O mnie


"Diakoni niech będą mężami jednej żony, rządzący dobrze dziećmi i własnymi domami.
Ci bowiem, skoro dobrze spełnili czynności diakońskie, zdobywają sobie zaszczytny stopień 
i ufną śmiałość w wierze, która jest w Chrystusie Jezusie"
1 Tym. 3,12


Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał wyrok milionowego odszkodowania dla kobiety wykorzystywanej seksualnie w dzieciństwie przez księdza z Towarzystwa Chrystusowego. Duchowny dopuszczał się swoich czynów na 13-letniej wówczas dziewczynce. 
Został już z tego tytułu skazany na cztery lata pozbawienia wolności i karę odbył. Księdzem jest nadal.
Początki celibatu, rozumianego jako zobowiązanie osoby duchowej do pozostania w stanie wolnym, sięgają synodu w Elwirze w 306 roku n.e. - od żonatych mężczyzn przyjmujących święcenia kapłańskie zażądano wtedy wyrzeczenia się pożycia małżeńskiego. Mimo to jeszcze przez długie wieki duchowni, w tym biskupi i papieże, żenili się i mieli dzieci. 
Obowiązkowy celibat został wprowadzony w Kościele zachodnim w VIII wieku, ale praktyka ta zaczęła się upowszechniać dopiero od XI wieku - od pontyfikatu byłego mnicha Grzegorza VII.

Za  i  przeciw

Kontrowersje wokół celibatu przybrały na sile w ostatnich latach. Na świecie są one efektem ujawniania kolejnych skandali pedofilskich wśród katolickiego kleru w Chile, USA, Niemczech, a jeszcze wcześniej w Irlandii. Kościół katolicki w Polsce dopiero co zadeklarował, że zbierze dane z diecezji i przygotuje odpowiedni raport. Nie wiadomo jeszcze, jaki okres będzie objęty badaniem. Przygotowana przez fundację "Nie lękajcie się" mapa miejsc, gdzie doszło w Polsce do wykorzystywania seksualnego dzieci przez księży, opiera się jedynie na danych z postępowań karnych, które już miały, czy też mają miejsce i zostały ujawnione w mediach. 
Wielu zadaje sobie pytania: Czy dochodziłoby do takich wynaturzeń, gdyby księża mieli możność się żenić, prowadzić normalne życie seksualne, być prawdziwymi ojcami, a nie jedynie tytularnymi? Czy celibat pośrednio nie przyczynia się do poszukiwania zastępczych form uwalniania napięcia seksualnego, w tym takich, które wykorzystują bezbronnych?
Na tak postawione pytanie nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Dużo łatwiej znaleźć odpowiedzi na pytania o sens celibatu i jego biblijne uzasadnienie czy też brak takowego.
Obrońcy celibatu podnoszą, że ksiądz z rodziną nie mógłby tak efektywnie służyć wiernym Kościoła, gdyż musiałby dbać przede wszystkim o swoją żonę i swoje dzieci. Celibat zaś pozwala księżom całkowicie poświęcić się Bogu i Kościołowi. Ponadto celibat ma wzmacniać pozycję kapłana, czyniąc go bardziej odpornym na różne presje polityczne, czy społeczne. A duchownym, który ma żonę i dzieci podobno łatwiej manipulować. 
Podnosi się też argumenty teologiczne, że życie w celibacie to naśladowanie Chrystusa, który nie miał żony, a jednocześnie świadectwo porządku, jaki będzie panował w niebie, kiedy to małżeństwo straci na znaczeniu, gdyż zbawieni "ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić" - Łk. 20,27-36. 
Twierdzi się też, iż raz złożonym ślubom bezżenności należy być wiernym do końca, a rezygnacja z posługi duchownej na rzecz małżeństwa to wyraz słabości, zawód dla Kościoła i zgorszenie dla wiernych. Z drugiej strony każdy, w tym duchowny, ma naturalne prawo do bycia szczęśliwym. Nieszczęśliwy kapłan, zakonnik, siostra zakonna stają się zaprzeczeniem tego, co powinni głosić innym. 

