"Podróżując przez świat i poszukując piękna, musimy nieść je ze sobą,
inaczej nigdy go nie odnajdziemy"
Ralph Waldo Emerson
inaczej nigdy go nie odnajdziemy"
Ralph Waldo Emerson
Jakiś czas temu Tomasz Bednarek w programie "Zakochaj się w Polsce" z wielkim entuzjazmem opowiadał o zamku w Łańcucie i szczerze mówiąc ja również zapałałam wielką ochotą na odwiedzenie tej magnackiej rezydencji, żeby na własne oczy zobaczyć wszystkie atrakcje, o których wspominał nasz aktor-podróżnik. Rzeczywiście muszę przyznać mu rację - Łańcut robi ogromne wrażenie, chociaż ... spacerując wokół zamku na każdym kroku daje się odczuć intensywnie trwające prace remontowo- konserwatorskie.
Koniecznie za jakiś czas muszę wpaść z ponowną wizytą, żeby sprawdzić czy konserwator zabytków uczynił wszystko co w jego mocy, aby pałac błyszczał swoim dawnym blaskiem:)
Pierwotna rezydencja w Łańcucie w postaci wieży obronnej zbudowana została prawdopodobnie przez ród Pileckich i datowana jest na 2 połowę XVI wieku.
Poważna rozbudowa zamku według projektu autorstwa Macieja Trapoli nastąpiła w latach 1629-1641, kiedy właścicielem obiektu został wojewoda Stanisław Lubomirski - stąd często nazywany bywa Zamkiem Lubomirskich w Łańcucie. Został otoczony potężnymi fortyfikacjami bastionowymi, które uchroniły go przed zdobyciem przez Szwedów. W roku 1745 właścicielem zamku w Łańcucie został marszałek wielki koronny Stanisław Lubomirski.
Po jego śmierci pełne władanie nad zamkiem uzyskała żona - Izabela Lubomirska z Czartoryskich (powszechnie nazywana księżną marszałkową) i jako prawdziwa estetka - tereny fortyfikacji ziemnych zamieniła na ogrody. Po jej śmierci w roku 1816 Łańcut przeszedł w ręce wnuków - Alfreda i Artura Potockich.
W czasie II wojny światowej w zamku mieścił się sztab Wehrmachtu. Przed wkroczeniem Armii Czerwonej 1 sierpnia 1944 roku Alfredowi udało się uciec na Zachód i bardzo wiele dóbr zamkowych – za pozwoleniem Niemców – wywieźć. W czasie działań wojennych budynek praktycznie w ogóle nie ucierpiał, a w latach powojennych został przejęty przez władze Polski Ludowej i zamieniony w muzeum.
W nawiązaniu do tradycji zapoczątkowanych przez księżnę Izabelę Lubomirską zamek prowadzi ożywioną działalność muzyczną. Od 1960 roku nieprzerwanie do dziś, zawsze w maju, organizowana jest impreza, która nosiła pierwotnie nazwę Dni Muzyki Kameralnej. W 1981 roku przekształcono ją w Festiwal Muzyki, którego dyrektorem artystycznym został Bogusław Kaczyński /1942-2016/. Festiwal jest jedną z najważniejszych imprez muzyki poważnej w kraju. Od 1975 roku organizowane są tu również mistrzowskie kursy interpretacji muzycznej.
Pisząc o imponującej rezydencji w Łańcucie nie sposób pominąć jego głównej lokatorki - wspomnianej już wcześniej księżnej Izabeli, która pomimo niewielkiego wzrostu (maskowała tę niedoskonałość butami na wysokich obcasach oraz charakterystycznymi dla osiemnastego wieku perukami) była jedną z najbardziej wpływowych dam Rzeczypospolitej i niewątpliwie należy też do grona najciekawszych postaci epoki oświecenia.
Wysoko urodzona, piękna, majętna i wpływowa, ozdobiona licznymi talentami i pasjami, obdarzona została z pewnością osobowością nietuzinkową, choć despotyczną i kapryśną. Znana w arystokratycznej Europie, zwłaszcza w salonach Paryża i Wiednia, przynależała do grona oświeconych znawców antyku i dyletantów nauk. Pozostawiła po sobie realizacje budowlane i kolekcje, stanowiące do dziś ozdobę polskich muzeów.
To właśnie m.in. dzięki niej Zamek w Łańcucie zawdzięcza swój obecny wygląd oraz może poszczycić całkiem niezłą kolekcją dzieł sztuki. Księżna żyła w tak odrealnionym i bajkowym świecie, że kiedy przyszło jej spotkać się z przedstawicielami swoich poddanych skarżących się na nieurodzaj i martwiących o chleb na domowym stole, wedle krążącej po Łańcucie anegdoty, księżna miała odpowiedzieć beztrosko, że: "ona by tam same bułki jadła" /już to widzę:)/.
