"Choćbyśmy cały świat przemierzyli w poszukiwaniu Piękna,
nie znajdziemy go nigdzie, jeżeli nie nosimy go w sobie…"
Ralph Waldo Emerson
Czy ja noszę w sobie piękno? Być może zabrzmi to egocentrycznie, ale przynajmniej tak mi się wydaje. Oczywiście nie jestem doskonała, ale zawsze staram się być dobrym człowiekiem, otwartym na potrzeby innych ludzi. A czy nim jestem? Na to pytanie muszą już odpowiedzieć Ci inni ludzie:)
Od kiedy tylko pamiętam, zawsze ogromne emocje budziła we mnie otaczająca przyroda. Być może dlatego, że od urodzenia mieszkam na wsi - świat fauny i flory jest mi tak bardzo bliski:)
Moje dzieciństwo upływało pod hasłem: "Życie w plenerze od rana do wieczora".
Uwielbiałam spacerować po okolicy - zarówno bliższej jak i dalszej, obserwować ptaki oraz inne zwierzęta, chłonąć piękno otaczającej przyrody. Jednym słowem od zawsze lubiłam zachwycać się światem.
Ogromnie się cieszę, że z upływem lat - ten mój zachwyt nie ogranicza się tylko i wyłącznie do najbliższej okolicy /którą oczywiście darzę największym sentymentem/, ale mogę również przenosić się w miejsca bardziej odległe i sycić oczy cudami natury, wykreowanymi przez Boga.
Wiecie co? Czasami odnoszę wrażenie, że kiedy Pan Bóg stwarzał świat - od czasu do czasu zdarzyło mu się zapomnieć, a w niektórych przypadkach nawet trochę przesadził:).
Najlepszym dowodem na to jest Wybrzeże Amalfi, które już od pierwszego wejrzenia zapiera dech w piersiach i należy do czołówki najpiękniejszych oraz najbardziej romantycznych miejsc w Europie, a nawet na świecie. W związku z powyższym - mój dzisiejszy post również będzie miał romantyczny wydźwięk - w końcu są Walentynki:)
Klifowe tarasy, pachnące gaje cytrynowe, bielone, schodzące do morza domki, bezkres nieba i morza decydują o tym, iż Amalfi często bywa nazywane rajem, a jedna z prowadzących tam tras, nie na darmo nosi nazwę Sentiero degli Dei - "Ścieżki bogów".
Tego posta chciałabym szczególnie zadedykować moim dwóm blogowym koleżankom - Agnieszce z bloga "Odnowiona ja" oraz Łucji-Marii z bloga "Szkiełkiem, okiem i sercem".
Wiem, że marzeniem Agnieszki jest podróż do Włoch, natomiast Łucja będąc w Neapolu, nie dotarła do Wybrzeża Amalfi. Dziewczyny zapraszam Was dzisiaj do Positano:)
Będzie mi bardzo miło, jeśli do tego romantycznego spaceru przyłączą się wszyscy moi obserwatorzy oraz czytelnicy:)
Niestety nie mogę Wam zagwarantować rozgrzewających promieni włoskiego słońca, ponieważ do południa pogoda była pod chmurką, a dopiero później się rozpogodziło.
Mimo to - ja i tak czułam wokół siebie prawdziwą wiosnę. Gdy 18 stycznia wyjeżdżaliśmy z Polski - temperatura wynosiła minus pięć stopni, natomiast Positano zafundowało nam temperaturkę w postaci - plus osiemnaście, soczystą zieleń i kwitnące kwiecie.
Szok - ale jakże pozytywny:)
Wiadomo, że dla mieszkańców miasta, przyzwyczajonych do 40-stopniowych upałów obecna aura jest niesprzyjająca i wszyscy ubierają ciepłe kurtki, natomiast dla Polaków przybyłych z zimowej krainy - to już prawdziwa wiosna:)
Ogromnie się cieszę, że z upływem lat - ten mój zachwyt nie ogranicza się tylko i wyłącznie do najbliższej okolicy /którą oczywiście darzę największym sentymentem/, ale mogę również przenosić się w miejsca bardziej odległe i sycić oczy cudami natury, wykreowanymi przez Boga.
Wiecie co? Czasami odnoszę wrażenie, że kiedy Pan Bóg stwarzał świat - od czasu do czasu zdarzyło mu się zapomnieć, a w niektórych przypadkach nawet trochę przesadził:).
Najlepszym dowodem na to jest Wybrzeże Amalfi, które już od pierwszego wejrzenia zapiera dech w piersiach i należy do czołówki najpiękniejszych oraz najbardziej romantycznych miejsc w Europie, a nawet na świecie. W związku z powyższym - mój dzisiejszy post również będzie miał romantyczny wydźwięk - w końcu są Walentynki:)
Klifowe tarasy, pachnące gaje cytrynowe, bielone, schodzące do morza domki, bezkres nieba i morza decydują o tym, iż Amalfi często bywa nazywane rajem, a jedna z prowadzących tam tras, nie na darmo nosi nazwę Sentiero degli Dei - "Ścieżki bogów".
Tego posta chciałabym szczególnie zadedykować moim dwóm blogowym koleżankom - Agnieszce z bloga "Odnowiona ja" oraz Łucji-Marii z bloga "Szkiełkiem, okiem i sercem".