Powołanie do służby duchownej i do życia w rodzinie, bycia mężem, żoną i rodzicem nie powinny być traktowane jako wzajemnie się wykluczające. Zwłaszcza, że w kościele rzymskokatolickim zarówno kapłaństwo, jak i małżeństwo  są uważane za sakramenty, czyli widzialne i skuteczne znaki niewidzialnej łaski Bożej. 
Skuteczne, bo sprawcze - sprawiają to co oznaczają. Jeśli tak, to dlaczego miałyby się wykluczać, a nie wręcz kumulować łaskę Bożą w jednej osobie, na przykład żonatego księdza.
Należy też sobie zdawać sprawę, że decyzję o celibacie podejmują najczęściej jeszcze niedojrzali emocjonalnie młodzi ludzie, niezdający sobie do końca sprawy z konsekwencji złożonego ślubowania, z własnych, często nierozbudzonych jeszcze potrzeb seksualnych. Nawet jeśli ich ślubowaniu towarzyszy wola wytrwania w postanowieniach, to z czasem może się to okazać walką ponad siły. I to walką zupełnie niepotrzebną - zważywszy na dostojeństwo i rangę małżeństwa, jakie nadaje tej instytucji sam Bóg. 
Ludzie nie są rozsądniejsi od Boga, a przecież nawet my nie oczekujemy od innych, aby byli wierni bezmyślnie złożonym przysięgom, obarczonym błędem, nakładającym na nich nierealne zobowiązania. A cóż dopiero Bóg? Zwłaszcza gdy sam nigdy celibatu na przestrzeni dziejów od liderów swojego Kościoła nie wymagał. 
Czy nakładanie na ludzi chcących poświęcić się służbie duchowej obowiązkowego celibatu nie jest nadużyciem przez Kościół swego autorytetu? Czy nie naraża to wielu z nich na niepotrzebny konflikt sumienia między pragnieniem pozostania wiernym danemu słowu, a pragnieniem kochania i bycia kochanym? 
Przeciwnicy celibatu zwracają też uwagę na problem hipokryzji, jaki ta instytucja niemal wymusza. 
Bowiem księża, którzy z czasem zaczynają jednak odczuwać pociąg seksualny do kobiet, często mimo przysiąg i zakazu wchodzą z nimi w relacje intymne. Starają się oczywiście utrzymywać to w tajemnicy, ale zwykle szybko staje się ona tajemnicą poliszynela. 
Z ambon oficjalnie potępiają związki pozamałżeńskie, a prywatnie je praktykują. I ludzie to widzą. I gorszy ich nie tyle relacja seksualna mężczyzny i kobiety, bo to uważają za normalne, ale właśnie obłuda, że innym zabrania, a sam tak robi.
Poza tym jak ksiądz bez żony i dzieci może uczyć wiernych życia w rodzinie? Jaka będzie skuteczność takiego teoretycznego nauczania, które nie jest poparte żadnym osobistym doświadczeniem?

Co na temat celibatu mówi Biblia
Pierwsze co zwraca uwagę to fakt, że w oczach Bożych małżeństwo i kapłaństwo nigdy się nie wykluczały. Bóg nie wymagał celibatu, ani od izraelskich kapłanów, ani od reszty "świątynnego personelu". Znajdujemy to w następującym tekście starotestamentowym:
"A reszta ludu, kapłani, Lewici, odźwierni, śpiewacy, niewolnicy świątynni (...) ich żony, synowie i córki" - Neh. 10,29.
Wszyscy oni mieli prawo mieć żony i dzieci. W niczym nie naruszało to ich powołania do służby Bogu. W Starym Testamencie czytamy też wprost o kobiecie Jehoszabat, która była żoną kapłana Jehojady. 
Po powrocie Żydów z niewoli babilońskiej w VI wieku p.n.e. zastali oni Palestynę zamieszkaną przez ludność nieizraelską. Niektórzy kapłani żydowscy zachowali się wtedy niewłaściwie. W księdze Ezdrasza czytamy:
"Stwierdzono, że spośród kapłanów pojęli za żony obcoplemienne kobiety".
Problemem nie było to, że się ożenili, ale kogo wybrali sobie na małżonki. 