Odznaczała się silnym charakterem. Była złośliwa, a jeśli już ktoś zalazł jej za skórę mógł spodziewać się wyszukanej zemsty. Lubomirska była także niebywale zazdrosna.
Koniecznie za jakiś czas muszę wpaść z ponowną wizytą, żeby sprawdzić czy konserwator zabytków uczynił wszystko co w jego mocy, aby pałac błyszczał swoim dawnym blaskiem:)
Pierwotna rezydencja w Łańcucie w postaci wieży obronnej zbudowana została prawdopodobnie przez ród Pileckich i datowana jest na 2 połowę XVI wieku.
Poważna rozbudowa zamku według projektu autorstwa Macieja Trapoli nastąpiła w latach 1629-1641, kiedy właścicielem obiektu został wojewoda Stanisław Lubomirski - stąd często nazywany bywa Zamkiem Lubomirskich w Łańcucie. Został otoczony potężnymi fortyfikacjami bastionowymi, które uchroniły go przed zdobyciem przez Szwedów. W roku 1745 właścicielem zamku w Łańcucie został marszałek wielki koronny Stanisław Lubomirski.
Po jego śmierci pełne władanie nad zamkiem uzyskała żona - Izabela Lubomirska z Czartoryskich (powszechnie nazywana księżną marszałkową) i jako prawdziwa estetka - tereny fortyfikacji ziemnych zamieniła na ogrody. Po jej śmierci w roku 1816 Łańcut przeszedł w ręce wnuków - Alfreda i Artura Potockich.
W czasie II wojny światowej w zamku mieścił się sztab Wehrmachtu. Przed wkroczeniem Armii Czerwonej 1 sierpnia 1944 roku Alfredowi udało się uciec na Zachód i bardzo wiele dóbr zamkowych – za pozwoleniem Niemców – wywieźć. W czasie działań wojennych budynek praktycznie w ogóle nie ucierpiał, a w latach powojennych został przejęty przez władze Polski Ludowej i zamieniony w muzeum.
W nawiązaniu do tradycji zapoczątkowanych przez księżnę Izabelę Lubomirską zamek prowadzi ożywioną działalność muzyczną. Od 1960 roku nieprzerwanie do dziś, zawsze w maju, organizowana jest impreza, która nosiła pierwotnie nazwę Dni Muzyki Kameralnej. W 1981 roku przekształcono ją w Festiwal Muzyki, którego dyrektorem artystycznym został Bogusław Kaczyński /1942-2016/. Festiwal jest jedną z najważniejszych imprez muzyki poważnej w kraju. Od 1975 roku organizowane są tu również mistrzowskie kursy interpretacji muzycznej.
Pisząc o imponującej rezydencji w Łańcucie nie sposób pominąć jego głównej lokatorki - wspomnianej już wcześniej księżnej Izabeli, która pomimo niewielkiego wzrostu (maskowała tę niedoskonałość butami na wysokich obcasach oraz charakterystycznymi dla osiemnastego wieku perukami) była jedną z najbardziej wpływowych dam Rzeczypospolitej i niewątpliwie należy też do grona najciekawszych postaci epoki oświecenia.
Wysoko urodzona, piękna, majętna i wpływowa, ozdobiona licznymi talentami i pasjami, obdarzona została z pewnością osobowością nietuzinkową, choć despotyczną i kapryśną. Znana w arystokratycznej Europie, zwłaszcza w salonach Paryża i Wiednia, przynależała do grona oświeconych znawców antyku i dyletantów nauk. Pozostawiła po sobie realizacje budowlane i kolekcje, stanowiące do dziś ozdobę polskich muzeów.
To właśnie m.in. dzięki niej Zamek w Łańcucie zawdzięcza swój obecny wygląd oraz może poszczycić całkiem niezłą kolekcją dzieł sztuki. Księżna żyła w tak odrealnionym i bajkowym świecie, że kiedy przyszło jej spotkać się z przedstawicielami swoich poddanych skarżących się na nieurodzaj i martwiących o chleb na domowym stole, wedle krążącej po Łańcucie anegdoty, księżna miała odpowiedzieć beztrosko, że: "ona by tam same bułki jadła" /już to widzę:)/.
Odznaczała się silnym charakterem. Była złośliwa, a jeśli już ktoś zalazł jej za skórę mógł spodziewać się wyszukanej zemsty. Lubomirska była także niebywale zazdrosna.
W dzieciństwie kochała się w swoim kuzynie -
Stanisławie Poniatowskim, późniejszym królu Rzeczypospolitej. Lubująca się w błękitnych sukniach od których zwano ją „błękitną
markizą” księżna marszałkowa była posiadaczką Wilanowa, pałacu na
Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, Wiśnicza, Przeworska i Łańcuta.
