Tegoroczną majówkę postanowiliśmy spędzić w naszych rodzinnych stronach, odwiedzając ulubione miejsca i zakątki. Od zawsze patronuję zasadzie, że "Jeśli nie potrafisz zachwycić się miejscem, które znajduje się blisko Ciebie, nie znajdziesz takiego miejsca nawet na końcu świata".
A więc ruszamy do Pieskowej Skały i odwiedzamy Zamek, który przez ostatnie dwa lata, ze względu na trwający w nim remont był niedostępny. Ależ ja się za nim stęskniłam.
Miejsce to odwiedzam przy każdej nadarzającej się okazji a, że mieszkam blisko więc nie stanowi to dla mnie większego problemu.
A więc ruszamy do Pieskowej Skały i odwiedzamy Zamek, który przez ostatnie dwa lata, ze względu na trwający w nim remont był niedostępny. Ależ ja się za nim stęskniłam.
Miejsce to odwiedzam przy każdej nadarzającej się okazji a, że mieszkam blisko więc nie stanowi to dla mnie większego problemu.
O ile w poprzednich latach w czasie weekendów, czy też świąt było tutaj całkiem przyjemnie i spokojnie - teraz niestety na wyciszenie oraz samotne obcowanie z przyrodą nie ma co liczyć.
Nie tylko Pieskowa Skała, ale również Ojców i wszystkie inne okoliczne atrakcje są oblegane na maksa.
Nie wiem, z czego to wynika. Przecież Zamek jak stał kilkadziesiąt lat temu, tak samo stoi teraz, więc skąd biorą się ci wszyscy ludzie i dlaczego dopiero teraz sobie przypomnieli o tych okolicach?
Nie wiem, z czego to wynika. Przecież Zamek jak stał kilkadziesiąt lat temu, tak samo stoi teraz, więc skąd biorą się ci wszyscy ludzie i dlaczego dopiero teraz sobie przypomnieli o tych okolicach?
Wiecie co. Kiedyś w Ojcowie byłam świadkiem "porywającej" rozmowy dwóch pań, które z zadowolonymi minami zmierzały w stronę grilla z apetycznie wyglądającymi i pachnącymi pstrągami. W pewnym momencie słyszę:
"Wiesz co Krysiu, gdyby nie te pyszne pstrągi to nie byłoby tutaj po co przyjeżdżać".
Zamurowało mnie i w pewnym sensie znalazłam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Oczywiście mam głęboką nadzieję i wiarę w to, że był to pojedynczy incydent. Chociaż idąc dalej i patrząc na oblegane i zastawione stoły, zaczęłam się zastanawiać, czy aby niektórzy ludzie, faktycznie nie traktują zwiedzania Polski pod kątem "Podróży kulinarnych Roberta Makłowicza":).
Ale "nic to" - jak mawiał Michał Wołodyjowski. Zajmijmy się teraz naszą perełką położoną w sercu Doliny Prądnika z której wychodzimy na szczyt zamkowego wzgórza, mijając Maczugę Herkulesa", o której pisałam w poście "Ojcowska Złota Jesień".
Gotycki zamek zajmował najbardziej niedostępną, północną platformę skały, zwanej Dorotką. Stała tutaj wysoka, górująca nad okolicą wieża, która pełniła funkcję mieszkalno-strażniczą. Przylegały do niej zabudowania zameczku gotyckiego, tzw. "zamku wyższego".
"Zamek niższy" usytuowany jest na poziomie obecnego dziedzińca arkadowego /poniżej/ i obejmował zabudowania gospodarcze usytuowane wokół podworca, otoczone murami obronnymi.
Kierujemy się w stronę bramy wejściowej prowadzącej na wewnętrzny dziedziniec zamkowy, a następnie udajemy się do muzeum, w którym znajduje się stała wystawa muzealna w komnatach na I oraz II piętrze.
Pierwsza wzmianka o castrum Peskenstein pochodzi z 1315 r., a więc czasów panowania Władysława Łokietka. W połowie XIV wieku król Kazimierz Wielki przekształcił zamek w budowlę murowaną.
W 1377 r. Ludwik Węgierski darował zamek w Pieskowej Skale Piotrowi Szafrańcowi z Łuczyc jako zadośćuczynienie za ranę odniesioną w starciu z węgierskimi dworzanami króla /szczerze mówiąc dosyć solidna darowizna/. W 1386 r. Jagiełło potwierdza tę darowiznę jego synowi, także Piotrowi który w wieczyste posiadanie obejmuje zamek w Pieskowej Skale i odtąd już kolejni przedstawiciele tego możnego rodu mieszkają w nim przez dwa stulecia. Przebudowują i przekształcają swoją siedzibę zgodnie z panującą modą, według własnych ambicji i potrzeb.