Wiem, że marzeniem Agnieszki jest podróż do Włoch, natomiast Łucja będąc w Neapolu, nie dotarła do Wybrzeża Amalfi. Dziewczyny zapraszam Was dzisiaj do Positano:)
Będzie mi bardzo miło, jeśli do tego romantycznego spaceru przyłączą się wszyscy moi obserwatorzy oraz czytelnicy:)
Niestety nie mogę Wam zagwarantować rozgrzewających promieni włoskiego słońca, ponieważ do południa pogoda była pod chmurką, a dopiero później się rozpogodziło.
Mimo to - ja i tak czułam wokół siebie prawdziwą wiosnę. Gdy 18 stycznia wyjeżdżaliśmy z Polski - temperatura wynosiła minus pięć stopni, natomiast Positano zafundowało nam temperaturkę w postaci - plus osiemnaście, soczystą zieleń i kwitnące kwiecie.
Szok - ale jakże pozytywny:)
Wiadomo, że dla mieszkańców miasta, przyzwyczajonych do 40-stopniowych upałów obecna aura jest niesprzyjająca i wszyscy ubierają ciepłe kurtki, natomiast dla Polaków przybyłych z zimowej krainy - to już prawdziwa wiosna:)
Positano znane było już w czasach rzymskich. Z tego okresu pochodzi
kilka okazałych willi, których ruiny można oglądać w okolicach kościoła
Wniebowzięcia NMP.
Prawdopodobnie w Średniowieczu Benedyktyni założyli tutaj opactwo. W następnych wiekach miasto stało się głównym portem wybrzeża Amalfi, przez co okoliczni mieszkańcy cieszyli się względnym dobrobytem.
Sama nazwa "Positano" wywodzi się ze średniowiecznej legendy, według której w XIII wieku skradzione w Bizancjum ikony Czarnej Madonny oraz inne relikwie, transportowane były na jednym z pirackich statków. Gdy statek przepływał w okolicach Positano, wybuchł olbrzymi sztorm, a marynarze usłyszeli dziwne głosy wołające "Posa! Posa !" – czyli "odłóż" "odłóż"!
Przestraszeni piraci zacumowali w porcie i zdecydowali się pozostawić w miasteczku bezcenne relikwie.
Jednym z charakterystycznych zabytków miasta jest posiadający majolikową, złocistą kopułę Kościół Santa Maria Assunta, słynący ze wspomnianej wcześniej XIII-wiecznej bizantyjskiej ikony Czarnej Madonny.
Podobno w okolicach Positano można też spotkać syreny, które kuszą i uwodzą każdego mężczyznę, jakiego tylko zobaczą na swojej drodze:)
W związku z tym, że mój mąż przyjechał ze swoją "osobistą syreną"- miejscowe piękności wolały usunąć się w cień:)
Prawdopodobnie w Średniowieczu Benedyktyni założyli tutaj opactwo. W następnych wiekach miasto stało się głównym portem wybrzeża Amalfi, przez co okoliczni mieszkańcy cieszyli się względnym dobrobytem.
Sama nazwa "Positano" wywodzi się ze średniowiecznej legendy, według której w XIII wieku skradzione w Bizancjum ikony Czarnej Madonny oraz inne relikwie, transportowane były na jednym z pirackich statków. Gdy statek przepływał w okolicach Positano, wybuchł olbrzymi sztorm, a marynarze usłyszeli dziwne głosy wołające "Posa! Posa !" – czyli "odłóż" "odłóż"!
Przestraszeni piraci zacumowali w porcie i zdecydowali się pozostawić w miasteczku bezcenne relikwie.
Jednym z charakterystycznych zabytków miasta jest posiadający majolikową, złocistą kopułę Kościół Santa Maria Assunta, słynący ze wspomnianej wcześniej XIII-wiecznej bizantyjskiej ikony Czarnej Madonny.
Podobno w okolicach Positano można też spotkać syreny, które kuszą i uwodzą każdego mężczyznę, jakiego tylko zobaczą na swojej drodze:)
W związku z tym, że mój mąż przyjechał ze swoją "osobistą syreną"- miejscowe piękności wolały usunąć się w cień:)
W obecnych czasach miasteczko kusi przede wszystkim niesamowitym
widokiem oraz mnóstwem domów w pastelowych kolorach położonych kaskadowo na wzgórzu - tuż nad błękitnymi wodami Morza Tyrreńskiego.
Ten układ architektoniczny jest praktycznie taki sam jak w miasteczkach Cinque Terre w północnych Włoszech.
Współczesne Positano utrzymuje się głównie z turystyki. Produkowane są też tutaj lokalne alkohole, takie jak Limoncello i L’Albertissimo. Praktycznie na każdym kroku spotykamy wystawy sklepowe, gdzie produkty stanowiące wypadkową cytryn, są motywem przewodnim.
Ten układ architektoniczny jest praktycznie taki sam jak w miasteczkach Cinque Terre w północnych Włoszech.
Współczesne Positano utrzymuje się głównie z turystyki. Produkowane są też tutaj lokalne alkohole, takie jak Limoncello i L’Albertissimo. Praktycznie na każdym kroku spotykamy wystawy sklepowe, gdzie produkty stanowiące wypadkową cytryn, są motywem przewodnim.
