O mnie


„Nie ma bardziej szczerej miłości niż miłość do jedzenia”.
George Bernard Shaw


Kiedy od niektórych osób słyszałam słowa, że najlepszą pizzą na świecie jest ta pochodząca z Włoch - kiwałam głową z politowaniem i współczuciem, że ludzie są tak naiwni i skłonni uwierzyć w każdy kit jaki im się wciska. 
Niejedną już pizzę w swoim życiu jadłam  i szczerze mówiąc nie dostrzegałam między nimi jakiejś spektakularnej różnicy.
Jadłam pizzę w Ligurii, Toskanii i wielu, wielu innych miejscach, więc wyszłam z prostego założenia - czym takim miałaby niby wyróżniać się ta pochodząca z Kampanii, a konkretnie Neapolu?
Chyba tylko  miejscem konsumpcji i rodzajem nadzienia, bo pizza jak to pizza - wszędzie smakuje podobnie. 
Przed wyjazdem do Neapolu zrobiliśmy ranking najlepszych pizzerii, a kiedy przybyliśmy już na miejsce jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Skoro ten włoski rarytas wszędzie ma podobny smak to dlaczego akurat tutaj - w  Neapolu ustawiają się po niego takie gigantyczne kolejki?
Pierwszą pizzerią jaką odwiedziliśmy była "L'Antica Pizzeria - Da Michele". Ten, kto oglądał film pt. "Jedz, módl się i kochaj" zapewne pamięta scenę, w której Julia Roberts z animuszem wcina apetyczną margaritę, pochodzącą z tej właśnie pizzerii.
Żeby zająć stolik  - najpierw musisz wejść do środka, pobrać numerek i cierpliwie czekać na swoją kolejkę na zewnątrz lokalu. Gdy zwalnia się miejsce, wychodzi kelner i woła następną grupę osób. W styczniu czekaliśmy około 40 minut.  
Podobno w sezonie letnim czas ten wydłuża się dwu, a nawet trzy-krotnie!!!. 
Jeśli ktoś jest bardzo głodny - naprawdę współczuję. Już nie mogę doczekać się  chwili, w której skonsumuję "podobno" jedną z najlepszych pizz na świecie.


No to zaczynamy ucztę. Pierwszy kęs /na potrzeby fotoreporterów/ postanowiłam rozpocząć kulturalnie - nożem i widelcem, ale kiedy do moich kubków smakowych w pełni dociera jej smak oraz aromat - biorę sprawy w swoje ręce.
Pizza smakuje niebiańsko. Od tamtego momentu diametralnie zmieniam zdanie i jestem skłonna wszem i wobec ogłosić wielkimi literami:
" NAJLEPSZĄ PIZZĘ NA ŚWIECIE ZJESZ TYLKO W NEAPOLU".
Naprawdę nigdy dotychczas nie jadłam równie pysznej. W czym zatem tkwi jej sekret? Jeśli chodzi o mnie zauważyłam, że głównym jej atutem i fenomenem doskonałości  jest ciasto. Niby swoim wyglądem nie różni się od przeciętnej pizzy serwowanej na całym świecie, ale ciasto nie ma sobie równych. 
Ma specyficzną, gąbczastą konsystencję wewnątrz, a jego ranty są bardzo chrupiące. Czas jej pieczenia to  maksymalnie 1 minuta. Do tego dochodzą: świeża oliwa z oliwek, miejscowe pomidory San Marzano, które rosną na polach wulkanicznych na południe od Wezuwiusza oraz ser mozarella.  Proste, a  zarazem pyszne. Przecież o to właśnie chodzi. 
Mozzarella di Bufala, to ser farmerski produkowany od XVII wieku, pochodzący z różnych regionów środkowych i południowych Włoch. Produkowany jest z mleka bawolego. Czarne bawolice dające mleko na Mozzarellę mają rogi w kształcie półksiężyców. Traktowane są z najwyższą dozą delikatności m.in. są masowane i słuchają podobno muzyki klasycznej:)
Pozostałymi składnikami ciasta są: mąka typu OO, drożdże piwne, woda pitna, sól (morska lub kuchenna), oliwa z oliwek. Ciasto powinno być wyrabiane ręcznie lub z użyciem wolnoobrotowego miksera. Gdy wyrośnie może być formowane tylko i wyłącznie rękami, bez użycia wałka lub innych przyrządów mechanicznych. Pizza musi być przygotowywana w piecu opalanym drewnem. Może mieć grubość ok. 0,4 cm w środku i chrupiące brzegi o wysokości 1-2 cm.  
W roku 1989 roku założono Associazione Verace Pizza Napoletana, którego celem jest ochrona i podtrzymanie tradycji autentycznej pizzy neapolitańskiej. Stowarzyszenie to spisało  do najdrobniejszego detalu wszystkie szczegóły, których należy ściśle przestrzegać, by pizzę można było nazywać się tradycyjną i autentyczną. 
Wydawać by się mogło, że przygotowanie  takiej tradycyjnej pizzy neapolitańskiej  jest  bardzo proste, a jednak ... to zdecydowanie najlepsza pizza jaką do tej pory jadłam w swoim życiu.