Długosz pisze, że byli to ludzie nieprzeciętni, zarówno pozytywnym jak i negatywnym tego słowa znaczeniu.
Podobno Piotr II Szafraniec parał się alchemią i czarną magią. Z kolei Krzysztof Szafraniec trudnił się rozbojem na okolicznych szlakach kupieckich, za co w 1484 r. ogłoszono go banitą, a potem ścięto z rozkazu Kazimierza Jagiellończyka.
W XVI wieku Pieskowa Skała była ośrodkiem "nowinkarstwa" - jej właściciele należeli do elity innowierców, byli zwolennikami i aktywnymi propagatorami nauki Kalwina, a ich siedziba niejednokrotnie dawała "innowiercom" schronienie.
Ród ten odzyskał jednak zaufanie króla i dobrą sławę na dworze, czego dowodem była godność sekretarza królewskiego, którą Zygmunt I Stary wyróżnił Hieronima Szafrańca. Ten właśnie Hieronim rozpoczął przebudowę zamku. Za wzór najprawdopodobniej posłużyła mu wawelska rezydencja monarchy. Jego dzieło kontynuował Stanisław Szafraniec.
Oprócz zamku przekształconego i wyposażonego w zbytkowne sprzęty, założył w Pieskowej Skale ogrody, stawy i zwierzyńce. Przebudowa zamku, która nadała mu kształt taki, jaki dzisiaj możemy podziwiać rozpoczęła się w latach 1542-1544, a pracowali nad projektem Włoch Mikołaj Castiglione i Polak Gabriel Słoński. Prace trwały do około 1578 roku.
Zamek z zewnątrz wydaje się być dosyć surowy, ale po przekroczeniu bramy wiodącej na dziedziniec arkadowy to wrażenie zupełnie znika. Dzięki arkadowo-filarowym krużgankom, zamek upodobnił się do włoskich pałaców renesansowych.
"Wiesz co Krysiu, gdyby nie te pyszne pstrągi to nie byłoby tutaj po co przyjeżdżać".
Zamurowało mnie i w pewnym sensie znalazłam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Oczywiście mam głęboką nadzieję i wiarę w to, że był to pojedynczy incydent. Chociaż idąc dalej i patrząc na oblegane i zastawione stoły, zaczęłam się zastanawiać, czy aby niektórzy ludzie, faktycznie nie traktują zwiedzania Polski pod kątem "Podróży kulinarnych Roberta Makłowicza":).
Ale "nic to" - jak mawiał Michał Wołodyjowski. Zajmijmy się teraz naszą perełką położoną w sercu Doliny Prądnika z której wychodzimy na szczyt zamkowego wzgórza, mijając Maczugę Herkulesa", o której pisałam w poście "Ojcowska Złota Jesień".
Rezydencja w Pieskowej Skale budziła zachwyt wielu pisarzy i poetów końca XVIII wieku, a w następnym stuleciu - romantycznych podróżników.
Z pisemnych relacji, wspomnień czy też utworów literackich dowiadujemy się, że zamek zamieszkany był nawet wówczas, gdy inne warownie na szlaku "Orlich Gniazd" dawno popadły w ruinę. Przyciągał uwagę zarówno wspaniałą architekturą, jak i niezwykle malowniczym położeniem.
Usytuowany na wyniosłej platformie skalnej, zamek góruje nad Doliną Prądnika - wkomponowany w jej piękny krajobraz. Już samo położenie czyniło go niedostępnym. Stroma, pionowa skała z trzech stron - skutecznie zabezpieczała przed największymi nawet zagrożeniami. Jedynie od strony wschodniej - jedynej pozbawionej naturalnych cech obronności, którędy wiodła droga do zamku założono system fortyfikacji i umocnień.
W okresie Średniowiecza Pieskowa Skała była jednym z królewskich zamków strażniczych, które strzegły drogi wiodącej z Krakowa na Śląsk. W zamkach o charakterze militarnym utrzymywano stałą załogę nawet w czasie wolnym od zamieszek i niepokojów. Funkcje mieszkalne zredukowano do niezbędnego minimum na korzyść obronnych.
"Zamek niższy" usytuowany jest na poziomie obecnego dziedzińca arkadowego /poniżej/ i obejmował zabudowania gospodarcze usytuowane wokół podworca, otoczone murami obronnymi.