Utrzymywała kontakty towarzyskie z cesarzową Marią Teresą, królową Marią
Antoniną, w Karlsbadzie spotkała się z Goethem.
Na zamku łańcuckim gościła m.in. Tadeusza Kościuszkę, uczonego astronoma Jana Śniadeckiego, pojawił się tu późniejszy francuski król Ludwik XVIII, a nawet francuski biskup Ludwik de Sabran - spowiednik Marii Antoniny i inni. Księżna zatrudniała znakomitych artystów - architektów i malarzy.
Pałac łańcucki wzbogacił się m.in. o Teatr Dworski, Galerię Rzeźb mieszczącą bezcenne dzieła sztuki starożytnej, które dzięki ówczesnym odkryciom archeologicznym księżna zakupiła do swej kolekcji. Dla Lubomirskiej wzniesiono Oranżerię w parku zamkowym. Księżna kochała wszystko co francuskie włącznie z francuską mową, uznając język polski za mowę niewykształconego plebsu – żartowano nawet, że swoją garderobę woziła do francuskich pralni. Na dworze księżnej prawdziwą atrakcją był lokaj Ambroży – Murzyn, którego księżna przywiozła ze swoich podróży.
Na zamku łańcuckim gościła m.in. Tadeusza Kościuszkę, uczonego astronoma Jana Śniadeckiego, pojawił się tu późniejszy francuski król Ludwik XVIII, a nawet francuski biskup Ludwik de Sabran - spowiednik Marii Antoniny i inni. Księżna zatrudniała znakomitych artystów - architektów i malarzy.
Pałac łańcucki wzbogacił się m.in. o Teatr Dworski, Galerię Rzeźb mieszczącą bezcenne dzieła sztuki starożytnej, które dzięki ówczesnym odkryciom archeologicznym księżna zakupiła do swej kolekcji. Dla Lubomirskiej wzniesiono Oranżerię w parku zamkowym. Księżna kochała wszystko co francuskie włącznie z francuską mową, uznając język polski za mowę niewykształconego plebsu – żartowano nawet, że swoją garderobę woziła do francuskich pralni. Na dworze księżnej prawdziwą atrakcją był lokaj Ambroży – Murzyn, którego księżna przywiozła ze swoich podróży.
Izabela Lubomirska w stroju ślubnym, mal. Marceli Bacciarelli, |
Z małżeństwa z księciem marszałkiem, które nasza bohaterka zawrzeć
miała z rozsądku doczekała się czterech córek, ale ciągle marzyła o
synu.
Jedna z anegdot mówi, iż podczas wizyty w Równem u Józefa i
Ludwiki Lubomirskich (swoich krewnych ze strony męża) zobaczyła
malutkiego, ślicznego chłopca - syna gospodarzy, jak spał słodko w
łóżeczku. Ukryła go, a następnie przywiozła do Łańcuta. Był to Henryk
Lubomirski.
W rzeczywistości chłopiec pojawił się na dworze księżnej w 1783 roku gdy miał sześć lat. Towarzysząc jej w podróżach po Europie, zasłynął jako cudowne dziecko, nie tyle ze względu na uzdolnienia, co wyjątkową urodę. Był portretowany przez wielu artystów.
W Łańcucie, w Sali Kolumnowej zachowała się rzeźba włoskiego klasycysty - Antonio Canovy, który ukazał chłopca jako Amora. To jeden z cenniejszych zamkowych eksponatów ocalałych przed wywiezieniem. Wśród prywatnych nauczycieli księcia był włoski pijar Scipione Piattoli, sekretarz samego króla Stanisława Poniatowskiego, współtwórca konstytucji 3 Maja.
W rzeczywistości chłopiec pojawił się na dworze księżnej w 1783 roku gdy miał sześć lat. Towarzysząc jej w podróżach po Europie, zasłynął jako cudowne dziecko, nie tyle ze względu na uzdolnienia, co wyjątkową urodę. Był portretowany przez wielu artystów.
W Łańcucie, w Sali Kolumnowej zachowała się rzeźba włoskiego klasycysty - Antonio Canovy, który ukazał chłopca jako Amora. To jeden z cenniejszych zamkowych eksponatów ocalałych przed wywiezieniem. Wśród prywatnych nauczycieli księcia był włoski pijar Scipione Piattoli, sekretarz samego króla Stanisława Poniatowskiego, współtwórca konstytucji 3 Maja.
Księżna Lubomirska zmarła w Wiedniu 25 listopada 1816 roku, a zamek na
mocy rodowych działów przejął Alfred Potocki syn córki księżnej Izabelli
– Julii. W 1885 roku drugi ordynat łańcucki hrabia Alfred II Potocki
sprowadził z Wiednia urnę z prochami swojej prababki.
