Kiedy za oknem panuje sroga zima, mróz szczypie w nosy, a wiatr duje - czy nie mielibyście przypadkiem ochoty przenieść się w czasie, żeby pod gołym niebem pławić się w gorącej kąpieli, w zacnym towarzystwie indyjskich lilii wodnych?
Któż z nas nie pamięta romantycznej sceny z "Nocy i dni", kiedy umorusany po kolana Józef Toliboski wręcza bukiet tych cudnych kwiatów Barbarze Niechcic? Eee tam ... Ona musiała czekać na brzegu, a ja kąpałam się pośród lilii:):):)
Biorąc pod uwagę naszą aktualną, niezbyt sprzyjającą aurę - chyba nie miałabym nic przeciwko temu, żeby ponownie zanurzyć się w wodzie o temperaturze 35 stopni. Jeśli również macie na to ochotę zabieram Was dzisiaj /szkoda, że tylko wirtualnie/ do węgierskiego miasteczka Heviz - położonego niedaleko Balatonu, słynącego głównie z uzdrawiających właściwości wód termalnych.
Hévíz to drugie co do wielkości termalne jezioro świata, w którym od stuleci pławią się Europejczycy i nie tylko. My na przykład spotkaliśmy w tym miejscu wielu Japończyków oraz Rosjan.
Z rozwojem kultury kąpieli i ze stworzeniem terapii leczniczych wiąże się ściśle nazwisko hrabiego Festetics György /tutaj/, który w 1795 roku rozpoczął na jeziorze rozwój kąpieliska. W jego pobliżu stworzył ośrodek kąpielowy, który był szczególnie popularny wśród miejscowego chłopstwa.
Fama kąpieliska i leczniczej wody poszła w świat i z coraz dalszych zakątków Europy zjeżdżali pacjenci, żeby podkurować swoje zdrowie. Po ponad 100 latach istnienia, prawo dzierżawy kąpieliska przeszła na Vencela Reischla - nowego właściciela Keszthely, który kontynuował wcześniej rozpoczęty rozwój, w wyniku czego zyskało ono ogólnoświatową sławę.
Troszkę inaczej sytuacja przedstawiała się dla mieszkańców średniowiecznych Węgier, patrzących na te obszary nieco bardziej przyziemnie - wody termalne służyły im do garbowania skór. Taki stan rzeczy utrzymywał się do XVIII wieku.
Główną atrakcją Hévíz jest niewątpliwie unikalne jezioro termalne z ukrytą w nim nieodłączną mocą uzdrawiania.
Podczas niedawnej rekonstrukcji uzdrowiska wybudowano na brzegu jeziora obiekt, w którym umieszczono: basen rekreacyjny, saunę, klinikę masażu, zaplecze gastronomiczne, salon piękności, salę konferencyjną, itp, itd. Jednym słowem "full wypas".
Jezioro znajduje się na powierzchni 4,4 hektara, a źródło termalne wypływa z głębokości aż 38 metrów! i jest bardzo bogate w minerały: siarkę i radon. Dzięki bardzo silnemu strumieniowi bijącemu ze źródła, woda całkowicie się wymienia w ciągu 72 godzin. Niezły wynik.
W związku z dużą głębokością zbiornika, zaleca się kupno lub wynajem dmuchanych kół. Powinny to zrobić szczególnie osoby nie potrafiące pływać, czyli takie jak ja!!!
Podobno kilka osób /głównie nurków/ straciło w nim swoje życie.
Jezioro termalne zawiera bogate substancje alkaliczne i gazowe, które w połączeniu z sodą, siarką, wapniem, magnezem, mają wyjątkowo korzystne właściwości dla naszego zdrowia i urody. Chyba za krótko w nim siedziałam bo po wyjściu z wody moja uroda niewiele się zmieniła:)
Któż z nas nie pamięta romantycznej sceny z "Nocy i dni", kiedy umorusany po kolana Józef Toliboski wręcza bukiet tych cudnych kwiatów Barbarze Niechcic? Eee tam ... Ona musiała czekać na brzegu, a ja kąpałam się pośród lilii:):):)
Biorąc pod uwagę naszą aktualną, niezbyt sprzyjającą aurę - chyba nie miałabym nic przeciwko temu, żeby ponownie zanurzyć się w wodzie o temperaturze 35 stopni. Jeśli również macie na to ochotę zabieram Was dzisiaj /szkoda, że tylko wirtualnie/ do węgierskiego miasteczka Heviz - położonego niedaleko Balatonu, słynącego głównie z uzdrawiających właściwości wód termalnych.