Z moich obserwacji wynika, że Positano to również ulubiony kurort okolicznych kotów. Kiedy spacerowaliśmy brzegiem morza - było ich zdecydowanie więcej niż ludzi.
No cóż, widocznie tutejszy mikroklimat oraz menu, pochodzące z okolicznych knajpek bardzo im służą:)
Niesamowite wrażenie robią kolorowe domki, usadowione jakby jeden na drugim. Tworzą niezwykłą mieszankę kolorystyczną: brzoskwini, róży oraz terakoty.
Niektóre uliczki są tak wąskie,
że mieści się na nich jedynie klatka schodowa. Kiedy tylko przybyliśmy do Positano byłam świadkiem przyjazdu karetki pogotowia ratunkowego.
Oj, ratownicy medyczni nie mieli łatwego zdania do wykonania. Musieli z całym swoim osprzętem przemykać stromymi schodami do domu znajdującego się bardzo wysoko, a następnie znosić pacjenta na noszach - na sam dół.
Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Kiedy moja bratanica - ratowniczka czasami narzeka na gabaryty jakiegoś bezwładnego pacjenta - przypominam jej ten incydent:)
Positano to miasto kontrastów, w którym blichtr przeplata się z przepychem. Obok starych i odrapanych domostw, znajdziemy zabytkowe wille,
ekstrawaganckie wystawy sklepowe z bardzo drogą biżuterią czy odzieżą oraz eleganckie hotele i restauracje.
Przebywający tutaj w roku 1953 - John
Steinbeck pisał, że Positano to "wymarzone miejsce, które nie jest całkiem realne i pozostawia w człowieku głębokie
wrażenie".
Ja również odnoszę wrażenie, że od tamtego czasu kiedy miasto tak bardzo urzekło Steinbecka, niewiele
się tutaj zmieniło. Życie mieszkańców na pewno nie nabrało szybszego tempa, a ich domy nadal są odrapane, mieniąc się różnymi kolorami w promieniach włoskiego słońca.
Podobno w jednej z lokalnych kawiarń powstał przebój „Midnight Rambler”, stworzony przez Micka Jaggera i Keitha
Richardsa z "The Rolling Stones.“
Positano było też bohaterem kilku filmów, takich jak „Only you” czy mojego ulubionego - „Pod słońcem
Toskanii”. Pewnie wszystkie dziewczyny zapamiętały scenę, kiedy główna bohaterka w ślicznej, białej sukience podwożona jest skuterem na spotkanie z przystojnym Włochem:)
Po obejrzeniu tego filmu marzyłam o odwiedzeniu Positano. Jak się okazuje, jest to najlepszy dowód na to, że marzenia się spełniają:)
Positano
powszechnie uważane jest za najpiękniejsze miasto Kampanii. W wielu
przewodnikach wymieniane jest także jako jedno z kilkunastu
najpiękniejszych miast we Włoszech. Położone na stromym zboczu, w
przepięknej scenerii, gdzie zielone góry łączą się z lazurowym morzem - miasto zachwyca śródziemnomorską zabudową, licznymi zielony ogrodami,
kwiatami, romantyczną plażą, kawiarniami na świeżym powietrzu i świetną
kuchnią serwowaną w tutejszych trattoriach.
Odcinek wybrzeża począwszy od Positano aż do Salerno uznawany jest
za jedną z najpiękniejszych linii brzegowych na świecie. Wybrzeże
określane jest mianem Costiera Amalfitana (Wybrzeże Amalfi).
Będąc w tej okolicy koniecznie należy zwiedzić inne popularne kurorty, między innymi: Sorrento, Amalfi, czy wyspę Capri. Wszystkie te
miejsca (za wyjątkiem wyspy), łączy biegnąca wzdłuż wybrzeża
malownicza oraz bardzo kręta droga.
W tabloidach możemy znaleźć zdjęcia gwiazd odpoczywających
na plażach Positano lub okolicy, a celebryci często organizują tutaj śluby. Wiele gwiazd włoskiego i
światowego show-biznesu ma w okolicy swoje wille. To prawdziwa oaza
luksusu na stosunkowo gorzej rozwiniętym gospodarczo południu Włoch.
Myślę, że żadna dziewczyna nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby jej ukochany mężczyzna oświadczył się jej właśnie w tym miejscu. Dziewczyny uwierzcie mi na słowo - wszechobecnie panująca aura romantyczności sprawia, że ciężko byłoby Wam odmówić:)
Tak naprawdę, w tym dniu mieliśmy rozkoszować się urokami wyspy Capri, a przynajmniej takie było założenie. Z Neapolu pojechaliśmy do Sorrento, skąd wyruszają statki na wyspę. Niestety, urocza włoszka w kasie biletowej oznajmiła nam, że w dniu dzisiejszym statki nie pływają, ze względu na niezbyt sprzyjającą aurę.
Nie namyślając się ani chwili, wsiedliśmy do podmiejskiego autobusu, który przywiózł nas do Positano.
Z miejscowości Sorrento do Positano jest tylko 19 kilometrów, a trasę tę pokonuje się w czasie aż 50 minut! A wiecie dlaczego?