Dziedzinie zewnętrzny zamku |
Wzdłuż muru znajdują się tablice przedstawiające historię zamku |
Przez tę furteczkę wchodzimy do zamkowych ogrodów |
Pierwsza wzmianka o castrum Peskenstein pochodzi z 1315 r., a więc czasów panowania Władysława Łokietka. W połowie XIV wieku król Kazimierz Wielki przekształcił zamek w budowlę murowaną.
W 1377 r. Ludwik Węgierski darował zamek w Pieskowej Skale Piotrowi Szafrańcowi z Łuczyc jako zadośćuczynienie za ranę odniesioną w starciu z węgierskimi dworzanami króla /szczerze mówiąc dosyć solidna darowizna/. W 1386 r. Jagiełło potwierdza tę darowiznę jego synowi, także Piotrowi który w wieczyste posiadanie obejmuje zamek w Pieskowej Skale i odtąd już kolejni przedstawiciele tego możnego rodu mieszkają w nim przez dwa stulecia. Przebudowują i przekształcają swoją siedzibę zgodnie z panującą modą, według własnych ambicji i potrzeb.
Długosz pisze, że byli to ludzie nieprzeciętni, zarówno pozytywnym jak i negatywnym tego słowa znaczeniu.
Podobno Piotr II Szafraniec parał się alchemią i czarną magią. Z kolei Krzysztof Szafraniec trudnił się rozbojem na okolicznych szlakach kupieckich, za co w 1484 r. ogłoszono go banitą, a potem ścięto z rozkazu Kazimierza Jagiellończyka.
W XVI wieku Pieskowa Skała była ośrodkiem "nowinkarstwa" - jej właściciele należeli do elity innowierców, byli zwolennikami i aktywnymi propagatorami nauki Kalwina, a ich siedziba niejednokrotnie dawała "innowiercom" schronienie.
Ród ten odzyskał jednak zaufanie króla i dobrą sławę na dworze, czego dowodem była godność sekretarza królewskiego, którą Zygmunt I Stary wyróżnił Hieronima Szafrańca. Ten właśnie Hieronim rozpoczął przebudowę zamku. Za wzór najprawdopodobniej posłużyła mu wawelska rezydencja monarchy. Jego dzieło kontynuował Stanisław Szafraniec.
Oprócz zamku przekształconego i wyposażonego w zbytkowne sprzęty, założył w Pieskowej Skale ogrody, stawy i zwierzyńce. Przebudowa zamku, która nadała mu kształt taki, jaki dzisiaj możemy podziwiać rozpoczęła się w latach 1542-1544, a pracowali nad projektem Włoch Mikołaj Castiglione i Polak Gabriel Słoński. Prace trwały do około 1578 roku.
Zamek z zewnątrz wydaje się być dosyć surowy, ale po przekroczeniu bramy wiodącej na dziedziniec arkadowy to wrażenie zupełnie znika. Dzięki arkadowo-filarowym krużgankom, zamek upodobnił się do włoskich pałaców renesansowych.
Do roku 1608 Pieskowa Skała pozostawała nieprzerwanie w rękach Szafrańców. Po śmierci ostatniego potomka tego rodu zamek przeszedł na własność Macieja Łubniackiego, a w 1640 r. zamieszkał tu Michał Zebrzydowski - starosta Lanckoroński.
Niestety mimo solidnych murów obronnych oraz dodatkowych fos - w 1655 r. Pieskowa Skała nie oparła się najazdowi Szwedów, którzy zajęli zamek i w trakcie swojego 2-letniego pobytu znacznie spustoszyli.
Kolejnymi właścicielami byli Wielopolscy, którzy objęli w posiadanie Pieskową Skałę wraz z przyległymi dobrami w XVII wieku. Mimo iż tutaj nie mieszkali tytułowali się "hrabiami na Pieskowej Skale". Hieronim Wielopolski z ogromna pasją oddawał się polowaniu, a także rzemiosłu stolarskiemu. Dzięki jego staraniom odbudowano zamek zniszczony w czasach szwedzkiego potopu, jak również pożaru, który w 1718 r. strawił całą rezydencję. Zamkowe wnętrza urządził w stylu Ludwika XVI.
Odnowione i upiększone były gotowe na przyjęcie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który w 1787 r. spędził tutaj dwa dni w drodze z Warszawy do Krakowa.
W 1842 r. Pieskową Skałę odkupił od Wielopolskich Jan Mieroszewski - kolekcjoner, polityk, przebywający głównie w Krakowie.
Przechowywał w zamku swoje zbiory, tutaj również gromadził bibliotekę.
