O mnie

Na samym początku naszej dzisiejszej podróży, chciałabym zaprosić Was na poranne nabożeństwo odbywające się w Catedral de la Encarnation w Maladze.
Tak się fajnie złożyło, że po pierwsze mogliśmy zobaczyć odprawianą tam mszę, a po drugie podczas nabożeństwa można wchodzić bez biletów - więc dzięki temu zaoszczędziliśmy 10 Euro, na które tuż przy wejściu do Katedry czekały cyganki z gałązkami lawendy, które rzekomo przynoszą szczęście w miłości. 
Pięknie podziękowałam za naciąganie, ponieważ ja swoją miłość znalazłam już dawno temu i z całą pewnością nie dzięki rosnącej tu i ówdzie roślinności:)




Katedra widziana z tyłu
Catedral de la Encarnation /Katedra Wcielenia/ była budowana między rokiem 1528 a 1782, w miejscu dawnego meczetu. Podczas gdy oryginalne plany zawierały dwie wieże - brak funduszy pozwolił na dokończenie tylko jednej, dając katedrze czułą nazwę "La Manquita", co znaczy "jednoręka kobieta".
Widoczna jest tutaj mieszanina stylów z przewagą renesansu. Dolne partie są gotyckie, podczas gdy górne i fasady prezentują barok.

Na zewnątrz znajdują się trzy łuki z drzwiami, bogato dekorowane wielobarwnym marmurem. Nad środkowymi drzwiami widnieje płaskorzeźba przedstawiająca scenę z biblii "Wcielenie". Jak wcześniej wspomniałam taką właśnie nazwę nosi Katedra.















Wejście z drugiej strony katedry
Wchodząc do środka jestem zaskoczona ogromem tego kościoła, złożonego z trzech naw - wszystkie mają tę samą wysokość. W celu zapewnienia stabilności dla tak wysokiej budowli, architekt zastosował oryginalny system pilarów w kształcie krzyża, umieszczając na nich zamiast pali - korynckie półkolumny, łącząc tym sposobem tradycje klasyczne z elementami renesansowymi.
  





Nawy są przykryte pięknymi, bogato zdobionymi kopułami. Na szczególną uwagę zasługują piękne, drewniane stalle chóru, częściowo wykonane przez Pedro de Mena.  


Po wyjściu z Katedry kierujemy się w stronę nadmorskiej promenady, gdzie znajduje się również piękny park. Ale zanim tam dotrzemy - spotykamy niesamowitego człowieka, który w ciągu trzech minut wykonuje trzy obrazki na szkle. 
W błyskawicznym tempie na szklaną płytkę nakłada kilka kolorów, a potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki powstają piękne zachody słońca, wodospady, czy też inne cudeńka.

Gdy już się napatrzyliśmy na naszego artystę, odgłosy dochodzące z naszych brzuchów wskazywały na to, że mała przekąska nie zaszkodzi. Ja zamawiam gaspacho, natomiast mój mąż wybiera stworzonka z małymi oczkami, czyli krewetki.
A do "kotleta" przygrywa nam nie kto inny, jak miejscowy "artysta flamenco". Kto oglądał odcinek Jasia Fasoli w akcji z tatarem, wie o czym mówię. Oczywiście chodzi w tym przypadku o krewetki, którymi mój mąż się zajadał - ja natomiast byłam "Jasiem Fasolą". Aha, żeby ktoś nie myślał, że flamenco było za "free". Po zakończonym pokazie - od stoliczka do stoliczka i "spora miarka się zebrała". No cóż za podkład muzyczny w takich rytmach trzeba płacić.
A skoro już o jedzeniu mowa - nie mogliśmy oczywiście przeoczyć najsłynniejszego targu w Maladze, po którym w jednym ze swoich odcinków "Kulinarnych podróży" oprowadzał Robert Makłowicz, zachwalając i zachwycając się różnorodnością i świeżością produktów.
Muszę potwierdzić, że targ jest w pełni profesjonalny. Bardzo duży, pełen różnorodnego towaru - począwszy od owoców tropikalnych, poprzez egzotyczne przyprawy do owoców morza.
Ruszyliśmy więc śladami kucharza. Niestety kamery tego nie uchwyciły:)
Mercado Muncipial de Atarazanas - to hala targowa zbudowana w latach 1876-79. Wizyta w tym miejscu to prawdziwa uczta dla oczu i nozdrzy. Jest podzielona na trzy części. Po prawej stronie handlarze warzyw, po lewej stanowiska z mięsem, a po środku stanowiska rybne.
No i rzecz najważniejsza - zawsze trzeba się targować. 