Hévíz to drugie co do wielkości termalne jezioro świata, w którym od stuleci pławią się Europejczycy i nie tylko. My na przykład spotkaliśmy w tym miejscu wielu Japończyków oraz Rosjan.
Z rozwojem kultury kąpieli i ze stworzeniem terapii leczniczych wiąże się ściśle nazwisko hrabiego Festetics György /tutaj/, który w 1795 roku rozpoczął na jeziorze rozwój kąpieliska. W jego pobliżu stworzył ośrodek kąpielowy, który był szczególnie popularny wśród miejscowego chłopstwa.
Fama kąpieliska i leczniczej wody poszła w świat i z coraz dalszych zakątków Europy zjeżdżali pacjenci, żeby podkurować swoje zdrowie. Po ponad 100 latach istnienia, prawo dzierżawy kąpieliska przeszła na Vencela Reischla - nowego właściciela Keszthely, który kontynuował wcześniej rozpoczęty rozwój, w wyniku czego zyskało ono ogólnoświatową sławę.
Troszkę inaczej sytuacja przedstawiała się dla mieszkańców średniowiecznych Węgier, patrzących na te obszary nieco bardziej przyziemnie - wody termalne służyły im do garbowania skór. Taki stan rzeczy utrzymywał się do XVIII wieku.
Główną atrakcją Hévíz jest niewątpliwie unikalne jezioro termalne z ukrytą w nim nieodłączną mocą uzdrawiania.
Podczas niedawnej rekonstrukcji uzdrowiska wybudowano na brzegu jeziora obiekt, w którym umieszczono: basen rekreacyjny, saunę, klinikę masażu, zaplecze gastronomiczne, salon piękności, salę konferencyjną, itp, itd. Jednym słowem "full wypas".
Jezioro znajduje się na powierzchni 4,4 hektara, a źródło termalne wypływa z głębokości aż 38 metrów! i jest bardzo bogate w minerały: siarkę i radon. Dzięki bardzo silnemu strumieniowi bijącemu ze źródła, woda całkowicie się wymienia w ciągu 72 godzin. Niezły wynik.
W związku z dużą głębokością zbiornika, zaleca się kupno lub wynajem dmuchanych kół. Powinny to zrobić szczególnie osoby nie potrafiące pływać, czyli takie jak ja!!!
Podobno kilka osób /głównie nurków/ straciło w nim swoje życie.
Jezioro termalne zawiera bogate substancje alkaliczne i gazowe, które w połączeniu z sodą, siarką, wapniem, magnezem, mają wyjątkowo korzystne właściwości dla naszego zdrowia i urody. Chyba za krótko w nim siedziałam bo po wyjściu z wody moja uroda niewiele się zmieniła:)
Jezioro Heviz /wł. Gyogy/ jest największym biologicznie aktywnym jeziorem termalnym w Europie, które jednocześnie leczy i duszę i ciało. Fajnie jest posiedzieć w wodzie, gdzie temperatura zimą wynosi 25 stopni /dla mnie i tak za mało/, ale latem dochodzi aż do 33-36 stopni!
My przyjechaliśmy na Węgry we wrześniu, więc kąpiel jest bardzo przyjemna, ale szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy w lecie temperatura powietrza dochodzi do 40 stopni, a woda w jeziorze jest równie gorąca.
Chyba najlepszym momentem na zażywanie uzdrawiających kąpieli jest jesień oraz wiosna.
Zimą nad powierzchnią jeziora powstaje wyjątkowo spektakularne zjawisko. Z unoszącej się pary wodnej tworzy się na jego powierzchni tzw. chmura parowa, która blokuje ochłodzenie wody, tworząc pod nią naturalne inhalatorium. W zawartości powietrza pod tą chmurą znajduje się siarkowodór oraz rad, a ich wdychanie jest bardzo dobrą terapią dla strun głosowych.
Woda w jeziorze jest w ciągłym ruchu i wiruje powoli - od prawej strony do lewej, z dołu do góry. W związku z tym, że ciepła woda wzbija się zawsze do góry, a zimna spływa ku dołowi, ten dwukierunkowy przepływ cały czas utrzymuje wodę w ruchu i sprawia, że kąpiący się odczuwają pewien rodzaj masażu. Podobno tak się dzieje, ale moje "powabne ciało" jakoś tego faktu nie odnotowało:)
Jezioro Heviz zimową porą /i parą/. Tylko patrzeć jak wyłoni się z niego jakaś rusałka - zdj. internet
Wiadomo, że każde jezioro ma swoje legendy i opowieści. Nie inaczej jest w przypadku Heviz, które swoimi korzeniami sięga aż do czasów rzymskich.