W 1863 r. zamek, będący jedną z twierdz powstańczych i schronieniem oddziału Langiewicza, ucierpiał znaczenie wskutek ostrzału rosyjskiej artylerii.
W latach 80-tych Mieroszewski kontynuował prace związane z odnowieniem zamku, a po opuszczeniu go przez ostatniego członka z rodu Mieroszewskich, nastąpił kres świetności tej wspaniałej niegdyś rezydencji.
W 1902 r. Krzysztof Mieroszewski wywiózł do Krakowa wszystkie cenniejsze sprzęty i przedmioty. Całkowitemu zrujnowaniu zapobiegła inicjatywa Adolfa Dygasińskiego poprzez wykupienie go z rąk prywatnych i przeznaczenie na pensjonat. Stworzona specjalnie dla sfinalizowania tego projektu spółka, w 1903 r. odkupiła zamek i zaadaptowała jego sale na pomieszczenia letniskowe.
W 1950 r. opiekę nad nim przejęło Ministerstwo Kultury i Sztuki.
Pod kierunkiem prof. Alfreda Majewskiego podjęto badania architektoniczne, przeprowadzono gruntowną konserwację obiektu, przywracając mu jego renesansowy kształt - taki jaki nadali mu w XVI wieku Szafrańcowie.
Zamek w Pieskowej Skale to najlepiej zachowana rezydencja obronna na terenie Jury Krakowski-Częstochowskiej i jedyna funkcjonująca jako muzeum. Na skutek burzliwych dziejów zamku nie zachowały się tu historyczne wnętrza, a zbiory artystyczne właścicieli uległy rozproszeniu.
Pod koniec lat 60-tych XX wieku w Zamku Królewskim na Wawelu, którego oddział stanowi muzeum w Pieskowej Skale, zapadła decyzja o urządzeniu dużej, stałej wystawy muzealnej w komnatach I oraz II piętra. Ekspozycja, w typie galerii ukazuje na wybranych przykładach przemiany, jakie zachodziły w sztuce europejskiej, począwszy od średniowiecza, aż po wiek XIX.
Nie będę szczegółowo opisywać eksponatów znajdujących się w każdej z sal. Powiem tylko tyle, że zwiedzanie rozpoczynamy na I piętrze od sali Gotyku, następnie jest sala Renesansu, Baroku, późnego Baroku.
Na drugim piętrze wchodzimy do sali Rokoko, Klasycyzmu, Empiru i Bidermeieru. Potem jest sala Romantyzmu i Realizmu, Historyzmu, Secesji, a na końcu znajduje się mała sala XX-lecia międzywojennego.
Zapraszam na krótki spacer, który niestety był bardzo emocjonujący, ze względu na wszędobylskie panie pilnujące, które kategorycznie zabraniały fotografować - nawet bez flesza. Były bardzo czujne, ale i tak udało mi się pstryknąć parę fotek.
Jak to w naszym staropolskim, odwiecznym zwyczaju bywa, zawsze udajemy się do zamkowej restauracji na ciacho i kawę. Kiedy jesteśmy już na samej górze - okazuje się, że nie ma wolnego stolika. Wszystkie są zajęte lub zarezerwowane. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego. No ale cóż, majówka ma w końcu swoje prawa.
Nie pozostaje zatem nic innego jak tylko pozachwycać się cudownymi widokami roztaczającymi się z ażurowej loggi widokowej, którą w XVI wieku dobudowali Szafrańce, nawiązując do włoskich willi renesansowych.
Z logii rozpościera się urzekający widok na Dolinę Prądnika, ogrody oraz zewnętrzny dziedziniec zamkowy.
Kiedy jestem w Pieskowej Skale obowiązkowym punktem programu jest spacer piękną, długą aleją znajdującą się poza murami zamku.
Jako, że jestem kobietą doszczętnie romantyczną, nazwałam ją oczywiście "Aleją Zakochanych". Wiem, że nazwa jest trochę banalna, ale kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz, tylko takie określenie przyszło mi do głowy.
A biorąc pod uwagę historię miłosną, która rozgrywała się w murach tego zamku - okazuje się, że tak jakoś intuicyjnie wyczułam co w trawie piszczy.
Niestety historia jest tragiczna, a bajka dobrze się nie kończy.
Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczyna o imieniu Dorotka. Pochodziła ona z rodu Toporczyków. Jak to dawniej z miłością i zamążpójściem bywało - każdy dobrze wie. Chociaż panna całym sercem kochała młodego giermka, wydano ją za mąż za starego Szafrańca - pana na zamku w Dolinie Prądnika. Serce nie sługa. Chłopak przebrał się za mnicha i w ten sposób dostał się na zamek. Porwał ukochaną i razem uciekli. Niestety kochankowie zostali złapani, a wymierzona kara była bardzo sroga. Chłopak został przywiązany do konia i włóczony po okolicznych, kamienistych drogach - zmarł.
Dorotka natomiast zamknięta w jednej z baszt zamkowych - skazana na śmierć głodową.
Podobno przez jakiś czas jej ukochany pies wdrapywał się po skale i przynosił resztki jedzenia swojej pani. Baszta w której była więziona nazwano "basztą Dorotki", natomiast zamek nazwano Pieskową Skałą.
Miejsce zaś, na którym znajdowało się legendarne więzienie stoi do dzisiaj i nosi nazwę "skała Dorotki".
Tak mówi legenda. A czy jej wierzyć wypada, czy też nie - niech każdy sam sobie odpowie.
Pieskowa Skała - maj 2016
Pieskowa Skała jest przepięknym zamkiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Zgadza się. Uważam, że jednym z piękniejszych w Polsce.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Znam te miejsca z autopsji, bywałem tam bardzo często, nie wyłączając "groty Łokietka". Kawę na zamku też piłem, w dodatku w doskonałym towarzystwie :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Piękne otoczenie i doskonałe towarzystwo powodują, że w zasadzie do szczęścia niczego innego nam nie potrzeba. Cieszę się, że Pieskowa Skała wywołuje w Tobie miłe odczucia oraz skojarzenia.
UsuńByć może trzeba to powtórzyć jeszcze raz?
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Piękną wirtualną wycieczkę nam zaserwowałaś. Uwielbiam ten zamek. Pozdrawiam Cię serdecznie, Ania :-)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że mogłam Ci pokazać miejsce, które lubisz.
UsuńRównież bardzo ciepło pozdrawiam:)
Dziękuję za piękna majowkę- w cudownych stronach mieszkasz zamek jest po prostu wspaniały a dziedzinic ekstra wystrój komnat robi wrażenie pięknie zarekomendowałaś piękno naszej architektury pozdrawiam bardzo cieplutko i wiosennie
OdpowiedzUsuńTak Różo jestem szczęściarą, że tutaj mieszkam. Chociaż od urodzenia odwiedzam i znam wszystkie te miejsca i zakamarki - ciągle na nowo potrafię się nimi zachwycać.
UsuńA Pieskową Skałę, Ojców oraz wszystkie te okolice szczerze Ci polecam. Naprawdę tutaj nie można się nudzić. Dla każdego coś miłego:)
Bardzo lubię to miejsce i okolice. :)
OdpowiedzUsuńByłam kilka razy, bo jest gdzie wracać i się zachwycać. Myślę, że panie mówiące o pstrągu to faktycznie tylko incydent.
Znam wiele osób, które uwielbiają okolice Ojcowa i wszystkie jego atrakcje.
Przepiękne zdjęcia, prawdziwa perełka, ciekawa historia i cudne krajobrazy.
Kiedy byłam z młodzieżą w padźierniku, jeszcze nie mogliśmy zwiedzać zamku.
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło.
Basiu, koniecznie musisz przyjechać ponownie. Zamek, zarówno z zewnątrz jak również wewnątrz - po remoncie prezentuje się naprawdę pięknie. Ja mogłabym go podziwiać co najmniej raz w miesiącu.
UsuńZapraszam Cię i serdecznie pozdrawiam:)
Piękna wycieczka, urocze zdjęcia. Byłam, zwiedzałam - mam mnóstwo zdjęć.
OdpowiedzUsuńZ Ojcowem kojarzę jeszcze kaplicę na wodzie. Ludzi było tak dużo, że trudno było zrobić zdjęcia.
Dwie mało zadowolone panie zdarzają się wszędzie.
Pozdrawiam serdecznie...:-)
Nie wiem, czy znasz opowieść związaną z kapliczką. Podobno w czasie zaboru austriackiego władze Austriackie zabroniły Polakom stawiać jakiekolwiek budowle i kościoły na ziemiach polskich.
UsuńProblem ten rozwiązano w ten sposób, że postawiono kaplicę na wodzie. Nie wiem ile w tym prawdy, a ile fikcji, w każdym razie prezentuje się uroczo, a ja również często odwiedzam to miejsce. Przypuszczam, że wkrótce napiszę post o Ojcowie, więc będzie i kapliczka na wodzie:)
Pozdrawiam Cię wiosennie:)
To jak najbardziej prawda, fakt z historii ;)
UsuńTrafiłam tu od Rudej Paskujdy. Widzę żeśmy niemal sąsiadkami, ja też z niedaleka, często tu bywam, tu brałam ślub ;) :)
Witaj serdecznie! A skąd jest moja sąsiadka?:)
UsuńWitam. Siedzę w domu z zapaleniem krtani, dzięki czemu pojawiło się więcej czasu na blogi i oto znalazłam Twój. Zadziwiasz wspaniałymi i dogłębnymi wiadomościami o każdym miejscu, które odwiedzasz. Bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ze słonecznego Gdańska.
Taką już mam dziwną naturę, że opisując lub fotografując jakieś miejsce lub zabytki - staram się o nich dowiedzieć jak najwięcej - czytając książki lub oglądając filmy. Wydaje mi się, że fotografia poparta faktami jest bardziej wartościowa i lepiej przemawia do osób czytających.
UsuńA kiedy przekazuję te informacje innym osobom - ja przy okazji również się czegoś uczę i dowiaduję.
Bardzo dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie:)
Zapraszam do siebie w każdej wolnej chwili i życzę szybkiego powrotu do zdrowia:)
Przepiękna maksyma, która pojawia się na początku. Faktycznie, jeśli nie umiemy cieszyć wzroku własnymi okolicami to trudno nam będzie odnaleźć miejsce idealne nawet na końcu świata...
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że dialog owych pań z pstrągami wcale mnie nie zszokował, niestety nasze społeczeństwo w dużej mierze ogranicza swoje rozrywki do grilla zamiast nacieszyć się naturą... choć trochę, nikt nie mówi o całodniowych pieszych wycieczkach. A przecież te okolice takie cudne :))
Powiem Ci, że podobnie jak Ty odnoszę wrażenie, że nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej konsumpcyjne i roszczeniowe. Czasami chcemy zdobywać Mount Everest, nie wiedząc lub nie zdając sobie sprawy, że prawdziwą satysfakcję może sprawić wdrapanie się na skałkę, znajdującą się tuż obok. Trzeba tylko chcieć i umieć to docenić.
UsuńOczywiście nie neguję dalekich podróży. Sama je uwielbiam - z tą różnicą, że dla mnie każda podróż - bliska czy też daleka jest czymś wyjątkowym i stanowi niepowtarzalne przeżycie.
Dzisiaj zwiedzałam krakowski Kazimierz i stwierdziłam, że nie zamieniłabym tego miejsca na żadne inne.
Pozdrawiam serdecznie:)
Piekne miejsce, bywalam w nim, kiedy mieszkalam w PL. Milo bylo powspominac z Toba "stare katy". Ja wlasnie od pewnego czasu zaczelam sie zachwycac okolic, w ktorej mieszkam. Nie jest to moje wymarzone miejsce do zycia, ale "jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma". Okazuje sie, ze znajduje duzo fajnych miejsc, tam , gdzie wydawalo mi sie to nierealne :) .
OdpowiedzUsuńFajnie, że zaczęłaś dostrzegać potencjał własnych okolic. Myślę, że kiedy się dobrze rozejrzymy i zastanowimy - zawsze znajdziemy miejsca, które potrafią czarować.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Piękne miejsce, mnie oczywiście urzekła ta cudna alejka:) Myślę, że wiele ludzi jeździ na zorganizowane wyjazdy z biurami podróży, bo sami nie mają jak dotrzeć w takie miejsca stąd nagle takie tłumy. Kiedyś biura chyba nie bawiły się w takie wycieczki teraz muszą jakoś zdobywać klienta żeby przetrwać.
OdpowiedzUsuńA ja bardzo lubię programy Roberta Makłowicza, ale od tej podróżniczej strony:)
Pozdrawiam:)
Absolutnie nie neguję Makłowicza. Również czasami go oglądam. Czasami strasznie się wkurzam, kiedy zwiedzając jakieś miejsce nie można wcisnąć palca. No ale ci wszyscy ludzie myślą pewnie podobnie. Więc nie pozostaje nic innego jak zacisnąć zęby i cieszyć się życiem i wszystkimi jego odcieniami. A skoro są ludzie to znaczy, że miejsce warte zobaczenia.
UsuńNp. duża ilość ludzi w restauracji oznacza dobre jedzenie:)
Pozdrawiam majowo:)
Marysiu, i ja podzielam Twoją zasadę, gdyż cenię to wszystko co jest wokół mnie i najbliższe sercu mojemu. Wspaniała majówka, miło mi, że mogłam ją spędzić razem z Tobą w treści z cudownymi zdjęciami. Dziękuję bardzo i pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że przyłączyłaś się do spaceru po Pieskowej Skale.