Kiedy nacieszyliśmy już nasze oczy wszystkimi smakołykami znajdującymi się na targu, ruszamy dalej i kierujemy się w stronę parku.


No i jesteśmy na miejscu. 
Nawet gdybym tego nie widziała, to na sto procent wiedziałabym, że dochodzimy właśnie do parku. To co wyprawiają papugi przyprawia o zawrót głowy. Nigdy nie widziałam i nie słyszałam ich w swoim naturalnym środowisku. To jest niesamowite. Odnosisz wrażenie, że jesteś w tropikalnym ogrodzie botanicznym z pięknym podkładem muzycznym. O tej porze roku trwają papuzie gody i zakładanie gniazd, więc  wyobraźcie sobie co się działo. Papuzie popisy i wszystkie akordy muzyczne razem wzięte. Bardzo trudno uchwycić te "ptaszyska" w obiektywie, ponieważ gniazdują pośród wysokich gałęzi palm i strasznie szybko latają.
No i w końcu mamy jasność co stało się z naszą papugą, która opuściła klatkę kilka lat temu i zwiała przez otwarte okno. Wypisz wymaluj na drzewie siedzi właśnie ona. Doszliśmy z mężem do wniosku, że wybrała piękny park w Maladze, zamiast klatki w Jerzmanowicach.  Nie ma się co dziwić. Z całą pewnością w takim anturażu czuje się o wiele lepiej:)
Już sama brama wejściowa zachęca do spaceru i delektowania się wspaniałą roślinnością. Niestety jesteśmy tutaj za wcześnie, ponieważ pełny spektakl kwitnienia roślin rozpoczyna się w kwietniu, ale i tak mi się podoba. Zapraszam zatem na krótki spacer po parku. 
Nie będę opisywać poszczególnych roślin. Wytrawni ogrodnicy z całą pewnością je rozpoznają. Powiem tylko, że większość z nich w naszym klimacie może rosnąć tylko i wyłącznie w donicach - wystawiana w lecie na taras. W tym miejscu i klimacie - wszystkie, począwszy od pelargonii, a skończywszy na ogromnych dracenach i palmach, rosną sobie w ziemi.



Po wysłuchaniu papuziego koncertu oraz delektowaniu się nadmorską roślinnością,  kierujemy się w stronę promenady, zwanej Palmeral de las Sorpresas /palmowy gaj niespodzianek/ - dzieło architekta Jeronima Junquery.

Motywem przewodnim założenia jest morska fala i palma, przetworzone w struktury architektoniczne i wkomponowane w naturalne środowisko przyrodnicze, w którym dominują woda i palmy. 
Nad promenadą rozciąga się 400-metrowej długości pergola z białego betonu, w kształcie postrzępionych liści palmowych, podtrzymana "kępkami" smukłych kolumn.

Muszę przyznać, że jest tutaj bardzo ładnie i przyjemnie, a woda szemrząca w fontannach dopełnia całości.
Na niebie pojawiają się coraz ciemniejsze chmury, więc nie mamy wyjścia. Trzeba żegnać się z Malagą oraz jej atrakcjami. Czy jeszcze kiedyś wrócimy w to miejsce? Czas pokaże.


Wracamy do naszego hotelu w Torremolinos, żeby już  jutro udać się do uroczego miasteczka o nazwie Nerja, a które spełniło wszystkie moje oczekiwania i wyobrażenia o tym jak powinno wyglądać miejsce z klimatem i duchem.
Zapraszam zatem już dzisiaj na pyszny obiad, który konsumować będziemy na cudownym balkonie Europy. 
Wpadnijcie zatem kolejnym razem z wizytą, a na pewno nie pożałujecie, tak jak ja do dnia dzisiejszego nie mogę zrozumieć i darować sobie, że przeoczyłam miejsce znajdujące się kilkanaście kilometrów od Malagi, w pobliżu miasta Torremolinos, a w którym przecież  nocowaliśmy. 
A wygląda właśnie tak. Czyż nie jest to bajka? 
Chyba lepiej by było gdybym nigdy się nie dowiedziała o jego istnieniu. Jeśli ktoś z Was tam był, proszę o podzielenie się wrażeniami.
Mam straszne wyrzuty sumienia i okropnie się z tym czuję - pisząc, że jego zdjęcia pochodzą z wikipedii. Nie dlatego, że je dodałam ale dlatego, że  nie zrobiłam ich osobiście:(

