokiem. Usunąwszy przeszkodę z drogi, inkwizytor wziął sobie wdowę po skazanym mężczyźnie za kochankę.
Mniej więcej 20 lat później radni miasta Grenada wystosowali do króla Karola V oficjalny list i poskarżyli się na inkwizytorów, którzy ich zdaniem nadużywali władzy, przymuszając groźbami mężów oraz ojców, aby przysyłali im żony i córki do alkowy.
O nadużyciach i zbrodniach aparatu Świętego Oficjum można by pisać w nieskończoność, a działalność inkwizycyjna kościoła to tylko kropla w morzu ich grzechów /krucjaty, prześladowania protestantów, albigensów, waldensów itd./
Patrząc z perspektywy Średniowiecza oraz późniejszych okresów w dziejach Andaluzji /Al Andalus/, różne społeczności koegzystowały tutaj na względnie pokojowych warunkach. Władze nigdy nie prześladowały otwarcie Żydów ani chrześcijan, a także nie zakazywały im praktykowania własnych religii. Prawo pozwalało na zawieranie mieszanych małżeństw, a kulturalne i gospodarcze stosunki utrwalały się ponad podziałami. Władcy emiratu wyznawali zasadę: "Żyj i pozwól żyć innym", a muzułmańskie królestwo uznawane było za latarnię rzucającą światło cywilizacji na zacofaną pod wieloma względami Europę. Nauka, literatura i sztuka kwitły w nim w atmosferze oświecenia i powszechnej tolerancji, a współcześni historycy wysunęli hipotezę, że średniowieczne Al-Andalus było zrealizowaną w praktyce utopią i mogło posłużyć za przykład dla dzisiejszych wielokulturowych społeczeństw. Niestety do czasu.
I chociaż dzisiaj w Sewilli życie toczy się zwykłym, codziennym rytmem, to nikt nigdy nie wymaże krwawych dziejów zapisanych na stronach tego cudownego miasta.
Dorośli mają swoje zajęcia, dzieci swoje. Przypuszczam, że niewielu turystów, a może nawet mieszkańców Sewilli zdaje sobie sprawę z dramatu, który rozgrywał się tutaj kilka stuleci wstecz.
Przed piękną Katedrą Najświętszej Marii Panny nadal ustawiają się kolejki ludzi z całego świata, którzy chociaż przez krótką chwilę chcą poczuć magię tego miejsca, a na którym kilkaset lat temu płonęły stosy Świętej Inkwizycji.
Sewilla, 05.03.2016 r.
Jeśli chcielibyście bliżej poznać kwestie poruszane w moim dzisiejszym poście - odsyłam Was do następujących książek:
"Inkwizycja hiszpańska" - Helen Rawlings
"Mroczne karty historii Kościoła Katolickiego" - Michael Kerrigan
"Bosonoga królowa" - Ildefonso Falcones opowiada o miłości i fanatycznej nienawiści, namiętności i okrucieństwie. Przepych pałaców w Sewilli i nędza dzielnic biedoty splatają się z losami dwóch kobiet próbujących znaleźć swoje miejsce w życiu.
Dziękuję za pozostawione komentarze,
a w związku z trwającym w pełni sezonem urlopowym
życzę Wam wszystkim cudownych, słonecznych i radosnych letnich dni:)
Gdyby mury Sewilli mogły mówić, opowiedziałyby pewnie wiele strasznych, ale równie wiele pięknych historii. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSewilla to miasto, którego historia jest tak bogata, że mogłaby obdarować swoimi atrakcjami inne miasta, a każda z jej dzielnic śpiewa swoją własną pieśń. Walki byków, flamenco, płytki azulejos i wiele wiele innych. Zarówno radosnych jak i niestety tych tragicznych.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Czyta sie Twoj wpis i nachodza mnie mysli ponure i trudno nie myslec o naszym wspolczesnym swiecie w ktorym tez dzieje sie nie zawsze dobrze, czyzby ludzie nie potrafili wyciagnac wnioskow z naszej ludzkiej historii? byc moze tej historii nie znaja, albo nie chca znac..warto przeczytac ksiazke Jose Saramago io inkwizycji...Baltazar i Blimunda. dzieki za bardzo ciekawy wpis, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOd dawna interesuje mnie tematyka związana z historią kościoła, a szczególnie okres krucjat oraz inkwizycji. I tak jak napisałaś - niektórzy ludzie albo nie znają tematu, albo udają, że on po prostu nie istnieje. A skoro jestem człowiekiem myślącym to nie mogę dać sobie wmówić, że coś jest białe skoro jest czarne. Niestety niektórzy ludzie za swoje życiowe wybory obwiniają innych, a to przecież każdy z nas odpowiada sam za siebie. Książki o której piszesz nie czytałam - dzięki za jej polecenie.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Witaj, Mario:-)
OdpowiedzUsuńJak zwykle Twoja gruntowna wiedza na temat pisanego przez Ciebie posta, nie tylko zamieszczone piękne zdjęcia przyciągają mnie na łamy bloga. Pozdrawiam serdecznie :-)
Dziękuję Ci pięknie za miłe słowa. Pisząc post, oprócz zdjęć staram się w nim również umieszczać jakieś ciekawe informacje dotyczące danego miejsca. Myślę, że osoby czytające są zadowolone, a ja również przy okazji mogę powertować książki i dowiedzieć się czegoś interesującego.
UsuńPozdrawiam Cię Marysiu bardzo serdecznie:)
Nie ruszając się z domu odbyłam niezwykłą podróż, za którą bardzo Ci dziękuję, Marysiu. Pozdrawiam ciepło :-) Ania
OdpowiedzUsuńJa też czasem lubię odbywać takie stacjonarne podróże. A wszystko dzięki blogom.
UsuńW ciągu kilkunastu minut możemy zwiedzić wiele ciekawych miejsc na świecie oraz odwiedzić piękne domy i mieszkania - jak na przykład my shabby my dream:)
Dziękuję Aniu za odwiedziny i zawsze serdecznie zapraszam:)
Mario świetny post, który być może otworzy oczy niektórym osobom przekonanym o wspaniałości i autorytatywności naszego powszechnego kościoła katolickiego, od którego z dawien dawna wieje zgnilizną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z wyrazami uznania:)
Dziękuję bardzo:)
UsuńNie da się ukryć, że historia kościoła nie przedstawia się niestety w zbyt jasnym i klarownym świetle, a najlepszym przykładem na to są właśnie krucjaty oraz inkwizycja.
Pozdrawiam:)
Opowieść tyle smutna, co fascynująca. Na szczęście Twoje zdjęcia skupiły się na pięknie architektury sewilskiej. Jest co podziwiać, rzeczywiscie, jeden dzień w tym mieście to zdecydowanie za mało by zobaczyć jego atrakcje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oj tak. Gdybym jeszcze kiedyś wróciła do Andaluzji, z całą pewnością poświęciłabym na jej zwiedzanie więcej czasu. A w Sewilli po przejściu kilku kroków, trzeba się co chwilę zatrzymywać - tyle jest różnych atrakcji i pięknych miejsc do zobaczenia i obfotografowania.
UsuńSerdecznie Cię pozdrawiam i zachęcam do zobaczenia Sewilli:)
Świetny wpis!
OdpowiedzUsuńŻal mi teraz trochę, że zaniedbałam Trianę i spędziłam tam zaledwie kilka chwil.
Trzeba przyznać, że Triana podobnie jak Albaicin ma swój specyficzny klimacik:)
UsuńTwój post jest piękny, bo piękne zdjęcia zamieściłaś, ale i smutny, bo otwiera oczy na wiele dawnych przykrych zdarzeń.
OdpowiedzUsuńMyślę sobie, że każdy ma prawo wierzyć, byleby nie była to wiara fanatyczna, straszliwe efekty takiej fanatycznej wiary obserwujemy we współczesnym świecie.
Pozdrawiam Cię wakacyjnie.:)
No cóż. Czasami trzeba mówić o gorzkiej prawdzie wprost, bez owijania w bawełnę.
UsuńI nie zamykać oczu wtedy, kiedy powinny być szeroko otwarte:)
Pięknie Cię pozdrawiam i życzę miłych, letnich dni:)
Kościół to ludzie, a ludzi są różni. Jedni muchy nie skrzywdzą, dla innych okrucieństwo to rzecz powszednia. W imię Chrystusa i Kościoła przelano dużo krwi na całym świecie. Największe ludobójstwa ludzie czynili i czynią pod osłona religii. Piękne zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że w imię religii i Boga przelano dużo krwi. Jedno jest tylko bardzo bolesne i tragiczne. Krew przelewana była przez osoby, które stanowić powinny dla innych ludzi autorytet - począwszy od papieży, skończywszy na zakonnikach. I z tym nigdy się nie pogodzę.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Przepiękne miejsce! Byłam w tym roku w Barcelonie i patrząc na Twoje fotografie i moje wspomnienia z tego miesta stwieerdzam, że Hiszpania jest przecudowna i pełna tylu atrakcji, które nie sposób ogarnąć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwiili :) http://w365dnidookolazycia.blogspot.com/
W Barcelonie co prawda nie byłam, ale Andaluzja mnie oczarowała.
UsuńDzięki za zaproszenie - na pewno do Ciebie zajrzę:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Mario, dziekuje za ten spacer. We wspomnieniach mam wlasnie te dorozki i potworny upal. za to biala sangria wieczorem, leczy zmeczone upalem dusze i cialo:)
OdpowiedzUsuńSkandal nad skandale. Zapomniałam w Hiszpanii o sangrii - niewybaczalny błąd:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Jestem znów pod wrażeniem pięknego miejsca, które pokazałaś. Kiedy Ty to wszystko nadążasz zwiedzać?
OdpowiedzUsuńMoja Droga, już taką mam naturę, że gdziekolwiek jadę - zamiast odpoczywać, ja ciągle gnam do przodu i chcę zobaczyć jak najwięcej. Oczywiście relaksik też jest, ale nie w nadmiarze.
UsuńNie lubię za długo wylegiwać się na słońcu, dlatego będąc w Andaluzji zwiedziliśmy i zobaczyliśmy naprawdę dużo ciekawych i niesamowitych miejsc - dlatego tyle o niej piszę.
A to jeszcze nie koniec:)
Wspaniałe miejsce! Dziękuje za super fotorelacje! Pozdrawiam cieplutko! :))
OdpowiedzUsuńxxBasia
Pięknie dziękuję i również serdecznie pozdrawiam:)
UsuńTo mroczna strona Kościoła, ale były też wspaniałe przecież... Pomimo takiej refleksji z zainteresowaniem przeczytałam Twój post. I mam ochotę znowu pojechać do Sewillii, w której byłam wiele lat temu... Poszukam też w antykwariatach "Bosonogiej królowej". Dzięki za inspiracje!
OdpowiedzUsuńJa też obiecałam sobie, że kiedyś jeszcze powrócę do Sewilli i na Plac Hiszpański, w którym zakochałam się bez pamięci. Co do Kościoła to uważam, że niestety ciągle mu pod górkę:)
UsuńCieszę się, że post Ci się podobał, a kolejnym razem zapraszam serdecznie do Kordoby:)
Świetny post. Inkwizycja to tylko kropla w morzu krwi, którą przelał Kościół Katolicki w imię Boga.
OdpowiedzUsuńDobrze, że poruszyłaś ten temat - tak bardzo niewygodny i niekomfortowy dla kościoła, z którego usług ja osobiście już dawno zrezygnowałem. Dzięki temu jestem w końcu szczęśliwym człowiekiem:)
Czasami trzeba poruszać tematy trudne, ale prawdziwe.
