Czy lubicie czasami bywać w miejscach wylansowanych przez "wielkich tego świata", zwanych popularnie celebrytami, gdzie kawa kosztuje "jedyne" 10 Euro, a za parking samochodowy trzeba płacić jak za przysłowiowe "woły"? Gdzie doba hotelowa przyprawia o konkretny zawrót głowy, a zatłoczonymi ulicami przechadzają się znani aktorzy, politycy czy piosenkarze?
Ja ogólnie rzecz biorąc bywać nie lubię, ale wychodzę również z prostego założenia, że zobaczyć przecież nie zaszkodzi, a jeśli nadarza się być może niepowtarzalna okazja - koniecznie trzeba z niej skorzystać:)
Wyruszamy więc do Portofino. Jednak w obawie o zbyt duży natłok turystów i brak miejsc parkingowych w mieście - zostawiamy nasz samochód w sąsiedniej miejscowości Santa Margherita Ligure i wsiadając do podmiejskiego autobusu, krętymi drogami ruszamy przed siebie.
Na każdym zakręcie kierowca autobusu trąbi na całego. Na początku podróży myślałam, że pan za kierownicą jest troszkę nadpobudliwy, ale kiedy spojrzałam na drogę rozwiało to moje podejrzenia. Zakręty są tak ostre, że w ogóle nie widać co dzieje się po przeciwnej stronie ulicy, więc kierowca musi naciskać klakson, żeby ostrzec samochód jadący z naprzeciwka.
No to jedziemy i łapczywie podziwiamy włoskie wybrzeże. Dla Włochów jest to raczej chleb powszedni, więc znudzeni podróżą przeglądają swoje telefony komórkowe.
Wyruszamy więc do Portofino. Jednak w obawie o zbyt duży natłok turystów i brak miejsc parkingowych w mieście - zostawiamy nasz samochód w sąsiedniej miejscowości Santa Margherita Ligure i wsiadając do podmiejskiego autobusu, krętymi drogami ruszamy przed siebie.
Na każdym zakręcie kierowca autobusu trąbi na całego. Na początku podróży myślałam, że pan za kierownicą jest troszkę nadpobudliwy, ale kiedy spojrzałam na drogę rozwiało to moje podejrzenia. Zakręty są tak ostre, że w ogóle nie widać co dzieje się po przeciwnej stronie ulicy, więc kierowca musi naciskać klakson, żeby ostrzec samochód jadący z naprzeciwka.
No to jedziemy i łapczywie podziwiamy włoskie wybrzeże. Dla Włochów jest to raczej chleb powszedni, więc znudzeni podróżą przeglądają swoje telefony komórkowe.
Zanim gdziekolwiek wyjeżdżam, zawsze lubię poczytać i pooglądać to i owo na temat miejsca do którego się wybieram. Czasem słowo pisane pokrywa się z rzeczywistością, ale niejednokrotnie bywa i tak, że dane miejsce potrafi nas zaskoczyć na plus lub na minus.
Jeśli chodzi o Portofino, moja bujna wyobraźnia podsuwała mi obraz miasta, z typowo "celebryckim zapleczem", w którym spotkam niebotyczne tłumy turystów z całego świata, chcących chociaż przez krótką chwilkę poczuć powiew luksusu i przedsmak wielkiego świata.
Myślę sobie tak: "Wpadamy na godzinkę, łapiemy ten powiew i szybciutko się wynosimy".
Trudno w to uwierzyć, że Portofino było kiedyś małą, rybacką wioską, o której istnieniu mało kto słyszał, nie wspominając już w ogóle o jej turystycznym przeznaczeniu, ale ...
Już na początku XX wieku rdzenni mieszkańcy tych okolic przebierali się za rybaków, aby na użytek turystów tworzyć atmosferę dawnej, rybackiej wioski. Wtedy też rozpoczęła się sprzedaż domów przy placu portowym oraz pięknych willi w okolicy.
W latach 50 do Portofino lubiły zaglądać gwiazdy amerykańskiego show-biznesu: Humprey Bogart, Frank Sinatra, Liz Taylor, Richard Burton.
Obecnie żyją tu głównie bogaci cudzoziemcy, a ceny metra kwadratowego w malowniczym centrum należą do najwyższych we Włoszech.
Portofino wciąż ma uroczy klimat małej miejscowości rybackiej, ale już od dawna nie żyje własnym życiem.
Dzisiaj jednak miasteczko zrobiło dla nas wyjątek:)
Kiedy zbliżam się do jego serca, czyli małej zatoczki, znajdującej prawie na wszystkich pocztówkach z Portofino - odnoszę wrażenie, że cofnęłam się do czasów jego pierwotnej, spokojnej i naturalistycznej wersji.
Jedynie łodzie rybackie lekko kołyszące się lub stojące nad brzegiem zatoki, dzwon kościelny dostojnie wybijający swój rytm oraz pranie porozwieszane na balkonach świadczą o tym, że ono żyje i nadal ktoś w nim mieszka.
Wszechobecna cisza i spokój.
Tylko mewy od czasu do czasu dość intensywnie podkreślają swoją obecność.
Gdyby nie reklama, którą akurat kręcono na potrzeby firmy Maserati i chwilowe zamieszanie wywołane przez operatorów sprzętu oraz ryk silnika samochodowego, można by odnieść wrażenie, że nikt tutaj nie przyjeżdża, a Portofino chce nam pokazać, że bez tłumu turystów również świetnie sobie radzi:)
Jest tutaj tak przyjemnie i sympatycznie, że ta jedna, początkowo zaplanowana przez nas godzina - zamienia się w cztery:)
Jeżeli kiedykolwiek traficie do Portofino i zechcecie zobaczyć jak miasteczko prezentuje się w swojej pełnej krasie, koniecznie udajcie się w kierunku Kościoła San Giorgio, wznoszącego się tuż nad zatoką.
Widoki, które się stąd rozciągają są naprawdę imponujące, a przy okazji tego sympatycznego spacerku, możecie od czasu do czasu zajrzeć do ogrodu Madonny, Beyonce, Leonardo di Caprio lub jakiejś innej gwiazdy telewizji:)
To właśnie w tym miejscu, na stromych zboczach opadających w dół zatoki, położone są piękne, stare wille wynajmowane przez milionerów z zagranicy oraz mniej lub bardziej znane osobistości.
Dla miasteczka miało to swoje ogromne plusy, ponieważ już w roku 1935 Portofino wraz z najbliższą okolicą zostały objęte ochroną krajobrazu i od tego czasu nie powstawały tu nowe budowle. Bogacze z Portofino nie chcieli, aby ich rajski zakątek szpeciły domki letniskowe, czy nowoczesne hotele. Mieli wystarczająco duże wpływy polityczne, żeby już w czasach faszyzmu uzyskać dla tych terenów status rezerwatu przyrody.
I to jest właśnie jedna z tych rzeczy za którą ludzie kochają Włochy. Ten niepowtarzalny klimat dużych miast i małych miasteczek, w których czas naprawdę się zatrzymał. Wybrukowane uliczki, stare domy z kamienia, kwiaty w donicach i kogut piejący gdzieś w oddali robią swoje.
Nie wiem jak te "portofińskie" zakamarki i zakrętasy wyglądają w pełni sezonu, ale w tym momencie spacer pośród pachnących drzew sosnowych, ogromnych bambusów oraz różnorakich kwitnących krzewinek - jest dla mnie ogromną przyjemnością.
Widoki, które się stąd rozciągają są naprawdę imponujące, a przy okazji tego sympatycznego spacerku, możecie od czasu do czasu zajrzeć do ogrodu Madonny, Beyonce, Leonardo di Caprio lub jakiejś innej gwiazdy telewizji:)
To właśnie w tym miejscu, na stromych zboczach opadających w dół zatoki, położone są piękne, stare wille wynajmowane przez milionerów z zagranicy oraz mniej lub bardziej znane osobistości.
Dla miasteczka miało to swoje ogromne plusy, ponieważ już w roku 1935 Portofino wraz z najbliższą okolicą zostały objęte ochroną krajobrazu i od tego czasu nie powstawały tu nowe budowle. Bogacze z Portofino nie chcieli, aby ich rajski zakątek szpeciły domki letniskowe, czy nowoczesne hotele. Mieli wystarczająco duże wpływy polityczne, żeby już w czasach faszyzmu uzyskać dla tych terenów status rezerwatu przyrody.
I to jest właśnie jedna z tych rzeczy za którą ludzie kochają Włochy. Ten niepowtarzalny klimat dużych miast i małych miasteczek, w których czas naprawdę się zatrzymał. Wybrukowane uliczki, stare domy z kamienia, kwiaty w donicach i kogut piejący gdzieś w oddali robią swoje.
Nie wiem jak te "portofińskie" zakamarki i zakrętasy wyglądają w pełni sezonu, ale w tym momencie spacer pośród pachnących drzew sosnowych, ogromnych bambusów oraz różnorakich kwitnących krzewinek - jest dla mnie ogromną przyjemnością.
Kościółek San Giorgio jest bardzo maleńki i w zasadzie nie robi na człowieku jakiegoś spektakularnego wrażenia, ale za to cmentarz znajdujący się tuż za nim jest nieprawdopodobnie piękny. Przynajmniej ja byłam zachwycona tym małym kawałeczkiem bardzo specyficznej, cmentarnej przestrzeni.
Sama świątynia jest zrekonstruowaną w połowie XX wieku budowlą z 1154 r. Przechowywane są w niej relikwie świętego Jerzego - patrona miasta. "Podobno" jego szczątki przywieziono tutaj w dobie krucjat, kiedy Genua była głównym portem wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej.
Co roku w ostatni weekend kwietnia na ulice Portofino wychodzi uroczysta procesja. Mężczyźni przebrani są za marynarzy z czasów krucjat - niosą symbole patrona miasta.
To był naprawdę bardzo miły dzień. Pogoda co prawda nie rozpieszczała nas zbytnio, ale Portofino zrekompensowało te "straty", ukazując nam się ze swojej najlepszej strony.
Pomimo wcześniej zasłyszanych - często negatywnych opinii, że jest ono przereklamowane i nie warto tutaj przyjeżdżać - ja z czystym sumieniem mogę Wam polecić to śliczne, klimatyczne miasteczko, w którym żyje tylko 400 osób.
Przypuszczam, że dla jego mieszkańców życie na pełnych obrotach rozpoczyna się dopiero w pełni sezonu turystycznego, ale ja z nieukrywanym sentymentem wspominać będę dzisiejsze Portofino - spokojne i jakby trochę zaspane.
Przesyłam do Was promienie wiosennego słoneczka
i życzę udanego tygodnia:)
Portofino, 27.02.2017
Fantastyczna fotorelacja:)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję:)
UsuńLadnie tam. Maria, dziekuje za podzielenie sie tym co widzialas. Ja lubie podroze do Europy przed lub po sezonie turystycznym. Latwiej wtedy odczuc prawdziwa atmosfere miejsca,ta ktora tworza mieszkancy. Latwiej wtedy tez rozpoznac interesujace spotkania z ludzmi, ktore wierze sa zaaranzowane przez Boga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Jest dokładnie tak jak piszesz. Prawdziwe oblicze danego miejsca możemy poznać tylko wtedy, gdy patrzymy na nie przez pryzmat jego mieszkańców. I dlatego ja, podobnie jak Ty bardzo lubię podróżować poza sezonem turystycznym.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie:)
Portofino kojarzy mi się z tekstem Agnieszki Osieckiej śpiewanym przez Sławę Przybylską, Annę German i Magdę Umer.
OdpowiedzUsuńDlatego na początku postu postanowiłam dodać piosenkę Sławy Przybylskiej "Miłość w Portofino":)
UsuńBardzo podoba mi się również wersja tego utworu w wykonaniu Andrea Bocelli.
Pozdrawiam:)
Zazdroszczę Wam tej wolności w podróżowaniu przed/po sezonie. W moim przypadku to niemożliwe ze względu na szkołę dziaciaków. Pięknie tam wtym Portofino, pomimo niesprzyjającej aury :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ tą wolnością to nie jest tak do końca. My również mamy dzieci /18 i 11 lat/.
UsuńCo prawda nie są to maluchy, ale zawsze szkoda nam wyjeżdżać bez nich.
Z chłopakami zawsze jeździmy na letnie wakacje, a w porze zimowej czasami urywamy się bez nich.
Wtedy do woli mogę zwiedzać, bez zbędnego marudzenia i narzekania "nudzi mi się". Chłopaki wiedząc, że ja żadnego zabytku nie przepuszczę i od rana do nocy lubię spacerować - wolą zostać w domu z babcią /wspaniała instytucja:)/ a my wyrywamy się na kilka dni.
Kiedy jedziemy z nimi - intensywne zwiedzanie odpada, więc bardziej skupiamy się na leniuchowaniu:)
Portofino bardzo mi się spodobało.
Pozdrawiam serdecznie:)
Niestety u nas instytucji BABCIA brak :( i tu nasz największy ból. Czasami przydałoby się wyrwać gdzieś bez dzieci, dla psychicznego odpoczynku ;) .
UsuńMyślę, że widok ogrodów na stokach jest przepiękny, mimo pochmurnej pogody. Spacer po tak cichym mieście na pewno musiał być samą przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńNie kwitło wtedy zbyt wiele roślin, ale rzeczywiście te tarasowe ogrody wyglądają imponująco.
UsuńW Portofino czułam się super - prawie jak VIP:)
Miasto było praktycznie tylko do naszej dyspozycji.
Pozdrawiam serdecznie:)
To miejsce kojarzyło mi się właśnie z typowym letnim kurortem, z całym jego blaskiem i wrzawą. Ty pokazałaś miasteczko od jego prawdziwej strony i to mi się podoba. Bardzo lubię podróżować poza sezonem, bo w spokoju można kontemplować naturalną urodę miejsca, niezmąconą hałasem i komercją.
OdpowiedzUsuńJa też spodziewałam się zupełnie innego oblicza miasta.
UsuńByłam przygotowana na tłumy ludzi, a tu taka miła niespodzianka.
Masz rację, że w takim spokoju i ciszy inaczej odbiera się rzeczywistość.
Pozdrawiam serdecznie:)
Marysiu śliczne to Portofino w Twoim wykonaniu:)
OdpowiedzUsuńMarta.
Jest tak wiele pięknych miejsc na świecie i to włoskie miasteczko jest właśnie jednym z nich. Dziękuję za miły spacer. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba brakłoby życia, żeby zobaczyć wszystkie cuda tego świata, a Portofino rzeczywiście jest bardzo ładne.
UsuńCieszę się, że miło Ci się z nami spacerowało.
Pozdrawiam serdecznie:)
Jak miło zobaczyć znów to miasteczko i powspominać. My byliśmy w środku lata i o dziwo, też nie było tłumów. Ładna relacja, zobaczyłaś więcej niż ja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Skoro mówisz, że widziałeś mniej to pewnie nie wychodziłeś w górę miasta.
UsuńBardzo przyjemnie się tam spaceruje, no i widoki śliczne.
Zaskoczyłeś mnie, że w lecie Portofino było opustoszałe. Zazwyczaj każdy pisze o strasznych tłumach. Widocznie oboje mieliśmy szczęście:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Doskonale Cię rozumiem, bo też nie lubię zgiełku tych popularnych miejsc. Lansowanie się mnie nie interesuje. Ale jeśli można zajrzeć, no to czemu nie - veni vidi vici i do domu :P ;)
OdpowiedzUsuńTak ostatnio postąpiłam z popularną, szwajcarską miejscowością St. Moritz.
W takie miejsca słusznie jechać poza sezonem, kiedy jest pochmurno i chłodno. Wiem to z autopsji, a wtedy zwiedzanie bardzo popularnego miasteczka może być możliwe i naprawdę przyjemne.
Cmentarz ciekawy. Lubię fotografować groby... To taphofilia się zowie. ;)
Deszcz sprzymierzeńcem wędrowców lubiących ciszę sennych miast.
Mnie również podobało się takie deszczowe Portofino - bez zbędnego zgiełku i rumoru.
UsuńOczywiście ulewa niewskazana, ale delikatna mżawka jak najbardziej przyjemna.
Po sezonie turystycznym zupełnie inaczej odbiera się rzeczywistość - spokojniej i bez pośpiechu.
Cmentarz z Portofino oglądałam kiedyś w telewizji i wiedziałam, że jeśli kiedykolwiek tutaj dotrę muszę go odwiedzić. Jest bardzo specyficzny i piękny.
Pozdrawiam:)
Och Mario!
OdpowiedzUsuńJaka cudowna jest Twoja relacja z Portofino. Przy pochmurnej pogodzie jest jeszcze piękniejsze.
Muszę się przyznać, że ciut, ciut zazdroszczę Ci kwitnących kamelii, fiołków alpejskich. Dostrzegłam w jednym z ogrodów czerwone i ogromny krzew z różowymi kwiatami nad Waszymi głowami. Wiesz, że jestem fanką Twoich relacji i oczywiście zdjęć.
Serdecznie pozdrawiam:)
Bardzo podobało mi się to senne, puste i pochmurne Portofino.
UsuńTo fakt, że kwitnące kamelie były przepiękne. Chyba pierwszy raz w życiu widziałam te kwiaty kwitnące w naturalnym środowisku. Byłam również zachwycona cudnymi żółtymi mimozami, które towarzyszyły nam na każdym kroku w trakcie włoskiej wyprawy.
Dziękuję Ci Łucjo za Twoje przemiłe słowa i serdecznie Cię pozdrawiam:)
Jadąc do Portofino też miałam obawy o atmosferę w nim. Myślałam, że więcej będzie turystów niż mieszkańców, że będą tłumy. Patrząc na Twoje zdjęcia ludzi więcej spacerowało po miasteczku, ale i tak się czułam tam dobrze. Podobało mi się tam :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobne odczucia jeśli chodzi o to urocze miasteczko:)
UsuńMiło wspominam czas spędzony w Portofino :) bardzo urocze miasteczko :)
OdpowiedzUsuńJa również mam miłe wspomnienia:)
UsuńMiasteczko jest bardzo klimatyczne. Tym bardziej mogłam się o tym przekonać, że praktycznie nie było ludzi, więc mogliśmy spokojnie spacerować i podziwiać Portofino.
Pozdrawiam:)