Zostawiając już czasy starotestamentowe, a przechodząc do opisów Nowego Testamentu, widzimy Jana Chrzciciela, który był dzieckiem Elżbiety i kapłana Zachariasza. Żony mieli także uczniowie Jezusa - apostołowie.
"A wyszedłszy z synagogi Jezus wstąpił do domu Szymona Piotra. A teściowa Szymona miała wielką gorączkę". Skoro miał teściową, musiał też mieć żonę.
Apostoł Paweł pytał Koryntian: "Czy nie wolno nam zabierać z sobą żony chrześcijanki, jak czynią pozostali apostołowie i bracia Pańscy i Kefas"
Ten sam Paweł pod natchnieniem Bożym wymienił też bycie mężem i rodzicem pośród wielu innych kwalifikacji moralnych, jakich oczekuje się od biskupów:
"Biskup zaś ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, umiarkowany, przyzwoity, gościnny, dobry nauczyciel (...), który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości, bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży?"
Oczywiście może się zdarzyć i bezżenność. Wspomina o tym sam Jezus, mówiąc o ludziach, którzy "są niezdatni do małżeństwa", bo "takimi się urodzili" lub "których ludzie takimi uczynili". Ci ostatni to kastraci. 
Jezus wymienia też trzecią grupę bezżennych - takich, "którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni". Co to za grupa? Jak rozumieć wybór bezżenności "dla królestwa niebieskiego", skoro nawet kapłani i inni słudzy Boga mogli mieć i mieli żony? Odpowiedź znajdujemy u apostoła Pawła:
"Sądzę więc, że w obliczu groźnego położenia dobrze jest człowiekowi pozostać takim, jakim jest. Jesteś związany z żoną? Nie szukaj rozłączenia. Nie jesteś związany z żoną? Nie szukaj żony. A jeśli się ożeniłeś, nie zgrzeszyłeś, a jeśli panna wyszła za mąż, nie zgrzeszyła; wszakże tacy będą mieć doczesne kłopoty, ja zaś chciałbym wam tego oszczędzić. A to powiadam bracia, czas, który pozostał jest krótki: dopóki jednak trwa, winni również ci, którzy mają żony, żyć tak, jakby ich nie mieli; a ci, którzy płaczą, jakby nie płakali; a ci którzy się weselą, jakby się nie weselili; a ci, którzy używają tego świata, jakby go nie używali; przemija bowiem kształt tego świata. Chcę, abyście byli wolni od trosk; kto nie ma zony, troszczy się o sprawy pańskie, o to jak by się Panu podobać; a żonaty troszczy się o sprawy tego świata, o to jak by się podobać żonie i żyje w rozterce".
Czy jednakowoż owa rozterka - między pragnieniem całkowitego poświęcenia się służbie Bogu i jednoczesnym pragnieniem posiadania rodziny i troski o nią - to dostateczny powód do utrzymywania powszechności celibatu wśród katolickich duchownych, narzucania go im wszystkim jako koniecznego do realizacji ich powołania?
Ten sam Paweł w tym samym miejscu mówi, że celibat to dar - jedni go mają, inni nie i nie muszą go mieć. 
"A to co mówię, jest zaleceniem, a nie rozkazem. A wolałbym, aby wszyscy ludzie byli tacy, jak ja, lecz każdy ma własny dar łaski od Boga, jeden taki, a drugi inny".
Ostatecznie, zdaniem tego apostoła, związek małżeński jest lepszym rozwiązaniem, niż bezżeństwo: "...jednak ze względu na niebezpieczeństwo wszeteczeństwa, niechaj każdy ma swoją żonę i każda niechaj ma własnego męża".
/Tak na marginesie - słowa te można również odnieść do powoływania żeńskich klasztorów/.
Związek małżeński jest dla apostoła Pawła tak święty, że nie waha się ukazać go jako symbolu związku Kościoła z Chrystusem.
"Mężowie, miłujcie żony swoje, jak Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie (...) Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem. Tajemnica to wielka, ale ja odnoszę to do Chrystusa i Kościoła".
Jak w tym kontekście można ocenić poglądy uznające małżeństwo za przeszkodę na drodze do uświęconego życia? Są całkowicie bezzasadne.
Z powyższych powodów przez pierwsze wieki po Chrystusie małżeństwa osób duchownych nie stanowiły problemu. Jeśli pojawiali się bezżenni, to raczej wśród tych, którzy wybierali życie ascetyczne i pustelnicze - nie było to jednak powszechne. 
Późniejsze upowszechnienie celibatu jako wymogu nakładanego na duchownych należy rozpatrywać raczej w kategoriach odstępstwa, przed którym ostrzegał apostoł Paweł:
"A Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich, uwiedzeni obłudą kłamców (...), którzy zabraniają zawierania związków małżeńskich" - 1 Tym. 4,1-3.

