Co to jest radość?
Według wikipedii to pozytywny stan emocjonalny, który jest przeciwieństwem smutku. Jest to uczucie szczęścia, rozbawienia, zabawy i zadowolenia. Radość czasem wywołuje płacz.
Bardzo intensywną radość nazywamy euforią.
A kiedy i w jakich sytuacjach my jako ludzie odczuwamy radość?
Wikipedia w tej kwestii odpowiedzi nie udziela. To my sami musimy odpowiedzieć na pytanie co sprawia nam radość i zadowolenie.
Dla jednej osoby będzie to wypasiony samochód, luksusowy dom, najnowszej generacji komputer czy telefon.
Komuś innemu największą radość sprawia śpiew ptaków, cudowne krajobrazy, uśmiech i szczęście na twarzy bliskiej osoby, ewentualnie zakup jakiegoś drobiazgu.
Wiem, wiem - najlepiej by było gdybyśmy wszystkie te elementy dostali
w jednym pakiecie. Żebyśmy byli i bogaci i szczęśliwi, no i oczywiście piękni.
w jednym pakiecie. Żebyśmy byli i bogaci i szczęśliwi, no i oczywiście piękni.
Nie chodzi mi o radość płynącą tylko i wyłącznie z posiadania drogich rzeczy materialnych. Chodzi mi o radość z posiadania rzeczy drobnych i dostrzegania tych małych, na które składa się całe nasze życie.
Cieszę się jak dziecko, które dostało zestaw klocków lego. Nic na to nie poradzę, że głównie drobiazgi sprawiają mi największą przyjemność. Ale to chyba nic złego. Dodam jeszcze, że swój hiper, super wypasiony telefon sprzedałam, żeby w zamian za niego kupić donice do ogrodu oraz dwa krzewy oleandru.
I znowu dziecięca radość. Czy to jest normalne, że ja kompletnie nie przywiązuję wagi do wypasionego samochodu /chociaż jeżdżę całkiem niezłym, ale to zasługa mojego męża/, nowoczesnego telefonu, kablówki, itp.
I w ten oto sposób - wracając z pracy do domu, doszłam do wniosku, że muszę napisać o tym post.
Tym bardziej, że post na ten temat już dawno miał ujrzeć światło dzienne, ale niestety poprzez moje lekkomyślne kliknięcie zniknął w eterze /Jedno kliknięcie/.
Zastanawiałam się nad tym, czy powinnam go odtwarzać, ale wszelkie okoliczności, które mi się w tym czasie przytrafiły przemawiają za.
A co mnie skłoniło do tego po raz kolejny?
Kiedy ostatnio robiłam zakupy
w pewnym hipermarkecie - przy stoisku z luzem wysypanymi pomarańczami wybierałam owoce do koszyczka.
Obok mnie pewna dama /obwieszona złotem,
z czerwonymi tipsami i włosami przypominającymi sianko w szopce betlejemskiej/, z grymasem na twarzy i miną rottweilera /przepraszam właścicieli tej rasy/, zaczęła gmerać w kupie pomarańczy i podrzucać je do góry jak piłki do baseballa, mrucząc pod nosem, że owoce do niczego się nie nadają. Pomarańcze były całkiem ładne.
Spojrzała więc na mnie szukając aprobaty i współuczestniczenia w swoim biadoleniu.
Może czasem niepotrzebnie się odzywam, ale taką już mam dziwną naturę i usposobienie, że ludzka głupota zmusza mnie do reakcji. Powiadam zatem:
- Bardzo panią przepraszam, ale jeśli będzie Pani w ten sposób traktować te owoce - one za chwilę rzeczywiście do niczego nie będą się nadawać.
Gdybym była płochliwa, jej przeszywający wzrok zakończyłby sprawę pomarańczy, ale ja nie dałam za wygraną.
- Czy pani zdaje sobie sprawę, że oprócz nas kupujących - przyjdą inni ludzie, chcący również zrobić zakupy i nie będą mieli czego wybrać, ponieważ wszystkie owoce podrzucane przez Panią do góry zgniją wkrótce i będą się nadawać tylko i wyłącznie do wyrzucenia?
- No, niechże pani nie przesadza. Pani też przecież wybiera - burknęła tamta.
- Między wybieraniem, a podrzucaniem jest zasadnicza różnica - odparłam.
- A o co pani właściwie chodzi. Z głodu pani umiera czy co? - pyta kobieta
- Ja dzięki Bogu nie umieram, ale są na tym świecie miliony osób, które umierają "szanowna pani" - powiedziałam.
- No, no - matka Teresa się odezwała - usłyszałam ripostę pełną jadu.
No i co Wy na to moi kochani?
Jeśli my jako naród, jako ludzie, jako całe społeczeństwo i cała ludzkość będziemy myśleć w podobny sposób jak ta potencjalna "Polka", to co wówczas sobą zaprezentujemy.
Inni mnie nie obchodzą, ważne żebym ja był zadowolony.
Jeśli my jako naród, jako ludzie, jako całe społeczeństwo i cała ludzkość będziemy myśleć w podobny sposób jak ta potencjalna "Polka", to co wówczas sobą zaprezentujemy.