Oczywiście, że wiecie. Zakręty są tak ostre, a zbocza tak strome, że za każdym razem kiedy autobus skręca - kierowca musi trąbić, ponieważ w ogóle nie widać nadjeżdżającego pojazdu z naprzeciwka.
I jeszcze jedna bardzo ważna kwestia, jeśli chodzi o wiarygodność tutejszych rozkładów jazdy. Dla włoskich kierowców - czas jest pojęciem bardzo względnym. Gdy po przybyciu do Positano, zapytałam przystojnego Włocha siedzącego za "sterem" autobusu, o której godzinie możemy spodziewać się kursu powrotnego - usłyszałam radosną odpowiedź: "evry hour".
Myślę sobie - super! Mamy mnóstwo czasu do dyspozycji i będziemy wracać kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota.
Skoro co godzinę, to według rozkładu jazdy wybraliśmy godzinę 13.00. Tak przynajmniej mówiła teoria, ale praktyka to już zupełnie odrębna sprawa. Czekaliśmy do ...??? - bagatela 15.10!!!
Jak się okazuje, na południu Włoch to nie są przypadki sporadyczne. To jest po prostu norma:)
No cóż - nie pozostało nic innego, jak tylko przez dwie godziny nieustannie zachwycać się cudowną linią brzegową wybrzeża amalfitańskiego. Ależ ja się wtedy nazachwycałam:) Zresztą nie tylko ja. Była to również doskonała okazja do nawiązania stosunków międzynarodowych, w postaci konwersacji z pewnym młodym podróżnikiem z Chile, który oprócz Polski zwiedził wszystkie europejskie kraje - extra!
Myślę, że godnie reprezentowałam nasz kraj, reklamując go najlepiej jak potrafiłam. Chłopak skrupulatnie zapisywał sobie polecone przeze mnie miasta. Mieliśmy niezły ubaw gdy zaczął wymawiać niektóre nazwy, np. Gdańsk, czy Szczecin. Oczywiście nie zabrakło na tej liście mojego ukochanego Krakowa:)
I jeszcze jedna bardzo ważna kwestia, jeśli chodzi o wiarygodność tutejszych rozkładów jazdy. Dla włoskich kierowców - czas jest pojęciem bardzo względnym. Gdy po przybyciu do Positano, zapytałam przystojnego Włocha siedzącego za "sterem" autobusu, o której godzinie możemy spodziewać się kursu powrotnego - usłyszałam radosną odpowiedź: "evry hour".
Myślę sobie - super! Mamy mnóstwo czasu do dyspozycji i będziemy wracać kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota.
Skoro co godzinę, to według rozkładu jazdy wybraliśmy godzinę 13.00. Tak przynajmniej mówiła teoria, ale praktyka to już zupełnie odrębna sprawa. Czekaliśmy do ...??? - bagatela 15.10!!!
Jak się okazuje, na południu Włoch to nie są przypadki sporadyczne. To jest po prostu norma:)
No cóż - nie pozostało nic innego, jak tylko przez dwie godziny nieustannie zachwycać się cudowną linią brzegową wybrzeża amalfitańskiego. Ależ ja się wtedy nazachwycałam:) Zresztą nie tylko ja. Była to również doskonała okazja do nawiązania stosunków międzynarodowych, w postaci konwersacji z pewnym młodym podróżnikiem z Chile, który oprócz Polski zwiedził wszystkie europejskie kraje - extra!
Myślę, że godnie reprezentowałam nasz kraj, reklamując go najlepiej jak potrafiłam. Chłopak skrupulatnie zapisywał sobie polecone przeze mnie miasta. Mieliśmy niezły ubaw gdy zaczął wymawiać niektóre nazwy, np. Gdańsk, czy Szczecin. Oczywiście nie zabrakło na tej liście mojego ukochanego Krakowa:)
Leniwe dwie godziny w promieniach włoskiego słońca okazały się całkiem przyjemne:) |
Moi Drodzy życzę Wam nieustannego zachwytu nad światem,
romantyzmu na co dzień
oraz niegasnącej pogody ducha - nawet wtedy,
kiedy aura za oknem temu przeczy:):):)
kiedy aura za oknem temu przeczy:):):)
Włochy, Positano - 21 styczeń 2018
Positano to piękne miasteczko - takie jest na Twoich zdjęciach.
OdpowiedzUsuńNa pewno chciałabym się tam teraz znaleźć :)
Pozdrowienia :)
Myślę, że moje zdjęcia nie oddają w pełni klimatu tego cudownego miejsca.
UsuńPogoda była bardzo średnia, więc i jakość zdjęć też nie jest najlepsza.
Ja też w każdej chwili mogłabym się tam teleportować:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Cudowne miasteczko. Bardzo interesujący układ domków wznoszących się do góry. Super!!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście układ domów jest niesamowity.
UsuńKiedy przyjrzałam się temu z bliska jest jeszcze ciekawiej.
Część domu wmurowana jest w skałę i wygląda to tak, jakby był do niej przyklejony.
Pozdrawiam:)
Byłam na Capri, więc mogę sobie wyobrazić jak Positano wygląda latem :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo żałuję, że nie dotarłam na Capri.
UsuńStrasznie chciałam zobaczyć willę San Michele, ruiny Dioklecjana i przejść trasą Via Krupp.