Zamek Colomares to jedno z najbardziej zadziwiających miejsc nie tylko w Europie, ale i na świecie. Jest pomnikiem ku czi jednego z największych i najsłynniejszych odkrywców w historii ludzkości.
Budynek został wzniesiony w miejscowości Benalmadena w latach 1987-94 /niesamowite/ przez dr Stephena Martina. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to zabytek "klasy zerowej", no ale mała wzmianka w przewodnikach by nie zaszkodziła. A w Pascalu i Berlitzu ani słowa. 
Martin budując zamek, miał do pomocy jedynie dwóch lokalnych murarzy, a dzięki wizji powstał zamek który w swej formie łączy wpływy bizantyjskie, romańskie, gotyckie i mauretańskie.
Celem dr Martina było uczczenie Kolumba i jego odkrycia Ameryki. W swym dziele połączenie różnych stylów architektonicznych miało odzwierciedlać wpływy, jakim podlegał podróżnik. 
Symbolicznym nawiązaniem do "wyprawy do Indii" są rzeźby trzech statków Kolumba - Santa Maria, Nina i Pinta.
Elementami zamku są także postaci królów Hiszpańskich Ferdynanda II Aragońskiego oraz Izabeli I Kastylijskiej, którzy sfinansowali wyprawy Kolumba.
Zamek zajmuje powierzchnię 1500 m kw., co sprawia, że nazywa się go największym na świecie pomnikiem Kolumba.
Obiekt został wpisany do Księgi Rekordów Guinessa, ze względu na znajdującą się w jego wnętrzu Kaplicę pw. św. Elżbiety Węgierskiej. Jest to najmniejsza tego typu konstrukcja na świecie - 1,96 m kw.
Na terenie zamku znajduje się także mauzoleum Krzysztofa Kolumba. Stoi puste i czeka na szczątki odkrywcy, które być może spoczną tutaj w przyszłości.
Zamek przez lata był falkonarium - mieszkały tu ptaki drapieżne /głównie sokoły służące do polowań/. Niestety po licznych skargach mieszkańców na te drapieżniki, które porywały zwierzęta z gospodarstw - falkonarium zlikwidowano. 
Aktualnie jest to największa atrakcja turystyczna w tej okolicy. Niewątpliwie bardzo urokliwa.



Malaga, 28.02.2016 r.

31 komentarzy:

  1. Wspaniała podróż :) Z ogromną przyjemnością poczytałam i pooglądałam :) Podzieliłam sobie na pół post, aby móc napawać się zwiedzaniem :))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Ja również jestem zachwycona Andaluzją.
      Zdaje sobie sprawę, że moje posty są dosyć długie, no ale cóż taka już moja pisarska natura:)
      Czytaj zatem i oglądaj szybciutko, bo następne posty już czekają:)

      Usuń
  2. Ale cudnie!!! Taka wycieczka to coś dla mnie!
    Życzę milutkiej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to nie zwlekaj. Wakacje tuż, tuż. A najlepiej po wakacjach, ponieważ w sezonie są tam masakryczne tłoki, a temperatura dochodzi do 45 stopni.
      Dziękuję pięknie i przesyłam same serdeczności:)

      Usuń
  3. Piękna wycieczka, dziękuję : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że mnie odwiedziłaś. Rzeczywiście podróż oraz miejsca które odwiedziliśmy były niesamowite. Zapraszam Cię na dalsze podróżowanie. Będzie jeszcze wiele ciekawych miejsc.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Niesamowita roślinność, niektóre roślinki mnie zaskoczyły, bo wyglądały mchopodobnie.
    Wspaniałości, których zobaczenia zazdroszczę, bo nie byłam. Ostatnia budowla niesamowita, wytwór zwariowanego architekta, piękna wycieczka.
    Przyznam Ci się, ze Malagę najbardziej kojarzę z winem i z Picasso, który się tam urodził.
    Wiosennie pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczam, że za mchopodobne wzięłaś asparagusy lub bluszcze, ponieważ to właśnie one rosną przy samej ziemi. Asparagusem byłam strasznie zaskoczona, że rośnie ot tak sobie w ziemi.
      Bardzo żałuję, ale z powodu braku sił i czasu nie dotarliśmy niestety do domu oraz muzeum Picassa. A wino Malaga, jak najbardziej dobrze Ci się kojarzy:)
      Muszę Ci powiedzieć, że w ogóle wino oraz kawę Hiszpanie mają naprawdę pyszne.
      Mimo chłodu za oknem również cieplutko pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Katedra de la Encarnation robi ogromne wrażenie! Jest przepiękna i majestatyczna. Mieliście ogromne szczęście uczestniczyć we nabożeństwie, a dzięki temu zwiedzić ją też zupełnie za darmo. Zachwyca również widok z góry - achh ta hiszpańska architektura! :)