UsuńRównież bardzo ciepło Cię pozdrawiam:)
Piękne miejsca i super architektura.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobały mi się ogrody. Szkoda tylko, że w pewnych rejonach Polski pogoda nie była specjalnie zaprojektowana do zwiedzania i nici z takich podróży. Myślę, że często wyjeżdżamy i zwiedzam inne państwa zapominając, że również w Polsce mamy przepiękne budowle, które warto zobaczyć! Oby tylko pogoda była lepsza!
Masz rację. Polska naprawdę jest cudowna, tylko pogoda strasznie kapryśna.
UsuńSzczerze mówiąc my również wolimy wyjeżdżać za granicę do państw, które w miarę możliwości są bezpieczne i dają prawie 100% szansy na to, że pogoda nie zawiedzie. A jeśli wyjeżdża się bez biura podróży i we własnym zakresie, absolutnie wczasy nie są droższe niż u nas.
Wiadomo też, że zależy to od kraju do którego jedziemy.
Kocham Polskę oraz wszystkie jej regiony, ale dłuższe wakacje wolę jednak spędzać za granicą,
a weekendy poświęcić na zwiedzanie naszej wspaniałej Ojczyzny:)
Pozdrawiam serdecznie i ciepło z pięknych Jerzmanowic.
Nigdy nie byłam w Pieskowej Skale, znam ją tylko z opisów i zdjęć. Może kiedyś dotrę do tego miejsca, tak pięknie przez Ciebie Marysiu pokazanemu i opisanemu. Łatwiej mi zwiedzić daleki świat niż dotrzeć na południe Polski. Dlaczego Małopolska jest tak daleko ode mnie?
OdpowiedzUsuńA co do zwiedzania i nieposkromionych apetytów podróżników, to jest dużo racji w tym co napisałaś.
Pamiętam do dziś pewien incydent z mojego podróżowania kiedy to z bezsilności, złości rozpłakałam się. Było to w Kairze. Gdy po 14 godzinach dotarłam rano do stolicy Egiptu, pełna adrenaliny, która podsycała mój "apetyt" na to miasto... to kilka osób z mojej grupy orzekło, że nie chce zwiedzać ... bo chce JEŚĆ, jeść, jeść... Po prostu ręce opadają. Od tej pory, o ile to możliwe, świat zwiedzam indywidualnie.
Tobie daleko do mnie - mnie z kolei do Ciebie. Cóż począć, że Polska taka duża?:)
UsuńNo widzisz, sama podzielasz moje zdanie jeśli chodzi o nieposkromiony apetyt naszych rodaków.
Najpierw pełny brzuszek, potem reszta atrakcji. Ja też muszę Ci się do czegoś przyznać.
Czasami sama na pierwszym miejscu stawiam jedzenie, a potem zwiedzanie. Ale nigdy nie wybrałabym jedzenia, zamiast zwiedzania.
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Dwa lata temu bylismy w Ojcowie i Pieskowej Skale na weekendzie, było cudownie, kontakt z naturą, spacery, zwiedzanie zabytków,ogrody, piekna pogoda..skały...to wszystko co tak wspaniale opisałaś...i masz racje ,że zawsze tak było, ale dopiero teraz ludzie zaczynają więcej zwiedzac i turystów wszędzie moc. Przed wyjazdem do Sandomierza daj znać, może wybierzemy sie razem...co tam turystów!!! Pozdrawiam Bea:)
OdpowiedzUsuńSandomierz planuję odwiedzić w czerwcu lub w październiku. Jeszcze nie zapadła decyzja.
UsuńA moje okolice są rzeczywiście cudowne i codziennie się cieszę, że jest mi dane mieszkać w tym pięknym miejscu.
Przesyłam wiosenne pozdrowienia z Jerzmanowic:)
Mieszkasz w pięknych "okolicznościach przyrody", wycieczka z Tobą była bardzo miła.Byłam kilka razy w Pieskowej Skale i Ojcowie, ale widzę, że muszę się znowu wybrać podziwiać efekt remontu.
OdpowiedzUsuńTutaj kręcone były ostatnie sceny "Ogniem i mieczem" i chyba też "Czarne chmury"
Serdeczności przesyłam.:)
Prawdopodobnie kręcono tutaj również fragmenty "Janosika".
UsuńRzeczywiście okoliczności moich okolic są cudowne:) a ja czuję się w nich jak ryba w wodzie.
