"Miłość nie polega na wzajemnym wpatrywaniu się w siebie,
ale wspólnym patrzeniu w tym samym kierunku"
ale wspólnym patrzeniu w tym samym kierunku"
Antoine de Saint-Exupery
Jest takie miejsce na Węgrzech, w którym miłość oraz sztuka tworzą wspaniały team. Powiem więcej - sztuka jest wypadkową wielkiej oraz namiętnej miłości pewnego artysty do równie utalentowanej artystki. Dodam, że uczucie to było obopólne i dotyczyło pewnego małżeństwa. Czy może być coś bardziej wzniosłego i romantycznego?
Po prostu układ idealny.
Po prostu układ idealny.
Gdy tylko się o tym miejscu dowiedziałam - nie było już dla mnie innego wyjścia jak tylko przyjechać tutaj i zobaczyć je na własne oczy. Dziewczyny czy chciałybyście, żeby Wasz ukochany mężczyzna w przypływie wielkiej miłości zbudował dla Was prawdziwy zamek? Ja chyba nie miałabym nic przeciwko temu:)
Brzmi jak bajka, ale jest to najprawdziwsza prawda i już spieszę pokazać Wam to niesamowite miejsce, w którym magię miłości oraz namiętności wyczuwa się na każdym kroku.
Kimże więc byli: ten niezwykły mężczyzna, tworzący dla swojej ukochanej oazę pełną piękna, artyzmu i romantyzmu oraz Ona - adresatka i muza tegoż artysty.
Jeno Bory /1879-1959/ to rzeźbiarz i architekt, który - UWAGA: przez prawie 40 lat /do samej śmierci/, według własnej wyobraźni oraz własnych projektów tworzył budowlę, mającą być świadectwem swojej nieustającej miłości do żony. Efektem jego kreatywności jest zamek, będący najlepszym przykładem węgierskiej architektury symbolicznej.
Prawda, że niezwykła historia?
Jeno Bory zakupił nieruchomość w 1912 r., a budowę rozpoczął dopiero po I wojnie światowej, kiedy po otrzymywaniu coraz większej liczby zamówień na swoje rzeźby - wszystkie zarobione pieniądze inwestował w budowę.
Początkowo wznosił go osobiście, w późniejszym okresie zatrudniał do pracy okazjonalnych pomocników.
Bory w czasie I wojny światowej zatrudniony był jako artystyczny korespondent wojenny. W latach 1911-1946 wykładał w Akademii Sztuk Pięknych w Budapeszcie, a w ostatnich latach był jej rektorem.
Zamek wraz ze wszystkimi rzeźbami znajdującymi się na zewnątrz, w całości wykonany jest z betonu i został definitywnie ukończony w 1964 r. przez rodzinę artysty.
Ilona Komocsin /1885-1974/ to malarka, a jednocześnie jego żona Boryego, która wraz z nim realizowała artystyczne wizje, pomysły oraz plany ich wspólnego dzieła, powstałego w efekcie wielkiej miłości do sztuki, ale przede wszystkim wzajemnej miłości do siebie.
Efekty ich prac widoczne są na każdym kroku w postaci rzeźb Jeno oraz obrazów Ilony.
W ogrodzie zamkowym artysta umieścił tylko i wyłącznie własne prace, natomiast wewnątrz znajdują
się poza obrazami jego żony, również prace innych znanych artystów.
Po przekroczeniu bramy wejściowej, wchodzę na betonowy podwórzec, który szczerze mówiąc nie robi na mnie jakiegoś spektakularnego wrażenia, a obiekt wydaje się być bardzo maleńki.
Dopiero znajdując się na terenie ogrodu zaczynam zmieniać zdanie. Czuję się jak Alicja w Krainie Czarów, która pozostawiając za sobą realny świat przenosi się do świata fikcji.
Jak na razie nie widzę przed sobą żadnego białego królika:)
Naprawdę jest tutaj bardzo klimatycznie, no i oczywiście romantycznie. Stosunkowo na niewielkiej przestrzeni zgromadzono bardzo dużą kolekcję rzeźb oraz posągów wykonanych z betonu kwarcowego, a także posadzono sporo różnorakich roślin. Szerokie schody, przy których stoi fontanna, prowadzą na wyższe tarasy w kierunku głównego budynku zamku.