To o co chodzi?

Dlaczego więc celibat wprowadzono i tak uparcie się przy nim tkwi? 
Gdy nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że może chodzić o pieniądze. Zdaniem wielu badaczy tego zagadnienia ostateczne wprowadzenie w późnym średniowieczu obowiązku bezżenności wśród księży miało służyć zabezpieczeniu majątku kościelnego przed jego wyciekaniem poza Kościół w wyniku dziedziczenia przez dzieci zmarłych duchownych. 
Dzięki celibatowi Kościół rzymskokatolicki mógł go zatrzymać i akumulować przez kolejne stulecia, stając się z czasem największym posiadaczem ziemskim w Europie. 
Kto wie, czy jednak życie nie wymusi niebawem i na tym Kościele odejścia od tej niebiblijnej praktyki. Choćby dla ratowania własnej nadszarpniętej reputacji. Zobaczymy.

Celibat stał się prawem powszechnym na Zachodzie dopiero w VIII wieku, ale został usankcjonowany jako jedyna forma życia duchownego dopiero w XI wieku za czasów papieża Grzegorza VI - w ramach tzw. reformy gregoriańskiej.

Nie ukrywam, że bardzo jestem ciekawa Waszych opinii dotyczących celibatu.  Czy według Was w Kościele Katolickim nadal powinien on  obowiązywać, czy może lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby ksiądz mógł
/podobnie jak pastor w kościele protestanckim/ świadomie i dobrowolnie wstępować w związek małżeński?
 



Artykuł pochodzi z czasopisma "Znaki Czasu" Nr 11/2018
autor: Olgierd Danielewicz

25 komentarzy:

  1. Poruszyłaś temat trudny i drażliwy, szczególnie dla prominentów kościoła katolickiego.
    Oczywiście, że księża powinni się żenić. Wtedy pedofilskie ekscesy oraz inne tego typu afery nie musiałyby mieć miejsca /a przynajmniej nie na taką skalę/.
    Jak zauważył autor tego artykułu - nie ważne są skandale w kościele oraz niezgodności z Pismem Świętym - ważne jest, że kościół dzierży władzę i przejmuje majątki swoich "współbraci w wierze".
    Pozdrawiam:)
    Krzysztof.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że człowiek nie powinien uciekać od trudnych tematów:)
      One i tak cały czas istnieją:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. To temat bardzo drażliwy, a jednocześnie bardzo trudny.
    Ja również uważam, że księża powinni się żenić. Może uniknęlibyśmy tylu pedofilskich zachowań.
    Chodzi również o pieniądze, gdyby nie było celibatu nie było by też przejmowania " majątków ".
    Tylko, że księża nie powinni mieć żadnego majątku.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
  3. Księża powinni się żenić. Koniec, kropka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawiam się czy sami księża chcą zniesienia celibatu. Teraz mają klawe życie. Mają swoje kobiety, dzieci i nie muszą się o nic martwić. No może o lepszy samochód? Czy aby na pewno po zniesieniu celibatu nie byłoby pedofilii, homoseksualizmu? czy księża nie mieliby kochanek? Przecież to jest w naturze danego mężczyzny.
    Pamiętamy z historii papieża Aleksandra VI. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tego, co robił w życiu prywatnym. Kochanki, dzieci, przepych, trwonienie majątku kościelnego, tajemnicze zgony...
    Jestem za zniesieniem celibatu, może by coś drgnęło na dobre w tym temacie...
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż. Trudno się z Tobą nie zgodzić Łucjo:)
      Aktualnie podobno jest mniej powołań, ale wynika to z tego, że jakość życia potencjalnego Polaka zdecydowanie się poprawiła, więc "bycie księdzem" nie przynosi już takich profitów jak kiedyś.
      Ja nie pamiętam tych czasów, kiedy do seminarium posyłało się synów, żeby im się dobrze powodziło.
      A powołanie to już była sprawa drugoplanowa.
      Babcia mi czasem o tym opowiadała.