Inni mnie nie obchodzą, ważne żebym ja był zadowolony.
Egoizm, egocentryzm, snobizm itd. Czy my chcemy być tak postrzegani jako ludzie i jako Polacy? Ja nie chcę i protestuję.
Ale niestety zauważyłam, że ostatnio w naszym społeczeństwie czysta ludzka bezinteresowność, życzliwość i uprzejmość stoją pod dużym znakiem zapytania, natomiast bardzo modne stało się ...
Ale niestety zauważyłam, że ostatnio w naszym społeczeństwie czysta ludzka bezinteresowność, życzliwość i uprzejmość stoją pod dużym znakiem zapytania, natomiast bardzo modne stało się ...
Gderanie, marudzenie i narzekanie wszystkich i na wszystko.
Gdy jest zima - my chcemy lato.
Gdy pada deszcz - my chcemy słońce.
Gdy świeci słońce - mówimy że za gorąco.
Nie wspominam nawet o dywagacjach i dyskusjach politycznych.
Na tym gruncie to dopiero Polak potrafi się nakręcić i rozkręcić.
Jednym słowem zawsze potrafimy znaleźć powód do narzekania.
Nie wspominam nawet o dywagacjach i dyskusjach politycznych.
Na tym gruncie to dopiero Polak potrafi się nakręcić i rozkręcić.
Jednym słowem zawsze potrafimy znaleźć powód do narzekania.
Myślę, że większość z Was się ze mną zgadza.
Gdy pytasz potencjalnego anglika, hiszpana, chorwata, czy czarnogórca - co słychać?
W odpowiedzi słyszysz: fine, thank you, okey, super itp.
Gdy o to samo pytasz Polaka, co Ci odpowie?
- Aaaa.. stara bida, szkoda gadać, rząd obiecywał poprawę i co z tego mamy, pogoda kiepska, a na wizytę w przychodni trzeba czekać miesiąc itd., itp.
A jeszcze nie daj Boże dołączyć do takiego biadolenia. Wtedy dopiero potencjalny rozmówca potrafi rozwinąć skrzydła i dać upust swej goryczy.
A jeszcze nie daj Boże dołączyć do takiego biadolenia. Wtedy dopiero potencjalny rozmówca potrafi rozwinąć skrzydła i dać upust swej goryczy.
A ja pytam po co to? Skoro i tak nie mamy wpływu na otaczającą nas rzeczywistość, to chociaż starajmy się zauważać pozytywne strony naszego życia. Bo nie wierzę, że takich nie ma. One są, tylko my nie chcemy ich dostrzec.
Dzięki Bogu wiele jest osób pośród nas dla których przysłowiowa "szklanka do połowy jest pełna". I tak trzymać.
Dzięki Bogu wiele jest osób pośród nas dla których przysłowiowa "szklanka do połowy jest pełna". I tak trzymać.
Kiedy natomiast widzę, że gość mający piękny dom, samochód albo nawet kilka samochodów /bo przecież żona, córka i syn też muszą czymś jeździć/, cyfrę plus, kilka telefonów komórkowych, wczasy "all inclusive" na Teneryfie, Kanarach, Majorce, itp. - a na pytanie: co słychać, On zaczyna ględzić i narzekać na cały świat - doprowadza mnie to do szewskiej pasji.
Niech nie obrażają się na mnie osoby, które w ten właśnie sposób podróżują. Zdaję sobie sprawę, że każdy z nas ma inne potrzeby i własny sposób na regenerację organizmu.
Sama lubię podróże. Wkurza mnie tylko jedna rzecz. Jeżeli podróż ma jedynie na celu zaimponowanie kolegom w pracy lub wzbudzenie zazdrości w innych osobach, a nie wynika z pasji i realnej, autentycznej potrzeby poznania innej kultury oraz ludzi.
To jest już snobizm w najczystszej postaci.
Niech nie obrażają się na mnie osoby, które w ten właśnie sposób podróżują. Zdaję sobie sprawę, że każdy z nas ma inne potrzeby i własny sposób na regenerację organizmu.
Sama lubię podróże. Wkurza mnie tylko jedna rzecz. Jeżeli podróż ma jedynie na celu zaimponowanie kolegom w pracy lub wzbudzenie zazdrości w innych osobach, a nie wynika z pasji i realnej, autentycznej potrzeby poznania innej kultury oraz ludzi.
To jest już snobizm w najczystszej postaci.
Wiecie co jest niesamowite? Obserwując ludzi niektórych południowych nacji jestem pod wrażeniem - idąc ulicą śpiewają sobie pod nosem, tańczą i uśmiechają się.
Po ostatnim pobycie w Czarnogórze - jeszcze bardziej zaczęłam doceniać to co mam i nie zamartwiać się tym czego mi brakuje, a na co nie mam żadnego wpływu.
Radość życia i spontaniczność.
Potrafią celebrować ulotne chwile, czy to siedząc i gawędząc w restauracji przy porannej kawie, czy też na tarasie swojego domu, popijając wino z przyjaciółmi wpadającymi z wizytą ot tak sobie - bez zaproszenia.
Po ostatnim pobycie w Czarnogórze - jeszcze bardziej zaczęłam doceniać to co mam i nie zamartwiać się tym czego mi brakuje, a na co nie mam żadnego wpływu.
Czarnogórcy jeżdżą zdezelowanymi samochodami, mieszkają w bardzo skromnych warunkach, ale mają to,
co u nas jest towarem deficytowym.
Radość życia i spontaniczność.
Potrafią celebrować ulotne chwile, czy to siedząc i gawędząc w restauracji przy porannej kawie, czy też na tarasie swojego domu, popijając wino z przyjaciółmi wpadającymi z wizytą ot tak sobie - bez zaproszenia.
No dobra - myślę sobie. Też zaryzykuję "spontan" u nas w Ojczyźnie. I co z tego wychodzi?
Gdy idę ulicą - uśmiecham się do ludzi i nucę sobie pod nosem - oni patrzą na mnie tak, jakbym miała nie po kolei w głowie.
A cóż ja mam poradzić na to, że jestem po prostu szczęśliwa?
Zatem moi drodzy, czyż nie powinniśmy już od dzisiaj zacząć bardziej doceniać nasze życie i tych którzy w naszym życiu i sercu zajmują szczególne miejsce?
Zatem moi drodzy, czyż nie powinniśmy już od dzisiaj zacząć bardziej doceniać nasze życie i tych którzy w naszym życiu i sercu zajmują szczególne miejsce?
Przeprowadzam króciutki quiz i proszę o to, byśmy na poniższe pytania odpowiedzieli sami sobie :
Kiedy ostatnio pokazałeś najbliższej Ci osobie,
że ją kochasz i że Ci na niej zależy?
Kiedy powiedziałeś swojemu dziecku,
że dzień jego urodzin to jeden z piękniejszych dni w Twoim życiu?
Czy podziękowałeś Bogu za to, że stworzył cudowny świat, a Ty możesz go odbierać wszystkimi swoimi zmysłami
Za to, że Ciebie stworzył i obdarzył zdrowiem?
To jest wielki dar, dany nam przez naszego wspaniałego Boga i Stwórcę.
Kiedy, zupełnie bez powodu, mijając kogoś na ulicy uśmiechnąłeś się do niego lub pomogłeś w potrzebie?
No właśnie moi kochani! Kiedy?
Czy my w ogóle potrafimy dziękować innym za to, że są z nami i cieszyć się każdą spędzoną w życiu chwilą, która nigdy już nie powróci w identycznej wersji?
Czy my potrafimy celebrować codzienność?
Nie tylko od święta i w czasie Wigilii mówić miłe słowa, czy okazywać sobie serdeczność.
Czy potrafimy jak małe dzieci przyjmować szczęście i radość z dziecięcą euforią?
Przecież nawet sam Jezus zachęcał nas do tego, żebyśmy stawali się podobni do nich. Bo nikt tak szczerze i otwarcie nie potrafi odbierać rzeczywistości jak dziecko.
Mam nadzieję, że mój post Wam się podoba. Tym bardziej, że pisany jest spontanicznie, od serca i z nadzieją na to, że być może pomoże otworzyć oczy tym, którzy w życiowej gonitwie zatracili spontaniczność i nie potrafią dostrzec i cieszyć się z drobnych przyjemności.
Którzy być może zapomnieli o tym, żeby od czasu do czasu docenić kogoś lub coś. A tym którzy są smutni i zrezygnowani chcę pokazać, że na okazywanie radości, zadowolenia i miłych gestów nigdy nie jest się za starym lub za młodym.
Mam nadzieję, że mój post Wam się podoba. Tym bardziej, że pisany jest spontanicznie, od serca i z nadzieją na to, że być może pomoże otworzyć oczy tym, którzy w życiowej gonitwie zatracili spontaniczność i nie potrafią dostrzec i cieszyć się z drobnych przyjemności.
Którzy być może zapomnieli o tym, żeby od czasu do czasu docenić kogoś lub coś. A tym którzy są smutni i zrezygnowani chcę pokazać, że na okazywanie radości, zadowolenia i miłych gestów nigdy nie jest się za starym lub za młodym.
Ważne jest czyste sumienie i świadomość tego, że wszystko co robimy w naszym życiu ma sens i nie służy tylko nam samym.
Nie wiem czy sama to wymyśliłam, czy gdzieś zasłyszałam, ale w moich uszach brzmią takie oto słowa:
"Żyj tak - żeby nikt przez Ciebie nie płakał,
a umieraj tak - żeby wszyscy za Tobą płakali".
Tymi słowami żegnam się z Wami radośnie, a na pytanie: "Czy ja potrafię się cieszyć" - odpowiadam:
"Bardzo się cieszę, że mogę pisać swojego bloga, a jeszcze bardziej, że chcecie i czytacie moje wpisy.
