"Kto szuka dobra,
z trudem je odnajduje;
zło natomiast
i bez szukania można znaleźć"
Demokryt
Lęk, ból, bieda, zanieczyszczenie środowiska, okrucieństwo, nieszczęśliwe wypadki, nienawiść, wojna, choroby, śmierć.
Od momentu pojawienia się na ziemi pierwszych ludzi - ciągle zadajemy sobie pytanie dlaczego na świecie jest tyle zła?
Teolodzy, etycy, filozofowie, psychologowie próbują rozwikłać tę zagadkę i na różne sposoby interpretują jego pochodzenie i skutki wywierające na otoczenie.
O ile większość z nas pochodzenie dobra przypisuje Bogu, o tyle problem zła budzi większe kontrowersje.
A ostatnimi czasy, kiedy jego eskalacja pod różnymi postaciami osiągnęła już chyba swoje apogeum - ciągle słyszy się pojawiające pytanie:
Skoro Bóg jest dobry to dlaczego toleruje zło?
Niejednokrotnie rozmawiając z ludźmi /szczególnie dotkniętymi przez los/ słyszę zarzuty skierowane w stronę Boga. Jak On - Pan, Władca i Stworzyciel tego świata, który stworzył nas z miłości i kocha bezgranicznie - nie interweniuje patrząc na degenerację i upadek swoich dzieci?
A skoro jest Wszechmocny i Wszechwiedzący - dlaczego dopuścił do takiej sytuacji? Przecież stwarzając ten świat powinien sprawić, że będzie on doskonały, z doskonałymi bezgrzesznymi ludźmi. Ale skoro już pierwsi ludzie zgrzeszyli i zło wkradło się na ten świat - Bóg mógł przecież zniszczyć go w zarodku - na samym początku, żeby przyszłe pokolenia nie musiały cierpieć.
Przypuszczam, że niejednokrotnie spotkaliście się w swoim życiu z następującymi słowami: "Bóg tak chciał".
Czy to będąc na cmentarzu - na płycie nagrobnej, czy też na przydrożnym krzyżu - w miejscu gdzie jakiś człowiek zginął tragicznie.
Często widzi się takie napisy.
A teraz, wszystkim osobom czytającym ten post chciałabym zadać pytanie - Czy Wy również uważacie, że w takich sytuacjach Bóg tak chciał?
Mnie osobiście - bardzo śmiałe wydaje się to twierdzenie.
Zuchwałe i niesprawiedliwe.
Zatem dzisiaj - chciałabym zająć stanowisko adwokata i podjąć się obrony Boga. Ktoś powie śmiałe wyzwanie i ryzykowne. Zgadzam się. Przecież sam Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym i to On zasiądzie na tronie żeby sądzić nas-ludzi.
Wiem, że Bóg tego nie potrzebuje, ale ja chciałabym mimo wszystko podjąć to wyzwanie, ponieważ nie zgadzam się z tezą, że "Bóg tak chciał".
Nie będę rozprawiać w oparciu o traktaty filozoficzne, teologiczne, ateistyczne czy etyczne, ale posłużę się tylko i wyłącznie materiałami zawartymi w Piśmie Świętym i na tej podstawie prześledzimy problem zła od początku jego istnienia do momentu upadku.
Zanim jednak przejdę do meritum, chciałabym zadać Wam kilka kontrowersyjnych pytań.
Skoro przyjmujemy, że Bóg toleruje zło i jest obojętny na wszystkie tragedie i cierpienia tego świata, czy:
- kiedy Jezus umierał na krzyżu, Bóg patrzył na Jego śmierć obojętnie?
- kiedy Jezus wstąpił do nieba, a Jego uczniowie umierali śmiercią męczeńską za wiarę, było mu wszystko jedno co się z nimi dzieje?
- kiedy pierwsi chrześcijanie byli prześladowani czy to przez pogański Rzym, Kościelną Inkwizycję , czy też ginęli i nadal giną za swoje przekonania religijne w ogromnych męczarniach - Bóg nadal siedzi na tronie i patrzy na świat przez różowe okulary?
No bo skoro zakładamy, że "Bóg tak chciał", to znaczy, że wtedy też było mu wszystko jedno co działo się z Jego ukochanym synem i pozostałymi dziećmi na tym świecie.
Czy zgadzacie się z tym twierdzeniem?
Jest wiele takich przypadków, kiedy człowiek nie potrafi zrozumieć przyczyny tragedii jaka na niego spada. Czy to śmierć dziecka, współmałżonka, czy też najlepszego przyjaciela. Niejednokrotnie modląc się, nie zostaje wysłuchany.
Niektórych ludzi przykre doświadczenia zbliżają do Boga, inni natomiast zupełnie od niego odchodzą, stając się nawet ateistami.
Jeśli nie Bóg - kto zatem stoi za kurtyną zła i kto jest za nie odpowiedzialny?
Kto cieszył się najbardziej, kiedy Jezus umierał na krzyżu i kto cieszy się nadal, kiedy winą za wszystkie nieszczęścia tego świata ludzie obarczają Boga?
Jest to ten, który kiedyś był odbiciem doskonałości, pełnym mądrości i piękna. To on siedzi za kurtyną i zwodzi ludzi bo wie, że czasu ma mało.
Lucyfer stworzony przez Boga jako doskonały anioł, który zaraz po Chrystusie cieszył się największym szacunkiem Boga oraz wszystkich mieszkańców nieba.
"Ty, który byłeś odbiciem doskonałości, pełnym mądrości i skończonego piękna. Byłeś w Edenie, ogrodzie Bożym; okryciem twoim były wszelkie drogie kamienie: karneol, topaz i jaspis; a twoje ozdoby zrobiono w dniu, gdy zostałeś stworzony. Obok cheruba, który bronił wstępu postawiłem cię - byłeś na świętej górze Bożej.
Nienagannym byłeś w postępowaniu swoim od dnia, gdy zostałeś stworzony, aż dotąd gdy odkryto u ciebie niegodziwość".
Zanim powstało zło, w całym wszechświecie panowały pokój i szczęście. Miłość do Boga górowała nad wszystkim, a wzajemna miłość Jego stworzeń była doskonała. Ojciec stwarzając wszystkie niebiańskie istoty działał przez Chrystusa:
"Albowiem przezeń stworzone są wszystkie rzeczy, które są na niebie, bądź trony, bądź państwa, bądź zwierzchności".
Chrystusowi, tak jak Ojcu całe niebo oddawało cześć. Łącznie z Lucyferem. Bóg oczekiwał od wszystkich stworzeń miłości - czci wypływającej z rozumnej oceny Jego charakteru.
Nie cieszyło go poddaństwo, wynikające z przymusu - dlatego też zapewnił wszystkim stworzonym istotom wolną wolę, by służyli mu dobrowolnie.
Ja osobiście rozumiem Boga i chyba każdy rodzic podziela moje zdanie. Jako rodzice chcemy, aby nasze dzieci były nam posłuszne nie dlatego, że boją się kary, ale dlatego, że wynika to z ich wewnętrznego przekonania, szacunku i miłości.
Pewien człowiek będąc ze swoją córeczką w kościele ciągle musiał ją upominać, ponieważ wierciła się i wstawała. Kiedy napominanie nie przyniosło skutku - przytrzymał małą i posadził ją na siłę. Dziecko na to: "Tatusiu, nawet teraz kiedy siedzę - to w środku i tak stoję".
Myślę, że w posłuszeństwie nie o to chodzi.
Dlatego właśnie Bóg oczekiwał od nas bezwarunkowej miłości, bo taką właśnie miłością On pokochał nas. Mógł przecież od razu stworzyć wszystkie istoty doskonałe, a problem grzechu nigdy by się nie pojawił. Ja osobiście nie chciałabym być takim zaprogramowanym robotem, który nie ma własnego zdania i zachowuje się identycznie jak pozostałe roboty.
Niestety czas pokazał, że wolna wola nie wyszła człowiekowi na dobre. Podobnie jak Szatanowi.
W jego sercu zrodziła się myśl, żeby wspiąć się na wyżyny i zająć miejsce Boga. Do tego pomysłu i buntu, przekonał również część aniołów.
"Twoje serce było wyniosłe z powodu twojej piękności. Zniweczyłeś swoją mądrość skutkiem swojej świetności"
Bóg długo tolerował i napominał Szatana, żeby wyraził skruchę i uległość. Jego pycha jednak zwyciężyła i wszystkie siły swego wspaniałego umysłu, skierował przeciwko Stwórcy.
Usiłował podważyć słowo Boże i system rządów - twierdząc, że Bóg nie postępuje sprawiedliwie, narzucając mieszkańcom nieba prawa i przepisy, pragnąc wywyższyć jedynie siebie. Bóg musiał wykazać przed mieszkańcami nieba, że Jego rządy są sprawiedliwe, a prawo doskonałe.
Kiedy zdecydował, że Lucyfer nie może dłużej pozostawać w niebie - zrzucił go na ziemię.
"I wybuchła walka w niebie; Michał i aniołowie jego stoczyli bój ze smokiem. I walczył smok i aniołowie jego.
Lecz nie przemógł i nie było już dla nich miejsca w niebie.
I zrzucony został ogromny smok, wąż starodawny, zwany diabłem i szatanem, który zwodzi cały świat. Zrzucony został na ziemię, zrzuceni też zostali z nim jego aniołowie".
Pojawia się pytanie. Dlaczego Bóg nie zniszczył go od razu , znając parszywą naturę szatana?
Jak wiemy, w niebie mieszkały miliony innych aniołów, którzy nieprzygotowani byli do zrozumienia natury i skutków grzechu. Nie mogliby dopatrzeć się sprawiedliwości i miłosierdzia Bożego w zniszczeniu szatana.
Gdyby został natychmiast zgładzony, służyliby Bogu raczej ze strachu niż miłości, zarzucając mu niekonsekwencję w zakresie wolnej woli danej każdemu stworzeniu.
Bóg chciał mieć istoty, które darzyłyby Go spontaniczną, dobrowolną miłością i lojalnością. Tego rodzaju uczucia są dostępne jedynie istotom obdarzonym wolnością wyboru.
Wpływ zwodziciela nie zostałby całkowicie zniszczony i nie usunięto by w pełni ducha buntu.
Aniołowie miłowali Lucyfera i ufali mu, a jego nagłe i niewyjaśnione zniknięcie spowodowałoby zaniepokojenie, podejrzenia i lęk. Inni aniołowie zadawaliby pytanie: "Kto z nas następny zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach". Bóg pozbawiłby życia jednego buntownika, ale duch niezadowolenia i szemrania pozostałby na zawsze, dlatego wybrał mądrzejsze i trudniejsze rozwiązanie.
Zło musiało dojrzeć. Dla dobra wszechświata szatanowi pozwolono rozwinąć skrzydła, aby wszystkie stworzone istoty ujrzały jego zarzuty przeciwko rządom Bożym we właściwym świetle. By już nikt - nigdy nie kwestionował sprawiedliwości i miłosierdzia Bożego oraz niezmienności Jego prawa.
Bunt szatana miał być dla wszechświata lekcją po wszystkie czasy, a w przyszłości trwałym zabezpieczeniem dla wszystkich rozumnych stworzeń, by nie popełniły grzechu i nie musiały ponieść kary.
Ale jak pokazuje późniejsza historia biblijna - stworzony przez Boga człowiek, niestety na błędach się nie uczy i zamiast słuchać Stwórcy - znów szatan wkracza do akcji, przekonując ludzi, że nigdy nie umrą i będą tacy jak Bóg - znający dobro i zło.
Brzmi to kusząco w ustach tego, który jest arcymistrzem kłamstwa. Czy to jest wina Boga, że Ewa zerwała jabłko i podała go Adamowi - czy szatana?
Przecież Bóg wyraźnie ostrzegał jakie będą konsekwencje ich nieposłuszeństwa, a skoro oni go zlekceważyli, Bóg równie dobrze mógł zrobić to samo, pozostawiając ich pod przewodnictwem Szatana.
Lecz Biblia przedstawia nam prawdziwy charakter Boga, który jest "miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący łaskę dla tysięcy, odpuszczający winę, występek i grzech"
Jako dowód swojej miłości do człowieka oraz tego, że nie jest mu wszystko jedno co się z nami stanie - oddaje swego jednorodzonego Syna, jako okup za upadły rodzaj ludzki.
A co robi szatan?
Podejmuje dalszą walkę z Jezusem o panowanie nad światem. Jednak jego charakter jako zwodziciela tutaj na ziemi zostaje całkiem zdemaskowany. Nic tak skutecznie nie przyczyniło się do wykorzenienia z serc aniołów i wiernych Bogu istot wszechświata przyjaznych uczuć dla szatana, jak jego okrutna walka ze Zbawicielem świata.
Kiedy Jezus przebywał na ziemi - Szatan robił nieustanne podchody, żeby zwieść Jezusa. Prowadząc go na szczyt góry żądał, aby Chrystus złożył mu pokłon, nalegał żeby rzucił się w dół w zamian za to obiecując mu wszystkie królestwa świata. Jego perfidna gra w efekcie doprowadziła do tego, że ludzie odrzucili Jezusa. Szatan użył wszelkich sił i chytrości żeby Go zniszczyć, gdyż wiedział, że miłosierdzie i miłość Zbawiciela, tak naprawdę ukazują światu doskonały charakter Boga. Sprzeciwiał się wszystkiemu co Jezus mówił i czynił. Używał ludzi, którzy napełniali życie Zbawiciela cierpieniem i smutkiem.