Praktycznie wszędzie porozstawiane są ławeczki, na których co jakiś czas przysiadam, żeby z różnych perspektyw podziwiać zamek wraz z pięknym otoczeniem. Na każdym z tarasów można znaleźć coś ciekawego i przykuwającego uwagę.
Drugi taras otrzymał nazwę od słonia stojącego na kuli, który trzyma zamek na plecach pod sklepieniami. Na ścianach krużganków umieszczono malowidła przedstawiające cztery okresy architektoniczne w dziejach ludzkości: grecko-rzymski, chrystianizm, feudalizm i socjalizm.
Wnętrza zamkowe to przepiękna i bardzo bogata galeria sztuki współczesnej w wersji skondensowanej. Po prostu wchodzisz do środka, a Twoja głowa kręci się wokół szyi. Tyle wspaniałych dzieł w jednym miejscu, że nie wiadomo od czego zacząć. Zastanawiałam się czy najpierw powinnam patrzeć na rzeźby, czy też może bardziej skupić się na obrazach namalowanych przez żonę Boryego oraz innych - mniej lub bardziej znanych artystów, takich jak: Janos Fadrusz, Aladar Kriesch, Isvan Csok, Vilmos Aba-Novak.
W pomieszczeniach zamku znajdują się również 3 pracownie obojga małżonków, galeria sztuki oraz ich prywatne mieszkania /ogółem 30 pomieszczeń/.
W pomieszczeniach zamku znajdują się również 3 pracownie obojga małżonków, galeria sztuki oraz ich prywatne mieszkania /ogółem 30 pomieszczeń/.
Jak na prawdziwy zamek przystało jest tutaj oczywiście dziedziniec zamkowy, który mimo niezbyt dużych rozmiarów potrafi przykuć uwagę zwiedzających.
To wszystko za sprawą krużganków, wzdłuż których ciągną się niezliczone ilości rzeźb oraz malowideł ściennych, przedstawiających dzieje węgierskiego narodu - począwszy od czasów starożytnych do okresu I wojny światowej.
To wszystko za sprawą krużganków, wzdłuż których ciągną się niezliczone ilości rzeźb oraz malowideł ściennych, przedstawiających dzieje węgierskiego narodu - począwszy od czasów starożytnych do okresu I wojny światowej.
Bardzo efektownie wyglądają posągi węgierskich władców i innych notabli, umieszczone na samym szczycie zamku. Jeśli ktoś ma ochotę może wejść do góry i pobyć w tym zacnym towarzystwie.
Budowla ma siedem wież, w tym dwie dostępne dla turystów. Oczywiście nie muszę przypominać, że widoczki z góry zawsze są imponujące.
Jeśli kiedykolwiek znajdziecie się w okolicach Balatonu, koniecznie wdepnijcie na przedmieścia miasta Szekesfehervar, żeby odwiedzić ten urokliwy kompleks, którego powstanie jest wynikiem dwóch wzniosłych aspektów - sztuki i miłości.
Zamek Jeno Bory czynny jest codziennie od marca do października w godzinach 9.00-17.00
Cena biletu dorośli - 1000 HUF.
Dzieci do 6 r.ż. bezpłatnie.
Cena biletu dorośli - 1000 HUF.
Dzieci do 6 r.ż. bezpłatnie.
Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze
z nadzieją na to, że miłość, sztuka oraz piękno
będą stanowić nieodłączny element naszego życia:)
Węgry - Szekesfehervar, wrzesień 2017
Marysiu-Kasiu po raz kolejny pokazałaś nam miejsce niezwykłe i magiczne.
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękne zdjęcia i opisy. Tam musiało być naprawdę romantycznie:)
Chciałabym tam kiedyś pojechać. Na pewno mnie zachęciłaś.
Pozdrawiam:)
Marta.
Cieszę się, że Cię zachęciłam:)
UsuńTeraz tylko trzeba nastawienie przekuć w czyn. No w końcu Węgry nie są aż tak daleko.
Pozdrawiam:)
Cudnie, cudnie, cudnie:):):)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWspaniałe fotografie, wspaniała wycieczka.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:)
UsuńPrzepiękny post. Historia wspaniała. Och...gdyby ktoś dla mnie zamek zbudował. haha ;D Lubię takie historie prawdziwej miłości. Zrobiłaś cudowne zdjęcia, świetne kadry. Zamek bardzo mi się podoba. Zawsze, ależ to zawsze pokazujesz mega ciekawe miejsca. Oczywiście pojechałabym tam.
OdpowiedzUsuńDokładnie...życzę nam, by miłość, piękno i sztuka były nieodłącznym elementem w naszym życiu. Duży uścisk dla Ciebie. :)
Agnieszko kto wie, może znajdzie się ktoś taki:)
UsuńPrzecież życie jest pełne niespodzianek:)
Jestem pewna, że spodobałoby Ci się miejsce o którym piszę i już sobie wyobrażam Ciebie biegającą z aparatem fotograficznym i pstrykającą setki zdjęć:)
Buziaki dla Ciebie:)
Piękne miejsce i takie romantyczne:)
OdpowiedzUsuńOj tak:)
UsuńUn castillo lleno de belleza, que ha podido ser admirado por diversas generciones y han conocido la historia de un gran amor.
OdpowiedzUsuńBesos
:):):)
UsuńMario, przecudna relacja i bardzo piękne zdjęcia. Zamek w Székesfehérvár budowany około 40 lat przez ekscentrycznego architekta i rzeźbiarza Jenő Bory'ego jest pełen fantazji. To taka budowlana perełka. Mnie też zachwyciła jego historia i ta oryginalna architektura. Moje zdjęcia czekają w archiwum. Muszę je w końcu kiedyś opublikować.
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrawiam:)
Dziękuję bardzo Łucjo:)
UsuńMasz rację. Ten zamek to istna mieszanka stylów, ale efekt bardzo fajny.
Podobno Bory czerpał po części inspirację z zamku Vajdahunyad w Budapeszcie.
Na pewno wiesz, że najpierw był on zrobiony głównie z drewna, a dopiero potem wzniesiono budowlę murowaną.
Pozdrawiam serdecznie:)
Jakże fajną, ciekawą wycieczkę odbyłam własnie,nie ruszając się z domu:):
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam:)
Zapraszam na kolejne, równie ciekawe wycieczki:)
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
U nas na Kaszubach też pewien przedsiębiorca próbował wybudować współczesny zamek... ale nie dopilnował pozwoleń...
OdpowiedzUsuńNo to kiepsko. Pewnie jego ukochana była bardzo zawiedziona:)
UsuńAleż cudowna historia! I piękne zdjęcia! Dzięki za inspirację. Wpisuję sobie do planów turystycznych na jeden z kolejnych sezonów.
OdpowiedzUsuńWpisz koniecznie. Co prawda obiekt nie ma zbyt dużych rozmiarów, ale warto tutaj przyjechać przy okazji jakiegoś węgierskiego pobytu.
UsuńDziękuję i serdecznie pozdrawiam:)
Pani Marysiu!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Super klimat panuje u Pani na blogu- zresztą taki roztacza Pani w pracy ;)
Obejrzałam w końcu Julie & Julia i zaczęłam pisać ;)
Dziękuję za inspirację !
Pozdrawiam,
Wera ;)
Tak myślałam, że pod pseudonimem Unknown kryje się sympatyczna Weronika:)
UsuńStrasznie mi miło czytać takie słowa o sobie. Aż się zarumieniłam:)
Bardzo się cieszę, że zaczęła Pani pisać. Jestem przekonana, że spodoba się Pani ten rodzaj twórczości:)
Ogromnie się cieszę, że rozpaliłam maleńką iskierkę w drodze do blogowania.
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia na łamach pracy:)
Fantastyczny post okraszony przepięknymi zdjęciami:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
K.G.
Dziękuję bardzo:)
UsuńPiękny zamek robi wrażenie. Wspaniały jest ogród, posągi,
OdpowiedzUsuńa Ty bardzo ładnie wyglądasz na zdjęciu :)
Pozdrowienia :)
Dziękuję pięknie:)
UsuńTo prawda zamek, mimo niezbyt okazałych rozmiarów jest bardzo klimatyczny.
W końcu pełnił i nadal pełni także rolę domostwa:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Piękna historia i bardzo ciekawy zamek.
OdpowiedzUsuńI do tego jak zwykle świetnie zdjęcia :)
Dziękuję bardzo:)
UsuńKiedy tylko przeczytałam tę romantyczną historię wiedziałam, że będąc na Węgrzech nie mogę pominąć tego miejsca.
Pozdrawiam serdecznie:)
Cudowna wycieczka, wspaniałe miejsce, szkoda że tak dalekoooooooooooooo :( chlip chlip
OdpowiedzUsuńJa w sumie nie mam aż tak daleko na Węgry. Nad Balaton jechałam praktycznie tyle godzin co nad nasze morze, więc całkiem znośnie.
UsuńBiorąc pod uwagę, że był to wyjazd wakacyjny, tym bardziej wydawało mi się blisko.
Pozdrawiam serdecznie:)
Taki Tadż Mahal, na trochę mniejsza skalę, za to zdecydowanie bliżej. Piękne zdjęcia i wspaniałe miejsce, nie dziwię się, że Cię ta budowla tak oczarowała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Masz rację. Obie budowle powstały z wielkiej miłości.
UsuńMarzy mi się zobaczenie Tadż Machal, ale jak na razie delektuję się samymi marzeniami:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Podoba mi się otoczenie zamku, ta wielość zieleni, rzeźb i posągów. Zbiory sztuki wewnątrz są imponujące. Czy chciałabym, aby ktoś mi wybudował taki zamek? Zdecydowanie nie, wolałabym małą chatkę z dwoma pokoikami. Nigdy nie miałam takich marzeń o mieszkaniu w pałacu, czy na zamku, lubię kameralne przestrzenie, lepiej się w nich czuję. Ale z chęcią odwiedziłabym takie miejsce, aby sobie pooglądać, choć nadmiar dzieł zgromadzonych w kolekcji może dać powód do oczopląsu. Przypomina mi florenckie Palazzo Piti, gdzie też obraz wisi na obrazie i nie wiadomo na czym skupić wzrok. Przywołałaś mój ukochany cytat z mojego ukochanego Małego księcia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ten zamek tak naprawdę bardziej przypomina dużą willę, niż ogromne zamczysko.
UsuńPomieszczenia wewnątrz nie są duże, a otoczenie wokół zamku bardzo przytulne i swojskie, więc nie czujesz się przytłoczona jego ogromem.
Jeśli chodzi o ilość dzieł sztuki zgromadzonych wewnątrz, to rzeczywiście można było dostać oczopląsu, a żeby przeanalizować je w miarę dokładnie potrzeba co najmniej kilku - jak nie kilkunastu ładnych godzin.
Faktycznie w pałacu Pittich było podobnie. Pamiętam jak moje oczy szalały pod natłokiem wrażeń :)
Pozdrawiam serdecznie:)
To raczej Labirynt Fauna, a nie zaczarowany świat Alicji. Przecież nawet ktoś wyrzeźbił tam główkę Fauna :)
OdpowiedzUsuńMężowi wymarudziłam, że ma dla mnie wybudować zamek. Przyznał, że spędzić emeryturę w niewielkim - ALE ZAWSZE - zamku, byłoby zacne i godne czarownicy :) Zobaczymy, może kiedyś pełni me marzenie :)
Racja. Taki uroczy zamek dla tak uroczej czarownicy to strzał w dziesiątkę.
UsuńNiech się chłopak bierze do roboty:)
Pozdrawiam:)
Zamek jest bardzo interesujący. To jest dopiero dowód miłości. Pięknie i ze szczegółami pokazałaś tę ciekawą budowlę na swoich fotografiach.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:)
UsuńDowody miłości mogą mieć różne oblicza. Niezależnie od wielkości przedsięwzięcia - najważniejszą rzeczą jest fakt, że robimy to właśnie z miłości. Miłe słowo, kwiatuszek lub inny drobiazg - byle z miłości ...
Pozdrawiam:)
Żałuję, że teraz zamiast zamków to z miłości powstają co najwyżej smsy. Nie ma co porównywać klasy i trwałości ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Ostatnimi czasy niestety wszystkie wzniosłe wartości schodzą na psy.
UsuńSmutna to prawda.
Pocieszający jest fakt, że są jeszcze ludzie szlachetni i pełni wzniosłych ideałów.
Co prawda coraz mniej, ale są.
Pozdrawiam:)
Chyba powinnam napisać, po przeczytaniu Twojej Marysiu opowieści i komentarzach internautów.. och jakie cudo! Ale jakoś mi nie pasuje taki komentarz, bo zbiorowisko rzeźb bez składu i ładu przypomina mi jarmark lub sklep z figurkami do ogrodu w stylu "wieś tańczy i śpiewa". Brakuje tylko krasnali ogrodowych. Każda z rzeźb z osobna jest nawet urocza, ale zestawienie nagich bogini, słonia, fauna i królów jakoś kłoci się z moją estetyką. Ale o gustach się nie dyskutuje. Jeśli projektant i jego żona byli zachwyceni to nic mi do tego.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, bajka przepełniona romantyzmem jak to ukochany buduje żonie zamek ma drugie dno. Mam znajome małżeństwo, gdzie mąż tworzy żonie "cudeńka" z drewna. Całymi dniami siedzi w warsztacie, nigdzie nie wyjeżdża ( bo trzeba wyrzeźbić kolejną rzecz), nie ma czasu na spotkania, staje się odludkiem... i piękna bajka zamienia się w nieciekawe małżeństwo. Ale on przecież robi to z miłości do żony... Ec, wolę jednak mniej spektakularne prezenty. :)))
Nie wiem Dorotko czy byłaś kiedyś w Palazzo Pittich we Florencji. Tam również można dostać oczopląsu od wszelkiej maści obrazów, rzeźb i malowideł ściennych, a jednak uchodzi on za jedną z piękniejszych galerii sztuki na świecie. We Florencji możemy podziwiać dzieła ciut starsze - tutaj mamy sztukę współczesną.
UsuńTo prawda, że ilość nie zawsze idzie w parze z jakością, ale muszę przyznać że niektóre obrazy w zamku Boryego były naprawdę wysokich lotów.
W przypadku małżeństwa Borych była to troszkę inna sytuacja od tej którą opisujesz. Oni oboje kochali sztukę i cały czas otaczali się ludźmi ze świata sztuki, więc Jeno nie był odlutkiem i przypuszczam, że jego żona towarzyszyła mu w tych artystycznych poczynaniach. Kiedy on tworzyła - Ona malowała obrazy. Mogli wymieniać się doświadczeniami. Bory był człowiekiem otwartym na ludzi i świat. Dużo podróżował, był rektorem uczelni w Budapeszcie oraz masonem.
Ja jednak liczę na jakiś spektakularny prezent ze strony mojego męża:)
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Tyle sztuki w jednym miejscu. Interesujący obiekt. Chciałabym zobaczyć ten zamek na własne oczy.
OdpowiedzUsuńZamek jest bardzo ciekawy, a co ważniejsze powstał z miłośnych porywów serca, więc tym bardziej zyskuje na wartości:)
UsuńCiekawa historia i niezwykła kolejna wycieczka. Zamek - cudo.
OdpowiedzUsuńMario, uwielbiam czytać Twoje relacje.
Moc pozdrowień.
Zapomniałam dodać, że to mój ulubiony cytat...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Basiu:)
UsuńJa z kolei lubię pisać. Pewnie czasem o wiele za dużo, ale taką mam już przypadłość:)