Właściciele pizzerii - ojciec wraz z synem. Ostatnio występowali w naszej telewizji.

Podobno pizza pojawiła się na europejskich stołach już 3 tysiące lat temu. Był to placek smarowany ziołami i oliwą, znany już w starożytnej Grecji, ale to dopiero Włosi wspięli się na wyżyny w jej udoskonaleniu.
Pierwsza pizzeria na świecie powstała w Neapolu i nosi nazwę "Antica pizzeria Port'Alba". Niestety nie dotarliśmy do niej.
Nazwa pizza pochodzi od łacińskiego słowa picea, oznaczającego placek powstały z połączenia mąki z wodą i wypiekany w piecu. W 1889 r. kucharz z Neapolu Rafael Esposito dodał do niej ser mozarella, który odtąd trwale związał się z włoskim plackiem. Ponieważ był to rok wizyty w Neapolu króla Umberta I i królowej Małgorzaty - pizza, którą królewska para została ugoszczona zaczęto nazywać margheritą. Czerwony kolor pomidorów, biel sera mozarella i zieleń listków bazylii ułożyły się w narodowe barwy Włoch. Do dziś ta odmiana pozostaje najbardziej popularnym rodzajem pizzy. 
Na całym świecie serwuje się ponad 50 rodzai pizzy z różnymi nadzieniami i dodatkami, ale w przypadku prawdziwie włoskiej pizzy obowiązuje zasada "im mniej składników, tym lepiej".
Uwierzcie mi na słowo, że jest to święta prawda. Pizza w Neapolu to "niebo w gębie".
Dlatego mój mąż jednoznacznie stwierdził, że skoro jesteśmy w mieście pizzy, codziennie będziemy ją jeść. Chyba nie mam nic przeciwko temu, biorąc pod uwagę moje pierwsze zauroczenie tym plackiem:)

Następnego dnia, a raczej wieczora odwiedzamy pizzerię "Di Matteo". Okazuje się, że swój kawałek, dostał w niej również Bill Clinton.
W tym miejscu pizza smakuje równie wybornie jak w "Da Michelle". Polecam ją z czystym sumieniem. Szczerze mówiąc byłam bardzo pozytywnie zaskoczona ceną tego  rarytasu, który kształtuje się w Neapolu w granicach 4-9 Euro za sporych rozmiarów pizzę, w dosyć renomowanych pizzeriach.