W Ogrójcu, tuż przed ukrzyżowaniem kiedy przerażony Jezus modlił się i pocił krwawym potem, nawet wtedy nie odpuścił.
Czy kolejny raz nie moglibyśmy zadać Bogu pytania gdzie wtedy był i dlaczego nie ocalił Jezusa? Oto odpowiedź:
"Albowiem Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto weń wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny".
"Chcę, aby ci których mi dałeś, byli ze mną, gdzie ja jestem"
"Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie.
W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście gdzie Ja jestem i wy byli. I dokąd ja idę, wiecie i drogę znacie. Rzekł mu Tomasz: Panie nie wiemy, dokąd idziesz, jakże możemy znać drogę?
Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie".
Czy chcesz skorzystać z Jego zaproszenia i żyć razem z nim już na wieki?
Bez chorób, wojen, nienawiści i śmierci? Ja bardzo chętnie chciałabym skorzystać z tej propozycji. Uczniowie Jezusa byli przekonani, że wróci On po nich bardzo szybko. Sprzedawali nawet swoje majątki, a pieniądze dzielili między siebie oraz przekazywali ubogim. Zestarzeli się jednak, cierpieli prześladowania, umierali - a Jezus wciąż nie wracał. Mogli przecież zwątpić w Boga i Jego obietnicę. Tak się jednak nie stało, ponieważ ufali mu bezgranicznie i wiedzieli, że Bóg zawsze dotrzymuje słowa.
Ale zachodzi pytanie dlaczego Jezus nadal nie wraca?
Odpowiedzi udziela nam św. Piotr w swoim 2 liście 3,3-10:
"Wiedzcie przede wszystkim to, że w dniach ostatecznych przyjdą szydercy z drwinami, którzy będą postępować według swych własnych pożądliwości.
I mówić będą: Gdzież jest przyobiecane przyjście jego? Odkąd bowiem zasnęli ojcowie, wszystko tak trwa, jak było na początku stworzenia.
Niech to jedno umiłowani, nie uchodzi uwagi waszej, że u Pana jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień.
Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka - lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce aby wszyscy przyszli do upamiętania.
A cierpliwość Pana naszego uważajcie za ratunek".
Myślę, że Boża cierpliwość jest już na skraju wyczerpania. A najlepiej wie o tym Szatan, który za wszelką cenę próbuje jak największą ilość ludzi zaprowadzić na manowce oraz zasiać w ich umysłach przekonanie, że za całe zło tego świata odpowiedzialny jest Bóg.
Szatan zdaje sobie sprawę z tego, że przedśmiertny okrzyk naszego Zbawiciela na Golgocie: "Wykonało się" - jest dla niego samego dzwonem pogrzebowym.
Dlatego apostoł Piotr w swoim I liście ostrzega nas:
"Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć".
Z kolei apostoł Jan w Objawieniu 12,12 mówi:
"Dlatego weselcie się niebiosa i wy, którzy w nich mieszkacie. Lecz biada ziemi i morzu, gdyż zstąpił do was diabeł pałający wielkim gniewem, bo wie iż czasu ma niewiele".
Nie ma się zatem co dziwić, że Szatan chce ten czas wykorzystać na "maksa".
Od czasów Adama aż do dzisiaj wróg ludzkości używa swej mocy, by ujarzmić i zniszczyć człowieka. Obecnie przygotowuje się do ostatecznej walki z Bożym Kościołem. Wszyscy, którzy kroczą śladami Jezusa, będą musieli stanąć twarzą w twarz z bezlitosnym wrogiem. Niejednokrotnie jest tak, że im bardziej chrześcijanin naśladuje Chrystusa, tym pewniejsze jest, że stanie się celem ataków szatana, który jest sztukmistrzem perfidii i kłamstwa.
Szatan to nie jest rogata, brzydka bestia. On potrafi przybierać różne oblicza:
"I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości. Nic więc nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości; lecz kres ich taki, jakie są ich uczynki".
Jezus w ewangelii Mateusza 24,10-14 przestrzegał również przed tym:
"I wówczas wielu się zgorszy i nawzajem wydawać się będą i nawzajem nienawidzić. I powstanie wielu fałszywych proroków i zwiodą wielu.
A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto miłość wielu oziębnie.
A kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo narodom i wtedy nadejdzie koniec".
A jaki będzie koniec dla szatana, który starał się usidlić Chrystusa najwymyślniejszymi pokusami i atakami?
Pamiętajmy, że walka ta była stoczona dla nas, a zwycięstwo Jezusa - umożliwia nasze zwycięstwo. Nasz Zbawiciel udziela siły każdemu, kto jej pragnie. Żaden człowiek bez wyrażenia swej zgody nie może być zwyciężony przez szatana. Kusiciel nie ma mocy panowania nad naszą wolną wolą lub zmuszania do grzechu. Może człowieka dręczyć, ale nie może go zmusić. To od nas samych zależy czy mu ulegniemy. Fakt, że Chrystus zwyciężył, powinien dodać Jego naśladowcom odwagi do mężnej walki z grzechem i szatanem, którego w efekcie będzie czekał taki los na jaki sobie zasłużył:
"A diabeł, który ich zwiódł, został wrzucony do jeziora z ognia i siarki, gdzie znajduje się fałszywy prorok i będą dręczeni i dniem i nocą na wieki wieków"
"Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących i skalanych i zabójców i wszeteczników i czarowników i bałwochwalców i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką".
A co stanie się z ludźmi, którzy do końca będą konsekwentnie trwać przy Jezusie?
"I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie. Albowiem pierwsze rzeczy przeminęły.
Oto wszystko nowym czynię.
Zwycięzca odziedziczy to wszystko i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem".
Czy to będąc na cmentarzu - na płycie nagrobnej, czy też na przydrożnym krzyżu - w miejscu gdzie jakiś człowiek zginął tragicznie.
Często widzi się takie napisy.
A teraz, wszystkim osobom czytającym ten post chciałabym zadać pytanie - Czy Wy również uważacie, że w takich sytuacjach Bóg tak chciał?
Mnie osobiście - bardzo śmiałe wydaje się to twierdzenie.
Zuchwałe i niesprawiedliwe.
Zatem dzisiaj - chciałabym zająć stanowisko adwokata i podjąć się obrony Boga. Ktoś powie śmiałe wyzwanie i ryzykowne. Zgadzam się. Przecież sam Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym i to On zasiądzie na tronie żeby sądzić nas-ludzi.
Wiem, że Bóg tego nie potrzebuje, ale ja chciałabym mimo wszystko podjąć to wyzwanie, ponieważ nie zgadzam się z tezą, że "Bóg tak chciał".
Nie będę rozprawiać w oparciu o traktaty filozoficzne, teologiczne, ateistyczne czy etyczne, ale posłużę się tylko i wyłącznie materiałami zawartymi w Piśmie Świętym i na tej podstawie prześledzimy problem zła od początku jego istnienia do momentu upadku.
Zanim jednak przejdę do meritum, chciałabym zadać Wam kilka kontrowersyjnych pytań.
Skoro przyjmujemy, że Bóg toleruje zło i jest obojętny na wszystkie tragedie i cierpienia tego świata, czy:
- kiedy Jezus umierał na krzyżu, Bóg patrzył na Jego śmierć obojętnie?
- kiedy Jezus wstąpił do nieba, a Jego uczniowie umierali śmiercią męczeńską za wiarę, było mu wszystko jedno co się z nimi dzieje?
- kiedy pierwsi chrześcijanie byli prześladowani czy to przez pogański Rzym, Kościelną Inkwizycję , czy też ginęli i nadal giną za swoje przekonania religijne w ogromnych męczarniach - Bóg nadal siedzi na tronie i patrzy na świat przez różowe okulary?
No bo skoro zakładamy, że "Bóg tak chciał", to znaczy, że wtedy też było mu wszystko jedno co działo się z Jego ukochanym synem i pozostałymi dziećmi na tym świecie.
Czy zgadzacie się z tym twierdzeniem?
Według mnie jest ono bardzo odważne i zuchwałe.
Ja osobiście nigdy nie odważyłabym się skierować w stronę Boga takiego zarzutu.
Ja osobiście nigdy nie odważyłabym się skierować w stronę Boga takiego zarzutu.
"Jak Bóg mógł na to pozwolić?" lub "Gdzie był wtedy Bóg?". Zawsze po jakiejś tragedii większej lub mniejszej padają tego typu oskarżenia.
Na jakiej podstawie my ludzie możemy twierdzić, że "Bóg tak chciał?".
Na jakiej podstawie my ludzie możemy twierdzić, że "Bóg tak chciał?".
Cokolwiek złego dzieje się na świecie, ludzie od niepamiętnych czasów oskarżają o to Boga.
Jeżeli jesteś rodzicem czy mógłbyś patrzeć spokojnie gdyby ktoś krzywdził lub mordował Twoje dziecko? Z całą pewnością nie pozwoliłbyś na to i Twoja reakcja byłaby natychmiastowa.
A przecież my również jesteśmy dziećmi Bożymi, więc zadajemy pytanie - dlaczego nasz Ojciec nie reaguje? Żeby zrozumieć tę kwestię, a przede wszystkim żeby zrozumieć Boga trzeba go poznać.
Ja osobiście uważam, że na temat Boga powtarzanych jest wiele nieuzasadnionych, bardzo krzywdzących stereotypów.
Jest wiele takich przypadków, kiedy człowiek nie potrafi zrozumieć przyczyny tragedii jaka na niego spada. Czy to śmierć dziecka, współmałżonka, czy też najlepszego przyjaciela. Niejednokrotnie modląc się, nie zostaje wysłuchany.
Niektórych ludzi przykre doświadczenia zbliżają do Boga, inni natomiast zupełnie od niego odchodzą, stając się nawet ateistami.
Jeśli nie Bóg - kto zatem stoi za kurtyną zła i kto jest za nie odpowiedzialny?
Kto cieszył się najbardziej, kiedy Jezus umierał na krzyżu i kto cieszy się nadal, kiedy winą za wszystkie nieszczęścia tego świata ludzie obarczają Boga?
Jest to ten, który kiedyś był odbiciem doskonałości, pełnym mądrości i piękna. To on siedzi za kurtyną i zwodzi ludzi bo wie, że czasu ma mało.
Lucyfer stworzony przez Boga jako doskonały anioł, który zaraz po Chrystusie cieszył się największym szacunkiem Boga oraz wszystkich mieszkańców nieba.
"Ty, który byłeś odbiciem doskonałości, pełnym mądrości i skończonego piękna. Byłeś w Edenie, ogrodzie Bożym; okryciem twoim były wszelkie drogie kamienie: karneol, topaz i jaspis; a twoje ozdoby zrobiono w dniu, gdy zostałeś stworzony. Obok cheruba, który bronił wstępu postawiłem cię - byłeś na świętej górze Bożej.
Nienagannym byłeś w postępowaniu swoim od dnia, gdy zostałeś stworzony, aż dotąd gdy odkryto u ciebie niegodziwość".
Ezech, 28, 12-15
Zanim powstało zło, w całym wszechświecie panowały pokój i szczęście. Miłość do Boga górowała nad wszystkim, a wzajemna miłość Jego stworzeń była doskonała. Ojciec stwarzając wszystkie niebiańskie istoty działał przez Chrystusa:
"Albowiem przezeń stworzone są wszystkie rzeczy, które są na niebie, bądź trony, bądź państwa, bądź zwierzchności".
Kol. 1,16.
Nie cieszyło go poddaństwo, wynikające z przymusu - dlatego też zapewnił wszystkim stworzonym istotom wolną wolę, by służyli mu dobrowolnie.
Ja osobiście rozumiem Boga i chyba każdy rodzic podziela moje zdanie. Jako rodzice chcemy, aby nasze dzieci były nam posłuszne nie dlatego, że boją się kary, ale dlatego, że wynika to z ich wewnętrznego przekonania, szacunku i miłości.
Pewien człowiek będąc ze swoją córeczką w kościele ciągle musiał ją upominać, ponieważ wierciła się i wstawała. Kiedy napominanie nie przyniosło skutku - przytrzymał małą i posadził ją na siłę. Dziecko na to: "Tatusiu, nawet teraz kiedy siedzę - to w środku i tak stoję".
Myślę, że w posłuszeństwie nie o to chodzi.
Dlatego właśnie Bóg oczekiwał od nas bezwarunkowej miłości, bo taką właśnie miłością On pokochał nas. Mógł przecież od razu stworzyć wszystkie istoty doskonałe, a problem grzechu nigdy by się nie pojawił. Ja osobiście nie chciałabym być takim zaprogramowanym robotem, który nie ma własnego zdania i zachowuje się identycznie jak pozostałe roboty.
Niestety czas pokazał, że wolna wola nie wyszła człowiekowi na dobre. Podobnie jak Szatanowi.