Jednak i po śmierci księżna nie zaznała spokoju. Przez wiele bowiem lat uważano, iż pochowana była gdzie indziej niż w rzeczywistości. W krypcie Lubomirskich i Potockich kościoła farnego w Łańcucie w jednej z komór grobowych znajdowała się metalowa trumna, wspierająca się na lwich łapach, którą przez lata uważano za miejsce pochówku Izabelli Lubomirskiej. Zresztą napis umieszczony na niej wyraźnie mówił, że to właśnie tutaj spoczywają szczątki księżnej.
Jednak i po śmierci księżna nie zaznała spokoju. Przez wiele bowiem lat uważano, iż pochowana była gdzie indziej niż w rzeczywistości. W krypcie Lubomirskich i Potockich kościoła farnego w Łańcucie w jednej z komór grobowych znajdowała się metalowa trumna, wspierająca się na lwich łapach, którą przez lata uważano za miejsce pochówku Izabelli Lubomirskiej. Zresztą napis umieszczony na niej wyraźnie mówił, że to właśnie tutaj spoczywają szczątki księżnej.
Tymczasem kiedy w związku z
pochówkiem sprowadzonych z Lozanny członków rodu Potockich dokładnie
zbadano kościelną kryptę i przygotowano ją do ekspozycji - za trumną
odkryto tajemniczą puszkę z urną na której odkryto tabliczkę z łacińskim napisem:
„Domina Isabella
Principessa, Vidua Lubomirska nata Principessa Czartoryska aetatis
Annorum LXXXIII obiit d X X V Mensis novembris anno MDCCCXVI”, który
jednoznacznie wskazuje na to, że to właśnie w tej urnie spoczywają
prochy księżnej Czartoryskiej-Lubomirskiej, zmarłej w listopadzie 1816
roku. Hmm, czyje więc prochy kryje przypisywana wcześniej księżnej
Lubomirskiej metalowa trumna?
Na tle innych magnackich rezydencji w Polsce zamek w Łańcucie wyróżnia się dużym bogactwem zbiorów i pięknie zachowanymi założeniami parkowo-pałacowymi, w skład którego wchodzą: ogrody, budynki mieszkalne i służebno-gospodarcze.
Jak wcześniej wspomniałam na zewnątrz kompleksu cały czas trwają prace renowacyjne, więc teren ogrodów w niektórych miejscach jest troszkę zdewastowany, jednak za jakiś czas Łańcut z całą pewnością będzie błyszczał jeszcze piękniejszą krasą i klasą.
Ogromne wrażenie zrobiły na mnie pomieszczenia pałacowe z ich oryginalnym wyposażeniem. Najważniejsze z nich to:
Sala Balowa
Wielka Jadalnia
Sala Kolumnowa
Teatr Dworski
Galeria Rzeźb
Chińskie Pokoje
Do najcenniejszych dzieł sztuki należą m.in.
autoportret Sofonisby Anguissoli z 1556 r. przedstawiający włoską malarkę epoki renesansu - zakupiony prawdopodobnie przez księżną Izabelę Lubomirską, a także rzeźba dłuta Antonia Canovy przedstawiająca Henryka Lubomirskiego jako Amora. W Łańcucie znajduje się obecnie również największy w Polsce i najlepiej zachowany przykład biblioteki magnackiej liczącej 22 tysiące woluminów.
Zapraszam więc na pokoje:)
Sypialnia księżnej marszałkowej. Z rozmiarów łóżka wynika, że faktycznie nie była zbyt wysoka |
Śliczna łazienka i buduar. Nocnik jest oczywiście porcelanowy:) |
Sala balowa |
Teatr Dworski |
Wielka Jadalnia |
Galeria rzeźb z przepięknie zdobionym sufitem i ścianami |
Autoportret Sofonisboy Anguissoli |
Pokoje chińskie |
Podobno od czasu do czasu Łańcucki Pałac odwiedzają duchy trzech dawnych jego gospodarzy: wzbudzający grozę duch Stanisława Stadnickiego, zwanego za życia Łańcuckim Diabłem oraz dwie sympatyczne zjawy zwane Błękitną i Białą Damą.
Stadnicki - starosta zygwulski i pan na zamku
w Łańcucie, również za życia cieszył się ponurą sławą, a obecnie jak
mówią legendy - straszy turystów. Mimo że łańcucka rezydencja jaką znamy dzisiaj powstała już po jego śmierci, duch tego pierwszego awanturnika
i warchoła ówczesnej Rzeczpospolitej ponoć wciąż snuje się po zamkowych
korytarzach.