Mam mieszane uczucia po lekturze tej notki i nie chodzi mi tyle o treść czy spontaniczność, ile o końcowe wnioski. A te będą druzgocące :) Piętnujesz narzekanie, pewnie i słusznie, ale czyż w tej notce sama nie narzekasz? W dodatku na innych? A tych treści to szacunkowo 50% ! Z tą południowym okazywaniem radości to też mam wątpliwości. Jaką masz gwarancję, że na co dzień nie dopadają ich troski, a ta zewnętrzna poza nie jest li tylko pozą?
OdpowiedzUsuńUogólniasz i to pewnie za bardzo. Bo, co z tego, że spotykamy takich czy innych marudów, jak równie często, jeśli nie częściej, spotykam ludzi życzliwych, którzy kłamią jak z nut, twierdząc, że wszystko jest w porządeczku. Bo ja, choć jestem do życia nastawiony optymistycznie, nie wierzę, aby było ono tak zupełnie beztroskie. Niby dlaczego miałbym bronić ludziom użalać się nad sobą, skoro im to przynosi ulgę? Bo nie jest tak, że wszyscy, którzy narzekają, mają wypasione fury. Jej posiadanie nie chroni z automatu przed niepowodzeniami, tak jak posiadanie zdezelowanego gruchota nie zapewni absolutnego szczęścia.
Mimo wszystko pozdrawiam z życzliwym uśmiechem :) U mnie wszystko w porządeczku :) Twój stały czytelnik – zrzęda :)
Asmodeuszu zrzędo:) Ja nie twierdzę, że u nas w kraju wszyscy narzekają. Znam mnóstwo ludzi cieszących się życiem i widzących świat w kolorach tęczy. Oczywiście, że każdy z nas ma mniejsze lub większe problemy i niejednokrotnie powody do smutku i narzekania. Ja chcę tylko zaznaczyć, że w naszym kraju marudzenie jest w modzie. Z racji wykonywanej pracy cały czas mam do czynienia z ludźmi i wierz mi, że 70% moich potencjalnych "petentów" postrzega ten świat bardzo pesymistycznie. Są to ludzie zarówno młodzi jak i starsi. Jeśli choć troszeczkę mnie poznałeś to powinieneś zauważyć, że ja bardzo szanuję i lubię wszystkich ludzi, niezależnie od koloru skóry i światopoglądu.
UsuńA tych którzy naprawdę mają powód do narzekania, zawsze staram się podnieść na duchu, natomiast narzekających "z założenia" - odsyłam do dziecięcego hospicjum lub krajów, gdzie ludzie umierają z głodu.
Absolutnie nie hołubię ludzi południa, lecz obiektywnie stwierdzam fakty które wynikają z moich wieloletnich obserwacji. Ich mentalność jest naprawdę inna. Nie wychodzę z założenia, że cudze chwalicie - swego nie znacie. Znam i cudze i swoje.
Ja kocham mój kraj i ludzi w nim mieszkających, lecz denerwuje mnie kiedy słyszę ciągłe gderanie, chociaż nie ma do tego konkretnych powodów. Myślę, że nie jest to tylko moje zdanie na ten temat. Pozdrawiam bez marudzenia:)
Spostrzeżenia Marii bardzo mi się podobają i zgadzam się z nimi, a Ty jak zwykle z pozytywnego postu robisz "doktorat" i zawsze masz jakieś "ale". Dla mnie to właśnie Ty jesteś klasycznym przykładem niepotrzebnego analizowania rzeczy prostych i oczywistych.
UsuńZwiedziłem całe południe Europy. Mieszkałem tu i ówdzie, więc doskonale wiem o czym Maria pisze i co ma na myśli. Ci ludzie myślą zupełnie innymi-pozytywnymi kategoriami. Aczkolwiek nie twierdzę, że żyją oni w krainie wiecznej szczęśliwości, ale dla nich problem naprawdę musi być problemem. Pozdrawiam:)
Anonimowy
UsuńTaaak, jest w słowach Marii dużo racji, bo jako Polak/a strasznie narzekasz..., na mnie :))) Ja mam propozycję, jak widzisz komentarz Asmodeusza, po prostu nie czytaj, zaoszczędzisz sobie nerwów i nie będziesz musiał/a narzekać na gościa, który ma taki filozofujący styl. Ja się nie pogniewam, tym bardziej, że stylu nie planuję zmienić. Maria ma wybór, nie będzie się jej podobać, po prostu napisze, ze mam mnie dość. Ja też się nie pogniewam.
Co do południowców jedno tylko zdanie. Może to ich usposobienie wynika z większej ilości słońca? Im dalej na północ z tym słońcem jest jakby gorzej.
Odwzajemniam pozdrowienia :)
Polak, który nie narzeka - to martwy Polak.
OdpowiedzUsuńNiestety, ale taka jest nasza Polska rzeczywistość.
Nawet kabarety ciągle parodiują i wyśmiewają nasze biadolenie i gderanie.
Może nie uśmiercajmy od razu Polaka, ale zachęćmy do innego spojrzenia na świat.
UsuńPrzecież my naprawdę mamy wiele powodów do radości, więc spróbujmy je zauważać na co dzień.
A co do parodiowania Polaków, jedyny w swoim rodzaju jest Krzysztof Piasecki:)
Pozdrawiam serdeczznie:)
Świetny post!!! Tematykę po prostu wyjęłaś mi z głowy. To prawda - dobry obserwator dostrzeże naturę wiecznie bolejącego i narzekającego na wszystko Polaka. Nie potrafimy się cieszyć drobnostkami... Ja podobnie jak Ty często skaczę z radości i szczęścia, a inni patrzą na mnie jak na wariatkę. Dziwnie się potem z tym czuję... Nie wiem czy mam biadolić i narzekać z innymi, czy radować się dalej... Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę Twoje optymistyczne nastawienie do świata i ludzi, wiedziałam, że post Ci się spodoba. Z czego bardzo się cieszę:)
UsuńA co do pytania, które zadałaś na końcu wiem, że jest ono retoryczne, ponieważ biadolenie w Twoim wykonaniu nie jest możliwe. Niczego nie zmieniaj i nadal wnoś promyki radości tam, gdzie słychać ciągłe narzekanie. Przyłączam się do Ciebie i pozdrawiam kolorowo:)
:)))
UsuńPiękny post jak i temat dobry ku rozwadze na czterdziesto dniowy post -warto pomyśleć i przemyśleć sprawy które poruszyłaś w notce są cenne cieszmy się tym co mamy i czym możemy się podzielić serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWalentynka dla CIEBIE
UsuńAleż milutka niespodzianka. Pięknie dziękuję:)
UsuńTo o czym napisałaś może wynikać z naszej historii, kultury, klimatu i pewnych zakorzenionych nawyków. To troszeczkę jak nałóg. Siedzisz w tym po uszy i nie widzisz, że źle robisz, dopóki ktoś tego nie wytknie. I albo masz siłę i chęci wyjścia z tego, albo jest Ci z tym bardzo dobrze i się oburzasz. Bo do zmian trzeba chęci i zaangażowania. A większości ludzi po prostu się nie chce. Piszę z własnego doświadczenia, bo widzę jak bardzo się zmieniłam pracując nad sobą. Ściskam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że niektórych nawyków trzeba się po prostu uczyć. Jedni z natury rodzą się optymistami, inni muszą trochę nad sobą popracować, żeby nimi zostać.
UsuńW. Churchill powiedział kiedyś: "Jestem optymistą. Bycie kimkolwiek innym, nie wydaje się być do czegokolwiek przydatne". I tym optymistycznym akcentem serdecznie Cię pozdrawiam:)
Z tym uśmiechaniem się do "obcych" to masz w 100% rację.Byłam zadziwiona życzliwością z jaką byłam przyjęta przez ludzi, którzy zupełnie mnie nie znali, a tylko wiedzieli do kogo przyjechałam. Każda spotkana osoba pozdrawiała mnie i uśmiechała się do mnie.
OdpowiedzUsuńW Niemczech, jeśli spotkasz na klatce schodowej zupełnie nieznaną ci osobę, możesz być pewna, że nie tylko się do ciebie uśmiechnie ale i pożyczy ci "dobrego dnia". Na ulicy, jeśli złapiesz z kimś kontakt wzrokowy- zawsze ten ktoś się uśmiechnie, podobnie w komunikacji miejskiej. A u nas- jest właśnie tak jak napisałaś- dobrze, że jeszcze nie stukają się w czółko w reakcji na twój uśmiech.
Miłego,;)
Cóż mogę powiedzieć. Niestety to co napisałaś jest prawdą, chociaż my Polacy jesteśmy trochę przewrotnym narodem. Jeśli dopada nas jakieś nieszczęście, czy tragedia - wtedy dziwnym zbiegiem okoliczności potrafimy się wspierać i być dla siebie mili, ale kiedy wszystko wraca do normy -ogólnodostępna pomoc i życzliwość ponownie znikają gdzieś w eterze. Pozdrowionka:)
UsuńTej radości z rzeczy drobnych trzeba się uczyć. Nie każdemu jest ona dana w sposób naturalny.
OdpowiedzUsuńCzęsto się cieszę z czegoś bardzo, a innym razem wcale nie zauważam powodu do radości :)
Dobrze, że o tym przypominasz :)
To nie jest tak, że ja ciągle tryskam dobrym humorem. Też czasem gderam i marudzę, ale taki stan nie trwa zbyt długo, ponieważ życie jest zbyt krótkie, żeby przywiązywać wagę do rzeczy na które czasem nie mam wpływu. Nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro, dlatego każdy przeżyty dzień powinniśmy doceniać i najzwyczajniej cieszyć się nim.
UsuńDzisiaj jadąc do pracy podziwiałam cudowny wschód słońca. Czyż to nie jest powód do radości?
Serdecznie pozdrawiam:)
Ja mam takie szczęście, że nieprawidłowych zachowań po prostu nie spotykam na co dzień i daleka jestem od oceniania innych ludzi. Jeden z Twoich czytelników pisze, że mimo iż do życia nastawiony jest optymistycznie to nie wierzy żeby ono było takie całkiem beztroskie. I ma rację, często bowiem pod maską pozorów kryją się jakieś niepowodzenia wynikające z podejmowania błędnych decyzji, których ludzie się wstydzą i żałują. Często też postawa buntu, paskudny wyraz twarzy jest formą samoobrony przed złem które czai się gdzieś za rogiem...
OdpowiedzUsuńW naszych głowach kłębią się powinności, nakazy i zakazy, które odcinają nas od tego kim naprawdę jesteśmy, odcinają nas od prawdy o nas samych.
Ja na szczęście takie powinności, co wypada a co nie wypada, co powiedzieć a czego nie powiedzieć, jak się zachować..., mam już za sobą. Moja teraźniejszość i przyszłość nie kryje się w oczekiwaniach społecznych. Przyszedł wreszcie czas kiedy niczego nie muszę udowadniać, nikomu schlebiać, nikomu się podporządkowywać, jednym słowem mogę być autentyczna, spontaniczna, naturalna, bez owej maski, ze swoimi uczuciami, myślami, potrzebami, bez tego zbędnego szumu w głowie i szmerach w sercu, które zakłócają życie w prawdzie.
Do mnie należy dziś i jutro i to ja decyduję o moim szczęsciu, niezależnie od tego czy inni są szczęśliwi czy nie. A pokazanie prawdy o sobie, tego kim naprawdę jesteśmy, o czym naprawdę myślimy wymaga nie lada odwagi. Taką odwagę i szczerość jak mi się wydaje posiadają jedynie dzieci.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ja absolutnie nie twierdzę, że życie pozbawione jest jakichkolwiek trosk i kłopotów.
UsuńChodzi mi tylko o to, że czasem zupełnie nie mając powodu do narzekania - my to robimy
i obarczamy innych swoim kapryszeniem i marudzeniem. A czy jest to forma samoobrony?
Nie jestem przekonana. Pracując z ludźmi na co dzień nie raz spotkałam się z agresją.
Ale nigdy nie odpowiadam agresją. W 99% działa u mnie zasada, żeby negatywne emocje pokonywać pozytywnymi, czyli miłym słowem i uśmiechem. Potencjalny "napastnik" traci wtedy grunt pod nogami i również zaczyna być miły. Sprawdziłam to nie raz na własnej skórze.
A co do pozoranctwa to faktycznie niektórzy ludzie są w tym mistrzami. Nie ważne czy jest im dobrze - ważne żeby inni ich tak postrzegali. To maska, której wielu nie potrafi zdjąć z twarzy. Wielka szkoda, bo w ten sposób prawdziwe życie ucieka przez palce.
Tak jak napisałaś sami powinniśmy decydować o własnym szczęściu i naszym być albo nie być.
I obyśmy wszyscy potrafili odnaleźć w sobie tę dziecięcą szczerość.
Serdecznie Ci dziękuję za wizytę i fajny komentarz:)
Post bardzo na czasie. Chciałam o tym napisać, ale na pewno nie ujęłabym tak pięknie tego jak zrobiłaś to Ty. Każdy z nas ma różne pojęcie szczęścia. Jest to bardzo indywidualne podejście do tematu. Trzeba niekiedy wiele doświadczyć w swoim życiu, by dostrzec jak wiele dobrego nas spotkało, a my tego nie dostrzegaliśmy. Odwiedził mnie kiedyś bardzo majętny dorobkiewicz (wywodzący się z ubogiej rodziny) i zamiast pozdrowienia na wstępie zapytał "jak Wy tu możecie mieszkać?" Mamy ładne, ale malutkie mieszkanko. Odpowiedziałam z przekorą, że dom to ludzie,którzy go tworzą, a nie ogromne pałace.Dodałam jeszcze, że jesteśmy tu naprawdę szczęśliwi. Zadumał się i stwierdził, że to prawda on mimo ogromnego domu czuje pustkę gdyż rodzina nigdy nie jest razem. Tak jest do dziś mimo ogromnego bogactwa nie widzę szczęścia na ich twarzach. Wręcz przeciwnie. Takich jest wielu. Ja zaś cenię wszystko co mam. Każdy wschodzący teraz kwiatek napawa mnie radością.
OdpowiedzUsuńSą w życiu i trudne chwile, ale zawsze pojawi się ktoś, kto potrafi pomóc jeżeli stosujemy zasadę, którą jak testament przekazał nam nasz tata: " żyj tak - żeby nikt przez ciebie nie płakał". Podałaś ją powyżej. Pozdrawiam:):):):)
Dziękuję bardzo za miłe słowa, ale również zachęcam Ciebie żebyś o tym napisała.
Usuń"Co dwa posty to nie jeden:)"
Ty pewnie będziesz mieś jeszcze inne spojrzenie na pewne rzeczy, więc pisz.
Oczywiście nie jest regułą, że człowiek bogaty to człowiek nieszczęśliwy i zły.
Odnoszę jednak wrażenie, że niejednokrotnie bogactwo potrafi przyćmić prawdziwe szczęście znajdujące się tuż obok. A ludzie, którzy zbyt dużą wagę przywiązują do tego żeby mieć, niejednokrotnie zapominają o tym żeby po prostu "być".
Jak sama piszesz jesteś naocznym świadkiem tego "procesu". Cieszę się bardzo, że jesteście szczęśliwi. Niektórzy ludzie zazdrościliby pewnie temu człowiekowi, że jest tak bogaty.
Ale jak przypuszczam to właśnie On zazdrości Wam.
I to jest właśnie piękne. Nieważne gdzie, nieważne za ile, ważne żeby razem.
Serdecznie życzę dalszych radosnych i błogich chwil, żeby w dalszym ciągu kwitnący kwiatek napawał Cię radością:)
Bardzo ciekawy post... Prawda jest taka, ze my Polacy faktycznie mało się uśmiechamy, a szkoda... Ja w zasadzie mam raczej radosne usposobienie, ale czasami też lubię sobie ponarzekać... To wszystko zależy od dnia, od okoliczności... Często po prostu nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele mamy powodów do radości... Serdeczności przesyłam :)
OdpowiedzUsuńKażdy z nas lubi czasem ponarzekać- byle nie za często i nie bez powodu.
UsuńTy raczej wyglądasz na osobę potrafiącą cieszyć się życiem.
Takie przynajmniej odnoszę wrażenie.
Pozdrawiam z uśmiechem:)
Ja myślę, że potrafimy się cieszyć tylko nie zawsze mamy odwagę to okazać. Ja np. cieszę się z tak błahych rzeczy, że nawet mnie to zdumiewa :). Bo potrafię skakać z radości tylko dlatego, że mnie śpiew ptaków obudził. I że motyl usiadł na ławce, na której i ja siedziałam i czytałam, a przecież mógł usiąść na innej...Albo że otrzymana w prezencie herbata jest taka pyszna. I że psu się ucho wyleczyło pomimo tego, że już ustalałam z weterynarzem termin operacji. I że dzisiaj nie padało a mówili, że będzie. I że w nocy było tak ciepło, że spałam bez skarpet...I że dzisiaj będę mogła czytać do późna bo jutro niedziela...Powodów do radości jest milion tylko my nie zawsze je dostrzegamy niestety.
OdpowiedzUsuńCzytając Twój komentarz - sama od razu mam lepszy humor.
UsuńBo przecież o to właśnie chodzi, żeby małe, codzienne przyjemności sprawiały nam radość.
Pozdrawiam zatem kolorowo:)
Marysiu kochana, Twoj artykul spowodowal, ze podskoczylam z radosci :))) Przemyslalam Twoje zapytania i chyba wyszlo na to, ze jestem z natury pogodna osoba. Chcialoby sie zacytowac tu slowa piosenki: "Ja to sie ciesze byle czym" :)) Wiem przeciez, ze od niemowlectwa uczono mnie w rodzinnym domu radosci i cieszenia sie z rzeczy, na ktore inni moga nie zwrocic uwagi. Na codzien mamy wiele powodow do radosci, lecz malkontenci tego nie rozumieja. Mowi sie dzisiaj, ze ciezkie czasy, ze zlo, ze malo pieniedzy, ze .... itd itp. A ja twierdze, ze tych narzekaczy jeszcze zycie nie kopnelo mocno w pupe i dlatego nie wiedza, co naprawde oznacza byc nieszczesliwym. Piekne podalas przyklady Marys ... w ogole jestem zachwycona tym artykulem. Mam go w zakladkach, bede do niego powracac, aby ... sie usmiechnac :))
OdpowiedzUsuńCaluje, przytulam, DZIEKUJE :))
Ja też bardzo się cieszę, że Ty się cieszysz:)
UsuńChociaż znam Cię wirtualnie i bardzo krótko - wiem, że jesteś osobą potrafiącą doceniać życie
i celebrować każdy zwyczajny dzień.
Dziękuję Ci Alenko za jak zwykle miły i ciepły komentarz i pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie:)
Mario dziękuję Ci, że uświadamiasz ludziom swoimi spostrzeżeniami fakt, że powinni cieszyć się każdym przeżytym dniem.
OdpowiedzUsuńPrzez pół roku mieszkałem w Afryce jako misjonarz. Każdy człowiek powinien tam być chociaż przez jeden miesiąc, a wtedy każda kromka chleba i kubek czystej wody, byłyby powodem do wielkiej radości.
Szkoda, że potrafimy doceniać życie zazwyczaj wtedy, gdy coś w nim bezpowrotnie tracimy.
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Szkoda tylko, że czasem pewne rzeczy uświadamiamy sobie zbyt późno.
UsuńTy najlepiej wiesz o czym mówię.
Serdecznie pozdrawiam:)
Bardzo mądry tekst. Może nie jestem typem człowieka, który zawsze umie się cieszyć z drobnostek (choć nie twierdzę, że tak w ogóle nie jest), jak najbardziej domagam się prawa do smutku i irytuje mnie sztuczna radość, ale wszem obecny "maruderyzm", niezadowolenie, ponuractwo i egocentryzm mnie po prostu dobija. Myślę, że czasem zamiast wylewać wiadro żalu obcym ludziom lepiej powiedzieć amerykańskie "wszystko gra" i pójść dalej, przestać rzucać pomarańczami bo inni ludzie też chcąc skorzystać i w końcu przytrzymać te głupie drzwi gdy ktoś idzie z tyłu a nie puszczać je z impetem "bo ja król świata wlazłem do środka"... Ach czemu to nasze wewnętrzne dziecko tak szybko nas opuszcza? Na szczęście nie wszystkich :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za te słowa i życzę dziecięcej radości na co dzień, nie tylko od święta.