W jego sercu zrodziła się myśl, żeby wspiąć się na wyżyny i zająć miejsce Boga. Do tego pomysłu i buntu, przekonał również część aniołów.
"Twoje serce było wyniosłe z powodu twojej piękności. Zniweczyłeś swoją mądrość skutkiem swojej świetności"
Ez. 28,6.
"A przecież to ty mawiałeś w swoim sercu (...) Wstąpię na niebiosa, swój tron wyniosę ponad gwiazdy Boże!"
Iz, 14,13-14.
Zamiast starać się o to, by Bóg zajmował najwyższe miejsce co do miłości i posłuszeństwa ze strony wszystkich stworzeń, Lucyfer usiłował pozyskać ich służbę i hołd dla siebie. Pożądając czci jaką Ojciec obdarzył swego Syna - książę aniołów chciał zdobyć władzę, której sprawowanie jest wyłącznym przywilejem Chrystusa. Opuściwszy swoje miejsce tuż obok Boga, Lucyfer poszedł siać niezadowolenie wśród aniołów, starając się wzbudzić współczucie dla siebie, mówiąc że Bóg postąpił z nim niesprawiedliwie obdarzając Chrystusa większymi zaszczytami.Bóg długo tolerował i napominał Szatana, żeby wyraził skruchę i uległość. Jego pycha jednak zwyciężyła i wszystkie siły swego wspaniałego umysłu, skierował przeciwko Stwórcy.
Usiłował podważyć słowo Boże i system rządów - twierdząc, że Bóg nie postępuje sprawiedliwie, narzucając mieszkańcom nieba prawa i przepisy, pragnąc wywyższyć jedynie siebie. Bóg musiał wykazać przed mieszkańcami nieba, że Jego rządy są sprawiedliwe, a prawo doskonałe.
Kiedy zdecydował, że Lucyfer nie może dłużej pozostawać w niebie - zrzucił go na ziemię.
"I wybuchła walka w niebie; Michał i aniołowie jego stoczyli bój ze smokiem. I walczył smok i aniołowie jego.
Lecz nie przemógł i nie było już dla nich miejsca w niebie.
I zrzucony został ogromny smok, wąż starodawny, zwany diabłem i szatanem, który zwodzi cały świat. Zrzucony został na ziemię, zrzuceni też zostali z nim jego aniołowie".
Obj. 12, 7-9
Jak wiemy, w niebie mieszkały miliony innych aniołów, którzy nieprzygotowani byli do zrozumienia natury i skutków grzechu. Nie mogliby dopatrzeć się sprawiedliwości i miłosierdzia Bożego w zniszczeniu szatana.
Gdyby został natychmiast zgładzony, służyliby Bogu raczej ze strachu niż miłości, zarzucając mu niekonsekwencję w zakresie wolnej woli danej każdemu stworzeniu.
Bóg chciał mieć istoty, które darzyłyby Go spontaniczną, dobrowolną miłością i lojalnością. Tego rodzaju uczucia są dostępne jedynie istotom obdarzonym wolnością wyboru.
Wpływ zwodziciela nie zostałby całkowicie zniszczony i nie usunięto by w pełni ducha buntu.
Aniołowie miłowali Lucyfera i ufali mu, a jego nagłe i niewyjaśnione zniknięcie spowodowałoby zaniepokojenie, podejrzenia i lęk. Inni aniołowie zadawaliby pytanie: "Kto z nas następny zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach". Bóg pozbawiłby życia jednego buntownika, ale duch niezadowolenia i szemrania pozostałby na zawsze, dlatego wybrał mądrzejsze i trudniejsze rozwiązanie.
Zło musiało dojrzeć. Dla dobra wszechświata szatanowi pozwolono rozwinąć skrzydła, aby wszystkie stworzone istoty ujrzały jego zarzuty przeciwko rządom Bożym we właściwym świetle. By już nikt - nigdy nie kwestionował sprawiedliwości i miłosierdzia Bożego oraz niezmienności Jego prawa.
Bunt szatana miał być dla wszechświata lekcją po wszystkie czasy, a w przyszłości trwałym zabezpieczeniem dla wszystkich rozumnych stworzeń, by nie popełniły grzechu i nie musiały ponieść kary.
Ale jak pokazuje późniejsza historia biblijna - stworzony przez Boga człowiek, niestety na błędach się nie uczy i zamiast słuchać Stwórcy - znów szatan wkracza do akcji, przekonując ludzi, że nigdy nie umrą i będą tacy jak Bóg - znający dobro i zło.
Brzmi to kusząco w ustach tego, który jest arcymistrzem kłamstwa. Czy to jest wina Boga, że Ewa zerwała jabłko i podała go Adamowi - czy szatana?
Przecież Bóg wyraźnie ostrzegał jakie będą konsekwencje ich nieposłuszeństwa, a skoro oni go zlekceważyli, Bóg równie dobrze mógł zrobić to samo, pozostawiając ich pod przewodnictwem Szatana.
Lecz Biblia przedstawia nam prawdziwy charakter Boga, który jest "miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący łaskę dla tysięcy, odpuszczający winę, występek i grzech"
Wj 34,6-7.
Co zatem robi Bóg? Jako dowód swojej miłości do człowieka oraz tego, że nie jest mu wszystko jedno co się z nami stanie - oddaje swego jednorodzonego Syna, jako okup za upadły rodzaj ludzki.
A co robi szatan?
Podejmuje dalszą walkę z Jezusem o panowanie nad światem. Jednak jego charakter jako zwodziciela tutaj na ziemi zostaje całkiem zdemaskowany. Nic tak skutecznie nie przyczyniło się do wykorzenienia z serc aniołów i wiernych Bogu istot wszechświata przyjaznych uczuć dla szatana, jak jego okrutna walka ze Zbawicielem świata.
Kiedy Jezus przebywał na ziemi - Szatan robił nieustanne podchody, żeby zwieść Jezusa. Prowadząc go na szczyt góry żądał, aby Chrystus złożył mu pokłon, nalegał żeby rzucił się w dół w zamian za to obiecując mu wszystkie królestwa świata. Jego perfidna gra w efekcie doprowadziła do tego, że ludzie odrzucili Jezusa. Szatan użył wszelkich sił i chytrości żeby Go zniszczyć, gdyż wiedział, że miłosierdzie i miłość Zbawiciela, tak naprawdę ukazują światu doskonały charakter Boga. Sprzeciwiał się wszystkiemu co Jezus mówił i czynił. Używał ludzi, którzy napełniali życie Zbawiciela cierpieniem i smutkiem.
W Ogrójcu, tuż przed ukrzyżowaniem kiedy przerażony Jezus modlił się i pocił krwawym potem, nawet wtedy nie odpuścił.
Czy kolejny raz nie moglibyśmy zadać Bogu pytania gdzie wtedy był i dlaczego nie ocalił Jezusa? Oto odpowiedź:
"Albowiem Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto weń wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny".
Jan, 3,16
Kiedy wielka ofiara dokonała się, Chrystus wstąpił do nieba prosząc Ojca za nami:"Chcę, aby ci których mi dałeś, byli ze mną, gdzie ja jestem"
J, 17,24
Jezus nie miał już żadnej skazy. Upokorzenie skończyło się, ofiara się dokonała i dane Mu zostało imię przewyższające wszelkie imię, a nas w ewangelii Jana 14,1-6, zapewnia słowami:"Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie.
W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście gdzie Ja jestem i wy byli. I dokąd ja idę, wiecie i drogę znacie. Rzekł mu Tomasz: Panie nie wiemy, dokąd idziesz, jakże możemy znać drogę?
Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie".
Czy chcesz skorzystać z Jego zaproszenia i żyć razem z nim już na wieki?
Bez chorób, wojen, nienawiści i śmierci? Ja bardzo chętnie chciałabym skorzystać z tej propozycji. Uczniowie Jezusa byli przekonani, że wróci On po nich bardzo szybko. Sprzedawali nawet swoje majątki, a pieniądze dzielili między siebie oraz przekazywali ubogim. Zestarzeli się jednak, cierpieli prześladowania, umierali - a Jezus wciąż nie wracał. Mogli przecież zwątpić w Boga i Jego obietnicę. Tak się jednak nie stało, ponieważ ufali mu bezgranicznie i wiedzieli, że Bóg zawsze dotrzymuje słowa.
Ale zachodzi pytanie dlaczego Jezus nadal nie wraca?
Odpowiedzi udziela nam św. Piotr w swoim 2 liście 3,3-10:
"Wiedzcie przede wszystkim to, że w dniach ostatecznych przyjdą szydercy z drwinami, którzy będą postępować według swych własnych pożądliwości.
I mówić będą: Gdzież jest przyobiecane przyjście jego? Odkąd bowiem zasnęli ojcowie, wszystko tak trwa, jak było na początku stworzenia.
Niech to jedno umiłowani, nie uchodzi uwagi waszej, że u Pana jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień.
Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka - lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce aby wszyscy przyszli do upamiętania.
A cierpliwość Pana naszego uważajcie za ratunek".
Myślę, że Boża cierpliwość jest już na skraju wyczerpania. A najlepiej wie o tym Szatan, który za wszelką cenę próbuje jak największą ilość ludzi zaprowadzić na manowce oraz zasiać w ich umysłach przekonanie, że za całe zło tego świata odpowiedzialny jest Bóg.
Szatan zdaje sobie sprawę z tego, że przedśmiertny okrzyk naszego Zbawiciela na Golgocie: "Wykonało się" - jest dla niego samego dzwonem pogrzebowym.
Dlatego apostoł Piotr w swoim I liście ostrzega nas:
"Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć".
Z kolei apostoł Jan w Objawieniu 12,12 mówi:
"Dlatego weselcie się niebiosa i wy, którzy w nich mieszkacie. Lecz biada ziemi i morzu, gdyż zstąpił do was diabeł pałający wielkim gniewem, bo wie iż czasu ma niewiele".
Nie ma się zatem co dziwić, że Szatan chce ten czas wykorzystać na "maksa".
Od czasów Adama aż do dzisiaj wróg ludzkości używa swej mocy, by ujarzmić i zniszczyć człowieka. Obecnie przygotowuje się do ostatecznej walki z Bożym Kościołem. Wszyscy, którzy kroczą śladami Jezusa, będą musieli stanąć twarzą w twarz z bezlitosnym wrogiem. Niejednokrotnie jest tak, że im bardziej chrześcijanin naśladuje Chrystusa, tym pewniejsze jest, że stanie się celem ataków szatana, który jest sztukmistrzem perfidii i kłamstwa.
Szatan to nie jest rogata, brzydka bestia. On potrafi przybierać różne oblicza:
"I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości. Nic więc nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości; lecz kres ich taki, jakie są ich uczynki".
II Kor. 11,14-15
"I wówczas wielu się zgorszy i nawzajem wydawać się będą i nawzajem nienawidzić. I powstanie wielu fałszywych proroków i zwiodą wielu.
A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto miłość wielu oziębnie.
A kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo narodom i wtedy nadejdzie koniec".
A jaki będzie koniec dla szatana, który starał się usidlić Chrystusa najwymyślniejszymi pokusami i atakami?
Pamiętajmy, że walka ta była stoczona dla nas, a zwycięstwo Jezusa - umożliwia nasze zwycięstwo. Nasz Zbawiciel udziela siły każdemu, kto jej pragnie. Żaden człowiek bez wyrażenia swej zgody nie może być zwyciężony przez szatana. Kusiciel nie ma mocy panowania nad naszą wolną wolą lub zmuszania do grzechu. Może człowieka dręczyć, ale nie może go zmusić. To od nas samych zależy czy mu ulegniemy. Fakt, że Chrystus zwyciężył, powinien dodać Jego naśladowcom odwagi do mężnej walki z grzechem i szatanem, którego w efekcie będzie czekał taki los na jaki sobie zasłużył:
"A diabeł, który ich zwiódł, został wrzucony do jeziora z ognia i siarki, gdzie znajduje się fałszywy prorok i będą dręczeni i dniem i nocą na wieki wieków"
"Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących i skalanych i zabójców i wszeteczników i czarowników i bałwochwalców i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką".
A co stanie się z ludźmi, którzy do końca będą konsekwentnie trwać przy Jezusie?
"I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie. Albowiem pierwsze rzeczy przeminęły.
Oto wszystko nowym czynię.
Zwycięzca odziedziczy to wszystko i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem".
Obj. 21, 4-7
Czy chcesz być dzieckiem Boga i przez całą wieczność być szczęśliwym?
Gdy kiedyś zadałam to pytanie moim dzieciom, stwierdziły, że w niebie musi być nudno bo ciągle będzie się robić jedno i to samo.
Niektórzy ludzie zastanawiają się nad tym:
Jak będzie można żyć bez telewizora, komputera, czy telefonu? Bez szybkiego samochodu i dreszczyku emocji gdy przekracza się dozwoloną prędkość?
Bez imprezowania oraz innych fajnych rzeczy?
Bez imprezowania oraz innych fajnych rzeczy?
