Moi Drodzy, nie wiem jak Wy reagujecie na pojawienie się tegorocznej pięknej i tryskającej zielenią wiosny, ale przypuszczam że u Was sytuacja wygląda podobnie jak u mnie. Pierwsze ciepłe promienie słońca oraz budząca się do życia przyroda powodują, że nawet przez moment nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu i ciągle gdzieś mnie gna:)
Tym razem pognało mnie do Bobolic oraz Mirowa, gdzie po sąsiedzku na dwóch oddalonych od siebie wzgórzach wznoszą się XIV-wieczne zamki, które już od dawna planowałam odwiedzić.
Jak to zazwyczaj w literaturze bywa - z zamkami wiążą się przeróżne legendy. Nie inaczej jest również w tym przypadku. Dawno, dawno temu żyli sobie dwaj bracia, z których jeden władał
zamkiem w Bobolicach a drugi w Mirowie. Bracia byli ze sobą bardzo
zżyci i nie mogli się bez siebie obejść. Pewnego razu przybył posłaniec
królewski i wezwał władcę Bobolic do wzięcia udziału w wojnie na Rusi.
Drugi brat postanowił o chlebie i wodzie oczekiwać na jego powrót. Ten - nie dość, że wrócił z wielkimi skarbami, to jeszcze przywiózł ze sobą piękną dziewczyną, w której zakochał się i pan
Mirowa. Skarbami się podzielili, ale o tym kto poślubi dziewczynę miało
zadecydować ciągnięcie losu. Wygrał brat z Bobolic. Od tej pory
braterska miłość się skończyła. Pan Mirowa nie dawał za wygraną, tym
bardziej że dziewczyna pokochała właśnie jego. Gdy władca Bobolic
opuszczał zamek, jego żona i brat spotykali się w podziemiach łączących
oba zamki.