Kto chociaż raz odwiedził Halsstatt - ten wie, że przy pierwszej nadarzającej się okazji wróci tutaj ponownie. Nie na darmo w rankingu najpiękniejszych austriackich miast plasuje się na pierwszym miejscu, a ja pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że należy do ścisłej europejskiej czołówki.
Hallstatt
to miasto pocztówka i obowiązkowy punkt programu podczas wizyty w Górnej Austrii. W wakacje bywa
tu nieznośnie tłoczno – brakuje miejsc parkingowych, a wąskimi
uliczkami, po schodkach przeciskają się tłumy turystów z całego świata,
by zająć najdogodniejsze miejsca na tarasach widokowych, ruszyć w rejs,
czy usiąść w restauracji. Ukochali je szczególnie Japończycy oraz Chińczycy i rzeczywiście ... kiedy parę lat temu byliśmy tutaj po raz pierwszy, wspomniane nacje wiodły prym w obleganiu miasta. Aktualnie koronawirus zweryfikował wszelkie plany dalekich podróży, więc Hallstatt ma szansę na złapanie krótkiego oddechu od tłumu wszechobecnych turystów.
Aż trudno uwierzyć, że aktualnie panuje tu względny spokój i cisza - jak za starych, dobrych czasów. Pierwszą drogę prowadzącą do miasta zbudowano dopiero w XIX wieku, a wcześniej wiodły do niego tylko szlaki piesze lub ewentualnie rzeczne.