Pozdrawiam bardzo serdecznie:)
Ładnie tam po remoncie. Chętnie się wybiorę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ładnie, ładnie, a nawet pięknie.
UsuńWybierz się koniecznie.
Również przesyłam pozdrowienia:)
Wspaniała majówka. Jak ja lubię zwiedzać zamki. To takie klimatyczne miejsca. Niestety niewiele zwiedziłam. W tym również nie byłam, ale dziękuję, że mnie zabrałaś na wycieczkę. Masz taką ogromną wiedzę o miejscach, które odwiedzasz. Podziwiam Cię za to. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńZamki to również moja słabość. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało. A co do mojej wiedzy, to tak naprawdę poszerza się ona dzięki blogowaniu, ponieważ przygotowując post - dużo czytam i również wiele się dowiaduję o opisywanych miejscach. Myślę, że oprócz zdjęć warto dodać jeszcze kilka ciekawych informacji o odwiedzanych miejscach.
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam wiosennie:)
Pieskowa Skała i cała Dolina Prądnika to moje ukochane miejsca. Choć w sumie kilka by ich w Polsce było ;) Byłam tam parę razy, zawsze cudownie. Najmilej wspominam spacer którymś ze szlaków przez całą dolinę. Ostatni raz byłam tam parę lat temu zaciągnęłam rodzinkę podczas naszych wakacji w Krakowie. A co do wypadów majówkowych i tłumów.... No właśnie, tłumy zwiedzających wszędzie w tych dniach spowodowały, że już któryś rok z rzędu siedzimy w tych dniach w domu. Nie znoszę tłumów. Wolę w miarę spokój i piękno natury bez tego szkodnika... człowieka ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNikt chyba nie przepada za tłumami. No ale cóż począć. Nie tylko my chcemy podziwiać ten nasz piękny świat i jego atrakcje:)
UsuńJeśli będziesz się wybierać w te okolice, lepiej zrobić to w dzień powszedni, żeby spokojnie podelektować się otoczeniem.
Pozdrawiam serdecznie:)
Jakaś ty szczęśliwa, że mieszkasz w pobliżu tak urokliwych miejsc. Zachwycił mnie zamek, jego historia i jego wspaniałe otoczenie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWiew, wiem - jestem szczęściarą i w dodatku zdaję sobie z tego sprawę:)
UsuńPiekny ten zamek, a ze oblegany, moze jakas reklama gdzies sie ukazala, typu 'koniecznie musisz zobaczyc'? Tak, to jest, ze wiekszosc podaza za tlumem, nie zdajac sobie sprawy nawet gdzie i po co sie udaje, ot chocbyte panie o ktorych mowa w poscie.
OdpowiedzUsuńByć może remont spowodował to, że ludzie chcieli zobaczyć jak wielkie zaszły tutaj zmiany.
UsuńA faktycznie reklamy się pojawiły, że 27 kwietnia będzie otwarcie.
No i było wielkie bum w postaci ludzkich tłumów:)
Super wycieczka:-) nawet wirtualnie zdjęcia zapierają dech. Cudownie tam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Faktycznie Pieskowa Skała i jej otoczenie mają swój niezaprzeczalny urok.
UsuńPewnie dlatego tak bardzo lubię tutaj przyjeżdżać.
Serdecznie pozdrawiam ze słonecznych Jerzmanowice:)
Muszę się tam koniecznie wybrać, bo jeszcze nie byłam po remoncie. Lubię ten piękny zamek, a nie pstrągi z grilla :)
OdpowiedzUsuńPstrągi z grilla też są niczego sobie:)
UsuńPozdrawiam ciepło:)
Ładnie tam, podoba mi sie tez ten ogród labirynt:)
OdpowiedzUsuńNawet bardzo ładnie. Nie tylko zamek, ale cała Dolina Prądnika jest cudowna.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Jaki pech, że nie udało nam się wejść na dziedziniec wewnętrzny i na wystawę w zamkowych komnatach! Może nie były jeszcze wtedy gotowe... Samo położenie zamku zrobiło jednak na nas duże wrażenie. I jest powód, by wrócić (bynajmniej nie ów pyszny pstrąg...). Pozdrawiamy :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą pstrąg jest naprawdę pyszny:)
UsuńMyślę, że idealną porą na odwiedzenie Pieskowej Skały jest maj. Soczysta, bujna zieleń wygląda bardzo zachęcająco. Co prawda w czasie weekendu nie polecam /tłum/, ale w tygodniu jak najbardziej można tutaj miło spędzić czas.
Pozdrawiam serdecznie;)