Na to pytanie nie znam odpowiedzi, ale wiem jedno. Bóg zapewnia nas, że
w niebie z całą pewnością nie będzie nudno. Na dowód tego przytoczę słowa apostoła Pawła z drugiego listu do Koryntian 2,9:
w niebie z całą pewnością nie będzie nudno. Na dowód tego przytoczę słowa apostoła Pawła z drugiego listu do Koryntian 2,9:
"Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy go miłują".
Szczerze w to wierzę, ponieważ wiem, że Bóg nigdy nie zawodzi i zawsze
- w przeciwieństwie do Szatana, wywiązuje się ze złożonej obietnicy:
- w przeciwieństwie do Szatana, wywiązuje się ze złożonej obietnicy:
"Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą".
Łk, 21,33
Nie wiem czy moje argumenty chociaż w maleńkim stopniu przekonały Was, że za zło całego świata nie jest odpowiedzialny Bóg, lecz jego przeciwnik - Szatan. Dlatego kiedy w naszym życiu dzieje się coś złego - módlmy się do Boga. Chociaż nasze prośby nie zostają od razu wysłuchane, nie zniechęcajmy się i nie odchodźmy od Niego, ponieważ:
"Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych".
Pamiętaj o tym, że odchodząc od Boga - Jemu nie jest wszystko jedno co dzieje się z Twoim życiem.
Bóg nie zostawił nas samymi, abyśmy walczyli przeciwko szatanowi. Dał nam naturalną zbroję, która czyni nas odpornymi na ataki szatana.
"W końcu bracia moi, umacniajcie się w Panu i w potężnej mocy jego.
Przywdziejcie całą zbroję Bożą, abyście mogli ostać się przed zasadzkami diabelskimi. Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich.
Dlatego weźcie całą zbroję Bożą, abyście mogli stawić opór w dniu złym i dokonawszy wszystkiego - ostać się".
Weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże".
Bóg nie zostawił nas samymi, abyśmy walczyli przeciwko szatanowi. Dał nam naturalną zbroję, która czyni nas odpornymi na ataki szatana.
"W końcu bracia moi, umacniajcie się w Panu i w potężnej mocy jego.
Przywdziejcie całą zbroję Bożą, abyście mogli ostać się przed zasadzkami diabelskimi. Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich.
Dlatego weźcie całą zbroję Bożą, abyście mogli stawić opór w dniu złym i dokonawszy wszystkiego - ostać się".
Weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże".
Ef. 6,10-17
Jeżeli odrzucisz Boga - szatan z całą pewnością będzie wiedział jak odpowiednio wykorzystać taką szansę. A kiedy Twoje życie zupełnie straci sens i wartość - on w mistrzowski sposób całą winę za niepowodzenia zrzuci na Boga, żebyś Ty mógł za nim powtarzać, "Bóg tak chciał".
Nigdy nie zwalaj winy na Boga za to, że Cię opuścił.
Pamiętaj: On nigdy nie robi tego pierwszy.
"Bóg sam może świat zniszczyć i drugi wystawić,
Ale bez naszej pomocy nie może nas zbawić"
A. Mickiewicz
Wszystkim czytającym mój dzisiejszy post bardzo chciałabym polecić film zatytułowany "Bóg nie umarł".
Naprawdę warto obejrzeć.
Jestem pod wrażeniem Mario Kolejnego, dającego do myślenia posta. Jak napisałaś wyżej: największe znaczenie dla Jezusa miało głoszenie i nauczanie o Królestwie Bożym: (Mat. 24:14) "I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo narodom i wtedy nadejdzie koniec". Ewangelia innymi słowy to dobra nowina o czymś lepszym.
OdpowiedzUsuńJezus był bardzo zaangażowany w wykonywanie zleconego mu przez Boga zadania, które polegało na ‛nauczaniu i głoszeniu dobrej nowiny właśnie o Królestwie Bożym’ (Mateusza 4:23; Łukasza 4:43). W niezwykle przystępny sposób wyjaśniał, czym jest to Królestwo i jak przyczyni się ono do wypełnienia woli Bożej (Mateusza 6:9, 10).
Pozdrawiam serdecznie :)
Obyśmy doczekali Jego przyjścia i mogli żyć razem z nim na nowej ziemi.
Usuń"Zwycięzca odziedziczy to wszystko i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem" - Obj. 21,7.
Chciałabym usłyszeć kiedyś te słowa.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za miły komentarz:)
Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńNigdy nie oskarżałam Boga o nieszczęścia, niepowodzenia, jakie mnie w życiu spotkały.
Jednak nie ukrywam, że miałam chwile zwątpienia. Wiara prawdziwa nie jest łatwa, wręcz przeciwnie - bardzo trudna. Teraz szczególnie Jej potrzebuję, Jej siły...
Bardzo...
Pozdrawiam serdecznie.
Pragnę zadedykować Ci słowa Jezusa z ew. Mat. 11,28-30: "Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni - a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.
UsuńAlbowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie".
Bardzo serdecznie pozdrawiam:)
Post długi i komentarz też by musiałby być taki sam, gdyż z żadnym z Twoich wątków nie mogę się z Tobą zgodzić. Ograniczę się więc tylko do wybranych, najbardziej jaskrawych.
OdpowiedzUsuń- Ja się ze słowami „Bóg tak chciał”, ewentualnie w zastępstwie „niezbadane są wyroki boskie”, spotkałem tylko w sytuacjach, gdy tak odpowiadał mi kaznodzieja, gdy pytałem „dlaczego?” To była odpowiedź bardzo wygodna, gdy nie potrafił sam niczego uzasadnić.
- Chyba zahaczasz o herezję, skoro bez przygotowania teologicznego (o innym nie wspomnę) starasz się być adwokatem Boga.
- Piszesz: „Nigdy bym się nie odważyła zapytać: "gdzie był Bóg?” Mnie to nie dziwi, bo nie byłaś świadkiem holokaustu, a Ci ludzie pytali: „gdzie Jesteś?”, gdy szli do komór gazowych, starcy, matki i dzieci...
- Piszesz: „żeby zrozumieć Boga, trzeba go poznać”. Otóż (tu się kłania brak teologii) Bóg wg teologów jest dla człowieka niemożliwym do poznania, nawiasem mówiąc w ten sposób tłumaczą Jego niezrozumiałe dla człowieka decyzje.
- Zwalanie wszystkiego na Lucyfera jest wygodnym wytłumaczeniem. Zapytam: skąd wiemy jak było w Niebie przed pojawieniem się człowieka? Kto tego był świadkiem? Cytat [Ezch, 28, 12-15] niczego w tej materii nie wyjaśnia.
- Piszesz: „Wzajemna miłość Jego stworzeń była doskonała” (sic!) Zapytam tak z niewiedzy (czytaj: z przekory): kiedy pojawiły się drapieżniki, mięsożercy, bakterie, czy wirusy? Czyżby tygrys szablastozębny wcześniej były wegetarianem?
- wolna wola – największe oszustwo każdej religii. Już przez sam fakt wiary w Boga nie masz wolnej woli. Determinują Cię konsekwencje przeciwstawienia się woli Boga.
- gdyby miłość Boga była bezwarunkowa, nie dopuściłby do żadnej krzywdy swoich dzieci. Czy, jako matka patrzyłabyś, bez żadnej reakcji, jak krzywdzą Twoje dziecko? Zrobisz wszystko, aby je obronić, nawet gdybyś miała się uciec do czynów okrutnych, nawet ponieść w jego obronie śmierć. To jest bezwarunkowa miłość. Wolna wola niczego tu nie tłumaczy.
- Piszesz: „Bunt szatana miał być dla wszechświata lekcją (...)”. Jeśli miał być, to dlaczego nie jest? Jedną z cech przypisywaną Bogu jest wszechwiedza. Czyli wiedział, że ta metoda się nie sprawdzi. Tak samo jak wiedział, że człowiek będzie zawsze ulegał podszeptom szatana.
- z fragmentu Biblii [Wj, 34, 6-7] wynika, że wszystkie winy i grzechy będą odpuszczone, można by więc sądzić, że zło nie jest takim złem jak się nam go przedstawia.
Resztę pominę, ale zapewniam, że mógłbym tak samo. Ja na szczęście nigdy nie muszę używać formuły „Bóg tak chciał”, więc mi takiego zarzutu czynić nie musisz.
Już na koniec – nie musisz się do tego komentarza odnosić. Twoje rozważania są Twoje i jeśli tylko czegoś chciałem, to tego, byś bardziej przyłożyła się do swojej adwokatury :) Po przeczytaniu możesz zapomnieć, skasować lub co tam jeszcze wymyślisz. Ja się nie pogniewam.
Za to całkiem serdecznie pozdrawiam :)
Cóż mogę powiedzieć. Kiedyś negacja była również moją ulubioną formą dyskusji, jeśli chodziło o kwestie dotyczące Boga. Aktualnie patrzę na to z innej perspektywy. A wiesz dlaczego?
UsuńMyślę, że w Piśmie Świętym wiele jest pytań na które my ludzie nigdy nie znajdziemy odpowiedzi. Dlatego w pewne rzeczy musimy po prostu uwierzyć i przyjąć je do świadomości. Jezus w ew. Mateusza mówił: "Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci nie wejdziecie do Królestwa Niebios". Pewnie powiesz, że jestem naiwna i łatwowierna, ale ja uważam, że Pismo Święte od początku do końca jest wiarygodne i natchnione przez Boga i nie mogę wybierać z niego tylko tych fragmentów które mi odpowiadają, a te z którymi się nie zgadzam odrzucam.
O jakiej Ty herezji piszesz? Przecież to oczywiste, że Bóg nie potrzebuje adwokata, bo sam będzie nas sądził, a ja jako marny i grzeszny człowiek nigdy nie byłabym w stanie podołać tej roli. Chciałam tylko uzmysłowić tym, którzy Boga oskarżają o całe zło tego świata, że to nie on jest za nie odpowiedzialny. Nie byłam świadkiem holocaustu, ale byłam świadkiem śmierci mojego 30-letniego brata, który osierocił troje dzieci. I co? To była wina Boga?
Piszesz, że jako matka za wszelką cenę broniłabym swoich dzieci, nawet wtedy gdybym musiała zamordować kogoś kto je krzywdzi. Dlaczego wobec tego Bóg nie zamordował od razu tych, którzy przybijali Jezusa do krzyża, a Jezus z kolei tych - którzy mordowali jego ukochanych uczniów?
Czasem, żeby coś zyskać najpierw trzeba coś stracić. Może wg teologów Boga nie można poznać.
A ja uważam, że wystarczającym dowodem na istnienie i poznanie Boga jest Pismo Święte i Duch Święty, który to poznanie ułatwia i sprawia, że zaczynamy w niego wierzyć. Bo czym jest wiara?
"Wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy"- Hebr. 11,1. To nie rozum powoduje, że zaczynasz wierzyć, lecz Duch Święty.
"To co o Bogu wiedzieć można jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił" - Rz.1,19.
"A to jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś" - Jn. 17,3. Dla mnie oczywiste jest, że Jezus po to przyszedł na ziemię,
żeby pokazać i objawić nam prawdziwe oblicze Boga. Więc jak mogę twierdzić, że nie znam Boga, skoro Jezus będąc na ziemi cały czas o nim opowiadał?
Nie neguję, że wiele jest kwestii na które w tym momencie nie znamy odpowiedzi. Nawet apostoł Paweł pisze, że "Teraz bowiem widzimy jakby przez zwierciadło i niby w zagadce, ale wówczas twarzą w twarz. Teraz poznanie moje jest cząstkowe, ale wówczas poznam tak, jak jestem poznany" -I Kor. 13,12.
Asmodeuszu mam pytanie, czy wg Ciebie Pismo Święte jest wiarygodnym dokumentem potwierdzającym istnienie Boga, czy też odrzucasz je jako dowód Jego istnienia?
Na postawione przez Ciebie pytanie, odpowiem na koniec komentarza, ale mam wrażenie, że kompletnie mnie nie zrozumiałaś. Bo ja nigdzie w pierwszym komentarzu nie posądziłem Cię o naiwność, czy łatwowierność. Ja nie mam najmniejszej ochoty podważać Twoją wiarę w istnienie Boga. Ja wyraźnie napisałem, że powinnaś się tylko bardziej postarać w kwestii argumentów, które używasz. KnittingDays napisała: „zapytać Pana Boga o Jego perspektywę i co on widzi, niż wątpić w jego dobro i dobra wole wobec nas.” Ja Ją i Ciebie zapytam: czy spodziewasz się Jego osobistej odpowiedzi? Otóż na pewno nie. Przynajmniej za życia tu na ziemi. Możesz, co najwyżej szukać odpowiedzi w Piśmie Świętym, z tym jednak jest pewien problem. Dziś żaden teolog nie powie Ci, że Pismo Święta jest kronikarskim zapisem faktów historycznych. To zbiór przypowieści, metafor, alegorii, które mają Cię w wierze umocnić. Bo Biblia traktowana jako historyczny zapis zaprowadzi Cię na manowce, czego wyraz dałaś w notce. Jest pełna sprzeczności, z którymi sobie nie poradzisz. Bo albo całą traktujesz jako kronikę, albo jako przypowieści, metafory i alegorie. Jeśli zaczniesz wybierać na zasadzie: i tak i tak, popadniesz właśnie w herezję.