    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach i och. Te westchnienia towarzyszyły mi na co dzień. Będąc w Andaluzji nie sposób się nie zachwycać.
      Katedra faktycznie ogromna. Z zewnątrz tego nie widać. Dopiero po wejściu do środka widać jej rozmiary. Chociaż w porównaniu z katedrą w Sewilli ta Katedra jest mała.
      Pozdrawiam wiosennie:)

      Usuń
  6. Przepiękna wycieczka. Dziękuję. Oglądam już drugi raz i jestem zachwycona. Pozdrawiam:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę i muszę Ci powiedzieć, że chociaż tam byłam osobiście również z przyjemnością wracam ponownie do Andaluzji, przeglądając zdjęcia.
      Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na kolejne hiszpańskie opowieści:)

      Usuń
  7. W jednej z książek o Portugalii przeczytałam, że Hiszpania to nie państwo, a zlepek regionów. I coś w tym chyba jest... bo każdy region Hiszpanii jest inny, z własną historią, kulturą, władcami, językiem.
    Nigdy nie byłam w Hiszpanii, znam ją tylko z literatury bo uwielbiam "pióro" hiszpańskich pisarzy.
    Zdjęcia przepiękne, zabytki... CUDO. Po moim pobycie na Cyprze, gdzie architektura miast przypomina realną wizję kogoś kto nie ma pojęcia o ładzie przestrzennym, gdzie królują szopy, budy i budynki sklecone bóg wie z czego... z lubością oglądam Twoje Marysiu zdjęcia z Malagi. Po Twoim opisie zostało mi tylko tam pojechać, bo tak pięknie piszesz o tym miejscu w Hiszpanii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Każdy region Hiszpanii to inne wpływy i inna historia. Jeśli chodzi o Andaluzję jest ona bardzo zróżnicowana pod względem architektonicznym i etnicznym. W związku z tym, że do Afryki-Maroka jest tylko kilkadziesiąt kilometrów, więc na ulicach spotyka się dużą ilość osób czarnoskórych.
      W czasach podbicia Andaluzji przez muzułmanów i ich panowania, a więc na przestrzeni około 700 lat mieszkali tutaj również Żydzi i Cyganie. W zasadzie Andaluzja jest regionem, gdzie do tej pory mieszka największy odsetek Cyganów. Pomijając za lub przeciw - na mnie największe wrażenie zrobiły mauretańskie pałace, meczety oraz ogrody. Będę o tym pisać w kolejnych postach. Szczególnie widoczne ślady ich twórczości widać w Granadzie, Sewilli czy Kordobie.
      Szkoda tylko, że po podbiciu Andaluzji przez Królów Katolickich zniszczono bardzo wiele tych cennych i niesamowitych zabytków
      Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na kolejne andaluzyjskie wycieczki:)

      Usuń
  8. Z wielką przyjemnością i ogromną satysfakcją wędrowałam dzisiaj, dzięki Tobie, po pięknej Andaluzji. Bardzo dziękuję :) Piszesz tak sugestywnie, że miałam wrażenie, iż wszystko to oglądam własnymi oczami - fajne doznanie :) I przepiękne zdjęcia! Bajeczna jest ta nadmorska promenada. A park pełen kudłatej, potarganej roślinności zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia. Co za miejsca!
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za Twoje miłe słowa. Co do pisania to czasem sobie obiecuję, że kolejnym razem będzie więcej zdjęć, a mniej pisania - no ale tak jakoś wychodzi, że się rozpędzam i kropka.
      Andaluzyjska część Hiszpanii jest faktycznie piękna, zarówno pod względem krajobrazowym jak również architektonicznym. No i bardzo bogata, niejednokrotnie tragiczna historia tego regionu, sprawia, że nigdy nie brakuje turystów. Co do roślinności to czułam się tutaj jak w najpiękniejszym ogrodzie botanicznym. A prawdziwym rarytasem będą ogrody bajkowej Alhambry.
      Bardzo serdecznie pozdrawiam i zapraszam na ciąg dalszy:)