Niestety, Capri musi jeszcze na mnie poczekać:)
Wydaje mi się, że na południu Włoch najpiękniejsza jest wiosna - kwiecień i maj.
Potem ze względu na upały roślinność wygląda marnie.
Pozdrawiam:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChętnie bym się teraz przeniosła do Positano.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jest tam cudownie i pięknie wszystko opisałaś.
Dziękuję za cudne widoki i fajne refleksje:)
Pozdrawiam:)
Marta.
Ja też nie miałabym nic przeciwko temu:)
UsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam:)
Bardzo dziękuje za tę wspaniałą wycieczkę. Amalfi jest ciągle na mojej liście marzeń. Cudowne zdjęcia i opisy. Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPs. Pierwszy komentarz usunęłam, bo mi się uaktywniło stare konto, którego już nie używam.. Chciałam żeby poszło z aktualnego windy66... Ale coś mi się tu pomieszało..
Przepraszam i jeszcze raz pozdrawiam:)
Jola- marigold
Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że w końcu dotarłam w okolice wybrzeża Amalfi.
UsuńSzkoda tylko, że nie mogłam tam spędzić troszkę więcej czasu.
Może jeszcze kiedyś pojadę do Neapolu i uda mi się również popłynąć na Wyspę Capri.
No cóż, pomarzyć przecież nie zaszkodzi:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Musze tam pojechac!!! cudnie! i mozna w styczniu, , wole w zimie bo temperatury calkiem znosne. Mam kolezanke, ktora calkiem blisko Positano mieszka, dzisiaj przyslala zdjecie, na ktorym jakis pobliski szczyt przysypalo sniegiem...bardzo byla zadowolona. Sliczne zdjecia, jak zwykle zreszta. sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńNo kochana, jeśli masz koleżankę mieszkającą w tamtych okolicach, to można powiedzieć, że jedną nogą już jesteś w Positano:)
UsuńGdybym miała jeszcze kiedyś tam pojechać, wybrałabym okolice marca i kwietnia. Przyjemne temperatury, a roślinność jest bujna i zielona.
Śnieg w Positano? Myślałam, że tam nigdy nie pada śnieg.
Przesyłam moc serdeczności:)
Marysiu, zachwyciłaś mnie tym postem i utwierdziłaś w przekonaniu, że ten świat jest naprawdę cudowny.
OdpowiedzUsuńWarto żyć dla takich podróży.
Pozdrawiam:)
Krzysztof.
Dziękuję bardzo:)
UsuńRzeczywiście są takie miejsca na świecie, które potrafią wyryć się w pamięci do końca życia.
Pozdrawiam serdecznie:)
Wspaniały cytat, z którym zgadzam się całkowicie. Nie mając w sobie piękna, nawet w takim miejscu go nie znajdziemy. Ludzie pełni piękna, wdzięczności potrafią zobaczyć cuda nawet w błocie.
OdpowiedzUsuńCóż za zaskoczenie miałam wczoraj wieczorem...Positano. Maria była w Positano. Moje wielkie marzenie, mój numer jeden, miejsce bajkowe. Nie wiem dokładnie, jak to się stało, ale dodałaś mi ogrom wiary, że i ja tam pojadę. :*
Mimo że mam tyły u Ciebie, to muszę skomentować ten post. hehe
Piękno w sobie masz, masz go całą gamę i ja je czuję, mimo że się nie spotkałyśmy, to powiązanie dusz jest.
Boziu, no i teraz się normalnie poryczałam. Zadedykowałaś mi i Łucji ten post. Mario, słowami nie wyrażę wdzięczności. Po prostu dziękuję cały sercem, przytuliłabym Cię do niego. Jesteś kochana. Po prostu kochana!!!
Pochłonęłam każde słowo, każde zdjęcie, wtapiałam się w nie. Podziwiałam każdą doniczkę, każdą uliczkę, wszystkie barwy, burzowe niebo, architektoniczne cuda, roślinność tak bujną. Chłonęłam sercem i duchem. Dziękuję za ten post, jestem nim zachwycona i wrócę do niego nie raz, nie dwa. Poczułam klimat, a nawet powietrze. DZIĘKUJĘ! <3
Agnieszko kiedy tylko odwiedziłam Positano wiedziałam, że ten post będzie będzie dedykacją dla Ciebie oraz Łucji. Wiem, że marzysz o podróży w okolice południowych Włoch i na pewno to marzenie się spełni:)
UsuńJa w swoim życiu miałam wiele marzeń, które już stały się rzeczywistością.
Co prawda pozostało jeszcze wiele marzeń do spełnienia, więc czekam cierpliwie:)
Cieszę się bardzo, że sprawiłam Ci radość tym postem:)
Serdecznie Cię pozdrawiam i również mocno przytulam:)
Naprawdę dobry cytat! Miałam tylko otworzyć sobie zakładkę (naszykować do przeczytania), ale jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie, to powiedziałam sobie - muszę dalej!! Już!! Teraz!!
OdpowiedzUsuńOd urodzenia mieszkałam w Łodzi, ale świat przyrody był mi bliski do tego stopnia, że jego piękno potrafi mnie wzruszyć jak najlepszy melodramat. Serio, jak mnie coś zachwyci to płaczę jak bóbr.
A wiesz co jest najciekawszy w tym całym Stworzeniu? Że to co obecnie widzimy dookoła, to efekt ZNISZCZENIA. Przecież to Ziemia po Wielkim Potopie, prawda? I teraz wyobraź sobie, jak przecudownie musiało być przed nim. Podobno świat był łagodniejszy, nie było pustyń ani trudów związanych z klimatem. Biblię do pewnego momentu czyta się jak pieśń o Utopii.
Bardzo lubię oglądać piętrowo poukładane miasta. I ta południowa dbałość o detale... wcisną skrzynkę z kwiatkami gdzie tylko się da! I gdzie się nie da, też! I chwała im za to :)
UsuńOj to mamy chyba podobnie co do rozczulania się nad pięknem otaczającego świata:)
To prawda, że obecny świat jest skażony złem i został zdegradowany przez człowieka do granic możliwości.
Pocieszające są jednak słowa zawarte w Dziejach Apostolskich oraz Księdze Izajasza mówiące o tym, że ponowne przyjście Jezusa na tę Ziemię oznacza nadzieję dla ludzi oraz świata:
"I otrze z ich oczu wszelką łzę,
a śmierci już odtąd nie będzie.
Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu
już [odtąd] nie będzie,
bo pierwsze rzeczy przeminęły".
Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem,
pantera z koźlęciem razem leżeć będą,
cielę i lew paść się będą społem
i mały chłopiec będzie je poganiał.
Będzie dokładnie tak jak przed potopem. Aż "strach" pomyśleć, jaki wtedy musiał być świat cudowny, skoro teraz nim się zachwycamy.
Włosi rzeczywiście lubują się w donicach i doniczkach, ale wynika to głównie tego, że w lecie jest tam strasznie gorąco sucho, więc roślinność rosnąca bezpośrednio w ziemi często usycha, natomiast kwiatki w doniczkach się podlewa i można mieć nad tym jako taką kontrolę.
Pozdrawiam:)
Ja bym chętnie poblądziła w niektorych z tych uliczek, przecudnie zielone.... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oj cudnie, cudnie. Z przyjemnością wróciłabym raz jeszcze do Positano:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Wow! Ale niespodzianka. Mario, bardzo dziękuję za ten przepiękny post. Jestem zła na siebie, że wczoraj nie zaglądnęłam do komputera. Jeden dzień straty.
OdpowiedzUsuńKiedy pierwszy raz zobaczyłam film "Pod słońcem Toskanii" to zakochałam się w tym magicznym miejscu.
Wierzę, że kiedyś i ja go zobaczę. Będę walczyć o swoje marzenie!!!! Teraz już nie muszę odtwarzać filmu (jest na twardym dysku) tylko będę wpadać do Ciebie i rozkoszować się cudownymi widokami, wspaniałą roślinnością. Wypatrzyłam prześliczne fiołki alpejskie, latany zauważyłam, że kwitnie wiele krzewów a jak zjawiskowo będzie tam wiosną? już sobie to wyobrażam.
Mario, jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam:)
Bardzo mi miło:)
UsuńFilm "Pod słońcem Toskanii" to również moja filmowa perełka i chętnie po niego sięgam.
Łucjo byłam zachwycona Positano. Skoro w styczniu kwitło tyle roślin, nawet nie wyobrażam sobie co musi się tutaj dziać w maju i czerwcu.
Pozdrawiam serdecznie:)
Przepiękne miejsce i wspaniała opowieść! To trąbienie na ostrych zakrętach przypomina mi Toskanię, gdy wynajęty przez nas dom znajdował się na górującej w okolicy górze, a kazdy przejazd tą drogą napawał mnie lękiem. Do tego miejscowi Włosi jeździli jakby nigdy nic, owszem radośnie trąbili przed zakrętami i wychodzili najpewniej z założenia, że, co oni się będą martwić na zapas, niech martwią się inni ;)) Jeździli więc szybko i środkiem drogi ;)) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWszystkie włoskie drogi to zakrętasy i zawijasy i chyba dlatego są takie malownicze.
UsuńPodróżowanie wzdłuż włoskiego wybrzeża to raj dla oczu i duszy:)
Chcę Ci powiedzieć, że drogi w Toskanii rzeczywiście są pełne zakrętów, ale wybrzeże Amalfi jest pod tym względem wybitnie zakręcone:)
Masz rację, że dla włoskich kierowców jest to chleb powszedni.
Pozdrawiam serdecznie:)
Coś pięknego. Rzeczywiście to miejsce wygląda jak raj na ziemi:)
OdpowiedzUsuńOj tak. Można poczuć się jak w raju:)
UsuńJak pięknie, piękna wyprawa! aż chciałoby się tam być.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Miejsce jest niezwykłe i bardzo się cieszę, że mogłam dotrzeć do Positano:)
UsuńChętnie wybrałabym się tam ponownie.
Pozdrawiam serdecznie:)
Mario,wpadłam na moment ponieważ muszę to z Tobą skonfrontować. Czy tak faktycznie jest jak opisuje to F. Máté?