Współcześni żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku Stadnickiego nazywali diabłem - sądząc, że zaprzedał duszę czartu. Nie było bowiem takiej zbrodni, przed którą by się cofnął. Ze zgrozą mówiono o nim, że potrafił nawet zedrzeć z człowieka skórę, obciąć ręce czy zakopać żywcem. Znany był z ciągłych najazdów rabunkowych na okoliczne dwory, miasta i wsie i zginął zabity przez nadwornego Kozaka swojego wroga starosty leżajskiego Łukasza Opalińskiego, z którym o nadwornego karła toczył największą prywatną wojnę w historii Rzeczpospolitej. Przy tak pokaźnej liście grzechów nic dziwnego, że jego duch nie zaznał po śmierci spokoju.
Sympatią pracowników i bywalców pałacu cieszą się dwie pozostałe łańcuckie zjawy.
Współcześni żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku Stadnickiego nazywali diabłem - sądząc, że zaprzedał duszę czartu. Nie było bowiem takiej zbrodni, przed którą by się cofnął. Ze zgrozą mówiono o nim, że potrafił nawet zedrzeć z człowieka skórę, obciąć ręce czy zakopać żywcem. Znany był z ciągłych najazdów rabunkowych na okoliczne dwory, miasta i wsie i zginął zabity przez nadwornego Kozaka swojego wroga starosty leżajskiego Łukasza Opalińskiego, z którym o nadwornego karła toczył największą prywatną wojnę w historii Rzeczpospolitej. Przy tak pokaźnej liście grzechów nic dziwnego, że jego duch nie zaznał po śmierci spokoju.
Sympatią pracowników i bywalców pałacu cieszą się dwie pozostałe łańcuckie zjawy.
Błękitna Dama
za życia nazywana „Błękitną Markizą" ze względu na upodobanie do tego
koloru - czyli Izabela z Czartoryskich Lubomirska, której zamek
w Łańcucie zawdzięcza swoją świetność. Markizę w błękitnej krynolinie
i wysokiej peruce, widywać mieli pracownicy i turyści najczęściej
w galerii rzeźby, a czasem zdarzało się, że ktoś zaskoczył ją w jej
dawnym buduarze spoczywającą na sofie. Wówczas zjawa natychmiast znikała.
Mówi się, że w zamku słychać też czasem westchnienia księżnej
marszałkowej, za życia nieszczęśliwie zakochanej w późniejszym królu
Stanisławie Auguście Poniatowskim, którego nie pozwolono jej poślubić.
Z kolei Białą Damą nazwano ducha obdarzonej niezwykłą urodą jej córki Julii Potockiej. Można go ponoć zobaczyć przy sekretarzyku w chińskim saloniku, piszącego listy do ukochanego. Eustachy Sanguszko - adresat tych listów, zdobył serce Julii, zaniedbywanej i samotnej w małżeństwie z ekscentrykiem Janem Potockim, autorem "Rękopisu znalezionego w Saragossie". Gdy Julia umierała na gruźlicę ukochanego przy niej nie było, ponieważ walczył w powstaniu kościuszkowskim. Współcześnie na cześć pięknej Julii - Białą Damą nazwano wódkę produkowaną przez Polmos Łańcut.
Z kolei Białą Damą nazwano ducha obdarzonej niezwykłą urodą jej córki Julii Potockiej. Można go ponoć zobaczyć przy sekretarzyku w chińskim saloniku, piszącego listy do ukochanego. Eustachy Sanguszko - adresat tych listów, zdobył serce Julii, zaniedbywanej i samotnej w małżeństwie z ekscentrykiem Janem Potockim, autorem "Rękopisu znalezionego w Saragossie". Gdy Julia umierała na gruźlicę ukochanego przy niej nie było, ponieważ walczył w powstaniu kościuszkowskim. Współcześnie na cześć pięknej Julii - Białą Damą nazwano wódkę produkowaną przez Polmos Łańcut.
Troszkę mało romantyczne skojarzenie:)
Wokół zamku znajduje się park o charakterze angielskiego parku krajobrazowego. Jego obecny kształt powstał pod koniec XVIII wieku kiedy należał do Stanisława i Izabeli Lubomirskich. Księżna marszałkowa z zamiłowaniem dbała o sukcesywne powiększanie i ulepszanie zamkowych ogrodów, oranżerii oraz 36 hektarowego parku, w skład którego wchodzą: Ogród Włoski, Ogród Różany oraz Ogród Bylinowy wraz z Glorietą.
Na jego terenie znajduje się szereg obiektów zabytkowych, takich jak:
Oranżeria, Zameczek Romantyczny, ujeżdżalnia,
stajnie, wozownia, szkoła muzyczna (dawniej dom
ogrodników), Storczykarnia. W obrębie parku znajduje się także niewielkie jezioro.