      Usuń
  9. CUDOWNA RELACJA BRAKUJE MI SŁOW GODNE PODZIWU SERDECZNIE POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka już jest Andaluzja Wandziu.
      Czasami faktycznie brakuje słów, żeby wszystko wiarygodnie opisać i przedstawić:)

      Usuń
  10. Z przyjemnością pospacerowałam po parku. Piszesz, że jeszcze nie w rozkwicie ale i tak pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W maju jest tutaj najpiękniej, jeśli chodzi o kwitnienie roślin. W Kordobie ogłasza się wtedy konkurs na najpiękniejsze patio. Gdybyś widziała ten kwiatowy festiwal. Można dostać oczopląsu. Jest tak cudownie. Pozdrawiam wiosennie:)

      Usuń
  11. Pomimo tego, że w życiu codziennym niekoniecznie mi po drodze do kościoła, to w podróżowaniu kościoły i katedry wprost uwielbiam. Za ciszę, spokój, piękne wnętrza i niesamowity zapach. Wejście do katedry wprost z zatłoczonej przechodniami ulicy to jak wkroczenie w inny świat. Bazary i targowiska to też punkt obowiązkowy - oprócz marokańskich suków barcelońska La Boqueria to najfajniejsze bazary na których byłam. A sposób na fotografowanie papug to statyw, dobry obiektyw i cierpliwość. Sprawdziłam i działa :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie również Kościoły, czy też znajdujące się w nich dzieła sztuki - czy to w postaci obrazów, figur, itp. nie stanowią obiektu kultu, lecz zachwycają mnie przede wszystkim jako przejaw ludzkiego umysłu geniuszu. Niewątpliwie są to dzieła godne największych artystów. Bardzo lubię zwiedzać katedry oraz bazyliki - ze względu na ich bogactwo architektoniczne i ogrom.
      W Barcelonie niestety nie byłam. A co do statywu i cierpliwości, to w naszym dość napiętym grafiku z tym było trochę gorzej. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  12. Mario, smakuję Twoją Hiszpanię. Najwyższa pora by w końcu napisać klika słów ponieważ pojawił się kolejny post z bajkowego kraju. Jak dobrze, że nie zniszczono wspaniałych mauretańskich zabytków. Na szczęście mieli fantastycznych władców.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że Maurowie pozostawili po sobie niesamowitą spuściznę. Wyobrażam sobie co musieli przeżywać, kiedy po tylu latach panowania i stworzeniu arcydzieł światowej klasy - musieli opuścić te rejony. Nie ma się co dziwić, że Boabdil płakał rzewnymi łzami, opuszczając Granadę.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  13. Jak tak patrzę na tę zieleń, to wcale się nie dziwię Waszej papudze. :P
    Katedra bardzo ładna, ale muszę przyznać, że wnętrz katedr już mi się zlewają ze sobą i nie pamiętam, co w której było, więc prawdę mówiąc, zaglądam już tylko do niektórych.

    A co do Colomares, nam zabrakło czasu, ale może w tym roku się uda? Boję się jednak, żeby to nie było kosztem Malagi. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę Ci powiedzieć, że faktycznie trzeba być wytrawnym znawcą sztuki, żeby "ogarnąć" wszystkie katedry.
      Znawcą nie jestem, ale bardzo lubię do nich wstępować i podziwiać - szczególnie z zewnątrz.
      Zawsze staram się co nieco poczytać, żeby mieć ogólny zarys.
      Gdybym miała do wyboru Colomares lub Malagę, wybrałabym Malagę, a Colomares to bardzo mała powierzchnia i w pół godziny można obejrzeć wszystko. Więc jest szansa i na Malagę i na Colomares. Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że się uda pogodzić jedno z drugim, bo żal by mi było z czegoś zrezygnować.

      Usuń
  14. Hiszpania po Grecji to nasza 2 miłość :)
    Oj poszwędalibyśmy się tam z M. Wspaniała relacja i zdjęcia.
    Ach, te cudowne podróże.
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja w Grecji nigdy nie byłam i nawet w tym roku zastanawiamy się co wybrać - Włochy czy Grecję.
      Wybór strasznie trudny.
      Muszę udać się do Ciebie i dokładnie prześledzić Twoją Grecję:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń