Ubolewam nad tym, że ostatnimi czasy bardzo rzadko bywam na blogu, ale nie myślicie sobie, że wena mnie opuściła, a tematy się wyczerpały. Nic z tych rzeczy. Mimo, iż moja ręka wciąż niedomaga, a pisanie postów jest sporym wyzwaniem - to jednak bakcyl podróżowania ciągle ma włączoną funkcję "turn on":)
Chyba nie
będziecie mieli nic przeciwko temu, jeśli w szóstą rocznicę założenia bloga
zabiorę Was do Toskanii i opowiem o miejscach, które odwiedziliśmy podczas tegorocznego, czerwcowego urlopu.
Pokażę Wam między innymi gospodarstwo agroturystyczne wraz z jego urokliwą okolicą, gdzie kręcono sceny do Gladiatora, odwiedzimy willę Bramasole, w której zupełnie przypadkowo zamieszkała Frances Mayers, autorka książki "Pod słońcem Toskanii", zajrzymy do słynnej kapliczki stojącej gdzieś w środku pola, itp...:)
Swoją drogą, różnorodność
produkcji filmowych z Toskanią w tle jest naprawdę spora. Od komedii i
filmów romantycznych, po thrillery i
horrory. Od starożytności po czasy współczesne. Od lekkich i nieco
banalnych obrazów, po kinowe superprodukcje. Podaję tylko kilka moich propozycji filmowych, ale jest ich o wiele, wiele więcej: "Pokój z
widokiem", "Angielski pacjent", "Zapiski z Toskanii", "Życie jest
piękne", "Gladiator", "Pod słońcem Toskanii", "Herbatka z Mussolinim",
"Włoskie wakacje", "Ukryte pragnienia", itd....
Zatrzymujemy się gdzie chcemy i kiedy chcemy. Do tego dochodzi totalna niezależność od nikogo oraz niczego. Sami wybieramy opcje zwiedzania oraz czas przeznaczony na leniuchowanie - chociaż... w naszym przypadku leniuchowanie to raczej rzadkość. Jednak tym razem, oprócz napiętego jak to zazwyczaj bywa grafiku zajęć, dużo czasu poświęciliśmy na celebrowanie i smakowanie Toskanii. Oczywiście jadąc w jedno, wydawałoby się konkretne miejsce, zawsze po drodze musi być jeszcze to coś:):) Ruszamy więc przed siebie, a trasa naszej eskapady przedstawia się następująco:
GARDA - FLORENCJA - SINALUNGA - PITIGLIANO - CORTONA - PIENZA -
SIENA - VOLTERRA - MONTEFOLLONICO - RZYM - PADWA - AKWILEJA
Dzień 1 - GARDA I OKOLICA
Zazwyczaj w trasę wyruszamy na noc. Po pierwsze nie ma korków, a po drugie kolejny dzień można już poświęcić na zapoznanie się z topografią danej okolicy. Naszą włoską przygodę rozpoczynamy od miejscowości Riva del Garda. Nad tym bajkowo położonym jeziorem spędzamy około trzech godzin i to w zupełności wystarczy, żeby przekonać się do tego miejsca w stu procentach i być może w przyszłości powtórzyć temat:) A jaki jest najlepszy sposób na zapoznanie się z terenem? Oczywiście rower. Wskakujemy na nasze dwukołowce i ruszamy przed siebie, podziwiając rozpościerające się wokół pocztówkowe widoki.
Wokół jeziora jest sporo miejscowości z zabytkową zabudową oraz dobrze zagospodarowanymi plażami
żwirowymi z łagodnym zejściem do wody. Północna część jest
bardziej górzysta i wietrzna dlatego systematycznie okupują ją windsurferzy.
W miasteczkach położonych nad Gardą nie brakuje dobrze
zaopatrzonych wypożyczalni rowerów, a ścieżki są doskonale oznaczone i idealnie przygotowane do eksploracji okolicy. Spędzamy tutaj jedną noc, a rano ruszamy dalej....:)
Dzień 2 - SINALUNGA
Dzień 3 - PITIGLIANO
Znajduje się na południowym skraju Toskanii w prowincji Grosseto. Stare miasto usytuowane jest na tufowej skale wysokiej na 313 m n.p.m., a właściwie skalnym cyplu otoczonym zadrzewionymi dolinami wyciętymi w skałach przez rzeki Lente, Meleta i Prochio. Bardzo chciałam zobaczyć to miejsce, tym bardziej, że wizualnie kojarzy mi się z piękną, ale jednocześnie tragiczną historią Matery /tutaj/.
Na Via San Michele nad stromym urwiskiem jest deptak z którego roztacza się cudna panorama starego miasta górującego nad okolicą. Widok ciasno zbitych domów na urwisku skalnym robi ogromne wrażenie. Budynki wykonane z tego samego materiału co urwisko, niemal stapiają się ze skałą. Rzuca się w oczy akwedukt Medicich (niegdyś dostarczający wodę do miasta), a za nim wielka bryła pałacu Orsinich.
Tuf wulkaniczny to rodzaj lekkiej, zwięzłej i zazwyczaj porowatej skały osadowej należącej do skał piroklastycznych, czyli składających się z piasku i popiołu wulkanicznego scementowanego spoiwem krzemionkowym lub ilastym. To niesamowite, że na czymś takim ludzie zbudowali swoje miasto oraz domy!!!
Dzień 9 - MONTEFOLLONICO
Dzień 11 - PADWA, AKWILEJA
Jak ten czas szybko leci. Dopiero co zaczynaliśmy naszą przygodę z Toskanią, a już trzeba wracać. W drodze powrotnej wstępujemy do Padwy, Akwilei oraz pewnej urokliwej miejscowości o nazwie Maria Wurth, o której szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie słyszałam i nawet klikając nazwę w przeglądarce internetowej niewiele można się o niej dowiedzieć. Miasteczko jest bardzo klimatyczne i zupełnie przypomina austriackie Hallstat /tutaj/, którym nota bene jestem totalnie zauroczona.
Jeśli chodzi o Padwę najbardziej w pamięci utkwiły mi charakterystyczne podcienie. Chyba w żadnym innym mieście nie spotkałam ich w takiej ilości.
Padwa kojarzy się głównie z postacią św. Antoniego. O ile Katedra poświęcona temu świętemu z zewnątrz nie robi jakiegoś spektakularnego wrażenia, to jej wnętrze może zachwycić. Szczególnie freski autorstwa Giusto de Menabuoi’ego powalają na kolana.
Padwa
jest również ważnym ośrodkiem akademickim, w związku z czym nie powinien dziwić
widok tabunów młodzieży spacerujących po ulicach, siedzących w kafejkach, czy miejskich murkach.
Uniwersytet w Padwie jest drugim najstarszym uniwersytetem we Włoszech i piątym najstarszym istniejącym uniwersytetem świata. Uczelnia założona została w 1222 roku
przez profesorów i studentów najstarszego włoskiego
uniwersytetu z Bolonii.
Akwileja nazywana bywa drugim Rzymem za sprawą licznych rzymskich ruin i zabytków wykopanych na zdecydowanie niewielkiej powierzchni. Najcenniejszą perełką jest usytuowana w zachodniej części miasta okazała Bazylika Matki Bożej Wniebowziętej (Basilica di Santa Maria Assunta). Pierwotna świątynia została wzniesiona już w pierwszej połowie VI wieku n.e. przez biskupa Teodora. Swego czasu była to jedna z pierwszych chrześcijańskich świątyń wybudowanych po zniesieniu prześladowań chrześcijan. Budowla ta jednak nie przetrwała najazdów barbarzyńców i została zniszczona.
Kolejny kościół odbudowano dopiero po odzyskaniu przez miasto świetności w pierwszej połowie XI wieku. Jednak tym co stanowi najcenniejszy element bazyliki jest odkryta na początku XX wieku wczesnośredniowieczna mozaika o powierzchni 760 m². Stanowi ona najstarszy z elementów kościoła i wykonana jest z tysięcy płytek ceramicznych (mniejszych niż paznokieć u kciuka). Mimo, że ma ponad 1600 lat to jest bardzo dobrze zachowana i wypełnia nawę różnorodnością barw, wzorów i obrazów.
Zwiedzając Akwileję warto także odwiedzić Muzeum Wczesnego Chrześcijaństwa pod gołym niebem z rzymską kolumnadą i mozaikami posadzkowymi. W mieście znajdują się także pozostałości dawnego rzymskiego portu rzecznego do których, od bazyliki, prowadzi obsadzona cyprysami Via Sacra.
W 1998 roku zabytkowa strefa archeologiczna Akwilei wraz z Bazyliką Patriarchów zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Niestety nie mogliśmy wejść do środka bazyliki, ponieważ odprawiane było niedzielne nabożeństwo i chwilowo obowiązywał zakaz fotografowania oraz zwiedzania.
Wspaniały przegląd najważniejszych toskańskich atrakcji.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że po tak długiej przerwie znowu mogę czytać Twoje posty i oglądać przepiękne zdjęcia.
Brakowało mi Ciebie na blogu.
Pozdrawiam.
Krzysiek.
Bardzo dziękuję za miłe słowa i serdecznie Cię pozdrawiam:)
UsuńSUPER WPIS!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMarta.
Dzięki:):)
UsuńZrobiłaś sporo kilometrów i sporo pięknych zdjęć, które oddają atmosferę nie tylko Toskanii. Byłam kilka lat temu z wycieczką i byłam zachwycona tym krajem. Muszę się zdać na zorganizowane wycieczki, bo moj M. nie lubi prowadzić, a dla mnie to bezpieczny sposób podróżowania.
OdpowiedzUsuńŚlę pozdrowienia.:))
Nawet nie przypuszczałam, że "naciachamy" aż tyle kilometrów, ale Toskania kusi na każdym kroku.
UsuńI tu by się chciało być i tamto też zobaczyć:):)
Mój mąż wręcz przeciwnie. Mógłby w ogóle nie wychodzić zza kierownicy:)
Pozdrawiam serdecznie:):)
Przepiękne miejsca odwiedziliście:)))wspaniała fotorelacja:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńOj, tak. Można się w tej Toskanii zakochać na zabój:)
UsuńŚlę moc serdeczności:)
Chciałam wymienić co mi się najbardziej podobało, ale tego jest za dużo, powiem więc, że podróż godna pozazdroszczenia. Cała. 🙂
OdpowiedzUsuńMam ten sam problem. Kiedy ktoś mnie zapyta co mi się najbardziej w Toskanii podobało - odpowiadam, że wszystko:)
UsuńPozdrawiam:):):)
Wcale mnie nie dziwi, że wracasz do Toskanii, bo ma ona jakiś magnez. Piękny "katalog "zdjęć zachęcam żeby tam się kiedyś znaleźć o odpowiedniej porze. Z rowerem u mnie byłoby gorzej :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam, ciesząc się, że znów jesteś na blogu. Dobrej nocy :)
Ja też nie jest wyczynową rowerzystką:)
UsuńW tym roku poszłam na łatwiznę i zakupiłam rower elektryczny. Jednym słowem to był strzał w dziesiątkę:)
Dziękuje bardzo za miłe słowa i przesyłam moc serdeczności:)
Przepiękne to wszystko.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś do planowania wyjazdu. Tylko mi już życia chyba nie starczy...
Masz rację. Tyle piękna dookoła, że nawet trzy życia to za mało:)
UsuńCieszę się, że mój post jest inspirujący:)
Serdecznie pozdrawiam:)
Wspaniała podróż w moje wymarzone zakątki ukochanych Włoch!
OdpowiedzUsuńDziękuję Mario za przepiękną fotorelację i syntetyczne opisy. Toskania kusi szalenie, dlatego kiedyś wybiorę się tam osobiście. Świetnym pomysłem było zwiedzanie na rowerach. Jak szybko i łatwo można dotrzeć w tak wiele fascynujących miejsc! Tyle miasteczek, ich kamienna, budząca nieustannych zachwyt zabudowa, zieleń, kwiaty, szczególne naświetlenie, ukształtowanie terenu i przestrzeń, która jest wybitnym tłem dla całego toskańskiego piękna... To prawdziwa uczta dla duszy :-))
Ślę moc najcieplejszych pozdrowień!
Anita
Koniecznie musisz odwiedzić Toskanię. Będziesz zachwycona, a Twoja artystyczna dusza na pewno będzie wniebowzięta:)
UsuńJeśli mogę Ci doradzić, to najlepszym okresem podróżowania po Toskanii jest chyba wiosna kwiecień-czerwiec, bo w sezonie letnim wszystko jest spalone przez słońce, więc na zielone kłosy traw nie za bardzo masz co liczyć:)
Chociaż powiadają, że jesień w Toskanii też jest piękna...
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Wiedziałem, że to Toskania, jeszcze zanim nacisnąłem przycisk tłumaczenia. Coś o widoku...
OdpowiedzUsuńNo cóż, widoki jedyne w swoim rodzaju:):)
UsuńNareszcie :)) Bardzo lubię Twoje opowieści z podróży i trochę mi ich brakowało. Widoki przepiękne, można oglądać i oglądać bez znudzenia, i wyobrażać sobie, że się tam jest. Rzeczywiście, samochód i rower dają wiele swobody i można dotrzeć do różnych miejsc, z których przy innej formie podróżowania trzeba by zrezygnować.
OdpowiedzUsuńWypatrzyłam też japońską roślinę :) W każdym razie taką ma nazwę.
Ach, zapomniałabym. Gratulacje z okazji rocznicy bloga! Życzę Ci kolejnych wspaniałych podróży, żebyś miała o czym pisać dla nas na blogu :))
Dziękuję bardzo za miłe słowa i życzenia:)
UsuńOj, te nasze rowery zdecydowanie ułatwiły sprawę i przyspieszyły podróżowanie - chociaż toskańskie miasteczka to spore wyzwanie. Cały czas jest pod górę:)
Co do roślin kwitnących tam w czerwcu, to można było dostać oczopląsu:):)
Bugenwille, agawy, oleandry, itd. .... W moim ogrodzie rosną jako maluszki, a tam rośliny giganty.
Serdecznie pozdrawiam:)
Piękna, długa i bardzo malownicza wyprawa. Prawdziwa uczta dla oczu. Byliśmy kiedyś w Toskanii, ale tylko przez pięć dni a tam tyle jeszcze ciekawych i uroczych miejsc. Włochy chodzą nam od pewnego czasu po głowie ale to już pieśń przyszłości. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPolecam Toskanię wiosną. Wtedy jest jeszcze bardzo zielono i świeżo. Lato niestety wszystko wypala.
UsuńKoniecznie zabierzcie rowery:)
Pozdrawiam:)
Nie znam Toskanii i zapewne nie będę już miała okazji na taką wyprawę dlatego z ogromną przyjemnością powędrowałam Waszymi śladami:) Piękna i bardzo ciekawa fotorelacja - dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPamiętaj, nigdy nie mów nigdy:)
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa i przesyłam moc serdeczności:)
Mario!
OdpowiedzUsuńPrzesyłam moc podziękowań i również życzę Ci dużo zdrowia. Pamiętam o Twoich problemach.
W Toskanii jestem zakochana od dłuższego czasu. Tam każdy zakątek jest warty zatrzymania i obfotografowania.Twój post czytałam kilka razy.Dzięki, odświeżyły się moje wspomnienia:)
Dziękuję bardzo Łucjo:)
UsuńWiem, że Toskania jest Ci bliska, ale znając Twój podróżniczy zapał zapewne nie tylko Toskania:)
Pozdrawiam cieplutko:)
Gdy zobaczyłam Twoje pierwsze zdjęcie, do razu pomyślałam o "Gladiatorze". Wiele razy też oglądałam "Pod słońcem Toskanii. Jest jeszcze taki romantyczny film drogi "Listy do Julii", w którym też można zobaczyć krajobrazy z Twoich zdjęć. Czyli samo piękno!!! Naczytałam się więc o Toskanii, bo zajrzałam do wszystkich odsyłaczy. Ja tam jeszcze wrócę, bo podczas ostatniego wyjazdu zaledwie jej liznęłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam romantycznie rozmarzona:)))
Życzę Ci powrotu do Toskanii, bo warto:)
UsuńOczywiście, że "Listy do Julii" też mam obejrzane:)
Serdecznie pozdrawiam:)