UsuńKlasyczny przykład. Pytasz: „Dlaczego wobec tego Bóg nie zamordował od razu tych, którzy przybijali Jezusa do krzyża, a Jezus z kolei tych - którzy mordowali jego ukochanych uczniów?” To ja się Ciebie zapytam, jako adwokatkę Boga: właśnie dlaczego?! Uważasz, ze moralnym jest, nam ludziom, nie reagować na niebezpieczeństwo naszych ukochanych dzieci? Wystarczy zapłakać, kiedy można było coś zrobić, nawet jeśli nieskutecznie? Zwykły, ludzki osąd określi Cię jako istotę bez odrobiny empatii i skaże na ostracyzm. Czy Ty naprawdę nie widzisz różnicy między śmiercią milionów niewinnych ludzi a śmiercią jednego człowieka, nawet jeśli tylko trzydziestolatka (nie podając okoliczności)? I zauważ proszę, ja nigdzie, w żadnym miejscu swoich komentarzy, o nic nie obwiniam Boga, w którego Ty wierzysz. Raz tylko napisałem, że te kilka milionów niewinnych ludzi miało pełne prawo zapytać: gdzie Jesteś?
A teraz odpowiedź. Pytanie mnie dziwi, bo pewnie się już zorientowałaś, że jestem ateistą i już chociażby z tego powodu nie mogę na nie odpowiedzieć twierdząco. Ale, ponieważ kiedyś byłem wierzącym, odpowiem w ten sposób: Pismo Święte NIE MOŻE być dowodem na istnienie Boga i to z tej prostej przyczyny, że gdyby taki dowód był, wiara, z logicznego punktu widzenia, przestała by być wiarą, bo miałabyś pewność, że On istnieje. Pewność wyklucza sens wiary. A jeśli wierzysz, czego ani nie podważam, ani nie wyśmiewam, nie licz na to, że kiedykolwiek tę pewność za pomocą dowodu uzyskasz.
Pozdrawiam pięknie :)
Chcę zwrócić Twoją uwagę na fakt, że oprócz Ezechiela o sytuacji w niebie, powstaniu pierwszych stworzeń oraz buncie szatana pisał również Mojżesz, prorok Izajasz, Dawid w swoich psalmach, czy też apostoł Jan. Musisz doczytać.
UsuńWolna wola - twierdzisz, że to największe oszustwo każdej religii. Czy według Ciebie Bóg nie powinien dać człowiekowi prawa wyboru?
Piszesz, że gdyby miłość Boga była bezwarunkowa nigdy nie dopuściłby On do krzywdy swoich dzieci. Jestem matką i staram się bronić moich synów przed złem tego świata, ale ....
Jeśli moje dorosłe już dziecko wybiera zło, czy ja mogę na siłę mu tego zabronić?
Oczywiście, że nie. Mogę tylko napominać, ostrzegać i mówić jakie będą konsekwencje takiego wyboru. Tak samo robi Bóg.
Piszesz, że determinują mnie konsekwencje przeciwstawienia się woli Bożej?
Bóg nie narzucił nam swojej woli, lecz dał prawo wyboru. Wydaje mi się, że nie byłoby to zbyt rozsądne i sprawiedliwe, gdyby niezależnie od naszych uczynków i postępowania Bóg zbawił wszystkich ludzi. Dobrych i złych. Dlaczego człowiek popełniający przestępstwo musi zostać ukarany? Bo to po prostu jest sprawiedliwe.
Bóg nie wiedział, że metoda wolnej woli się nie sprawdzi. Bóg mógł tylko przypuszczać. Dowodem na to, że można żyć i nie popełnić grzechu był Jezus. Przecież żyjąc na ziemi jako człowiek- w każdej dziedzinie życia był wystawiany na próbę. Zarówno ze strony szatana, jak również ze strony ludzi. Na ziemi był tylko człowiekiem. Mógł ulec i zgrzeszyć. Ale nie zrobił tego. Pokazał człowiekowi, że można żyć i nie popełniać grzechów. Bóg nie wymaga od nas doskonałości. Bo tylko On sam jest doskonały, ale stawiając nam jakiekolwiek wymagania - robi to dlatego, że jest kochającym Ojcem. I chce dla nas jak najlepiej, ale że my wybieramy swoją-niekoniecznie dobrą drogę to już jest inna sprawa.
Na końcu cytujesz Księgę Wj, 34,6-7. Napisałeś, że w efekcie i tak każdy nasz grzech zostanie wybaczony. Nie wiem na jakiej podstawie snujesz takie domysły. Mojżesz pisze: "Zachowujący łaskę dla tysięcy, odpuszczający winę, występek i grzech, nie pozostawiający w żadnym razie bez kary, lecz nawiedzający winę ojców na synach i wnukach do trzeciego i czwartego pokolenia".
Bóg jest sprawiedliwy, więc nie pisz że zło nie jest złem, a Bóg i tak w efekcie wszystkich zbawi.
"Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie Panu naszym" - Rz, 6,23.
Piszesz, że z żadnym z moich wątków nie możesz się zgodzić. Pragnę jedynie podkreślić,
że wszystkie wątki i cytaty pochodzą z Pisma Świętego, które dla mnie od samego początku do samego końca jest jedynym, wiarygodnym źródłem wiedzy o Bogu i dzięki któremu /wbrew opinii teologów, którzy twierdzą, że Boga nie można poznać/ ja tego Boga poznałam i zaprosiłam do swojego życia.
Bardzo dziękuję za Twój komentarz i pozdrawiam serdecznie:)
Chciałabym polecić Ci film pt. "Bóg nie umarł". Ciekawa jestem Twojej opinii.
- Mojżesz zostawił jakieś pisma? Księga Mojżeszowa nie jest jego autorstwa. Podobnie jest z Izajaszem i Dawidem.
Usuń- Prawo wyboru masz i bez Boga.
- Pisząc o obronie dziecka nie miałem na myśli jego wyboru zła, ale niebezpieczeństwo jego krzywdy. Bo chyba nie sądzisz, że pójście do komory gazowej było wyborem? Nawet jeśli Twoje dziecko jest dorosłe, stać Cię tylko na płacz, gdy dzieje mu się krzywda? Jeśli tak sądzisz (w co nie wierzę), przykro o tym pisać, nie chciałbym Cię mieć za matkę.
- oczywistym jest, że Twoja wiara w Boga, determinuje Twoje wybory. Zrobisz coś świadomie wbrew przykazaniom? Pomijając pierwsze trzy, ja też nie zrobię, choć to wynika z innych przesłanek. I gdzie ja napisałem, że Bóg narzuca nam swoją wolę? Błagam, nie imputuj mi rzeczy, o których nie wspominam. Nie wnikam też w to, kogo i w jaki sposób zbawi.
- przykład z Jezusem jest kompletnie chybiony, bo nawet jako człowiek, według wiary, był Bogiem. Czy ludzie mają być równi Bogu? Tu jest kwestia do dyskusji. Sama piszesz, że „tylko On jest doskonały”.
- Pisząc o innej interpretacji zła oparłem się na zacytowanym przez Ciebie fragmencie [Wj 34,6-7], sprawdź swoją notkę. Klasyczny przykład sprzeczności zawartej w samej Biblii. Ja nie napisałem, że zło nie jest złem, moje słowa brzmią: „Można wysnuć wniosek…” To nie jest to samo.
- Twoje poznanie Boga jest Twoją (i tylko Twoją) osobistą retrospekcją opartą na Twojej interpretacji Biblii. Takiej nie masz prawa narzucać innym, co nie znaczy, że masz jej nie mieć. Nigdy bym się nie ośmielił Ci tego zabronić.
Przeczytałam od deski do deski dobra lekcja religii serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i również serdecznie pozdrawiam:)
UsuńBardzo dużo dywagacji, filozofii lub nawet bujania w obłokach niż merytorycznych wniosków opartych na dowodach z historii, chociażby z P.Św.
OdpowiedzUsuńChoć powiem szczerze, że takie pobudzające pytania z czasem mogą przynieść satysfakcjonujące odpowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie :)
Czy Twój drugi komentarz skierowany jest do mnie czy do Asmodeusza, bo nie wiem które z nas ma się do niego odnieść?
UsuńWłaśnie do Asmodeusza, ale międzyczasie zostało dodanych wile innych komentarzy, dlatego znalazł się na odległym miejscu.
UsuńSkoro do mnie, odpowiem i na ten komentarz. Jeśli to bujanie w obłokach to ja poproszę o konkrety. I tu powtórzę, Biblia nie jest dowodem na fakty historyczne. Jeśli uważasz, że masz dowód, to znaczy, że nie masz wiary. Ściślej – wiara jest przypuszczeniem lub mocnym przekonaniem, bez dowodów.
UsuńTak,latwo zaobserwowac we wlasnym zyciu i zyciu innych,ze obrazanie sie na Boga,obwinianie Boga,lub nie zgadzanie sie z Bogiem to pulapka.Lepiej watpic w swoje zrozumienie sytuacji czy ludzi i zapytac Pana Boga o Jego perspectywe i co on widzi, niz watpic w jego dobro i dobra wole wobec nas.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny wpis bardzo dokładny i Piękny czekam na kolejne Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMario, to znacznie lepsza notka, niż poprzednia, ale i tu nie ustrzegłaś się bardzo istotnych błędów. Nade wszystko nie wiem, skąd Ci się wzięło, że bunt Lucyfera (czyli tego, który niósł światło), był buntem przeciw Jezusowi. Mówisz, że wszystko piszesz w oparciu o Pismo Święte, a tymczasem w tej kwestii nie mogłaś się na nim oprzeć. A taki pogląd jest albo nielogiczny, albo odmawia Jezusowi to, iż jest Bogiem. Tymczasem Jezus jest Bogiem, gdy Lucyfer jedynie stworzeniem. Lucyfer nie miał powodu, by się buntować przeciw Jezusowi, bo dobrze wiedział, że nie jest Jemu równy. Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy Bóg stworzył człowieka. Aniołowie, jako stworzenia duchowe, zdecydowanie przewyższali w swej doskonałości ludzi, a tymczasem Bóg nakazał im, by służyli człowiekowi. To jest przyczyna buntu Lucyfera, który był w ogóle możliwy przez to, co słusznie zauważyłaś, że Bóg dał aniołom (dokładnie tak samo, jak nam) wolną wolę.
OdpowiedzUsuńZazdrość, jako motyw buntu, wpłynęła na jego formę – Lucyfer pragnie wykazać Bogu, że człowiek nie zasługuje na to, by tak był przez Niego hołubiony i to dlatego właśnie szatan przy każdej okazji stara się zwieść człowieka, by nie wypełniał woli Bożej. Szatan stał się ojcem kłamstwa właśnie po to, by zwodzić człowieka, będzie nawet dobrem nazywał zło, byle tylko człowiek nie wypełniał woli Bożej.
I w tym miejscu ważna jest drobna dygresja – zło nie jest przeciwieństwem dobra; zło jest brakiem dobra! Dobra pragnie dla nas Bóg, wypełnianie Jego woli zawsze jest czynieniem dobra; gdy szatan odwodzi nas od wypełniania woli Bożej, sprawia, iż na świecie jest tyle zła.
Oczywiście masz rację, że to zło nie oznacza, iż Bóg tego chciał – jest dokładnie tak, jak Ty mówisz, że człowiek ma wolną wolę i może wybrać zło; a mówiąc ściślej, może nie wypełnić woli Bożej. Zło z samej definicji jest tam, gdzie nie wypełniła się wola Boża.
Rodzi się zatem pytanie, dlaczego Bóg dał człowiekowi wolną wolę, skoro to przez nią jest na świecie tyle zła? I nie jest tak, jak pisałaś, że Bóg mógł co najwyżej przeczuwać, że eksperyment z wolną wolą się nie sprawdzi – Bóg jest poza czasem; On wie (i zawsze wiedział), jak człowiek będzie wykorzystywał wolną wolę! Skoro wiedział, to dlaczego obdarzył człowieka wolną wolą?
Odpowiedź jest jedna – miłość jest możliwa jedynie i wyłącznie między wolnymi osobami; skoro mamy nauczyć się kochać (a to jest jedyny powód naszego życia tu na ziemi), to musimy posiadać wolną wolę – bez niej nie moglibyśmy się nauczyć. A gdybyśmy się nie nauczyli, nie moglibyśmy u końca dziejów być w takiej samej relacji z Bogiem-Ojcem, w jakiej teraz jest Jego Syn.
Ale głowa do góry – skoro On jest poza czasem, to On wie, że w ostatecznym rozrachunku eksperyment z wolną wolą wcale nie okaże się tak nieudany, jak dziś myślimy.
Ja tylko w jednej kwestii. Piszesz: „Zło z samej definicji jest tam, gdzie nie wypełnia się wola Boża”. Mam mieszane uczucia, bo to jest wygodna interpretacja tego, czym jest zło. Właściwa brzmi, choć temu zaprzeczasz: „zło jest przeciwieństwem dobra”, co z oczywistych względów też nie jest tyle ścisłe, co raczej enigmatyczne. W Twojej wersji nie sposób ustalić, co jest wolą Bożą. Bo jeśli wolą Bożą było nie ingerować w takie zło jak holokaust, to czy złem można nazwać każde inne morderstwo? W końcu zawsze można temu czynowi przypisać tę zgrabną, rzekłbym wręcz ekwilibrystyczną figurę retoryczną: „w ogólnym rozrachunku ten czyn będzie skutkował dobrem”. Każdy zły czyn można uzasadnić w ten sposób, co w efekcie doprowadzi do paradoksu, że złych czynów nie ma.
UsuńW drugim przypadku definicji zła, można wysnuć wniosek, że zło nie istnieje bez dobra, i odwrotnie, dobro nie istnieje bez zła. Stąd wniosek, że skoro Bóg jest twórcą dobra, musi być i twórcą zła – co w moim mniemaniu jest równie takim samym błędem rozumowania jak Twój wariant.
W moim odczucie, co jest dobrem, a co złem decyduje moralność człowieka, nawet jeśli przyjąć wersję Mojżeszowych tablic na których wyryto X przykazań. O tym, że niekoniecznie taka moralność wynika z prawa Bożego niech świadczą kultury, które nigdy nie miały do czynienia z religią monoteistyczną (np. dalekowschodnie). Tam też dość szybko doszło do jasnego określenia, co jest dobrem, a co złem, choć nie przeczę, rozbieżności bywają dość znaczne. Niemniej takie zło jak morderstwo czy kradzież jest jednoznacznie takim samym złem, jak w religiach monoteistycznych, ściślej: bez pomocy (ingerencji) Boga doszli do podobnych wniosków moralnych.
Och, Asmodeuszu - zawiodłem się. Sądziłem. że kogo, jak kogo, ale Ciebie zachwyci myśl, gdy jest klarowna, a tymczasem Ty sam wszystko niepotrzebnie gmatwasz. Czy naprawdę sądzisz, że Bóg stworzył tylko Żydów i chrześcijan (a innych ludzi, to już inny Bóg)? Bóg jest tylko jeden i On stworzył cały świat i wszystkich ludzi. I dla każdego człowieka na ziemi zapowiedział zbawienie; przy czym, co ważne, do tego zbawienia wiedzie tylko jedna droga, a jest nią Chrystus. Co wcale nie oznacza, że wśród zbawionych (czyli świętych, jak się zbawionych nazywa w KK) będą jedynie ci, którzy świadomie Go wybierali. Duch Święty przemawia do każdego człowieka (także do Ciebie, choć Ty zaprzeczasz Jego istnieniu), a więc każdy może wypełniać wolę Bożą - iść tam, gdzie Pan mu wskaże. Różnica między mną, a Tobą jest tylko taka, że ja wiem, co wybieram, a Ty niekoniecznie - gmatwasz swoją wizję świata, byle tylko nie zobaczyć go takim, jakim jest. Być może nazywasz to głosem serca (a nie wezwaniem Ducha Świętego), ale przecież możesz pójść dokładnie tak samo, jak ja. Ba, nie jest przecież wcale żadną tajemnicą, że wśród niewierzących nie brakuje takich, którzy mogliby być wzorem postępowania dla niejednego wierzącego. To, że tak jest wynika z tego, że Bóg kocha wszystkich ludzi i nikogo nie wykluczył ze swego plany zbawienia. Jeśli ktoś się wyklucza, to sam człowiek – to jedynie człowiek może się sam wykluczyć.
UsuńA skoro Bóg przemawia do każdego (choć nie każdy chce się wsłuchiwać w ten głos), to nie ma potrzeby relatywizowania, o co się upominasz – przypominam przy tym, że wszystkie przykazania sprowadzają się do jednego – do przykazania miłości. A więc wszystko, co płynie z miłości, jest dobrem; tam, gdzie brak miłości, tam jest zło. Jeszcze raz powtarzam – zło nie jest przeciwieństwem dobra - jest brakiem dobra, brakiem miłości.
I to tyle – nic więcej nie trzeba kombinować.
Przykro mi, że Cię zawiodłem Leszku. Dla mnie bardziej klarowne jest wyjaśnienie ludzkiej moralności, wynikającej z doświadczeń, niż mieszanie w to Boga. Niejako z przekorą zapytam: jaką masz gwarancję, że to np. hindusi czy buddyści nie mają racji, co do stworzenia świata? Mógłbym się jeszcze z Tobą zgodzić, uznając, że Bóg jest nie tylko istotą niematerialną ale również niemożliwą do personalizacji, ściślej, czymś na wzór panteizmu. Zresztą mam wrażenie, że celowo zbaczasz z tematu, by uniknąć odpowiedzi na zasadnicze pytanie: czy Boga można traktować w kategoriach odpowiedzialności za dobro i zło, bo chyba o tym jest notka Autorki. Ja wspomniałem o innych systemach moralnych tylko po to by dowieść, że te niekoniecznie muszą wynikać z woli Bożej. Zadam bowiem jeszcze jedno pytanie: W którym miejscu innych kultur Bóg daje znać o sobie, a jeśli nie, to dlaczego ograniczył się tylko do tych, wyznających monoteizm?
UsuńZło jest brakiem miłości – wygodne i mało precyzyjne. Doznajesz trwałego kalectwa i stałego cierpienia na skutek katastrofy naturalnej (powódź, pożar, trzęsienie ziemi, tsunami, susza) lub innej (katastrofa kolejowa, drogowa, lotnicza, morska). Gdzie Ty tu widzisz brak miłości?
UsuńJeszcze raz powtarzam - Bóg pragnie dla człowieka dobra (bo kocha człowieka) - dobro jest więc tam, gdzie człowiek wypełnia wolę Bożą; nie ma go tam, gdzie człowiek nie wypełnia tej woli. Tym samym Bóg nigdy nie jest nie jest odpowiedzialny za zło - gdyby człowiek zawsze wypełniał wolę Bożą, czyniłby tylko dobro, a w świecie panowałaby miłość.
UsuńTaak, tę miłość widać szczególnie w Starym Testamencie. Wybrane fragmenty:
Usuń„Pan, Bóg twój, odda je tobie, a ty je wytępisz, obłożysz je klątwą, nie zawrzesz z nimi przymierza i nie okażesz im litości. (Księga Powtórzonego Prawa 7,1-2),
a także naród Madianitów (Księga Liczb 25,17), Amalekitów (Księga powtórzonego Prawa 25,19) i Anakitów (Księga Jozuego 11,21).
I na mocy klątwy przeznaczyli na zabicie ostrzem miecza wszystko, co było w mieście: mężczyzn i kobiety, młodzieńców i starców, woły, owce i osły (Księga Jozuego 6,21).
Żaden człowiek, który jest poświęcony dla Pana jako cherem, nie może być wykupiony. Musi on być zabity (Księga Kapłańska 27,29)”
Dodam tylko jeszcze, że jedyną winą tych narodów było to, że zamieszkiwali teren, które Bóg wybrał sobie dla narodu wybranego.
UsuńStwierdzenie; "Bóg tak chciał" nie jest zwalanie winy na Boga, lecz pogodzenie się z Jego świętą wolą; to jest świadomość, że nawet jeśli nam wydaje się w danej chwili coś złym, to Bóg jako wszechmogący potrafi wyprowadzi dobro nawet ze zła. Ileż to razy sami doświadczamy tego, że początkowe zło tak naprawdę wychodzi nam na dobre? Stąd wyrażenie pełne zaufania Bogu; "Bóg tak chciał" wiec niech mi się stanie. Natomiast na pytanie;
OdpowiedzUsuń" GDZIE BYŁ BÓG" gdy działo się zło, krzywda, nieszczęście, cierpienie i łzy? odpowiedź jest prosta = NA KRZYŻU i Jego męka tworzyła jedno z męką cierpiącego człowieka; podobna jedność, jak ukrzyżowanie dobrego łotra wraz z Jezusem. Urągający łotr [czyli zwalający winę na Boga i szemrzący przeciwko Jezusowi] już nie doświadczył tej jedności ani w męce ani w miłości.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńUżywasz formy „był” – czas przeszły dokonany. To dyskwalifikuje to tłumaczenie. Bo pytanie dotyczy czasu teraźniejszego „Gdzie Jesteś?”
UsuńBasiu, bardzo trafne uzupełnienie - tak właśnie jest, że Boży plan dla każdego z nas uwzględnia wszystkie nasze wybory, także te, gdy nie wybieramy wypełnienia Jego woli. To jest bardzo by nigdy nie zapominać, iż Bóg jest poza czasem - my "widzimy" czas sekwencyjnie, a On widzi "naraz". I dzięki temu może tak kierować naszym życiem, by szanować wolność każdego z nas, a zarazem prowadzić do zbawienia. Tak właśnie jest, jak piszesz, że jeśli dopuszcza zło, to tylko wtedy, gdy z tego zła może wyprowadzić jeszcze większe dobro. My możemy tego dobra nie dostrzegać, bo my widzimy wszystko w czasie, ale ono na pewno jest! (i oczywiście masz rację, że gdy wówczas mówimy Bóg tak chciał, to jest w tym zawarte zaufanie Bogu - tyle, że autorka używała tego sformułowania w innym znaczeniu, w którym często jest używane, by właśnie wytłumaczyć, że On wcale tego nie chce)
OdpowiedzUsuńI bardzo cenna była Twoja odpowiedź na pytanie Gdzie wtedy był Bóg? - tu znowu jest szalenie ważne, by pamiętać, iż Bóg jest poza czasem. Dla Boga to ten sam moment - zło, które teraz się dzieje i przyjmowanie tego zła na siebie na Krzyżu.
I masz rację, że każdy/każda z nas w swojej wolności może wybrać jedną z tych dwóch postaw - może urągać Bogu, ale może też oddać tę swoją cząstkę męki za zbawienie świata.
Bardzo dobrze, że o tym wszystkim napisałaś.
Piszesz: „Każdy ma swoją wolność, może wybrać jedną z tych postaw…” Ok, jeśli to dotyczy wybory wiary lub niewiary. Ja jednak zapytam przekornie: gdzie jest wolna wola ofiary? Jaki wybór ma ofiara złego czyny, ze szczególnym wskazaniem na morderstwo?
UsuńAsmodeuszu, czy ja kiedykolwiek twierdziłem, że człowiek jest panem swojego losu? - podejrzewam, że to myśl bliższa Tobie, niż mnie. To ci, którzy odrzucają wiarę, kreują siebie na panów własnego życia.
UsuńZaprzeczasz sam sobie. Bo twierdzisz, że mamy wolną wolę, czyli decydujemy sami za siebie, by tym razem dowodzić, że nie jesteśmy panami swojego losu (sic!) Mam rozumieć, że wybierasz odpowiednią wersję w zależności od okoliczności? Nie, ja nigdzie nie stwierdziłem, że jesteśmy panami swego losu, ten nasz los zależy od bardzo wielu czynników i okoliczności. Tylko po co w to mieszać Boga?
UsuńAsmodeuszu, to, że człowiek posiada wolną wolę, nie oznacza, że zawsze i w każdych okolicznościach ma pełny wybór. Tak może twierdzić tylko ten, kto uważa, że jest panem własnego życia - a ja nigdy tego poglądu nie wyznawałem.
UsuńA co do "mieszania" Pana Boga, to nie mieszaj - ja Ciebie przecież do niczego nie przymuszam. Sam jednak jestem osobą wierzącą, więc się nie dziw, że "mieszam".
Ok, nie będę już mieszał.
UsuńNiemniej przekonałeś mnie do jednego. Wolna wola to tylko wymówka, skoro to za nią kryje się wytłumaczenie zła. Dobro czyni Bóg, zło jest dziełem człowieka, które jest skutkiem posiadania wolnej woli, którą ten sam Bóg go obdarował. Ja mam świadomość, że na taki przykład nie zasługujesz, bo zbyt prymitywny, ale nie mogę się powstrzymać. Dobry rodzic, w swej wspaniałości daje dziecku zapałki w stodole pełnej siana, oczywiście ostrzegając, że zapałkami nie należy się bawić. Według Twoich dywagacji, w momencie gdy spłonie stodoła i dzieciak, wina będzie leżeć po stronie dziecka. Przecież ostrzegałeś...
To na koniec zwrócę Twą uwagę na fakt, iż posługujesz się zupełnie inną perspektywą, niż Bóg - Ty patrzysz na swoje życie (i każdego człowieka) w perspektywie śmierci, a On w perspektywie wieczności. A więc choćby w tym prymitywnym przykładzie sugeruje się, iż to jest absolutny koniec dla tego dziecka, gdy tymczasem to tylko jakiś etap (i to na dodatek wczesny (z punktu widzenia KK, w którym istnieje pojęcie czyśćca)).
UsuńA jeśli chodzi o wolną wolę, to nie jest ona jakąkolwiek wymówką - tylko dzięki temu, że człowiek ją posiada, może dojrzewać w miłości; człowiek zniewolony nigdy nie dojrzeje, nigdy nie nauczy się kochać.
Normalnie nie mogę uwierzyć!!! Chcesz mi powiedzieć, że rodzic obdarowując dziecko zapałkami i pozostawiając go bez opieki, zasługuje na pochwałę, bo zapewnia mu (stwarza okazję) przejście w inny, wieczny wymiar?!
UsuńMasz rację, operuję zupełnie inną perspektywą, ale to tylko Twoja opinia, że jest to perspektywa śmierci. Ja sobie życie cenię, w każdym szczególe, ze wszystkim, co ze sobą niesie. Nie rozumiem, skąd taka chęć zdyskwalifikowania takiej postawy? Tak bardzo Ci przeszkadza, czy po prostu jej nie rozumiesz?
Z nas dwóch to Ty jesteś bardziej zniewolony, masz więcej ograniczeń ode mnie. Dzielisz miłość między ludzi a Boga, czyli de facto żadna nie jest pełna. W związku z tym zapytam: który jest zdolniejszy do większej miłości (choć ja bym to nazwał empatią), właśnie na przykładzie dziecka z zapałkami w ręku?
Asmodeuszu> a jak według Ciebie ma się zachować Bóg? Czy chcemy, by sterował ludzkimi poczynaniami? W przypadku ataków terrorystycznych -- na jaką liczbę ofiar Bóg powinien zezwolić? Czy czulibyśmy się lepiej, gdyby Bóg pozwolił na zamordowanie co najwyżej kilkuset osób? Czy raczej wolelibyśmy, by Bóg dopuścił śmierć tylko jednej osoby. Jednak jeśli Bóg zapobiegłby zabiciu choćby jednej osoby, nie byłoby już więcej wolności wyboru. To ludzie podejmują decyzje, by ignorować Boga, przeciwstawiać się Mu, chodzić własnymi drogami i wyrządzać sobie nawzajem krzywdę. Bóg jest Miłością; Bóg nie krzywdzi a raz danego daru- wolnej woli nie odbiera nikomu - nawet mordercy. Ofiara i kat - każdy ze swoją wolną wolą, to tu jawi się pytanie -jak daleko sięga moja wolna wola, gdzie jest jej granica? To ludzie ludiom gotują okrutny los, a nie Bóg.
UsuńPrawdziwą miłość poznaje się tylko przez poświęcenie.
Kiedyś zapytałam mojego synka, co pomyślał, gdy kupiłam mu piłkę, którą bardzo chciał mieć. Odpowiedział, że pomyślał, że jestem dobra i że go kocham. Zapytałam więc, a co sobie pomyślał kiedyś nocą, gdy byłam przy nim, trzymałam go za głowę, kiedy wymiotował, gdy wszystko go bolało i było mu smutno. Odpowiedział, że pomyślał, że jestem najlepsza na świecie i kocham go jak nikt.
Gdy teraz – kiedy jest już starszy – zapytał mnie, dlaczego Bóg pozwala na cierpienie niewinnych ludzi, dzieci; dałam mu jego własną odpowiedź sprzed kilku lat - żeby poznać czym, jest prawdziwa miłość, ta największa na świecie, całkowicie oddana i gotowa do poświęceń. Gdyby nie spotkała go krzywda, ból, możliwe, że nawet by tego nie zauważył, nie wiedziałby, że taka miłość istnieje.
Gdy św. Marcin zobaczył szatana pod postacią Chrystusa, zapytał go „Gdzie masz swoje rany?”. Tylko prawdziwa miłość potrafi znieść rany.
Ja jestem wielkim grzesznikiem, więc wcale mnie to nie dziwi, iż jesteś zdolny do większej miłości, niż ja. Ale w sumie to źle mnie zrozumiałeś - w końcu jeszcze nie tak dawno samobójcom odmawiano nawet pochówku na cmentarzu - żadna inna wartość niż własne życie nie było tak silnie chronione. Natomiast co ważne, a co najczęściej jest w ogóle pomijane, to jeszcze wyższą wartością, jest życie wieczne, a dokładniej to, że będziemy mogli spędzić całą wieczność bezpośrednio przed obliczem Boga. Dopiero to jest właściwa perspektywa i gdy jej się nie uwzględnia, całe spojrzenie na własne życie, będzie powierzchownym spojrzeniem.
UsuńDo Aisab.
UsuńZarzucę Ci niekonsekwencję. Jaką wolną wolę ma ofiara zdana na łaskę (właściwie niełaskę) mordercy?! Chyba, że wolną wolą nazwiesz nieskuteczną prośbę o darowanie życia. Piszesz: „Prawdziwą miłość poznaje się tylko przez poświęcenie”. Wiesz ilu ludzi przed Chrystusem i po nim ginęło na krzyżu? I nie mogli liczyć na żadne zmartwychwstanie... Chyba, że znasz inny przykład poświęcenia się Boga. Bo rozumiem, że żądasz poświęcenia tylko od ludzi, ale to już nie jest obopólna miłość.
Nie pytaj mnie czy ja bym wolał, aby Bóg zgodził się na śmierć jednego czy na kilku. To nie mój dylemat. Ja się nie godzę na żadną śmierć z rąk innego człowieka. Tym bardziej to pytanie jest bezsensowne, gdyż jeśli o ścisłość chodzi, Bóg miał setki sposobów, by holokaustowi zapobiec, nie dając w żaden sposób ludziom odczuć, że to On interweniuje.
Do Leszka.
UsuńPrzede mną kajać się nie musisz, ja od Ciebie wyznania grzechów nie oczekuję. Piszesz: „Jeszcze wyższą wartością jest życie wieczne”. Tu, wybacz za sarkazm, niemal Ci współczuję, bo albo nie zdajesz sobie sprawy, co to znaczy wieczność, albo masz na myśli największą katorgę jaką można sobie wymyślić: „spędzić całą wieczność przed obliczem Boga”. Rozumiem, rozumiem, to przenośnia, alegoria, lub co tam jeszcze chcesz. Ja Ci tego pragnienia nie odmawiam tylko błagam nie skazuj innych na to „szczęście”.
Asmodeuszu, ja Ciebie na nic nie skazuję - w dniu sądu to Ty będziesz wybierać; będziesz posiadał pełne rozeznanie dobra i zła, będziesz widział swoje życie bez jakiegokolwiek samooszukiwania się, bez chowania się za jakimikolwiek maskami (to już nie będzie skuteczne) - po prostu w prawdzie spojrzysz na siebie. I to Ty zadecydujesz - i albo zrewidujesz swoje przekonania i zatęsknisz za tym, by być razem z Nim, albo też pozostaniesz w swoim zadufaniu (przekonanie o własnej samowystarczalności bytu niższego wobec bytu wyższego jest zadufaniem) i Go odrzucisz.
UsuńInnymi słowy Asmodeuszu zobaczysz, jak wiele brakuje w Twojej nauce miłości, jak Twoja miłość jest jeszcze niedojrzała, ale widząc to, zatęsknisz za tym, by być wypełnionym po brzegi miłością - a wówczas zdecydujesz, by pójść za Nim nadal uczyć się kochać. Albo też pozostaniesz przekonany o swojej nieskazitelności, zbagatelizujesz ewentualne braki i pójdziesz swoją drogą - odrzucisz Boga.
UsuńAle wierzę, że Twoja miłość jest już dziś o wiele bardziej doskonała, niż moja i w na swoim sądzie jednak za Nim zatęsknisz. Czego z całego serca Ci życzę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńByłem przekonany, że temat zamknięty, stąd dopiero dziś.
UsuńPrzyznam, że trochę mnie mierzi Twój ton wyższości, ale Ci wybaczam. Jeśli nawet będzie tak jak piszesz, to będzie to mój problem, nie Twój. Bardziej martw się o swój, bo co, jeśli się okaże, że to nie Ty miałeś rację? A szanse mamy pół na pół. Rzekłbym: rosyjska ruletka.
Ale przyznaję, jesteś w lepszej sytuacji. Bo jeśli się okaże, że Boga i życia po życiu nie ma, Ty nie będziesz miał tego świadomości, jak również tego, że straciłeś wiele drogocennych chwil, które poświęciłeś komuś, kogo nie ma. Ale rodzi się dość istotny problem, który trudno mi tak określić jednym zdaniem. Załóżmy, że oto stajemy obaj przed Bogiem, Ty, który masz przekonanie o swojej wyższości w stosunku do tych, którzy w niego nie uwierzyli i ja, który w swej „ułomności” nie uwierzyłem, ale mam jednakowy szacunek do wszystkich ludzi, których On stworzył. Ty, który swoją miłość do Boga przekładasz nad miłość do ludzi i ja, który jestem gotów obdarzyć nawet miłością muzułmanina, nie oddający należnej czci Twojemu Bogu. Tenże Bóg, według Twojego mniemania obdarza Cię wieczną szczęśliwością, mnie skazuje na wieczne potępienie. Myślisz, że będę żałował? Otóż, na ile mnie będzie stać, będę niósł pocieszenie tym wszystkim, którym, jak mnie, nie dane będzie oglądać oblicza Tego, który tak traktuje sprawiedliwość. Bo On nie będzie tego wart. To pewnie dla Ciebie brzmi jak bluźnierstwo, ale podobnie jak w sytuacji, gdy się okaże, że Go nie ma, to już nie mój problem. Ty wszak będziesz miał satysfakcję, móc czasami oglądać potępionych..., i rozkoszować się powiedzonkiem: „a nie mówiłem”.
Asmodeuszu, to dopiero teraz się kompletnie na Tobie zawiodłem! - dlaczego dyskutujesz ze sobą (ze swoimi wyobrażeniami), a nie ze mną? Piszesz Ty, który masz przekonanie o swojej wyższości w stosunku do tych, którzy w niego nie uwierzyli, a jak to się ma do tego, co piszę? Niby skąd Ci się to wzięło? Mylisz pojęcia - ja WIEM, że Bóg JEST, a dla Ciebie to rosyjska ruletka. Taka jest główna różnica między nami. Ale nigdzie we mnie nie ma wyższości w stosunku do Ciebie - szanuję Ciebie, szanuję owego muzułmanina... Przeczytaj sobie jeszcze raz to, co Ci pisałem, iż Jezus jest jedyną drogą do Ojca, skoro tego nie zrozumiałeś. I jeszcze raz powtarzam, to Ty sam będziesz sędzią (i tak, jak pisałem, mam szczerą nadzieję, że właśnie wtedy za Nim zatęsknisz).
UsuńWyraźnie jest tak, że dyskutujesz sam ze sobą, bo czujesz się pewnie jedynie w tych stereotypach, które w sobie utrwaliłeś. W dyskusji ze mną tę pewność tracisz, więc wracasz do swoich stereotypów i wydaje Ci się, że w ten sposób uciekniesz od tych myśli, które zaczęły się w Tobie rodzić, a których tak bardzo nie chcesz - że to rzeczywiście tak jest, jak ja opisuję.
Ty wiesz – ha, mocne :) Nie, to nie jest dyskusja samego z sobą, odpowiadam na Twoje argumenty, o które nigdy bym się sam nie pokusił.
UsuńCo Ty i na jakiej podstawie możesz wiedzieć o mojej miłości? A tak, zapomniałem, Ty przecież wiesz...
Musiałbym w tym miejscu uciec się do inwektywy, ale takich nie używam. Ale inaczej: ja bym się nigdy nie ośmielił powiedzieć, że wiem, bo musiałbym sam o sobie powiedzieć, że jestem przepojony pychą do granic absurdu. A ponieważ nie cierpię hipokryzji, nigdy tak o sobie nie powiem. Stąd też moja aluzja do rosyjskiej ruletki :) I nie wiem również, za czym mam pójść w tej nauce miłości o Nim, czy do Niego? Wtedy gdy mówi: „nadstaw drugi policzek”, czy wtedy kiedy każe zabijać dzieci, kobiety i starców, bo ci wg Ciebie pobiją zbrojnych? Ta pierwsza wersja, z tego, co zrozumiałem, też Ci nie odpowiada. A może mam się nauczyć miłości do niewyobrażalnego i niematerialnego bytu, którego to nie jestem w stanie w żaden sposób nawet odczuć, o jakimkolwiek wyobrażeniu wizerunku nie wspomnę. A z definicji, miłość powinna być odwzajemniana. Tak sobie myślę, że wobec tego, co mówi Pismo, to ten Bóg powinien uczyć się miłości od ludzi. Oczywiście nie tej erotycznej, ale takiej na przykład jaką matka ma dla dziecka lub dziecko dla matki. Fakt, matka też skarci, ale gdy trzeba, bezinteresownie przytuli, ukoi w bólu i realnie pomoże. Fakt, dziecku zdarza się uciec spod matczynych skrzydeł, ale jeśli kocha, nigdy o niej nie zapomni i nie pozostawi samej sobie.
Jeśli ktoś z nas przed czymś ucieka, to raczej Ty przed konkretnymi odpowiedziami, zasłaniając opisem jakieś wyimaginowanej miłości i pisaniną ludzi sprzed 2 tys. lat, którzy zupełnie inaczej postrzegali i oceniali otaczającą rzeczywistość. W dodatku tę pisaninę interpretujesz w dowolny, wygodny dla Ciebie sposób.
