"Ten, kto żyje - widzi dużo. Ten, kto podróżuje - widzi więcej" Ralph Waldo Emerson
Dzisiaj pokażę Wam miejsce, które odwiedziliśmy zupełnie przypadkowo w trakcie zeszłorocznej objazdowej majówki po pięknej Dolinie Wachau /tutaj/ i jest ono związane z postacią, która w sposób bezpośredni przyczyniła się do wybuchu I wojny światowej.
Jesteśmy w austriackim miasteczku Arstetten - a konkretnie w Mauzoleum, będącym niegdyś domem rodzinnym arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga. Dzięki tej wizycie odkryliśmy czym się zajmował, co lubił robić w wolnych chwilach oraz dlaczego zginął z rąk bośniackiego zamachowca?
Jesteśmy w austriackim miasteczku Arstetten - a konkretnie w Mauzoleum, będącym niegdyś domem rodzinnym arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga. Dzięki tej wizycie odkryliśmy czym się zajmował, co lubił robić w wolnych chwilach oraz dlaczego zginął z rąk bośniackiego zamachowca?
Historycy do dzisiaj zastanawiają się, czy gdyby 28 czerwca 1914 roku nie doszło do zamachu w
Sarajewie, to wojny dałoby się uniknąć. Prawda jest taka, że arcyksiążę Ferdynand nie miał odegrać większego znaczenia w
historii. Miał być jednym z wielu członków znakomitej dynastii
Habsburgów, który dożyje późnej starości w otoczeniu gromadki wnucząt.
Przypadek chciał jednak inaczej. Takich przypadków i dziwnych zbiegów okoliczności było w życiu arcyksięcia całe mnóstwo, a opowieść o Franciszku Ferdynandzie to historia człowieka, który za wszelką cenę, chcąc uniknąć wojny, posłużył jako pretekst do niej.
Przypadek chciał jednak inaczej. Takich przypadków i dziwnych zbiegów okoliczności było w życiu arcyksięcia całe mnóstwo, a opowieść o Franciszku Ferdynandzie to historia człowieka, który za wszelką cenę, chcąc uniknąć wojny, posłużył jako pretekst do niej.