      Oj, Rodrigo Borgia to potrafił korzystać z życia jak mało który papież:)
      Nieomylność papieży jest dla mnie jedną wielką fikcją i fałszem. Jestem przekonana, że oni również doskonale zdawali i zdają sobie z tego sprawę.
      Pozdrawiam Cie serdecznie:)

      Usuń
    2. Również podzielam Twoje zdanie Łucjo, ale zdaje sobie sprawę, że zatrzymanie rozpędzonej karuzeli jest bardzo trudne i nie da się jej szybko zatrzymać. Poza tym tu też świadomość wiernych ma wielkie znaczenie, a z nią chyba nie jest najlepiej. Na ogół ludzie nie mają potrzeb duchowych, które by je zaangażowały do osobistego badania nauk z Pisma Świętego, dlatego przyjmują wszystko jak leci.
      Serdecznie pozdrawiam autorkę bloga i gratuluję ciekawego, ale zrazem odważnego tematu.

      Usuń
  5. Jestem przeciwna celibatowi, chociaż uważam, że nie rozwiąże to problemu związanego z pedofilią w Kościele. Pedofilia nie wynika przecież z celibatu. Raczej osoby skłonnościach pedofilskich "chowają się" w instytucji kościoła gdzie mają łatwy dostęp do potencjalnych ofiar. Celibat ma według mnie inne podłoże chociażby w kwestii pieniędzy na utrzymanie rodziny czy prawa do dziedziczenia. Teraz księża teoretycznie nie mają żadnego majątku. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że celibat nie rozwiązuje problemu pedofilii, ale na pewno żonaci księża w mniejszym stopniu ulegaliby pokusom i co najważniejsze mogliby pozostać wierni Bogu.
      Niestety w dobie celibatu, ksiądz który składa dozgonne śluby czystości - rzadko kiedy ich dotrzymuje.
      Tak jak napisałaś - głównym powodem dla którego celibat wprowadzono i nadal obowiązuje - jest oczywiście pieniądz.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  6. Entro en este inicio de año, para desearte todo lo que es fundamental en la vida. Salud,Paz y Amor. Teniendo estas tres cosas ya tenemos los mejores tesoros.

    ¡Feliz Año Nuevo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I reciprocate wishes:)
      Let the new year bring you good and joyous days:)