UsuńBardzo dziękuję i pozdrawiam:)
Sevilla jest przepiękna. Chyba nawet cały urlop to za mało żeby odkryć wszystkie uroki miasta, za to tylko chwila wystarczy żeby się zakochać. A tabliczka "Witajcie w tym domu" to bardzo fajna pamiątka dla gości i mieszkańców.
OdpowiedzUsuńNo tak. Masz rację, że na poznanie miasta trzeba przeznaczyć naprawdę sporo czasu. Ale i tak jetem szczęśliwa, że mogłam być tutaj chociaż przez dwa dni. Co do pamiątki z Sewilli - miałam kupić jeszcze kilka płytek do kuchni, ale to byłby już konkretny nadbagaż w samolocie:)
UsuńMario po raz kolejny pokazujesz, że pisanie bloga sprawia Ci ogromną radość, a my czytelnicy zaglądając do Ciebie możemy nacieszyć oko - patrząc na piękne zdjęcia oraz dowiedzieć się wielu, naprawdę ciekawych rzeczy.
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci wnikliwości tematu, kompetencji oraz estetyki postów:)
Jest mi bardzo miło słyszeć takie słowa. Są one najlepszą motywacją do dalszego pisania i pokazywania miejsc, które odwiedziłam.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Byłam tylko kilka godzin ale miasto mnie zachwyciło. Poruszałam się w obrębie katedry jedynie. Z przyjemnością poczytam o tym mieście więcej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :) Co do reszty to cóż... ,,Nie do nas należy osądzanie innych" Jak to powtarzam dzieciom i sobie samej - każdy odpowiada za siebie :) Mordy na tle religijnym były i będą, przed nami kolejna fala nowej religii... jak napisałam powyżej :))) To właśnie w Sewilli, w jednym z pięknych sklepików w wąskiej uliczce zakochałam się w tych bajecznie mozaikowych wzorach :)))
UsuńNa mnie Sewilla również zrobiła ogromne wrażenie. W tym mieście jest tyle do zobaczenia, że nawet kilka dni to za mało.
UsuńOczywiście zgadzam się z Tobą, że w imię religii ludzie od początku dziejów ludzkości dokonywali zbrodni. Z jednym tylko zgodzić się nie mogę.
Ja nie chcę ślepo wierzyć błędnym dogmatom i naukom, które głosił i głosi kościół.
Dla mnie autorytetem jest i zawsze będzie Pismo Święte.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na kolejne posty:)
Ten wpis robi ogromne wrażenie Mario! Ja właśnie wróciłam z Francji, nie mam niestety takich zdolności by opisać tak pięknie i malowniczo jak Ty wszystko co widziałam i czego doświadczyłam. Uwielbiam tu wpadac i czytac jak piszesz! :)
OdpowiedzUsuńWitaj po powrocie z pięknej krainy:)
UsuńZadanie nr 1 dla Ciebie - koniecznie musisz to opisać i pokazać zdjęcia.
Nie opowiadaj farmazonów, że nie masz zdolności. Ja też nie jestem pisarką, ale to działa tak, że jak już zaczynasz coś opisywać to słowa potem płyną same. Wiesz jak to jest kiedy coś Cię zafascynuje - czasem trzeba myśli przelać na papier. A ja myślę, że miałabyś nam wiele do powiedzenia i pokazania /w sensie zdjęć oczywiście/:)
Zapraszam Cię serdecznie do "krainy blogosfery" w imieniu wszystkich blogerów.
Jak spisał się translator?
Oczywiście ogromnie się cieszę, że polubiłaś mojego bloga, a dzięki Twoim słowom mam jeszcze większą motywację do tworzenia postów:)
OdpowiedzUsuńZawsze jesteś moim miłym gościem:)