W miejscowości Valcum /obecnie Fenekpuszta/ żył zacny 80-letni Dubius, będący pismakiem w tamtejszej fortecy. Jego życie nie przypominało raczej sielanki, a działo się to za sprawą jędzowatej żony o imieniu Dubia. Być może ze względu na dokuczający jej od lat reumatyzm, przez który bardzo utykała - kobieta stała się nieznośna, ciągle tylko narzekała i gderała.
Pewnego dnia Dubius spacerował wokół pobliskiego
śmierdzącego jeziora. Widział, że zwierzęta z lasu też go odwiedzają, kąpiąc swoje obolałe członki w wodzie, po czym wyskakują
wesołe, pełne energii z cudownego jeziora.
Pobiegł więc szybko do domu i tak długo namawiał swoją starą żonę, aż wreszcie poszli razem do odmładzającego źródła i jak to zwykle bywa w takich opowieściach, Dubia tylko raz zanurzyła się w wodzie i jakby chorobę zupełnie odjęło. Szczęśliwa i zadowolona - bo odmłodzona, wróciła do domu.
No cóż. Ja siedziałam w jeziorze prawie cały dzień i muszę przyznać, że byłam bardzo zadowolona, ale z odmłodzeniem to już lekka przesada. Nadal mam kurze łapki pod oczami:)
Pobiegł więc szybko do domu i tak długo namawiał swoją starą żonę, aż wreszcie poszli razem do odmładzającego źródła i jak to zwykle bywa w takich opowieściach, Dubia tylko raz zanurzyła się w wodzie i jakby chorobę zupełnie odjęło. Szczęśliwa i zadowolona - bo odmłodzona, wróciła do domu.
No cóż. Ja siedziałam w jeziorze prawie cały dzień i muszę przyznać, że byłam bardzo zadowolona, ale z odmłodzeniem to już lekka przesada. Nadal mam kurze łapki pod oczami:)
Heviz na starych pocztówkach - zdj. internet |
A skąd właściwie w tym jeziorze znalazły się lilie wodne? Dzięki wysokiej temperaturze wody i jej chemicznemu składowi, żywy świat jeziora Heviz
jest wyjątkowy.
Tylko niektóre rodzaje flory i fauny na Węgrzech, są
spotykane wyłącznie tutaj.
Można powiedzieć, że szczególną rośliną, która zaadoptowała się w tym jeziorze jest róża wodna zwana inaczej lilią wodną. Lilia biała jest odmianą
rodzimą, która prawie zupełnie została stąd wyparta i można ją spotkać wyłącznie przy ujściu.
Na początku XIX wieku poczyniono parę prób zaadaptowania innych rodzajów lilii, w efekcie czego sukcesem zakończyło się zadomowienie indyjskiej róży wodnej.
Sprowadził ją w 1898 roku Sándor Lovassy - profesor Akademii Ekonomicznej w
Keszthely i od tego czasu roślina ta stała się godłem miasta.
Heviz to bardzo przyjemne małe miasteczko o charakterze typowego uzdrowiska. Nie ma w nim jakichś spektakularnych zabytków, czy też wyjątkowych atrakcji. Jest za to sympatyczny klimacik przypisany do tego rodzaju miejsc.
Czy warto odwiedzić Heviz ?
Jeśli chodzi o mnie, na pewno nie wracałabym tutaj tylko i wyłącznie dla samych wód termalnych, ale gdybym ponownie znalazła się w okolicach Balatonu - być może wdepnęłabym raz jeszcze. Moja ocena to 7/10.
Słyszałam różne, niejednokrotnie negatywne opinie dotyczące tego miejsca, ale wiadomo jak to jest - ile ludzi, tyle opinii, więc chyba najlepiej trzeba przekonać się o tym na własnej skórze:)
Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze
i przesyłam do Was kwiaty paciorecznika prosto z Heviz
wraz z promykami słońca:)
Węgry, Heviz - wrzesień 2017
Oj, chętnie wlazłabym teraz do tego jeziora:):)
OdpowiedzUsuńBrrr, jak dzisiaj zimno.