      Usuń
  7. Mi zawsze byla blizsza rola pastora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg po to stworzył mężczyznę i kobietę, żeby tworzyli jedno, a życie wbrew tym zasadom oraz ludzkiej naturze - niestety nie przynosi nic dobrego.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  8. A może gdyby duchowni mieli żony i rodziny, lepiej zrozumieliby problemy swoich wiernych? Pastorowie jakoś dają radę pogodzić obie funkcje- małżonka/rodzica i duchownego...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi się podoba to, co napisała, zgadzam się z tym.
    Zawsze argumentując podobny wątek, używam 1 Tym. 4,1-3.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo trudny temat.
    Osobiście znałam księdza, który uczył w szkole katechezy i próbował mnie podrywać, potem uczył w innej szkole i pech chciał, że do tej szkoły chodził mój Syn. Wtedy ów kapłan miał już dwójkę dzieci...
    Ale mamy z mężem 3 zaprzyjaźnionych z nami zakonników.
    Bardzo nas wspierali podczas choroby Ani i wspierają nadal.
    Moim zdaniem powinni mieć księża swoje rodziny, pracować na nie i być przykładem dla ludzi.
    A takich niestety jest coraz mniej...

    Wszelkiej pomyślności dla Ciebie i Twoich bliskich w Nowym Roku. I oczywiście wspaniałych podróży...
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  11. osobiście nie jestem jego zwolenniczką, gdyby nie istniał, zupełnie by mi to nie przeszkadzało. denerwuje mnie natomiast to, że koro ludzie wiedzą, że on istnieje i decydują się na takie zobowiązanie, to powinni albo w nim wytrwać albo zrezygnować. nikt przecież na siłę ich nie zmusza do wyboru takiej drogi ani też po jej wyborze nie zaskakuje ich faktem, że celibat istnieje.
    pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego w nowym roku! :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Od zawsze byłam zwolenniczką zniesienia celibatu. Może kiedyś do tego dojdzie, choć jest to raczej wątpliwe, kwestie finansowe są zawsze mocnym argumentem. Tak jak piszecie nie zlikwidowałoby to pedofilii, ale na pewno ją zmniejszyło i zmniejszyło rozwiązłość księży. Zapewne byli by kapłani, którzy zdradzali by swoje małżonki, ale byliby także tacy, dla których posiadanie żony byłoby tamą dla ich fizjologicznych potrzeb. I o ile mniej by się męczyli, bo wierzę, że życie w sprzeczności z głoszoną ideologią jest dla wielu kapłanów problemem i powodem moralnych rozterek.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobry temat. Celibat nic nie daje.Ja jestem za tym aby go znieść. Nie jako facet a jako osoba która nie widzi sensu w tym.

    OdpowiedzUsuń
  14. Twój tekst i komentarze czytelników przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, chociaż przyznam, że zaskoczyłaś mnie tym tematem (mile). Sama nie chcę rozwodzić się nad problemem, bo poglądy mam raczej radykalne. Napiszę tylko, że kościół katolicki jako instytucja generuje masę poważnych problemów, a celibat i jego skutki jest tylko jednym z nich.
    Życzę dobrego 2019 roku, Mario!

    OdpowiedzUsuń
  15. Temat bardzo odważny, ale pokazuje jak bezsensowne są próby narzucania woli kościoła, które są sprzeczne z zamierzeniem Boga co do ludzi. Jezus żonaty nie był, bo miał inną misję do wykonania. Natomiast chociażby ap. Piotr była żonaty. Poza tym celibat nijak się ma do rad zawartych w 1 Tym rozdz. 3

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Uważam, że księża posiadający rodziny nie tylko lepiej rozumieliby swoje owieczki, ale także byliby sami lepszym przykładem, jak radzić sobie w różnych sytuacjach , no i pokus byłoby mniej, może...

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiem Ci Marysiu, że sama do końca nie wiem co by było najlepszym rozwiązaniem, czy pozostawienie celibatu, czy zlikwidowanie go. Może rozwiązałoby to problem z zaburzeniami seksualnymi, chociaż są to bardziej zaburzenia na tle psychicznym często po przejściach i traumie z dzieciństwa, więc faktycznie może się tu niewiele zmienić, a poza tym księża wstępujący w związki małżeńskie mogliby być faktycznie bardziej rozproszeni i sfrustrowani ponieważ pojawiłyby się im dodatkowo problemy, które występują w dzisiejszych związkach sakramentalnych.
    No cóż, jak to często bywa, tak źle i tak niedobrze ;)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń