13.09.2015
Jak to powiadają, wszystko co dobre szybko się kończy. Tak też jest z naszym pobytem w Czarnogórze, którą dzisiaj opuszczamy.
Ale żeby ten czas wykorzystać do końca, do maksimum - namówiłam męża, żebyśmy wracając do Polski zahaczyli jeszcze o Bośnię i Hercegowinę,
a konkretnie o Mostar.
a konkretnie o Mostar.
Tak też się stało, bo przecież jadąc z powrotem i tak przejeżdżamy przez to państwo. Musimy tylko zboczyć trochę z drogi i jesteśmy na miejscu.
W Czarnogórze, wstępujemy jeszcze po drodze do uroczo położonego klasztoru Rezevići, gdzie odbywa się akurat prawosławne nabożeństwo.
To jeden z najpiękniejszych monasterów czarnogórskiego wybrzeża.
Według legendy jego fundatorem był król serbski Stefan Pierwszy Koronowany, który podróżował tędy z Budvy do Petrovaca.
Podobno stała tutaj wówczas gospoda, a przed nią kolumna, na której umieszczona była waza pełna wina. Król spróbował wina i zatrzymał się w gospodzie, fundując w 1223 r. cerkiew Zaśnięcia Matki Bożej /mniejsza, po lewej stronie/. Natomiast po prawej stronie stoi cerkiew św. Trójcy.
Legendarna waza z winem stała podobno aż do XIX wieku, regularnie napełniana przez mieszkańców.
Klasztor wraz z cerkwiami został zniszczony przez piratów z Ulcinja,
a następnie przez najazdy tureckie.
Pierwszy raz w życiu miałam okazję na żywo uczestniczyć w prawosławnym nabożeństwie, które przypominało jakieś przedstawienie teatralne.
Ilość obrazów, ikon, figur przedstawiających świętych oraz śpiew /brzmiał bardzo pięknie/, osób biorących w nim udział przyprawiają o zawrót głowy.
Wjeżdżając do Czarnogóry, żeby skrócić sobie drogę o około godzinę - postanowiliśmy przez Zatokę Kotorską przeprawić się promem na drugą stronę. Teraz również tak robimy, obserwując przy okazji, wpływające do zatoki statki-giganty.
Jedziemy więc dalej, podziwiając okoliczne krajobrazy. Zawsze robią na mnie wrażenie tunele wykute w skale. Gdyby ich nie było musielibyśmy objeżdżać dane miasto, czy państwo dołem - tracąc przy tym mnóstwo czasu.
Tak się fajnie złożyło, że przechodząc przez Stary Most, mieliśmy okazję obserwować słynne skoki, odbywające się tutaj podobno już od XVI wieku. Młodzi, sympatyczni i przystojni młodzieńcy skaczą do rzeki z wysokości ponad 20 metrów.
Wjeżdżając do Czarnogóry, żeby skrócić sobie drogę o około godzinę - postanowiliśmy przez Zatokę Kotorską przeprawić się promem na drugą stronę. Teraz również tak robimy, obserwując przy okazji, wpływające do zatoki statki-giganty.
Wjeżdżając do Bośni i Hercegowiny w miejscowości Pociteli
/około 30 km od Mostaru/, na wzgórzu widać pozostałości XV-wiecznej średniowiecznej twierdzy, wzniesionej na gruzach starożytnego rzymskiego miasta.
W późniejszym okresie swoją kryjówkę mieli tutaj piraci. W XV wieku cały ten teren znalazł się pod władzą króla Węgier Macieja Korwina, który przy pomocy Dubrownika odbudował dawne rzymskie fortyfikacje, tym razem przeciw Turkom.
Już po kilkudziesięciu latach w 1471 r. Turcy zdobyli te tereny i do XVIII wieku Počitelj z krótką przerwą znalazł się w granicach Wysokiej Porty.
MOSTAR
Miasto oczarowało mnie od razu. Okazuje się, że nie tylko mnie. Z opinii osób tam będących wynika, że prawie każdy zwiedzający, zakochał się w nim od pierwszego wejrzenia.
Bardzo się cieszę, że mogę tutaj być.
Wchodząc na teren miasta masz wrażenie, że przenosisz się do jakiejś orientalnej, bajkowej krainy, pełnej ludzi, słońca, zaczarowanych lamp Aladyna i latających dywanów.
Miałam ochotę potrzeć lampę żeby spełnić swoje ukryte marzenie ale bałam się, że wyskoczy z niej jakiś złowrogi Dżin |
Jednym z najstarszych i najpiękniejszych zabytków Mostaru jest słynny most /Stary Most/ zbudowany z białego kamienia. Jego historia sięga czasów średniowiecza. Został wybudowany w roku 1566 przez tureckiego budowniczego Numara Hajrudina. Jego dzieło przetrwało 427 lat, dopóki nie runęło podczas działań wojennych w byłej Jugosławii i zburzony przez Chorwatów w 1993 r.
Władze Bośni i Chercegowiny, przy wsparciu Unesco odbudowały most, używając dokładnie tego samego marmuru, z tego samego tureckiego kamieniołomu i oddały go do użytku w 2004 r.
Istnieje pewna miejscowa legenda, która mówi że kiedyś Bóg leciał z workiem kamieni, a diabeł ten worek przedziurawił. Wszystkie kamienie wypadły przez dziurę w jednym miejscu i tak powstała Hercegowina.
Mostar jest częścią tego miejsca i nazywany jest kamiennym miastem.
Po obu stronach rzeki wejścia na most strzegą wieże, w których w przeszłości mieszkali "mostari", czyli "strażnicy mostu" - stąd właśnie pochodzi nazwa miasta Mostar. W późniejszych czasach wieże były składami amunicji. Ciekawym rozwiązaniem są kamienne schody w formie krawężników, które umożliwiają wejście na most z obydwu stron. Nie tylko stromość mostu, lecz przede wszystkim śliskość kamieni powodują, że co chwilę ktoś ląduje w pozycji horyzontalnej.
Z mostu, pod którym płynie rzeka Naretwa rozciąga się przepiękny widok na Mostarskie Stare Miasto, które odbudowane po ostatnich wojnach wygląda niemal identycznie jak za czasów Imperium Ottomańskiego.W lipcu 2005 r. Stary Most i jego najbliższe otoczenie zostały wpisane na lisę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Mostar jest miastem, które dzieli się na dwie części. Po prawej stronie brzegu Naretwy znajdują się kościoły i jest to część katolicka.
Natomiast lewa część nosi ślady przynależności do islamu i dominują tutaj meczety.
Oczywiście nie za darmo. Jeden z panów z kapelusikiem w ręku przechadzał się wśród tłumu obserwujących turystów z całego świata i zbierał gotówkę. Pozostali w tym czasie przygotowywali się do oddania skoku. Jeśli uznał, że zebrał wystarczającą ilość pieniędzy - jego kolega skakał. I tak na zmianę.
Na dole również nie brakuje gapiów. Trudno się dziwić. Skok do rwącej, lodowatej rzeki nie należy chyba do szczególnych przyjemności.
Dla nich to chleb powszedni /robią to od dziecka/, ale kusi przede wszystkim pieniądz, którym w ten właśnie sposób na ten chleb zarabiają.
W kapelusiku znajdowało się dość dużo banknotów Euro.
A więc uwaga: hop i lecimy
Potem: Brr... wychodzimy
Po obejrzeniu "popisów młodzieńców" /większa część osób podziwiająca ich wyczyny, to oczywiście płeć piękna/ - ruszamy dalej w miasto, gdzie wąskimi, kamiennymi uliczkami przy których znajdują się kolorowe domy tureckie, restauracje i sklepy z pamiątkami tętnią życiem.
Sprzedaje się tutaj pamiątki, głównie w formie ludowego rękodzieła, często pochodzącego z warsztatów znajdujących się na zapleczu sklepików.
Kujundziluk - mostarski bazar którego nazwa pochodzi od złotników, którzy tutaj wyrabiali i sprzedawali swoje rękodzieło.
Nie brakuje również stoisk z akcesoriami i pamiątkami militarnymi, chętnie odwiedzane przez panów, a które niestety przypominają o wojnie, mającej nie tak dawno miejsce.
W latach 80-tych w Mostarze żyli bezkonfliktowo Chorwaci, Serbowie, bośniaccy muzułmanie i inne narodowości. W 1991 r. mieszkało tutaj 126 tys. mieszkańców, a miasto było dużym ośrodkiem przemysłowym, gospodarczym i turystycznym.
Od 1992 r. Mostar znajdował się w granicach niepodległej Bośni i Hercegowiny. Jednak w maju 1992 r. rozpoczęły się bratobójcze walki.