To właśnie tutaj kręcono sceny do dwóch znanych polskich filmów fabularnych: "Trędowatej" oraz "Hrabiny Cosel".
Storczykarnia |
Na koniec naszej "łańcuckiej przygody" zostawiamy sobie "Muzeum Sztuki Cerkiewnej" znajdujące na terenie kompleksu parkowo-pałacowego, którego utworzenie podyktowane było koniecznością ochrony bezcennych dóbr kultury, zagrożonych wskutek wysiedleń ludności ukraińskiej z obszaru południowo-wschodniej Polski w 1945 i 1947 roku.
Kilkudziesięcioletni okres świadomego niszczenia zabytków sztuki religijnej doprowadził do zagłady około 330 cerkwi z 650 jakie istniały w tej części diecezji przemyskiej, która po II wojnie znalazła się w granicach państwa polskiego. Zwielokrotnieniu strat zapobiegła prowadzona przez muzealników akcja zabezpieczania „niechcianych pamiątek historii”, głównie malarstwa, księgozbiorów i rzemiosła artystycznego. W te działania wpisuje się powołanie do życia w 1960 roku Wojewódzkiej Składnicy Zabytków Ruchomych w Łańcucie, przekształconej później w Dział Sztuki Cerkiewnej Muzeum Zamku w Łańcucie. Systematycznie zwożono do niej wyposażenia wielu pozbawionych opieki cerkwi.
Początkowo w przygotowanych naprędce magazynach, później w specjalnie zaadaptowanym skrzydle budynku dawnych stajni cugowych znalazło pomieszczenie ponad 1000 ikon (XV – XX w.), rzemiosło artystyczne oraz liczący 300 woluminów zbiór starych druków cyrylickich, którego ozdobą jest pieczołowicie odnowiony Apostoł z lwowskiej drukarni Fedorowa z 1574 roku.
Początkowo w przygotowanych naprędce magazynach, później w specjalnie zaadaptowanym skrzydle budynku dawnych stajni cugowych znalazło pomieszczenie ponad 1000 ikon (XV – XX w.), rzemiosło artystyczne oraz liczący 300 woluminów zbiór starych druków cyrylickich, którego ozdobą jest pieczołowicie odnowiony Apostoł z lwowskiej drukarni Fedorowa z 1574 roku.
Obecnie jest to największa kolekcja ukraińskiej sztuki sakralnej w Polsce. Zbiory otoczone są stałą konserwatorską opieką, wzbogacone poprzez zakupy muzealiów i udostępnione zwiedzającym. Część wyposażeń cerkiewnych powróciła po latach na swoje pierwotne miejsca i służy kultowi.
Jednym słowem - polecam Wam wizytę w Łańcucie, a tym wszystkim którzy wytrwali do końca mojego przydługiego posta - serdecznie dziękuję za cierpliwość:):):)
Bardzo dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze:)
Życzę Wam udanego, pełnego miłych chwil weekendu.
Niech się dzieje:):):)
Łańcut - lipiec 2019.
Bardzo ciekawa historia, choć duchy przerażają. hehe Nie wiedziałam o tym pałacu...typowe. ;D Bardzo jest tam pięknie. Pokoje mnie zachwyciły, przyglądałam się ich detalom i wyobrażałam, jak to kiedyś tam ludzie mieszkali i co porabiali. Zawsze miło spędzam czas z Twoim blogiem. Pięknego dnia, uściski. :)))
OdpowiedzUsuńAgnieszko musisz się wybrać kiedyś do Łańcuta. Można tu spędzić cały dzień, a przy okazji możesz również odwiedzić piękny Rzeszów:)
UsuńOj tak - wnętrza pałacowe zachwycają - chociaż jak dla mnie to zdecydowanie za dużo pokoi. Chyba źle bym się czuła w tak ogromnej przestrzeni:)
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Muy bella la arquitectura de la fachada del edificio y mucho lujo en su interior con esos magníficos muebles antiguos y su excelente decoración.
OdpowiedzUsuńNi que decir lo maravilloso que tiene que ser pasear por su jardín. Hay elementos en él en el que se respira ese romanticismo que en gran parte hemos perdido ya.
Besos
In Poland, we have many beautiful castles and the Łańcut Castle is one of the most beautiful.
UsuńGreetings:)
Pięknie, dostojnie, bogato ... pamiętam Łańcut z opowieści rodziców, którzy zwiedzali przed laty, sama jeszcze nie byłam...
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że Łańcut przypadłby Ci do gustu:)
UsuńPozdrawiam:)
Piękne zdjęcia, interesującą relacja. Szczególnie, że w trzeciej dekadzie sierpnia planuje się tam zatrzymać w drodze w Bieszczady. Twój wpis będzie dla mnie świetnym.przewodnikiem:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mój post będzie dla Ciebie przydatny:)
UsuńŻyczę miłych wrażeń z wyjazdu:)
Pozdrawiam:)
Marysiu jest to arcyciekawy post. Nie chcę się powtarzać, ale wypada powiedzieć "jak zwykle":)
OdpowiedzUsuńPoznałem mnóstwo nieznanych mi do tej pory historii.
Przepiękne zdjęcia. Z ogromną przyjemnością zaglądam do Ciebie:)
Krzysztof.
Jak zwykle jesteś bardzo miły Krzysztofie:)
UsuńBardzo Ci dziękuję:)
Zwiedzałam Łańcut kiedyś, ale nie latem, więc nie było tak pięknie, jak podczas Twoich odwiedzin. Co tam dużo mówić, kiedyś bogaci żyli z rozmachem i oderwani od rzeczywistości! Ale dziś możemy za to podziwiać takie cuda:) Dziękuję za piękny spacer i przypomnienie tego niezwykłego miejsca:):):)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Ludzie z wyższych stref zupełnie nie mieli pojęcia o prawdziwym życiu, szczególnie ludzi pochodzących z niższych warstw społecznych. Chyba nie chciałabym żyć w tamtych czasach.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Wspaniały pałac, można tam przenieść się do dowolnej najpiękniejszej baśni, robi wrażenie... Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, warto pojechać do Łańcuta i zobaczyć zamek na własne oczy. Polecam:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Kochana
OdpowiedzUsuńJa byłam w Łańcucie rok temu zimą. I też byłam zachwycona.
A teraz, kiedy pełen rozkwit roślinności wszelakiej, toż to raj na ziemi:)
Piękne zdjęcia, cudna wycieczka:)
Serdeczności zostawiam moc:)
Zamki zimową porą też mają swój urok, ale jednak co lato to lato:)
UsuńBuziaki:)
Bardzo ciekawy, pokazujący ogrom przepychu i piękna pałacu i ogrodów post. Dziękuję za wspaniałą, pełną wrażeń wyprawę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Agness:)
Bardzo dziękuję za miłe słowa i serdecznie Cię pozdrawiam:)
UsuńW Łańcucie byłam dawno dawno temu. Dziękuję więc za zdjęcia i spacer po wspaniałych miejscach - miejscach wspomnień.
OdpowiedzUsuńMoże warto byłoby powtórzyć wizytę, bo naprawdę sporo się tutaj dzieje:)
UsuńPo remoncie zamek będzie jeszcze piękniejszy.
Pozdrawiam:)
Mój tata z wielkim entuzjazmem opowiadał mi o tym zamku. Ja reaguje na niego z mniejszym, bo preferuję starsze wieki, ale każda historia zaklęta z zabytku rodzi we mnie pewien zryw.
OdpowiedzUsuńWarta uwagi wycieczka. Może kiedyś.
Nie dziwię się, że Twój tata zachwycał się Łańcutem. To jeden z piękniejszych polskich zamków.
UsuńWiem, że Twojemu sercu bliższe jest Średniowiecze niż wieki współczesne, chociaż początki zamku w Łańcucie sięgają aż XVI wieku.
Pozdrawiam:)
O, widzę, że nareszcie można robić zdjęcia we wnętrzach pałacowych. A może są pstrykane z ukrycia? Jestem także ciekawa czy nadal trzeba zakładać filcowe kapcie?
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że w Łańcucie obowiązywał kiedyś zakaz fotografowania. Zdjęcia robiłam zupełnie oficjalnie, a papcie filcowe jak najbardziej trzeba zakładać.
UsuńPozdrawiam:)
Zawsze zamek w Łańcucie uważałem za jeden z najpiękniejszych w Polce, szkoda że jest on nieco "oddalony" ode mnie i chyba to największa przeszkoda do tego abym go kiedyś odwiedził. Tutaj oprócz pięknej panoramy zewnętrznej zauroczyły mnie zdjęcia z wnętrz, wspaniale rzeźby i posągi, prawdziwa uczta dla co wrażliwszych koneserów :).
OdpowiedzUsuńMiło było... dziękuje :)
To prawda. Pałacowe wnętrza są przepiękne z zachowanym oryginalnym wystrojem.
UsuńNa pewno uda Ci się kiedyś odwiedzić Łańcut. Teraz trwa remont, więc jeśli wybierzesz się za jakiś czas będzie jeszcze piękniej:)
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Przepiękny jest Zamek w Łańcucie. Byłam tam kilka razy. Opisałam go też w swojej najnowszej książce pt: "Mój kraj nad Wisłą"
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękne zdjęcia.