Jestem bardzo ciekawa czy wizyta w kolejnej pizzerii, czyli "La Starita" również czymś nas zaskoczy. Ledwo usiedliśmy przy stole i co widzimy ponad naszymi głowami? 
Tym razem są to zdjęcia Sophii Loren oraz Jana Pawła II. Tak, tak - nie kogo jak tylko naszego papieża rodaka.
Pizzeria "La Starita" powstała w roku 1901 w dzielnicy Materdei. Alfonso Starita z pomocą żony Giuseppiny otworzył na via Materdei lokal specjalizujący się w prostych daniach miejscowej kuchni. 
Około roku 1933 Alfonso zdecydował, że zastąpi go jeden z synów – Giuseppe, który wraz ze swoją żoną Filomeną prowadził lokal do roku 1948. Wówczas to przekształcił go w tzw. friggitorię, gdzie  z okienka można było zamawiać na wynos tzw. frittę, czyli ciasto pieczone w głębokim tłuszczu. Występuje ono w formie wielkiego pieroga (calzone) lub okrągłej (są to dwie sklejone  pizze z nadzieniem w środku). To właśnie friggitoria zagrała w filmie „Złoto Neapolu” z kultową rolą Sophii Loren.

A jaki związek z tą pizzerią ma papież Jan Paweł II?
Otóż z okazji roku jubileuszowego Pizzeria Starita została wybrana przez Watykan jako jedna z trzech w całej Italii i podczas audiencji generalnej 25 października 2000 r. na placu św. Piotra podarowała Janowi Pawłowi II swój wyrób w tradycyjnym mosiężno – miedzianym pojemniku do transportu pizzy.
Trzy dni później - 28 października Watykan wystosował w imieniu Ojca Świętego podziękowania dla Antonio Starity. List ten wisi oprawiony na ścianie pizzerii obok innych, licznych pamiątek związanych z historią lokalu.

 

W związku z tym, że nie samą pizzą człowiek żyje, pewnego wieczora wybraliśmy się na degustację owoców morza "leżących na ulicy". Tak, tak - stoły z tymi, jak dla mnie wątpliwej jakości przysmakami /wolę owoce rosnące na drzewach/, ustawione były wzdłuż ulicy i serwowane w knajpce tuż obok. Świeże i zawsze pod ręką. 

Jedyną  formą przyrządzania jaką toleruję w przypadku owoców morza jest ich panierowanie, a następnie smażenie w głębokim tłuszczu, żebym nie musiała patrzeć w ich smutne, małe oczka:)

 



Czy wiecie co robi potencjalny Włoch tuż po przebudzeniu? Oczywiście nie wnikam tutaj w sferę intymną, która w przypadku ich gorących temperamentów zapewne jest bardzo ekscytująca:) - ale chodzi mi głównie o to, gdzie po wyjściu z domu kieruje najpierw swoje kroki?
Wiadomo na kawę i ciacho. Mówię Wam jakie oni mają ciastka:):):), a włoska kawa nie ma sobie równych. Małe espresso na "dzień dobry" daje kopa na parę ładnych godzin. 
Dlatego idąc za ich przykładem, każdy dzień rozpoczynaliśmy tą właśnie słodką, włoską tradycją:)
Włochy są krajem kawy. Pija się tu kawę czarną i mocną, w małych filiżankach z grubej porcelany. Kiedy zamówiliśmy kawę z mlekiem - nasz ulubiony barista od razu odkrył, że nie pochodzimy stąd i następnego dnia już  wiedział czego chcą Polacy.
Czasami do naparstka mocnego naparu podawana jest szklanka wody. Nie dzieje się to bez przyczyny. Pewnego dnia wypiłam takie mocne espressso i czułam się jak Asterix po magicznym napoju.
Nawet mieszkańcy północnej części kraju przyznają, że tak dobrej kawy jak na południu nie dostanie się nigdzie na świecie. Mogę to potwierdzić.
Włosi kilka razy dziennie wpadają do baru na kawę i przeważnie wypijają zawartość szybko i bez namaszczenia. Kawa dla nich, to rzecz niezwykle ważna, a nawet podstawowa. Wiedzą o niej wszystko, a napar złej jakości wyczuwają na odległość.
W 1998 roku w trosce o jakość serwowanej kawy, Włosi powołali Narodowy Instytut Espresso Italiano, który ustalił jakie normy musi spełniać "czarny napar", by zasługiwał na miano prawdziwego espresso.

 


Ale czymże byłoby włoskie espresso bez pysznego i słodkiego dodatku?
Włosi są mistrzami deserów. To ojczyzna serka mascarpone, na bazie którego tworzone jest delikatne tiramisu /moje ulubione/, podawane często jako drugie śniadanie w towarzystwie mocnego espresso.  Z tego kraju pochodzi również panna cotta, przyrządzana ze śmietany. Tradycyjnym włoskim deserem jest również krem zabaglione. 
Jeśli chodzi o mnie - bardzo smakowało mi ciepłe ciastko graffa z płynną czekoladą w środku, posypane cukrem.

Nie sądziłam, że sok ze świeżo wyciskanych granatów i pomarańczy może być tak pyszny. Owoce prosto z drzewa smakują zupełnie inaczej.


Kiedy piszę tego posta zrobiłam się okrutnie głodna i chyba nie miałabym nic przeciwko wszamaniu kawałeczka neapolitańskiej pizzy, a następnie skonsumowania jakiegoś pysznego ciacha, popitego mocnym espresso. 
Chyba trzeba pomyśleć o wizycie w Neapolu, który jak widać - oprócz swojej niezbyt estetycznej strony ma też  wiele, wiele innych pozytywów, o których opowiadać Wam również będę w kolejnych postach.


Dziękuję za Wasze komentarze
i przesyłam moc serdeczności oraz radości
na nadchodzące dni:)
Jednym słowem życzę Wam pysznego tygodnia:)



Włochy, Neapol - 19.01.2018

52 komentarze:

  1. Ten smaczny Neapol jak najbardziej mi odpowiada:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię pizzę, więc zaczynasz mnie powoli przekonywać:)
    Marek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że wkrótce całkiem Cię przekonam do Neapolu:)

      Usuń
  3. Och, ale pyszności!
    Dla tych pizz, kawy i słodkości na pewno warto odwiedzić Neapol, chociaż po Twoim poprzednim poście wcale nie byłam co do tego przekonana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Tutaj każdym kroku spotyka się smakołyki.
      Kiedy opowiedziałam moim synom o neapolitańskiej pizzy zaraz padło pytanie kiedy lecimy do Neapolu?:)
      Kolejne posty będą już tylko opowiadać o przyjemniejszych stronach tego miasta.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Ooo hehe Już jest kolejny post. :D Miałam zostawioną stronę z Twoim blogiem, by przeczytać, jako pierwszą i myślałam, że tamten artykuł był najnowszy, a tu taka niespodzianka. :)

    Bardzo lubię film 'Jedz, módl się' kochaj', bardzo też lubię Julie Roberts. :)

    Ależ zrobiłaś mi smaku na tę pizzę, tak ją opisałaś, że chciałoby się spakować i pojechać ją spróbować. No, a jaka wielka. hehe

    Totalnie narobiłaś mi smaku. Zjadłabym te pizze, te ciastka. Wypiłabym też kawę. hehe Kocham jeść. :D Super post, bardzo smakowity. Czekam na kolejny i wiem, że będzie ciekawy. :)

    Miłych dni życzę droga Mario, Tobie i rodzince. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt. Troszkę się rozpędziłam z tymi postami:)
      Ale wiesz jak to jest. Kiedy człowiek poznaje jakieś nowe miejsc, jest pod jego wrażeniem i jak najszybciej chce opowiedzieć o nim innym ludziom.
      A Neapol naprawdę zrobił na mnie piorunujące wrażenie:)

      Ten film oglądałam co najmniej trzy razy i chyba obejrzę po raz kolejny:)

      Ja szczerze mówiąc jakoś szczególnie nie przepadam za pizzą, ale kiedy zjadłam tę w Neapolu zmieniłam zdanie.
      Była naprawdę pycha. Kawę Włosi mają rewelacyjną. Też bym wypiła. Niby mam w domu ekspres ciśnieniowy, ale to nie to samo.
      A może we Włoszech kawa po prostu smakuje inaczej?:)
      Kolejny post to piękna Zatoka Neapolitańska. Serdecznie Cię zapraszam, a po zatoce będzie post przeznaczony również dla Ciebie:)

      Dziękuję Agnieszko za miłe słowa i pozdrawiam Cię serdecznie:)

      Usuń
  5. Uwielbiam włoską kuchnię. Makarony, pizza, tiramisu, lody... Same pyszności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy podobny gust. Włoska kuchnia również często króluje u mnie w domu:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  6. No już lepiej o tym Neapolu piszesz. Pizza mniam mniam mniam! i tylko 1 minuta ?? aż ciekawe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I będę pisać jeszcze lepiej:)
      Oj mniam, mniam. Każdy powinien spróbować takiej pizzy. Podobno w Polsce jest tylko jedna restauracja serwująca właśnie neapolitańską pizzę. Słyszałam, że to Poznań. Aż jestem ciekawa czy rzeczywiście smakuje tak samo jak ta w Neapolu.
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Narobiłaś mi smaku, jeśli tam będę na pewno skosztuję :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie skosztuj. Jeśli zjesz pizzę w Neapolu - żadna inna nie będzie Ci już potem smakować.
      Więc nie wiem czy to dobrze, czy źle:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  8. Mój mąż w czasie pobytu we Włoszech pokochał ich kawę. Do tej pory wspomina jej niepowtarzalny smak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawa jest rzeczywiście pyszna. A czy Twój mąż jadł pizzę?

      Usuń
  9. Bardzo ciekawe są te zdjęcia ludzi pałaszujących pizzę.
    Ja nie stałabym w tak długiej kolejce, żeby zjeść pizzę.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty? Jechać do Neapolu i nie spróbować najlepszej pizzy na świecie? Toż to czysta profanacja:):)
      Szczerze mówiąc kolejka była tylko w tej jednej pizzerii, ale jej smak był niepowtarzalny, więc warto było poczekać.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  10. Bardzo ciekawy blog. Piękne zdjęcia i obszerne relacje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Sam lokal, to ja Ci powiem, nic nadzwyczajnego, trochę jak w PRLu... ^_^ Do tej pory też różne pizze jadłam, ale najlepszą w Polsce. I przyznam szczerze, że na tą neapolską nie skusiłabym się z błahego powodu - nienawidzę stać w kolejkach. To jedyna rzecz na całym świecie, do której nie mam za grosz cierpliwości. Rozumiem, że warto itd. ale nie.

    Z owoców morza smakują mi tylko krewetki.

    Kawa jaką ja preferuję to wg Włochów profanacja, więc wolałabym się na ich ziemi nie wypowiadać na ten temat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokazałam trzy lokale, ale rzeczywiście ich wystrój d..y nie urywa. Spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego, ale ... cóż mi z pięknego wystroju jeśli jedzenie jest kiepskie.
      Oj uwierz mi, skusiłabyś się. Też nie cierpię kolejek, ale będąc w Neapolu i nie zjeść tamtejszej pizzy to byłby grzech. Teraz już wiem, że pizza w Neapolu nie ma sobie równych.
      Zanim tam pojechałam też mówiłam, że w Polsce można znaleźć równie dobrą pizzę. Owszem, dobrą znajdziesz, ale tam jadłam pizzę doskonałą:)
      Jeśli kiedyś tam pojedziesz - sama się o tym przekonasz.
      Co do kawy to faktycznie my ją najczęściej profanujemy mlekiem.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Zostawiłabym kogoś w tej kolejce i sama poszła zwiedzać dalej :P
      Ja nie tylko mlekiem. Ja tam sypię różne magiczne proszki :P

      Usuń
    3. A jak myślisz. Kto cierpliwie czekał w tej długiej kolejce, podczas gdy ja buszowałam po okolicy żeby robić zdjęcia?:)
      Teraz już wiem dlaczego czarownice mają tyle energii:)

      Usuń
  12. Wprawdzie niechętnie jadam pizzę, ale taką jak na fotkach chętnie spróbowałabym. Wygląda bardzo apetycznie. Nie byłam we Włoszech ale mój mąż bywał i zawsze zachwycał się ich kawą. Dla mnie pewnie byłaby za mocna. Dzięki za ciekawą fotorelację. Pozdrawiam:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też za pizzą nie przepadałam /do momentu zjedzenia jej w Neapolu/.
      Jest nieporównywalnie lepsza od wszystkich, które do tej pory jadłam.
      A kawa jest fantastyczna. Lubię mocną, więc dla mnie "w to graj":)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  13. to już chyba wiem po co wybrać się do Neapolu. ;) pizza zupełnie nie przypomina tej, którą jem w Polsce, ale wygląda bardzo apetycznie. ;) jak na razie swoją najlepszą też jadłam we Włoszech, ale w Bergamo. ;) i też wyglądała zupełnie inaczej niż ta czy ta z Polski. ;)
    pozdrawiam serdecznie i idę jeść, bo się głodna po tej opowieści zrobiłam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Ja już teraz chętnie pojechałabym do Neapolu na pizzę:)
      Muszę Ci powiedzieć, że ja też jadłam przeróżne pizze, w różnych miejscach /we Włoszech kilka razy/, ale ta neapolitańska nie ma sobie równych. Pewnie sama się kiedyś o tym przekonasz:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  14. Piękne i smaczne zdjęcia :))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. No proszę. Często są miejsca, które nie wyglądają dobrze (bo umówmy się, knajpa nie wygląda jakby podawała najlepszą pizzę ;)), a jednak warto się do nich wybrać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy wchodziłam do tych pizzerii faktyczne nie wyglądało to najlepiej, ale kiedy ugryzłam pierwszy kęs - wygląd lokalu miał już najmniejsze znaczenie:)
      Neapol warto wybrać z kilku powodów. Jest bardzo blisko do Pompei i na cudowne Wybrzeże Amalfi.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  16. Taką pizzę to chętnie bym sama spałaszowała.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
  17. Skosztować pizzy w Neapolu?... ależ oczywiście. :)) Choć mnie ciągnie do Neapolu zupełnie z innego powodu. Może Twój kolejny post nawiąże do moich marzeń-wyobrażeń? - poczekam na Twoją opowieść.
    Smakowanie lokalnych potraw to także jest podróż, bo w smakach, aromatach kryje się niepowtarzalność i wyjątkowość danego miejsca. Ale ja nie za bardzo lubię jeść i takie kulinarne podróże, choćby byłyby najbardziej pyszne, są dla mnie torturą. Jakoś moje zmysły nie współgrają z pracą moich trzewi. :)) Próbuję, kosztuję, smakuję, ale po prostu zmuszam się do tego. Gdybym mogła, to taką czynność jak jedzenie wyeliminowałbym z życia i tak jak w pewnym filmie mogłabym żywić się energią kosmiczną. :)) Ale jak widzę po zdjęciach, może mój brzuch na widok pizzy w Neapolu nie strajkowałby? Musze spróbować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cóż to Dorotko tak bardzo intryguje Cię w tym Neapolu?:)
      Ja jestem fanką dobrego jedzenia i gdziekolwiek jadę zawsze lubię degustować regionalne potrawy.
      Szczególnie jest mi bliska włoska kuchnia, a makarony mogłabym jeść w każdej postaci.