OdpowiedzUsuń"Droga wykuta w klifach ponad miasteczkiem. Positano jest prawdopodobnie najwęższą, najbardziej przerażającą i zapierającą dech w piersiach trasa w całych Włoszech. Ze względu na ostre zakręty i mosty przerzucone nad wąwozami, które przecinają zbocza gór aż do morza, dwa samochody osobowe rzadko kiedy mogą minąć się bez cofania. W przypadku autobusów jeden zawsze musi się cofnąć. Czasem, kiedy jest większy ruch, nie da rady pojechać dalej bez wycofywania nawet dwudziestu samochodów".
Ślę Ci moc serdeczności:)
Myślę, że F. Mate nie przesadza ani troszkę opisując w ten sposób drogi na wybrzeżu Amalfi.
UsuńByć może usunęłabym tylko słowo "przerażające", zastępując je słowem "zapierające dech w piersiach".
To prawda, że dwa samochody, mijające się na zakręcie nie zawsze się mieszczą, a kiedy jedzie autobus - pojazd z naprzeciwka zawsze musi się cofnąć, bo nie ma szansy na to, żeby obydwa się zmieściły.
My byliśmy w styczniu, więc przemieszczanie się po zakrętasach było w miarę spokojne, ale kiedy pomyślę co tam musi dziać się w lecie. Uff :)
Włosi zupełnie się tym nie przejmują i jeżdżą na luzie, ale kierowca nie przyzwyczajony do takich wyzwań musi być bardzo czujny:)
Mój mąż radził sobie bezproblemowo, ponieważ drogi Czarnogóry, czy Hiszpanii też czasem nie należały do najłatwiejszych, więc nabrał wprawy:)
Łucjo koniecznie musisz pojechać na wybrzeże Amalfi i przekonać się o tym na własnej skórze:)
Na pewno ni będziesz żałować.
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Niesamowite miasto z domkami wspinającymi się ku górze ! Ja już w taki zachwyt wpadłam, że słów brak.
OdpowiedzUsuńZnam oczywiście Agnieszkę z bloga "Odnowiona Ja" i okazało się , że obie mamy ten sam plan: nauczyć się włoskiego w tym roku. Gdy odbyłam teraz z Tobą tę wirtualną podróż do Positano to jeszcze bardziej zapragnęłam nauczyć się tego języka i podróżować. Bardzo spodobały mi się kolorowe doniczki, widoki i brama z widokiem na zatokę. Dziękuję za wycieczkę :))
Nauka włoskiego? Super pomysł:):)
UsuńTeż o tym myślałam, ale niestety na myśleniu się skończyło:)
Moja ciotka mieszka we Włoszech od 15 lat i twierdzi, że jest to bardzo prosty język.
Włochy to cudowny kraj, a im dalej na południe tym piękniej.
Więc ucz, się ucz:):) bo Włochy na Ciebie czekają.
Wiadomo, że w dużych miastach można się dogadać po angielsku, ale w mniejszych wioskach nie ma raczej takiej opcji.
Pozdrawiam serdecznie:)
Wspaniałe miejsce, bardzo malowniczo położone miasteczko, może kiedyś będzie mi dane zobaczyć Positano. Ciesze się, że mogłam u Ciebie odbyć wirtualną wycieczkę do Włoch.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Życzę Ci, żebyś mogła zobaczyć Positano. Na pewno będziesz oczarowana.
UsuńZresztą całe wybrzeże Amalfi to istny raj dla oczu.
Pozdrawiam serdecznie:)
No, to się narobiło. Od pewnego czasu żona mnie zachęca do odwiedzenia tego miejsca. Potem był film "Pod niebem Toskanii, a teraz Twój post. Nie ma odwrotu, musimy tam pojechać. Twoje ładne zdjęcia tylko wzmocniły to przekonanie. Chciałbym tam być przed głównym sezonem, najlepiej w kwietniu lub na początku maja. Na razie Ci wierzę, że to przedsionek raju, ale musimy to zobaczyć na miejscu. Piękny post.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Twoja żona ma rację, że Cię namawia na wyjazd. Wiesz jak to jest - babska intuicja:)
UsuńFilm "Pod słońcem Toskanii" również należy do moich ulubionych.
Myślę, że kwiecień-maj to idealne miesiące na odwiedzenie Włoch. Nie jest jeszcze zbyt gorąco, ale przyjemnie ciepło, a zieleń jest najbardziej intensywna. To dobry wybór:)
Życzę spełnienia podróżniczych marzeń:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Przepiękne miasteczko. A te domki usiane na wzgórzach wyglądają fantastycznie. Nie wiem tylko czy mój mąż odważyłby się jechać samochodem po takich serpentynach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
To zależy czy Twój mąż już kiedyś pokonywał podobne trasy.
UsuńJeśli podróżowaliście np. po drogach Chorwacji to już jest mała zaprawa.
Włochy południowe są podobne, tylko troszkę bardziej stromo i ostrzejsze zakręty.
Pozdrawiam serdecznie:)
Bardzo ciekawy blog i cudne zdjęcia! Bardzo bym chciała kiedyś zobaczyć te wszystkie miejsca, ale czy będzie mi dane - zobaczymy. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:)
UsuńPamiętaj, że marzenia są po to, żeby je spełniać:)
Przynajmniej ja w to wierzę.
