Nie wiem dlaczego, ale właśnie ten mężczyzna siedzący przy torach kolejowych w Czarnogórze spowodował, że ni stąd ni zowąd przypomniał mi się pewien wiersz. Nie wiadomo kiedy ani przez kogo jest napisany, a nosi on tytuł "Modlitwa Starego Jima".
Autor być może stylistycznie i merytorycznie nie wzniósł się na wyżyny twórczości poetyckiej, ale zapewne niejednokrotnie spowodował, że człowiek czytający te słowa wzniósł się dzięki niemu na wyżyny duchowe własnego ego i być może po raz kolejny odkrył swoje własne człowieczeństwo, zagubione gdzieś po drodze.
Ja za każdym razem słuchając lub czytając te słowa nieustannie się wzruszam i jestem przekonana, że nikt nie pozostaje obojętnym na tę prostą, aczkolwiek bardzo pouczającą opowieść.
Czekam więc na Wasze spostrzeżenia i podzielenie się nimi ze mną.
"Modlitwa Starego Jima"
Duchowny pewien wszedł do Kościoła
I siedząc na balkonie rozglądał się dookoła,
Patrząc, kto z wiernych modli się do Boga,
Lecz nie widząc nikogo, ogarnęła go trwoga.
Wtem drzwi powoli się otworzyły.
Do kościoła wszedł człowiek,
lecz widok jego zdawał się niemiły.
Twarz miał ogorzałą i nieogoloną,
a odzież brudną i zniszczoną.
Człowiek zatrzymał się i klęcząc na kolanach,
z pochyloną głową, krótko westchnął do Pana.
Po czym wstał szybko i z kościoła wyszedł,
lecz następnego dnia ponownie przyszedł.
Odtąd codziennie do kościoła przychodził.
Zawsze klękał i szybko wychodził.
Duchowny zaś przyglądał się temu,
dziwiąc się bardzo zachowaniu takiemu.
Bojąc się kradzieży, w końcu zatrzymał tego człowieka,
prosząc go, by jeszcze chwilę zaczekał.
Zapytał co tu robi i dlaczego tak szybko z kościoła ucieka.
Mężczyzna odparł, że co dzień rano do pracy wychodzi,
a do kościoła w czasie przerwy przychodzi.
Przerwę na posiłek poświęcam modlitwie,
by zdobyć siłę i pokój w życiowej gonitwie.
W kościele przestać mogę tylko chwilę,
bo fabryka daleko, na jakieś dwie mile.
Zawsze kiedy klękam tutaj na kolana,
Oto, co mówię w modlitwie do Pana:
"Znów przychodzę Panie, by powiedzieć z radością,
jakie to szczęście cieszyć się Twoją miłością.
Dziękuję Ci bardzo, że grzech mój zabrałeś,
łaskę swą i dobroć wielką okazałeś.
Człowiek ja prosty i nędzna modlitwa ma,
lecz myślę o Tobie każdego dnia.
Więc drogi Jezu, oto jestem ja - Jim, sługa Twój,
chcę tylko byś wiedział, żeś Ty Pan i Zbawiciel mój".
Czując się nieswojo, duchowny powiedział,
że bardzo przeprasza, lecz nic o tym nie wiedział
i że przychodzić może każdego dnia i że miła jest Panu modlitwa ta.
Jim się uśmiechnął i tylko rzekł:
Dziękuję bardzo, lecz muszę już iść.
I śpiesznie wstał, by z kościoła wyjść.
Duchowny zaś sam skłonił kolana
i jak nigdy wcześniej modlił się do Pana.
Miłością Bożą poruszony,
oddał Bogu serce jako sługa uniżony.
I z pełnymi łez oczyma,
powtórzył prostą modlitwę Starego Jima:
"Przychodzę Panie, by powiedzieć z radością,
jakie to szczęście cieszyć się Twoją miłością.
Dziękuję Ci bardzo, że grzech mój zabrałeś,
łaskę swą i dobroć wielką okazałeś.
Człowiek ja prosty i nędzna modlitwa ma,
lecz myślę o Tobie każdego dnia.
Więc drogi Jezu, oto jestem ja - Jim, sługa Twój,
chcę tylko byś wiedział, żeś Ty Pan i Zbawiciel mój".
Pewnego razu jednak,
choć cały dzień upłynął.
Ślad po starym Jimie jakby zaginął.
Mijały dni i tygodnie mijały,
pastor zaczął się martwić, czy Jim zdrów i cały.
Do fabryki się udał, by spytać o niego,
lecz zastał go w szpitalu śmiertelnie chorego.
W szpitalu wszyscy o Jima się martwili,
lecz przez niego do Boga bardzo się zbliżyli.
Wszystkie pielęgniarki bardzo się zdziwiły,
pytając dlaczego Jim jest taki radosny i miły.
Przecież ani jedna osoba go nie odwiedziła,
nikt kwiatów nie przynosi, ani listów nie przysyła.
Wyjaśnił wiec wszystkim, że nie wiedzą tego,
iż wierny przyjaciel przychodzi do niego.