Marta.
Oj, ja chyba też:)
UsuńPozdrawiam:)
Podoba mi się to jezioro.
OdpowiedzUsuńOd razu cieplej się zrobiło na duszy po takim "gorącym" wpisie:)
Woda jest strasznie głęboka. Jeśli ktoś nie umie pływać to kiepska sprawa.
Pozdrawiam:)
Krzysztof.
Masz rację - kiepska sprawa. Rzeczywiście miałam lekkiego cykora.
UsuńJuż przy samym brzegu woda była bardzo głęboka.
Pozdrawiam:)
Kąpiele w wodzie termalnej, w jeziorze Hévíz są bardzo przyjemne. Szczególnie, że możemy pływać wśród kwiatów wodnych :) Należy wspomnieć, że Ci, którzy nie umieją pływać, muszą się zabezpieczyć, np kołem do pływania, ponieważ jezioro jest głębokie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa początku postu wspomniałam o zabezpieczeniach, ale teraz podkreśliłam to jeszcze na czerwono:)
UsuńJak dla mnie to jezioro jest zdecydowanie za głębokie. Cały czas intensywnie trzymałam się poręczy.
Chyba jednak wolę płytsze bagna:)
Pozdrawiam:)
Bardzo fajne miejsce i ciekawa opowieść :)
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że jezioro jest głębokie, bo to zapewne spory stres dla osób, które nie potrafią pływać.
Miejsce fajne, ale rzeczywiście jak dla mnie jest ono zbyt niebezpieczne.
UsuńMoje chłopaki pływały jak rybki, a ja bidula pluskałam się tuż przy brzegu:)
Boję się głębokiej wody i nic na to nie poradzę.
Pozdrawiam serdecznie:)
I to byłoby coś dla mnie, gdyby nie ta barbarzyńska temperatura z piekła rodem. Woda to mój żywioł i mogę w niej przebywać aż do rozmoknięcia, jednak od ciepłej natychmiast zaczyna mnie boleć brzuch i robi mi się niedobrze. Scena z Toliboskim (tak na marginesie, on był "-ski", nie "-wski") należy do moich ukochanych - może dlatego, że w moim życiu też zaistniał taki Toliboski.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wszystkim dobrym pływakom. Ja niby potrafię pływać, ale strach przed wielką głębokością po prostu mnie paraliżuje.
UsuńUwielbiam gorące zbiorniki wodne i mogłabym w nich taplać tyłek bez końca.
Oczywiście, że Toliboski /już poprawiłam/. Chyba każda z nas chciałaby chociaż raz w życiu spotkać takiego faceta:)
Jednego już spotkałaś, ale wiesz przecież, że życie jest pełne niespodzianek:)
Pozdrawiam:)
Tak, spotkałam swojego Toliboskiego, tylko że moje losy potoczyły się podobnie jak Barbary - tacy Toliboscy pozostają w sercu na zawsze, pozostawiają po sobie postrzępioną ranami dziurę i nigdy nie jest się już w stanie pokochać nikogo innego.
UsuńJestem przekonana, że gdyby Barbara poślubiła Toliboskiego, jej zauroczenie szybko przerodziło by się w zniechęcenie. Do takich mężczyzn fajnie się wzdycha, ale gorzej z nimi żyje na co dzień.
UsuńJeśli chodzi o mnie - bez dwóch zdań wybrałabym Bogumiła.
Prawdziwy chłop z krwi i kości:):) No i był też bardzo wrażliwy, mimo groźnego wyglądu.
Wiesz, jeśli mężczyzna nie potrafi dać kobiecie tego, czego ona oczekuje, to nie jest chłopem z krwi i kości...
UsuńPływanie wśród lilii wodnych to na pewno wielka przyjemność;
OdpowiedzUsuńlegenda o odmładzającym wpływie wody z jeziora jest interesująca :)
Pozdrowienia :)
To fakt. Jest to niecodzienna przyjemność. Szkoda tylko, że jezioro jest tak głębokie, więc dla osób nie potrafiących pływać stanowi ono nie lada wyzwanie.
UsuńWiesz co Haniu? Ja chyba nie poczułam się jakoś szczególnie odmłodzona:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Od razu zrobiło mi się cieplej...:)
OdpowiedzUsuń:):):)
UsuńJa też średnio pływam, więc musiałabym przy brzegu.