UsuńSerdeczności przesyłam:)
Gdy mieszkałam przez pewnie czas w Anglii bardzo mi się podobało, że każdy - nawet sprzedawczyni w sklepie - pyta z uśmiechem na ustach o Twoje samopoczucie. A Ty od razu odwzajemniają ten uśmiech i mówisz, ze wszystko dobrze. A w Polsce, gdy kogoś zapytasz "co u Ciebie?" Trzeba przygotować się na falę narzekania... A moim zdaniem najważniejsze jest nastawienie. Uśmiech w głowie i sercu potrafi zmienić cała rzeczywistość :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Kiedy pojawia się uśmiech, nawet największy ponurak potrafi wyjść ze swojej twardej skorupy.
UsuńPozdrawiam zatem z uśmiechem:)
Uśmiecham się bardzo dużo i staram się być życzliwa dla wszystkich, różnie się to kończy. jeden doceni inny wykorzysta.
OdpowiedzUsuńA co do doceniania tego co mamy, doceniania codzienności....czasem muszę sobie o tym przypominać :)
Każdy z nas musi. Najważniejsze jest to, żeby narzekanie nie weszło do stałego repertuaru wykonawcy. Niektórzy tak już mają, że dzień bez biadolenia to dzień stracony.
UsuńA Ty uśmiechaj się nadal, niezależnie od ludzkich reakcji. I tak nigdy nie jesteśmy w stanie zadowolić wszystkich.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam radośnie:)
takich marketowych grzebaczy jak Twoja pani od pomarańczy jest na pęczki, zawsze zastanawiam się, czego w zasadzie chcą się dogrzebać:)
OdpowiedzUsuńz tym fine, okey itd. powoli to już w Polsce też widać, ludzie nie startują już od litanii narzekań, a przynajmniej rzadko kiedy poza gronem najbliższych
My to już chyba tak mamy zakodowane. Gdzie kraj tam obyczaj, a my Polacy widocznie po prostu słyniemy z narzekania. Oczywiście nie tylko. Wiele też u nas pozytywów docenianych poza granicami naszego państwa:)
UsuńPiękny post, taki mądry i pouczający. Kochana piszesz tak świetnie, że aż dech zapiera. Dużo słoneczka Tobie życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję. Bardzo miła jesteś:)
UsuńMario,
OdpowiedzUsuńlubię powracać do Twoich postów. Tyle w nich piękna i mądrości. My Polacy nie potrafimy się cieszyć byle czym, lubimy narzekać, być złośliwym w stosunku do drugiego człowieka.
Nasze życie tutaj na ziemi jest takie krótkie. Jak to jest, że nie potrafimy wzajemnie okazywać sobie miłości?
Mario, może zainteresuje Cię blog: http://rolakobietwbiblii.blogspot.com
Serdecznie pozdrawiam:)
Ależ miło czyta mi się Twoje słowa. Bardzo się cieszę, że post Ci się spodobał.
UsuńDziękuję za namiary na blog - już zajrzałam.
Pozdrawiam bardzo serdecznie:)
Post bardzo na czasie.Zgadzam się z Tobą w kwestii narzekania Polaków...mamy to we krwi:)
OdpowiedzUsuń"A szczęście jest tam, gdzie je człowiek widzi"
Pozdrawiam
Ania
Nic dodać nic ująć. Również serdecznie pozdrawiam:)
UsuńŚwięta prawda:) Gdy jest lato - chcemy zimę, i odwrotnie. Ale nie ma co narzekać, że tylko Polacy narzekają. Taka ludzka natura... Super post:)
OdpowiedzUsuńCzasem naturę można poprawić i zmienić nastawienie do otaczającej nas rzeczywistości.
UsuńTrzeba tylko chcieć. Pozdrawiam radośnie:)
To temat rzeka... Nie mam w tej chwili czasu na dłuższą wypowiedź, ale powiem krótko. Mimo że w moim zyciu od kilku lat dzieją się baaardzo trudne "sprawy", staram się dostrzegać przysłowiowe poł szkanki - pełnej:) Czaem jest to strasznie trudne.
OdpowiedzUsuńKiedyś może napiszę więcej. :)
Mario niesamowity wpis bardzo motywujący trafiłam na niego w momencie kiedy był potrzebny mi pstryczek w noc pokazujący jak wiele dobrego mnie otacza
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że chociaż w maleńki sposób mogłam Cię zmotywować i przyczynić się do pozytywnego spojrzenia na życie, które mimo różnych zakrętów potrafi być naprawdę piękne:)
UsuńPozdrawiam bardzo serdecznie:)