W mieście walczyli Bośniacy i Chorwaci przeciwko Serbom, a w rok później Chorwaci z Bośniakami.
Przez 10 miesięcy Chorwaci oblegali wschodnią część miasta zamieszkaną przez bośniackich muzułmanów. Została ona niemal doszczętnie zniszczona. Zburzono większość zabytków architektury, w tym wszystkie meczety z XVII-XVIII wieku.
A pamiątki po toczącej się wojnie można spotkać na każdym kroku, w postaci śladów po kulach, czy zniszczonych budynków.
Zawieszenie broni pomiędzy Chorwatami i Bośniakami podpisano
25 lutego 1994 r.
Od tego czasu miasto pod nadzorem międzynarodowym pozostaje podzielone na dwie części: muzułmańską /bośniacką/ i chorwacką.
Jeszcze 5 lat po wojnie nie było tutaj bezpiecznie i wciąż dochodziło do utarczek między obiema stronami.
Aktualnie Mostar odzyskuje dawny blask jako ośrodek przemysłowy, polityczny, gospodarczy oraz turystyczny.
Przy meczecie Mehmed-Paszy z XVII w. byliśmy świadkami rytualnego obmywania pewnego muzułmanina, który przed wejściem do środka meczetu musiał się przygotować.
W zasadzie nie byłoby w tym nic spektakularnego, gdyby nie fakt, że do wytarcia twarzy wykorzystał skarpetkę, którą przed chwilą zdjął ze spoconej stopy /ciężko było powstrzymać salwę śmiechu/.
Idąc główną ulicą miasta dochodzimy do Domu Tureckiego pochodzącego z XVII wieku - jednej z najpiękniej zachowanych budowli mieszkalnych.
Dom otoczony jest wysokim murem. We wnętrzu jest specjalna przestrzeń,
która oddziela mężczyzn od kobiet.
Do środka można wejść wyłącznie boso |
Piotruś chciał być chwilowo Turkiem |
A ja staram się wpasować w klimat i otoczenie |
Kiedy głód daje się we znaki, cóż można zjeść w mieście takim jak to?
Odpowiedź jest bardzo prosta - oczywiście Kebab, który chyba niektórym bardzo smakował.
Kurcze blade jak ten czas leci - szkoda, że musimy już opuszczać to miasto. Jeszcze kilka godzin by nie zaszkodziło.
Muszę przyznać, że Mostar mnie oczarował i jeśli kiedyś będziemy w pobliżu, na pewno zajrzymy do niego jeszcze raz.
A na koniec naszego pobytu tutaj - czeka jeszcze jedna miła niespodzianka, przygotowana przez miasto Mostar /na pożegnanie/.
Jesteśmy świadkami przedstawienia w wykonaniu mężczyzn i kobiet w tureckich strojach regionalnych.
I tym kolorowym akcentem żegnamy się z miastem i wyruszamy w długą podróż do domu.
W moim "Dzienniku pokładowym", z którym zawsze podróżuję i skrzętnie notuję swoje spostrzeżenia - zapisałam następujące słowa:
Cudowne były te wakacje. Dużo się działo, dużo widzieliśmy i dowiedzieliśmy się o odwiedzanych miejscach. Ale jakie to przyjemne uczucie móc wracać do domu na pyszny rosołek, który specjalnie dla nas przygotowuje moja mama.
Jedna z moich mądrości życiowych głosi:
"Czasami warto opuścić dom, żeby przekonać się i docenić to wszystko - co się w nim znajduje"
Gdybym miała w trzech słowach zapisać sentencję dotyczącą podróży, to brzmiałaby ona tak:
Jechać - Zobaczyć - Wrócić
Nie wiem, czy kiedykolwiek zmienię zapis na:
Jechać - Zobaczyć - Zostać
i czy jakiś kraj oczaruje mnie do tego stopnia, że będę chciała tam zamieszkać na stałe?
Nie wiem, może kiedyś ...
Na razie lubię podróże. Chcę poznawać inne państwa, ich kulturę, historię oraz ludzi, ale na dzień dzisiejszy najbardziej kocham Polskę i chcę mieszkać w tym miejscu, w tej miejscowości oraz w tym domu.
Taka już ze mnie matka-Polka-patriotka.
A wszystkich, którzy mnie czytają zapraszam na kolejne - mam nadzieję fascynujące podróże po naszym ziemskim globie.
Też byliśmy w tym roku w Mostarze, w lipcu....
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy podzielasz moje zauroczenie tym miastem. Pozdrawiam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiękne miasto i pięknie go opisujesz.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Mostar może nie jest duży, ale w tym właśnie tkwi cały jego urok i czar. Jeśli ktoś tam był wie o czym mówię. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńDziękuję za wycieczkę, rozbudziłaś moją ciekawość tym rejonem. : )
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Jeśli kiedyś będziesz miała okazję pojechać do Mostaru to koniecznie ją wykorzystaj. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńO tak, tak panowie skaczacy do wody wow!
OdpowiedzUsuńNo i zdjęcia pierwsza klasa. Myślę, że oddają wszystko co byś chciała przekazać. Ale mi ochoty narobilaś na kebaba...
Powiem Ci, że chłopaki niczego sobie, ale kebab w Krakowie na Sławkowskiej chyba jest lepszy;)
UsuńTakie miejsca przypominają o zachowaniu umiaru we wszystkich sferach życia. Wojna wydawałoby się, że minęła, a tymczasem fanatyzm sieje spustoszenie...
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania zachęcają do podróży. Pozdrawiam.:))
To prawda. Przerażające jest to co dzieje się teraz na świecie. Zło osiągnęło już swoje apogeum. Jadąc gdziekolwiek człowiek musi na każdym kroku obawiać się o swoje życie. No ale nie możemy myśleć tymi kategoriami, bo popadlibyśmy w jakąś paranoję. Więc serdecznie Cię zapraszam do moich kolejnych podróży i pozdrawiam ciepło, chociaż u nas dzisiaj - 4 stopnie.
UsuńO tak, tak panowie skaczacy do wody wow!
OdpowiedzUsuńNo i zdjęcia pierwsza klasa. Myślę, że oddają wszystko co byś chciała przekazać. Ale mi ochoty narobilaś na kebaba...
Podobnie jak Ty, ja także bardzo lubię podróże. Uwielbiam poznawać inne państwa, ich kulturę, kuchnię, historię i oczywiście ludzi. Czy chciałabym zamieszkać poza krajem? Nigdy. Chociaż mieliśmy taką możliwość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)*
Witaj w klubie zakochanych w Polsce. Często rozmawiam z rodakami, którzy wyjechali "za chlebem" i chociaż finanse biorą górę, serce pozostaje w kraju. Pozdrawiam.
UsuńDziękuję za wycieczkę, w ogóle nie znam tego regionu. Mostar piękny, nic dziwnego, że okolice mostu znalazły się na liście Unesco. Dobrze, że most odbudowano, jest wspaniały.
OdpowiedzUsuńMost w Mostarze zawsze mnie intrygował, czy to na zdjęciach, czy też w filmach. Cieszę się, że mogłam zobaczyć miasto na własne oczy. Nie rozczarowałam się. Wręcz przeciwnie - zachwyciłam. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńZ mojej wycieczki na Bałkany, Mostar to najpiękniejsze wspomnienie. Do tego stopnia, że kolejną wyprawę zaplanuję tak, żeby zawitać tam ponownie. Dziękuję za wizytę u mnie.
OdpowiedzUsuńJa również nie miałabym nic przeciwko ponownemu odwiedzeniu miasta. Zarezerwowałabym tylko więcej czasu, bo w ciągu paru godzin trudno się nim nacieszyć. Pozdrawiam.
UsuńUrokliwe miejsca, piękny reportaż!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo;)
UsuńByłam i ja tym miejscem zauroczona. Z mostu jednak nigdy bym nie skoczyła :)
OdpowiedzUsuńMój synek również zadał mi pytanie: "Mamo, a za ile byś skoczyła do wody?"
OdpowiedzUsuń"A za 70 lat, nie wcześniej"
Jak tam jest pięknie...
OdpowiedzUsuńBałkany to zdecydowanie miłość mojego życia :).
Czytając ten wpis, przypomniała mi się moja wizyta w Mostarze. Miasto zapamiętałam dodatkowo jako miejsce niezwykle gorące. Podczas wakacyjnego pobytu, powietrze dosłownie stało, nie było najmniejszego podmuchu wiatru i niewiele cienia.
OdpowiedzUsuńMy byliśmy we wrześniu, więc pogoda była idealna.
UsuńWyobrażam sobie lipiec i sierpień. Zamiast skupiać się na przyjemnościach, pewnie myślałaś tylko o odrobinie cienia:)
Pozdrawiam:)