Asmodeuszu, sądząc po Twojej reakcji, to trafiłem w samo sedno. Mimo, że nie potrafisz zacytować choćby jednej mojej wypowiedzi, w której bym się wywyższał, to jakoś nie wycofałeś się z tych stwierdzeń. Pytasz Co Ty i na jakiej podstawie możesz wiedzieć o mojej miłości?, a to przecież jasne - z Twojej wypowiedzi: W związku z tym zapytam: który jest zdolniejszy do większej miłości, na co odpowiedziałem Ja jestem wielkim grzesznikiem, więc wcale mnie to nie dziwi, iż jesteś zdolny do większej miłości, niż ja.. Tak więc głównym źródłem informacji o Twojej miłości jesteś Ty sam i jak widać, ja to przyjąłem. Sam jestem wielkim grzesznikiem, a Ty takim "zwyczajnym"; mnie w mojej nauce miłości bardzo dużo brakuje, Tobie znacznie mniej. Na tym zresztą opieram tę swoją wiarę, że w dniu sądu zatęsknisz za Nim i to Jego wybierzesz. Tylko człowiek z sercem zatwardziałym, który nie pragnie miłości, który buduje swoją wartość nie na miłości, lecz np. na władzy, czy posiadaniu, który jest przekonany o swojej nieskazitelności i swojej samowystarczalności - tylko taki człowiek w swoim zadufaniu może Boga odrzucić. Ty sam upominałeś się o miłość - a więc Ty jesteś Jego! (do Niego należysz i Jego wybierzesz). Chcesz uchodzić za kogoś innego, wściekasz się, gdy to pokazuję, w efekcie bluźnisz nawet (w tej wypowiedzi bluźnierstw nie brakuje), byle tylko odbudować wizerunek wojującego ateisty. Tymczasem skoro sam podkreślasz, iż Ty jesteś zdolny do większej miłości, niż ja, to sam się przyznajesz do tego, iż Ty lepiej dajesz się prowadzić Duchowi Świętemu, niż ja (jedynym źródłem miłości jest Bóg, skoro kochasz, to Jemu dajesz się prowadzić - choćbyś nawet nie miał tego świadomości). Jego wybierzesz - tak po prostu będzie!
UsuńHa, ha, ha – zaśmiał się hrabia po francusku, bo był biegły w tym języku. Wybacz sarkazm, ale Twój komentarz na nic innego nie zasługuje. Traktujesz mnie jak idiotę, więc się będę bronił jak na to zasługujesz. Najpierw nie dziwi Cię moja „większa miłość” by stwierdzić, że „Tylko człowiek z sercem zatwardziałym, który nie pragnie miłości, który buduje swoją wartość nie na miłości, lecz np. na władzy, czy posiadaniu, który jest przekonany o swojej nieskazitelności i swojej samowystarczalności - tylko taki człowiek w swoim zadufaniu może Boga odrzucić.” Tu aż się prosi przytoczyć Ci słowa Pisma Świętego: „Nie sadźcie, aby ście nie byli sądzeni.” [Mt, 7,1-3]. Czyli rozumiem, że Twoje przyznanie (nawiasem mówiąc zalatujące pychą na odległość), że jesteś grzesznikiem, czyni Cię z automatu człowiekiem o wrażliwym sercu, wolnym od chęci posiadania, godnym dostąpić zaszczytu oglądania oblicza Boga. (sic!)
UsuńPopełniasz błąd przez próbę zaszufladkowania mnie w tylko Tobie znanym szablonie. Nic o mnie nie wiesz. Nic! Uważasz, że jestem wojującym ateistą, a czy Ty w ogóle wiesz, kto to jest wojujący ateista? Śmiem wątpić. Gorzej z Tobą, Leszku. Gdy zadaję proste pytanie o zwykłą ludzką miłość człowieka do człowieka, nie potrafisz sklecić jednego własnego zdania, uciekasz się do mistyki, która nawet nie tyle próbuje coś wytłumaczyć ile ucieka przed prawdą.
Nie widzę sensu ciągnąć dalej tej dyskusji. Po co mamy obrzucać się inwektywami? Szczerze, ja z tego satysfakcji nie mam, jedynie utwierdzam się w słuszności własnych przekonań. A te są już wystarczająco mocne. Pozdrawiam do następnej okazji.
No i znowu dyskutujesz sam ze sobą - ze swoimi schematami, którymi żyjesz. Nawet gdy ja pokazywałem, kto odrzuca Boga i wykazywałem, że to Ciebie nie dotyczy, bo dla Ciebie najważniejsza jest miłość, wykazywałem, że Ty w dniu sądu za Nim zatęsknisz, to Ty mi wciskasz, jakobym ja Ciebie sądził! Kupy to się nie trzyma, ale tak bardzo to, co mówię nie zgadza się z tym wizerunkiem własnej osoby, jaki chcesz wykreować, że że sięgasz do tak absurdalnych zarzutów. Nie przeszkadza Ci brak jakiejkolwiek logiki, byle tylko oddalić od siebie ten zarzut (bo dla Ciebie to zarzut), że Jego wybierzesz.
UsuńA co do wojujących ateistów, to osobiście poznałem Jerzego Urbana (a nade wszystko poznałem opowieści jego córki), a więc chyba jednak coś niecoś wiem.
UsuńMario. Dziękuję za ten post:)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność jest tak naprawdę po mojej stronie.
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
W zeszłym roku 20-letni syn mojego przyjaciela zginął tragicznie w wypadku motocyklowym.
OdpowiedzUsuńRodzice do dzisiaj nie mogą się z tego otrząsnąć. I faktycznie, tak jak napisałaś w poście,
w miejscu wypadku umieszczono tabliczkę z napisem: Bóg tak chciał. Chłopak jechał z prędkością
ok. 180 km na godzinę. Czy to była jego głupota, czy też kaprys Boga? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam.
Mario dziękuję za kreatywny i dający do myślenia post, szczególnie tym, którzy za wszystkie złe rzeczy oskarżają Boga.
Kiedy mój brat miał 33 lata pojechał w podróż służbową do Warszawy. Dwa kilometry przed docelowym miejscem wjechał w lawetę i zginął na miejscu. Osierocił dwoje maleńkich dzieci, a trzecie było w drodze. Moja mama do dzisiaj nie potrafi się z tym pogodzić i nie raz miała pretensje do Boga, jak mógł do tego dopuścić. Tym bardziej, że brat jechał wolno i był trzeźwy. Prawdopodobnie usnął za kierownicą. Trudno jest zrozumieć tę tragedię, ale jedno wiem na pewno. Za to nieszczęście nie jest odpowiedzialny Bóg. Czy pozostawienie trojga dzieci sierotami sprawiło mu radość? Kiedyś, dawno temu, być może sama zarzucałabym Bogu brak litości i współczucia, ale teraz jestem przekonana na 100%, że Bóg patrząc na nasz smutek również wtedy zapłakał. Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńZ zainteresowaniem przeczytała Twój post i jego mądrą treść. Szkoda, że wśród ludzi jest diabeł i czyni zło. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam:)
UsuńBardzo wnikliwe rozważania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Zawsze pisząc swoje posty staram się robić to najlepiej jak potrafię - opierając się na najbardziej wiarygodnych źródłach.
UsuńDziękuję serdecznie i pozdrawiam:)
Marys, jestes przeuroczym adwokatem Boga :)) Twoj felietonik, swoje przemyslenia popierasz slowami ze Zrodla, Slowa Bozego. Twoje mysli pokrywaja sie z moimi, podpisuje sie pod kazdym slowem. Wielu ludzi, wlasciwie wiekszosc, czyni z Boga prawdziwego bandziora, ktory chce, aby czlowiek oplakiwal smierc najblizszych, aby ludzie gineli w katastrofach, bo przeciez "On tak chcial" lub np. "zabral dziecko w poczet swoich aniolkow". To nic, ze matka oplakuje swoje dziecko, wazne, ze Bog ma o jednego aniolka wiecej. Najwyzszy czas, aby ludzie zrozumieli i uznali swoje winy i winy zlego losu, a nie zwalali ich wszystkich na Boga.
OdpowiedzUsuńPiekny, przemyslany artykul,
pozdrawiam serdecznie Mario :)
Alenko kochana - Ty zawsze sprawiasz, że po przeczytaniu Twojego komentarza /nawet jeśli czasem dopadają mnie wątpliwości, czy nadal powinnam kontynuować posty teologiczne/ będę pisać je nadal - chociażby tylko i wyłącznie dla Ciebie.
UsuńMuszę Ci jednak powiedzieć, że cieszą się one dużym zainteresowaniem. Każdy z nich ma kilkaset wyświetleń. Wnioskuję zatem, że sporo jest osób lubiących czytać moje rozważania i rozmyślania w kwestiach dotyczących relacji Bóg-człowiek. I niezwykle się z tego cieszę.
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło i dziękuję za jak zwykle miłe słowa:)
Nie kazdy ma tak lekkie pioro jak Twoje Marysiu w tak ciezkich tematach, jakimi sa dzis religia, czy polityka. Wierze, ze masz wielu czytelnikow, poniewaz Twoje felietoniki sa lekkie w odbiorze, nie narzucajace sie, przemyslane i przekazane bez wielkich emocji. Czuje sie w nich autora bardzo tolerancyjnego, a to niezwykly dar Mario :) Poruszasz tematy kontrowersyjne bardzo zyczliwie, jakbys traktowala wszystkich swoich czytelnikow, niezaleznie od ich pogladow, jako przyjaciol. I dlatego wlasnie my, czytelnicy ufamy Tobie i to jest caly sekret Twojego talentu Marys :)
UsuńAleno, bardzo się cieszę, że czytając moje posty odnosisz takie wrażenie. Chociaż niejednokrotnie nie zgadzam się z pewnymi zasadami czy dogmatami narzuconymi przez instytucje czy to kościelne, czy też świeckie - zawsze szanuję każdego człowieka - niezależnie od jego przekonań religijnych.
UsuńJest mi bardzo miło, że tak jestem przez Ciebie odbierana.
Mam nadzieję, że przez innych również.
Przesyłam same serdeczności:)
Bardzo ciekawe rozwazania, przeczytlam z przyjemnoscia i zainteresowaniem. Pozdtrawiam.
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo miło, że zainteresował Cię mój post. Zawsze zapraszam na kolejne:)
UsuńMario, bardzo dziękuję za ten bardzo ciekawy post.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo się cieszę się, że mój post Cię zainteresował i zapraszam na kolejne:)
UsuńWitaj Marysiu :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twój wpis i część dyskusji z komentarzy, napisałaś bardzo ciekawie i dużo się dowiedziałam na temat wiary. Cały czas się uczę i pogłębiam swoją relację z Bogiem, więc dużo czytam i słucham różnych publikacji, jednak staram się bardzo uważać, bo teraz dużo się namnożyło pseudo charyzmatyków i ewangelizatorów świeckich, którzy niekoniecznie reprezentują Kościół Katolicki.
Masz rację Marysiu, czasem spotykamy się z takim stwierdzeniem "Bóg tak chciał" i przyznam się, że sama też jakiś czas temu nie rozumiałam dlaczego tak się dzieje, ale Ksiądz Olszewski bardzo dobrze wyjaśnił to w swojej książce na przykładzie młodego motocyklisty, który zginął tragicznie, był pod wpływem alkoholu i prowadził motor z dużą prędkością, więc, czy to wina Boga, że młody mężczyzna jechał bardzo szybko i w dodatku pijany?
Wtedy kiedy my cierpimy, bóg cierpi razem z nami, jest przy nas i stara się nam pomóc przez to wszystko przejść.
Tak jak piszesz Bóg dał nam wolną wolę i dlatego sami możemy wybierać, którą drogą pójdziemy, a szatan skutecznie kusząc sprowadza społeczeństwo na manowce, a potem uderza z taką siłą, że tragedia gotowa i trzeba nieść na swoich barkach ciężar tych konsekwencji złych uczynków.
Widziałam też w komentarzach, że niektórzy pytali, gdzie był Bóg, gdy wielu żydów ginęło w obozach koncentracyjnych, a to oni przecież wyśmiewali i opluwali Jezusa, to oni Go ukrzyżowali. Weszli na złą drogę i posłuchali szatana wyrzekając się Jezusa Chrystusa, dlatego tak okrutnie ginęli. Żydzi dostali namiastkę piekła na ziemi, a Bóg dał im szansę by się nawrócili, jednak oni jak widać obecnie nie skorzystali z tej szansy i nadal kroczą za diabłem.
"Bóg nie umarł" piękny film, a w zasadzie filmy, bo są aż 3 części, dwie oglądałam, natomiast trzecia nie jest jeszcze dostępna na internecie. Myślę, że każdy powinien ten film oglądnąć zwłaszcza Ci, którzy odwrócili się od Boga, zwątpili, tam jest doskonale przedstawione jak wielki jest Bóg, jak dobry, jak wielką ma moc i jak bardzo nas kocha.
Oglądałam obydwie części tego filmu. Dla kogoś kto nie wierzy w Boga wydarzenia w nim ukazane wydają się wprost nieprawdopodobne, ale Bóg naprawdę potrafi czynić wielkie rzeczy w naszym życiu:)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, w zasadzie to mogę się podpisać pod Twoim komentarzem. Mamy bardzo podobne spojrzenie na wiele kwestii życiowych oraz tych, które dotyczą wiary:)