Ooo, z przyjemnością zakupiłabym Twoją książkę:)
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Zamek jest piękny i zdjęcia nie byłam tam
OdpowiedzUsuńRzeczywiście warto odwiedzić Łańcut.
UsuńPolecam:)
Niesamowite wnętrza! Robią ogromne wrażenie, jak również i ogrody. Muszę znów się tak wybrać:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMyślę, że to dobry pomysł. Kiedy skończy się remont zamek będzie w jeszcze lepszej formie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Mario, pięknie wyglądasz wśród tych lilii, jak jedna z nich.
OdpowiedzUsuńByłam w Łańcucie dawno temu, kiedy nasze córki były jeszcze malutkie. Dla nich, szczególnie te piękne komnaty, bogato wyposażone były zjawiskowe. Oglądaliśmy również powozownię. Piękne karety , powozy i sanie... też wzbudzały nasz podziw.
Pozdrawiam serdecznie, Mario :)))
Ja to taka bardziej wyrośnięta lilia jestem:)
UsuńTereso dziękuję bardzo za Twoje miłe słowa:)
My niestety nie mieliśmy szczęścia do powozowni - trwał akurat remont.
Masz rację - pałacowe wnętrza są zachwycające.
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Pięknie się wpasowałaś w ten ogród i bogaty pałac, w tym kapeluszu wyglądasz zjawiskowo. Bardzo przyjemnie pospacerowałam z Tobą po Łańcuckim pałacu.
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie zbiór ikon ukraińskich, które chętnie bym obejrzała.
Pozdrawiam cieplutko.:))
Dziękuję bardzo Celu:)
UsuńStrasznie lubię ten mój podróżniczy kapelusik. Wystawa ikon jest godna odwiedzenia. Przepiękne i bardzo stare ikony robią niesamowite wrażenie. Muzeum nie jest zbyt duże, ale bardzo bogato wyposażone. Jeśli będziesz w Łańcucie koniecznie wdepnij do tego muzeum.
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Dziękuję za spacer i przypomnienie łańcuckiego zamku. Byłem tam wiele lat temu i uważam, że jest to jeden z najpiękniejszych polskich zamków w dodatku oferującego nie tylko wnętrza pałacowe ale i wozownię i oranżerię. Sporo czasu trzeba sobie zarezerwować na zwiedzanie. Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę:)
UsuńTeż tak myślę. Łańcut bardzo mi się spodobał, a na szczególną uwagę zasługują bogato wyposażone wnętrza pałacowe.
Faktycznie spędziliśmy tam dosyć sporo czasu. Jest co zwiedzać:)
Pozdrawiam:)
Byłam tam jako dziecko, czyli daaaawno temu. Mówisz że prace konserwatorskie trwają...to chyba poczekam jeszcze trochę zanim tam pojadę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Nie mam pojęcia jak długo może trwać taki remont, ale ja też chętnie zobaczyłabym efekty końcowe.
UsuńWięc czekamy:)
Serdecznie pozdrawiam:)
Francja miała małego wzrostem, ale wielkiego duchem i umysłem Napoleona, a my Izabelę Czartoryską-Lubomirską. Wspaniale, że w historii mamy takie nietuzinkowe kobiety. Cudem się zdaje być fakt, że pomimo wojny i wieloletnich wpływów radzieckich, takie miejsca jak zamek w Łańcucie ocalały, a pomimo zmieniających się rządzących, łoży się na konserwację. Dziękuję za wycieczkę, ciekawą zarówno pod względem opisu słownego jak i dokumentacji fotograficznej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie znam przyczyn dla których Potockiemu za przyzwoleniem i z pomocą Niemców udało się przewieźć na Zachód cenne dzieła sztuki. Nie wiem czy słyszałaś o tym, ale w ostatnich dniach mają wrócić z powrotem na Zamek w Łańcucie.
UsuńOkazało się, że wywiezione obrazy przez ostatnie lata przeleżały w piwnicy u pewnej peruwiańskiej kobiety, która nie miała nawet pojęcia o ich wartości.
Dziękuję bardzo i serdecznie pozdrawiam:)
Małe sprostowanie:) Obrazy znajdowały się w komórce domu w stolicy Peru Limie. Ich ich właścicielką była Włoszka - przyjaciółka Stanisława Potockiego, która otrzymała je jako zapłatę za dług.
UsuńPiękna posiadłość. Zachwycająca. Wiele razy w niej byłam i jeszcze raz bym tam pojechała:) Łańcut, w czasach Potockich ,był jedną z najbardziej znaczących rezydencji arystokratycznych w skali całej Europy.
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka.
Pozdrawiam
Piękna relacja i zdjęcia.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Łańcut. Byłam tam kila razy. Muszę wreszcie zabrać tam. M.:)
Moc pozdrowionek.