      Jeśli będziesz w Neapolu koniecznie musisz skosztować pizzy.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  18. Odpowiedzi
    1. Dopóki nie spróbowałam pizzy w Neapolu średnio ją lubiłam.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  19. Ale narobiłaś mi smaka. we Włoszech jestem zakochana od dzieciństwa. Uwielbiem wszystko co włoskie, a szczególnie w kuchni. Uwilbiam pizze jak cała moja rodzina. Ostatnio zakupiłam kamień do pieczenie pizzy i teraz mam namiastkę prawdziwej włoskiej pizzy. Tej z "L'Antica Pizzeria - Da Michele" nie próbowałam ale nie omieszkam będąc kiedyś przejazdem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuchnia włoska jest dla mnie idealna. Uwielbiam makarony, słodycze i dobrą kawę.
      Widzę, że Ty jesteś prawdziwą fanką pizzy i w pełni profesjonalnie podchodzisz do tematu:)

      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  20. Oj, nic nie miałabym przeciwko smakołykom oferowanym przez Neapol. Bardzo lubię próbować potrawy regionalnalne, a w ogóle to kocham jeść i jestem amatorką dobrej kawy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy wiele wspólnego - jedzenie to też moja słabostka:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  21. Kochamy włośką kuchnie. Makarony, pizze.. aż głodna się zrobiłam! Marzy nam się objazdówka samochodem po Włoszech..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba większość z nas lubi włoską kuchnię.
      Objazdówka to świetny pomysł. W ten sposób najlepiej można poznać jakiś kraj.
      My wiosną zeszłego roku zwiedziliśmy w ten sposób Toskanię.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  22. Uwielbiam włoską kuchnię. Wszystkie rodzaje past, lody, pizzę. Kawa najlepsza jest we Włoszech o słodkościach już wolę nie wspominać. Jadłam w Neapolu pizzę i to nie jedną. W we Włoszech zjadłam ich, chyba nie zliczę. Mnie najbardziej smakowała mi w Sienie. Mamma u której mieszkaliśmy poleciła nam Pizzerię La Trófea w pobliżu Campo.
    Mario, jeżeli kolejny raz odwiedzisz Sienę, zweryfikuj smaki.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że jedzenie to pewnie również rzecz gustu.
      Co prawda w Sienie pizzy nie jadłam, ale w swoim życiu zjadłam jej naprawdę sporo /również we Włoszech/ i bez dwóch zdań najbardziej smakowała mi ta w Neapolu.
      Nie wiem czy słyszałaś o tym, że w jakiejś poznańskiej pizzerii /jedynej w Polsce/ robi się pizzę neapolitańską, która jak wiadomo jest zastrzeżona. Chciałabym jej kiedyś skosztować.
      Ciekawa jestem czy smakuje równie dobrze jak ta w Neapolu.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  23. My jedliśmy z M. pizzę w San Marino. Też była pyszna. Twoja relacja jest bardzo smaczna :)
    Ach, zapachniało mi wakacjami...

    OdpowiedzUsuń
  24. Pani Marysiu,
    dorwałam się w końcu do Pani relacji z Neapolu ! Przepiękne zdjęcia i opowieści ;)
    Dziś wrócę sobie do ,,Jedz, módl się i kochaj"- jestem chora i to będzie idealny film na wieczór.
    Pozdrawiam Panią fest i życzę udanego weekendu,
    uściski,
    Wera ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze, to wstrętne grypsko nikomu nie odpuści.
      Współczuję:(
      Ale w sumie z drugiej strony, jest to dobra okazja do totalnego relaksu i oglądania fajnych filmów.
      Wiem, że lubimy podobne klimaty, więc polecam też film "Dobry rok" z Russelem Crowe.
      Przyjemne scenki z Prowansji, no i oczywiście wątek miłosny dla romantycznych dziewczyn, takich jak my:):)
      Mam nadzieję, że choróbsko szybko odpuści i wkrótce zobaczymy się w pracy.
      Ja też pozdrawiam Panią fest. Super określenie - bardzo mi się podoba.
      Marysia.

      Usuń
  25. Chyba nic nie może się równać z prawdziwą Włoską pizzą jedzoną we Włoszech :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Szczerze? Byłem mile zaskoczony jakościąwww.szybkapizza.pl. Polecamy serdecznie!

    OdpowiedzUsuń