OdpowiedzUsuńDwa lata temu byłam w węgierskiej miejscowości Hajduszoboszlo. Bardzo mi się podobało :)
Byłaś?
Widzę, że więcej jest takich pływaków jak ja:)
UsuńNigdy nie byłam w Hajduszoboszlo, więc niestety nie mam porównania.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ciekawe miejsce, a mnie podobaja sie te lilie na wodach jeziornych i miasteczkowe zaulki, garnuszeczki w kropki i paski, wielokolorowe...jezeli bede w poblizu Balatonu to zajrze...
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz regionalną ceramikę, wszelkiego rodzaju dzbanuszeczki i garnuszeczki, haftowane obrusy - to koniecznie zajrzyj do miejscowości Tihany, w okolicach Balatonu. Ja byłam nią oczarowana.
UsuńPozdrawiam:)
Termy zwiedzałam w Uniejowie, ale nie te płatne z basenem, tylko do rzeki spływa gorąca woda w obłokach pary. Tam można klapnąć się w naturalnej, gorącej wodzie za friko :D
OdpowiedzUsuńOgólnie miejsce ciekawe, ale ja nie jestem typem leżakującym, więc pewnie popływałabym z pół godzinki i poszła stamtąd.
Mnie cieszy powrót zimy, zaplanowałam sobie więcej chodzenia po górach ^_^
Cieszy Cię powrót zimy?
UsuńNo nie. Jesteś niesamowita. Ja już nie mogę się doczekać wiosny i słoneczka.
A nie wolisz górskich wędrówek w zielonej scenerii?:)
Absolutnie nie. Góry są najpiękniejsze w kolorowej jesieni i monochromatycznej zimie. Latem są jednolite, nie różnią się za wiele od siebie i jest koszmarnie gorąco. Słabiej się czuję wtedy.
UsuńFantastyczne miejsce bardzo urokliwe . Bardzo mi się podoba i wiem , że mojej Przyjaciółce Agnieszce również by się spodobało . Już widzę jak biega i pstryka zdjęcia . Lubię lilie wodne .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie :)
W Heviz jest całkiem przyjemnie, chociaż ... zbyt długie siedzenie w wodzie szybko nudzi.
UsuńMyślę, że Agnieszka gdziekolwiek jedzie, wszędzie potrafi dostrzec uroki otaczającego świata, a jej aparat nie za bardzo ma kiedy odpoczywać. Uważam, że robi świetne zdjęcia.
Witam Cię bardzo serdecznie na moim blogu:)
Poczułam powiew ciepła. Dziękuję! Mam nadzieję, że wiosna zawita jak najszybciej i będę mogła się wybrać w takie miejsce jak to! :)
OdpowiedzUsuńHej, a gdzie Ty się tak długo podziewałaś?
UsuńZaglądałam od czasu do czasu do Ciebie, a tam cisza.
Fajnie, że znowu się pojawiłaś. Mam nadzieję, że tym razem zostajesz na dłuuuugo:)
Pozdrawiam:)
Aż mi się cieplutko zrobiło od tych pięknych zdjęć, lubię taki klimat:))
OdpowiedzUsuńA o Toliboskim powiem jedno, często kochamy tylko nasze wyobrażenia o nim.:))
Pozdrowienia.:))
Oj, chętnie bym dzisiaj wskoczyła do takiego ciepełka.
UsuńChyba zaraz idę wziąć gorącą kąpiel, żeby poczuć chociaż namiastkę Heviz:)
Co do Toliboskiego to masz rację. Nadmierny romantyzm, bez praktycznej strony życia jest bardzo ulotny.
Pozdrawiam serdecznie:)
Piękne miejsce. Chętnie bym się pogrzała w wodzie, a może to i mojemu biodru zrobiło dobrze, jak Dubii. Zapisanie miejsce do odwiedzenia. Lilie wodne, które pokazujesz były też w Miskolcu, gdzie byłam w sierpniu zeszłego roku. Wśród nie można było się kąpać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że dla Twojego bioderka taka kąpiel byłaby jak znalazł:)
UsuńW Heviz widziałam bardzo dużo ludzi mających problemy z narządami ruchu, więc pewnie terapia działa.
Pozdrawiam serdecznie:)
Jestem, wróciłam po przerwie i zabieram się za odwiedzanie blogów.
OdpowiedzUsuńTak miło znów trafić na Twój blog i zaczytać się w jego lekturze:)
Serdeczności zostawiam:)
Dobrze, że już wróciłaś:) Pewnie Twoja forma jest o wiele lepsza.