Każdego dnia w porze posiłku obok niego siada
i trzymając za rękę, tak do niego powiada:
"Znów przychodzę do ciebie, by powiedzieć z radością,
jakie to szczęście cieszyć się twoją miłością.
Rad jestem bardzo, że grzech mi wyznałeś,
łaskę i miłość Moją zawsze przyjmowałeś.
Myślę o tobie każdego dnia
i każda twoja modlitwa, to radość Ma.
Więc drogi Jimie, oto Jestem Ja
- Jezus Zbawiciel i Przyjaciel Twój,
Chcę tylko byś wiedział, żeś Ty na zawsze Mój".
Cudowna modlitwa.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Mimo swej prostoty przemawia do serca i umysłu.
UsuńDziękuję za wizytę na moim blogu.
OdpowiedzUsuńMiałam okazję spotkać sie z ta modlitwą na FB i tak się nią zachwyciłam, że umieściłam jej część na swoim drugim blogu.
Jest tak piękna i tak przemawia do serca i wnętrza swym optymistycznym przesłaniem, że warto ją posyłać dalej i ja tak też robię.
Pozdrawiam serdecznie...
To prawda. A nam wszystkim życzę, żebyśmy potrafili być jak Stary Jim i znaleźć w tym naszym szalonym, zakręconym świecie czas na refleksję, a przede wszystkim czas dla Boga. Bo jeśli my tego nie zrobimy, On również nie usiądzie przy nas i nie wypowie słów, które skierował kiedyś do Jima.
UsuńPrzyszłam do Ciebie oglądać ogród, a znalazłam drogę do Boga. Dziękuję. : )
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak miło coś takiego usłyszeć. Bardzo się cieszę i zapraszam do dalszej podróży. Ja tę drogę znalazłam dawno temu i bardzo chciałabym zabrać ze sobą jak najwięcej osób, mając nadzieję, że moje rozważania i refleksje będą w tym pomocne. W listopadzie, gdy skończę podróżować po Czarnogórze planuję pisać posty dotyczące naszych ludzkich relacji z Bogiem, na które serdecznie zapraszam i proszę o dzielenie się ze mną Waszymi opiniami.
OdpowiedzUsuńCudowny, wzruszający wiersz - modlitwa. Nigdy go nie słyszałam... Chociaż kiedyś ksiądz w kościele podobną historię opowiadał, być może wzorowaną na tym wierszu...
OdpowiedzUsuńCzasem najprostsze rzeczy i najskromniejsi ludzie potrafią do nas przemawiać bardziej, niż uczeni w piśmie i filozofowie. I to jest najpiękniejsze.
UsuńZ wielką przyjemnością przeczytałam piękną modlitwę i bardzo się wzruszyłam - pozdrawiam Mario serdecznie
OdpowiedzUsuńCieszę się, że publikując ją na mojej stronie wyzwoliłam u czytających ją osób tak pozytywne odczucia. Dziękuję.
UsuńPo przecztaniu nasuwa mi się znana myśl, o której chyba człowiek często zapomina, a wspomniano o niej w P. Św. chyba w Mt. 6:7,8
OdpowiedzUsuńNiemniej, jest to piękna motywacja do zastanowienia się nad sobą i świadomości oczywistej, że człowiekowi samemu nie jest dobrze.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Gdy byłam w szpitalu przy mojej umierającej babci - obok niej leżała ateistka. Przychodziła do niej koleżanka i dzień po dniu namawiała ją do spowiedzi. Z marnym skutkiem. Kiedy jednak widziała, że nadchodzi kres jej egzystencji - sama poprosiła o księdza. Nie wiem czy był to zwykły strach przed śmiercią, czy rzeczywiście przeżyła jakieś wewnętrzne nawrócenie, w każdym razie był to żywy dowód na to, że człowiek bez Boga jest zagubiony. Szczególnie wtedy, gdy życie dobiega końca i pojawia się dylemat co dalej?
UsuńNigdy nie chciałabym przeżywać takich dylematów, ale chciałabym mieć zawsze tę pewność, którą miał Stary Jim.
Pozdrawiam serdecznie:)
Zacytowana powiastka to kwintesencja prawdy o człowieku. Jesteśmy samotni, choć otaczają nas ludzie. Mówimy, ale nie jesteśmy słuchani, żyjemy dobrze, ale nikt nam nie dziękuję. Tylko istota wyższa mieszka w naszym sercu i otula nas swoją troską, a gdy znajdziemy z nią wspólny język, szczęście jest nagrodą. Piękny tekst.
OdpowiedzUsuńGdy pierwszy raz usłyszałam tę modlitwę nie mogłam powstrzymać łez.
UsuńJej prostota i szczerość są ponadprzeciętne i ponadczasowe.
Ja głęboko wierzę w to, że Bóg właśnie tak działa. Kiedy wszyscy nas opuszczają On nigdy nie zawodzi:)
To stanie się nudne jeśli za każdym razem będę mówić jak lubię ludzi na zdjęciach i jak bardzo ich lubię na Twoich zdjęciach ;)
OdpowiedzUsuńW tych najprostszych historiach kryje się najwięcej!
Ja też lubię tych wszystkich moich ludzi:)
Usuń