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Gdy pierwszy raz zobaczyłam wybrzeże Amalfi byłam oczarowana i to oczarowanie jest do dziś, chociaż byłam tam jeszcze raz. Położenie domów i same domy zachwycały mnie. Positano to cudowna perełka i dziękuję za ciekawe i liczne zdjęcia. Z przyjemnością je oglądałam i podziwiałam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że wybrzeże Amalfi czaruje każdego kto go zobaczy:)
UsuńBez dwóch zdań jest to jedno z piękniejszych miejsc na mapie Europy.
Z przyjemnością wróciłabym tam jeszcze razem. Tym razem na troszkę dłużej.
Pozdrawiam serdecznie:)
Miasteczko prezentuje się pięknie. Czułem się, jakbym tam był gdy oglądałem zdjęcia. W naszym kraju byłoby niedopuszczalne, gdyby autobusy kursowały jakby chciały ;d.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!:)
W naszym kraju byłoby wiele niedopuszczalnych rzeczy, które we Włoszech są na porządku dziennym.
UsuńNa przykład normą jest palenie na ulicy, dworcu oraz innych publicznych miejscach i rzucanie niedopałków gdzie popadnie. Akurat te przypadki trochę mnie raziły.
Włosi niezbyt się przejmują, gdy właściciel sklepu który powinien być otwarty o godzinie 8.00 otwiera go np. o godz. 8.20. Wyobrażasz sobie u nas taką sytuację? Afera na całego, a tutaj klienci czekają grzecznie i bez napięcia. To akurat bardzo mi się podoba. Itd.
Np. w Neapolu bardzo często spotykaliśmy na ulicach kierowców pędzących skuterów gadających przez telefon komórkowy trzymany przy uchu, a policja w ogóle na to nie reagowała.
Pozdrawiam serdecznie:)
W Positano jeszcze nie byłam, ale najbardziej ujęły mnie Twoje początkowe słowa - o życiu na wsi, za którym b.tęsknię.Na wsi spędziłam dzieciństwo i brakuje mi żyjąc w Trójmieście wiejskiej ciszy, przyrody i spokoju.Mam nadzieję, że w przyszłości zamieszkam ponownie na wsi.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa szczerze mówiąc nie zamieniłabym mojej wsi za żadne skarby świata:)
UsuńUwielbiam letnie poranki spędzone z filiżanką kawy na ogrodowej ławeczce.
Życzę Ci powrotu na wieś. Jeśli tego bardzo chcesz na pewno Ci się uda:)
Nie byłam w wielu miejscach na świecie....ale byłam na Costiera Amalfitana w Positano, Amalfi i naprawdę jest tam przepięknie, była wspaniała słoneczna pogoda w e wrzesniu,góry i morze w jednym miejscu, wspaniałe widoki, zabudowania, jednym słowem powiedziałam wtedy ,"Ze juz moge niczego wiecej nie oglądać we Włoszech bo ten widok i wrażeni wystarczą mi za wszystko";))) Cieszę sie że rodzina zabrała nas w to Cudowne miejsce....pozdrawiam Bea:)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Kto zobaczył wybrzeże Amalfi widział już wszystko co we Włoszech może być najpiękniejsze:)
UsuńChociaż ... gdyby tak dobrze się zastanowić, to w zasadzie Włochy są atrakcyjne od samego początku do samego końca, ale widoki wybrzeża amalfitańskiego na pewno pozostaną w pamięci już do końca życia.
Pozdrawiam serdecznie:)
Mario, strasznie bolą mnie oczy, ale musiałam do końca zobaczyć zdjęcia.
OdpowiedzUsuńBoże, jak tam jest pięknie... Zachwycam się każdym widokiem. Pochłonęłam tekst i delektuję się widokami.
Cudnie, cudnie, po prostu cudnie.
Może kiedyś także tam dotrę. :)
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
To niedobrze Basiu, że masz problem z oczami:(
UsuńChyba musisz troszkę odpocząć od komputera.
Powiem Ci, że Amalfi jest przecudne i jeśli tylko nadarzy się okazja koniecznie się tam wybierz.
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Ale tam pięknie! Też mam takie małe marzenia, by odwiedzić miejsca ze swoich ulubionych książek lub filmów... może kiedyś się spełnią :)
OdpowiedzUsuńMówię Ci raj na Ziemi:)
UsuńJa też lubię odbywać podróże śladami bohaterów filmów oraz książek.
Jasne, że Twoje marzenia się spełnią. Trzeba tylko w to wierzyć i mieć odwagę je realizować:)
Przepiękne, warte zobaczenia miasteczko. Coś fantastycznego. I te wszechobecne freski. Super. Zazdroszczę wyprawy.
OdpowiedzUsuńWitaj! Piękna podróż, cudowne zdjęcia, na pewno tam pojadę:-) Czy to prawda, że na plażach w Amalfi i Positano słońce zachodzi już około 17:00? Nawet w lipcu? Będę wdzięczna za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńNic mi nie wiadomo na temat tak wczesnego zachodu słońca??? My byliśmy w lutym i o godz. 17.00 słońce było jeszcze bardzo wysoko, więc tym bardziej w lipcu oraz sierpniu.
UsuńJadąc na Wybrzeże Amalfi na pewno nie będziesz zawiedziona.
Pozdrawiam:)