UsuńJa byłam bardzo zadowolona z pobytu w Iwoniczu i chyba w przyszłym roku również pomyślę o podreperowaniu zdrowia w jakimś sanatorium.
Zapraszam do lektury bloga i pozdrawiam Cię serdecznie:)
Dzisiaj szczególnie w ten mroźny dzień szukam możliwości wirtualnych spacerów. "Byłam" przed chwilą nad polskim morzem, a teraz z Tobą odbyłam nieco dalszą podróż, Towarzystwo Twoje przemiłe, a i tereny przecudne. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńFajnie jest czasem wracać wspomnieniami do miłych miejsc. Od razu robi się cieplej na duszy:)
UsuńDziękuję za sympatyczny komentarz i oczywiście zapraszam na kolejne podróże.
Przesyłam serdeczności:)
Wspaniałe miejsce! Ja chcę tam być:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!:)
xxBasia
Obawiam się, że w taki mróz jak dzisiaj wejście do jeziora byłoby niemożliwe, ale za miesiąc można już spróbować:)
UsuńSerdecznie Cię pozdrawiam:)
Za oknem siarczysty mróz, w tej chwili -18°C a w Heviz woda cudownie cieplutka.
OdpowiedzUsuńOj, marzy mi się znowu kąpiel wśród cudownych lotosów. Muszę przyznać, że dla mnie było to bardzo fajne przeżycie.
Miasteczko też mi się podobało ze względu na ogromną ilość kwitnących kwiatów i krzewów hibiskusa.
Serdecznie pozdrawiam:)
Coś strasznego. U mnie jest -15 stopni i okropny wiatr. Brrr...
UsuńChyba trzeba się wybrać na jakieś wody termalne i wygrzać tyłek:)
A najlepiej by było, żeby w końcu przyszła wiosna.
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Bardzo ciekawe miejsce, człowiek nawet czasami nie wie o ich istnieniu.
OdpowiedzUsuńDobrze Marysiu, że mamy Ciebie:)Pozdrawiam cieplutko!
Rzeczywiście na świecie jest tyle pięknych miejsc o których istnieniu nawet nie mamy pojęcia i pewnie zabrakłoby nawet "dwóch żyć", żeby je wszystkie zobaczyć:)
UsuńDobrze, że mamy siebie nawzajem. Zawsze możemy dowiedzieć się czegoś interesującego.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ładnie oddałaś klimat tego miejsca. Myślę, że odbiór tego uzdrowiska zależny jest od tego, na co się nastawimy. Na pewno warte odwiedzenia i skorzystania z kąpieli w tym jeziorze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję:) Jest dokładnie tak jak piszesz. Jedni chcą podreperować zdrowie, inni chcą się lansować, ale niezależnie od tego wszystkiego - warto wpaść do Heviz, chociażby na chwilkę.
UsuńW końcu jest to największe jezioro termalne w Europie.
Pozdrawiam serdecznie:)
Od razu zrobiło się cieplej oglądając te pełne słońca zdjęcia :) Zapisuję w notesie Heviz i jak pojedziemy wreszcie nad Balaton, chyba chociaż na chwilę tam wskoczymy. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNad Balatonem jest dużo fajnych miejsc wartych odwiedzenia.
UsuńMnie osobiście bardzo urzekło miasteczko Tihany oraz wioska Badacsony.
Pozdrawiam serdecznie:)
Podoba mi się jezioro i chętnie bym tam popływała, zwłaszcza teraz kiedy za oknem mróz, a ja tam lubię ciepło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja niestety pływać nie potrafię, więc moczyłam moje cztery litery bardzo blisko brzegu.
UsuńGdy pomyślałam o głębokości tego jeziora - strach mnie paraliżował.
Serdecznie pozdrawiam:)
great post dear & such a beautifull place i love it..
OdpowiedzUsuńhttps://clicknorder.pk online shopping in pakistan
Ciekawe miejsce, ale trochę szkoda, że zatraciło swój dziewiczy charakter.
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAle bym sobie popływał, bo kajaki to moje hobby. Jednak na ten moment pozostaje mi pooglądać sobie asortyment strony kapok ratunkowy Myślę, że mają dość interesującą ofertę i przede wszystkim można znaleźć u nich wszystkie środki bezpieczeństwa, które są potrzebne.
OdpowiedzUsuń